Naszyjnik

Biegnę przez las, ubrana tylko w białą przydużą koszulkę. W stopy boleśnie wbijają mi się drobne kamyki i igły sosnowe.

Jeszcze tylko trochę i ich zgubię.

Słyszę strzał i prawie równocześnie czuję rozrywający ból ramienia. Przez napływające łzy widzę, jak rękaw koszulki zaczyna zabarwiać się od krwi. Szybko ocieram oczy, aby łzy nie przysłoniły mi widoku. Syczę z bólu, kiedy dotykam prawego ramienia. Zaczynam uciskać ranę, jednak niewiele to daje.
Księżyc oświetla mi drogę, kiedy uciekam. Płuca palą mnie, a mięśnie nóg pulsują od wysiłku.

Jeszcze tylko trochę, byle do torów i będę wolna.

W oddali widzę koniec lasu i upragnioną wolność. Kiedy przebiegam przez tory i staję na asfalcie, czuję ulgę. Nie zauważam nadjeżdżającego samochodu, słyszę tylko pisk opon. Patrzę na kierowcę w chwili, kiedy omijając mnie, wjeżdża w drzewo. Na drżących nogach podchodzę do drzwi od strony kierowcy i otwieram je z wysiłkiem. Kiedy patrzę na jego twarz serce mi zamiera.

Dziadek.

Po sekundzie ogarnia mnie ciemność.

***
Nie wiem która jest godzina, kiedy wybudzam się po tym koszmarze.

Dochodzi ósma.

Z bijącym sercem wchodzę do łazienki.

Spokojnie, to był tylko sen. Tylko sen!, przecież dziadek miał dzisiaj wrócić z Warszawy.

Spokojniejsza patrzę w lustro i kiedy mam podnieść rękę po szczoteczkę, czuję ból. Ból ogarniający całe moje prawe ramię. Z niepokojem patrzę na nie. Widnieje na nim rana... postrzałowa. Drżącą dłonią opatruję ramię i się przebieram. W chwili kiedy mam zamiar schować apteczkę, słyszę dzwonek do drzwi. Pełna niepokoju otwieram je i widzę dwóch policjantów, młodszego i starszego. Czuję przebiegający po ciele zimny dreszcz.
- Pani Anastazja Kluczyk?
- Tak, w czym mogę pomóc? - mówię z niepokojem.
- Chodzi o pani dziadka - na wzmiankę o dziadku cała sztywnieję.
- Bez zbędnych ceregieli - wyciągnął plastikową torebkę starszy policjant, a w niej zobaczyłam wisiorek. - Proszę powiedzieć, czy on należy do pani?
- T-tak, dostałam go na dwunaste urodziny od dziadka. Skąd go panowie mają?
- Do tego zmierzam, znaleziono go przy miejscu wypadku pani dziadka. - Nogi się pode mną załamały i łzy napłynęły mi do oczu.
- Cz-czy on...?
- Bardzo nam przykro. - Zaniosłam się szlochem. - Jednak musi pani jechać z nami.

***
Cieszę się, że coś tu wreszcie dodałam, jak widzicie. Czy będzie druga część? Otóż nie, ponieważ jest to tylko one-shot. Jestem ciekawa opinii ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top