XXIII

Usagi wraz z Aishi i Fuwą dotarł do podnóża Haha Naru Yamy. Nie dostrzegali szczytu, gdyż gruba warstwa chmur skutecznie go zakrywała.

Pogoda na dole nie szalała, była spokojna i cicha, ale ziemię przykrywała zimna warstwa miękkiego puchu śniegu.

Królik naciągnął okrycie ze skóry na lewe ramię. Aishinsui popatrzyła jeszcze chwilę na górę, gdzie szalał silny wiatr. Uwiązł jej głos w gardle.

Fuwa przeskoczył z ramion Usagiego na kasa Aidy po czym spuścił głowę poza rondo aby popatrzeć na jej twarz.

-Cykasz się wysokości?- prychnął.

W odpowiedzi dziewczyna dała mu pstryczka w nos.

-Maluchy i ryby głosu nie mają- rzuciła z ironicznym błyskiem w oku.

-Maluchy?- ofuknął się kitsune.-Dla twej wiadomości jestem o pięć tysięcy lat starszy od ciebie.

-Wystarczy- przerwał im Usagi.-Im szybciej znajdziemy stal, tym szybciej zakończy się ten koszmar z Nogitsune.

Fuwa ponownie przeskoczył na jego ramiona. Trójka ruszyła przed siebie.

Im wyżej się zapuszczali, tym bardziej robiło się zimno. Wiatr stawał się coraz silniejszy. Jak sztorm na morzu. Śnieg nie spadał już w malutkich płatkach, ale w ogromnych kawałkach wielości palca królika.

Aishinsui założyła grzywkę za ucho. Nie na wiele się to zdało, gdyż zaraz włosy snów znalazły się na jej twarzy. Miała je już nawet w ustach.

Stojąc na śniegu osunęła się nieco w dół. Wtedy pojawiła jej się przed oczami biała dłoń. Ledwo odróżnia ją od tła. Sporzała nieco w górę.

-W porządku?- zapytał Usagi.

Wojowniczka podała mu dłoń.

-Byłoby prościej, gdybyśmy mogli się czegoś trzymać- westchnęła.

W tym momencie włosy ponownie ją uderzyły w policzek. Jęknęła. Złapała je w obie ręce. Oboje popatrzyli na nie.

-Chyba znalazłam linę- rzuciła.

-Za silny wiatr- uświadomił jej królik.

-Ja mogę je zaczepić- zgłosił się Fuwa.-Dawaj te słomę.

-Słomę?!- oburzyła się Aishi.

Kitsune chwycił kosmyki w pyszczek, lecąc przed siebie, w śnieżną zamieć. Rōnini poczekali na niego w ciszy.

Wrócił bardzo szybko. Dziewczyna pociągnęła nieco za pukle. Trzymały się sztywno.

-Na co je zawiązałeś?- spytała.

-Na drogowskaz- wyjaśnił lisek.

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Usagi także złapał się za "linę". Przy tej pomocy o wiele łatwiej było iść ku górze.

Śnieg sięgał już do kolan. Sił zaczęło brakować. Stan pogody nadal się nie zmieniał. Doszli nareszcie do znaku, o który zostały związane kosmyki. Okazał się być stożkowym kamieniem z wypisanymi znakami. Wskazywał drogę do Świątyni Niebiańskiego Buddy.

Fuwa znów wziął włosy szukając w zamieci kolejnego punktu zaczepienia.

Podczas gdy lisek zniknął z pola widzenia, wojownicy mogli choć przez chwilę odpocząć.

Aishi oparła się o skalną ścianę. Otworzyła usta, ale nie wydała żadnego dźwięku. Położyła rękę na boku, w miejscu gdzie dźgnęła ją istota wysłana przez Nogitsune. Dotknął ją podobny ból jak ten w domu Usagiego, ale nie był aż tak silny i uciążliwy.

-Na pewno nic ci nie jest?- dociekał Usagi zauważając jej dziwne zachowanie.

-Hai, to tylko kolka- odrzekła.-Zaraz mi puści.

Zauważyła, że królik patrzy się na nią jak na kosmitkę. Nie zrozumiał chyba znaczenia słowa "kolka".

-Delikatny skurcz w brzuchu- dopełniła.-Drobny, kujący ból, daj mi chwilę.

Tyle, że tej chwili nie było. Fuwa wrócił już po wykonaniu zadania.

-To jak, idziemy?- dociekał lisek trochę zziajany.

-Zatrzymamy się na chwilę- odpowiedział królik.- Aishi musi odpocząć.

-Nie, nie- zaprzeczyła.-Już jest dobrze.

Odetchnęła się od ściany, biorąc głęboki wdech. Pokiwała do Usagiego głową.

-Ale właściwie stal... czyli czego my szukamy?- zapytał kitsune.

-Coś stalowego- parsknęła Aishinsui.

-Ale mi pomogłaś- jęknął.

-Ty też mi nie pomagasz gdy siedzisz mi na kasa i kark mnie boli- odgryzła się dziewczyna.

Usagi szedł przodem i tylko przysłuchiwał się ich sprzeczkom. Kiedyś może i by mu przeszkadzały, ale dziś uznawał to za przyjemność.

Zauważył otwarte wejście w głąb ściany góry. Zdziowiony oczywiście wszedł do środka, ale z wielką ostrożnością.

Sprzeczkę Fuwy i Aidy chwilę później przerwał właśnie Miyamoto, który wyleciał z groty jak torpeda. Ale nie uciekał, ktoś go wypchnął. Cudem złapał się za krawędź ośnieżonej półki.

-Usi!- krzyknęła dziewczyna podbiegając do niego.

Zrobiłam to tak gwałtownie, że kitsune spadło z jej kasa.

Złapała Miyamoto za rękę, ciągnąc Z powrotem na twardy grunt. Kucnęła przy nim.

-Nic ci nie jest?- zapytała.

-Nie podnoś głosu- przestrzegł ją.-I nie myśl o niczym.

-Co?- nie rozumiała wojowniczka.

-Nie myśleć- rozległ się jeszcze jeden głos.

-Nie krzycz tak- dodał drugi.

Dziewczyna spojrzała w stronę jaskini. Zauważyła w ciemności cztery jasne punkty. Robiły się coraz większe. Stopniowo ukazywały się także kontury sylwetek.

Aida wyciągnęła miecz. Drugą rękę trzymała na pasie by mieć pergaminy w pogotowiu. Miyamoto wstał przygotowując się razem z nią.

Rōninom ukazały się się dwie, potężne małpy. I nie było się z czego śmiać. Ich rozmiary oraz sam fakt tego, że stoją na dwóch nogach dodawały tylko obaw.

-Są ogromni- rzekła jedna.

-Rozprawmy się z nimi szybko- wtórowała druga.

-Zagryzę gady!- syknęły obie.

Aishi i Usagi popatrzyli na siebie zaskoczeni po czym zwrócili spojrzenie na liska. Szczerzył kły i najeżał.

-O nie, to Satori- szydziła istota.-Jeżeli będę myśleć o tym co ukrywam, Usagi w końcu się dowie. Nie chcę tego.

-Hej, moje myśli, moja sprawa!- krzyknęła Aishi rzucając się z mieczem na jedno z yōkai.

-O co jej chodzi?- Drugie Satori wypowiedziało myśli Miyamoto.

Samuraj zaatakował. Pomimo sporych rozmiarów, małpa była naprawdę zwinna. Usagi zamachnął mieczem jeszcze raz. Gdy zaś to Satori użył pięści by położyć królika na łopatki, ten odskoczył po czym podciął nogi istocie.

Aishi zablokowała uderzenie yōkai mieczem. Jednak kolana pod wpływem wstrząsu już się pod nią ugięły.

-Nie myśl, nie myśl- powtarzało stworzenie.- Ale jak tu nie myśleć, gdy istnieje ryzyko, że Usagi dowie się, że jestem...

Nim wypowiedziało to, co Aida tak bardzo chciała zataić przed światem, dziewczyna z półobrotu zablokowała oddech maszkary, celując stopą w klatkę piersiową.

Fuwa rzucił się Usagiemu na pomoc. Wbił kły w szyję Satori. Samuraj był pod wrażeniem jego odwagi.

-Całkiem dobrze, Fuwa-chan- wyrwała małpa.

-Dziieeki, Usaahhi- wybełkotał lisek.

Rozjuszone yōkai złapało zwierzaczka za grzbiet i cisnęło na skalną ścianę.

-Fuwa!- zawołała Aishinsui.

Satori po chwili zrobiło to samo z nią. Wojowniczka poczuła każdy kręg w swym kregosłupie przy zderzeniu ze ścianą. Kasa spadło z urwiska.

-Jak śmiesz ją ranić!- zawołała istota szyderczym tonem.

To była myśl Usagiego. Królik wiedział, że za chwilę może skończyć dokładnie tak samo. Wziął wiec głęboki oddech, zamknął oczy. Musiał oczyścić głowę ze wszystkiego, co ją zaprzątało. To był jedyny sposób, aby pokonać demony.

Żadnych myśli, czysta kartka, nieorzenikniona ciemność, jedna, wielka mgła.

Zaczynało skutkować. Satori naprawdę traciło siły, nie było w stanie ustać. Wyło wniebogłosy. Na pierwszy rzut oka zdawał się końca w meczarniach.

To był moment dla samuraja. Zaszedł go od tyłu i wypchnął z urwiska.

Aishi, zauważając skalę wygranej, spojrzała złośliwie na przeciwnika.

-Chcesz tak samo skończyć?- Małpa powtórzyła jej myśl.

Yōkai pokręciło głową, po czym najzupełniej uciekło. Dziewczyna podźwignęła się na nogi.

-Wszystko dobrze?- zapytał Usagi.

Aida rzuciła w jego śnieżką.

-Wystarczająca odpowiedź?- zaśmiała się.

Miyamoto pokręcił głową, ale oddał jej. Aishi starła z twarzy śnieg, ale nie przestała się śmiać. Dopiero gdy zauważyła nieprzytomnego...

-Fuwa- jęknęła biegnąc w jego stronę.

Podniosła zwierzaczka na ręce i wcisnęła pod kimono przy klatce piersiowej.

-Fuwa, żyjesz?- zapytała przestraszona.-Fuwa!

-Aishi, nie podnoś głosu, proszę cię- rzekł Miyamoto podchodząc do niej.

Spojrzał w górę. Nie zauważył żadnej lawiny, ani spadającego śniegu.

Obejrzał kitsune po czym oddał go dziewczynie.

-Jest tylko poobijany i ogłuszony- uspokoił ją.

Odetchnęła z ulgą. Skoro stan liska już znali, mogli skupić się na grocie, z której wyszły Satori.

Nie była zupełnie ciemna. Bił od niej blask fioletowego ognia. Jego kolor to było to pierwsze zdziwienie. Drugim zaś było to, że płonął na lśniącej katanie o czarnym jak węgiel ostrzu. Miecz leżał na płaskim kamieniu niczym na stole.

Usagi powoli zbliżył się do niego, wyciągając rękę. Ledwo płomień liznął jego palec, on poczuł jakby spłonęła mu cała ręka. Gwałtownie się odsunął, tłumiąc krzyk.

Aishinsui zaskoczona popatrzyła na jego dłoń. Nie była poparzona, mimo to samuraj ledwo znosił cierpienie. Wyciągnęła pergamin po czym uśmierzyła jego ból.

-Teraz dobrze?-dociekała.

Królik pokiwał głową. Oboje podeszli jeszcze raz do katany.

-Tu są jakieś napisy- zauważyła.

Kucneli, odczutujac znaki wyryte w skale.

"Oto stal dla ciemności przeznaczona i tylko dla dotku mrocznej istoty stworzona"

Wojowniczka zamknęła oczy, głośno wzdychając. Wstała, a samuraj zaraz za nią.

-Nic nie możemy zrobić- rzekł.-Nie wolno nam go dotknąć.

-Nie do końca- wyrwała rōninka.

Wyciągnęła Fuwę spod kimona po czym przekazała go wojownikowi. Zaskoczony przyciągnął go do siebie. Spojrzał na ukochaną. Ta, posyłając mu bardzo delikatny uśmiech, minęła go. Usagi odwrócił się zaraz za nią.

-A-Aishi, co ty robisz?- zapytał zdezorientowany.

Dogonił ją i zatrzymał, stając na drodze.

-Wezmę go- odrzekła spokojnie, lecz stanowczo.

-Nie możesz!- zaprotestował.-Oparzy cię.

-Nie- zaprzeczyła.-Nic się nie stanie.

-Aishi, co ty mówisz? Jeżeli mi zrobił krzywdę, tobie także zrobi.

-Usagi, proszę, puść mnie.

-Nie dotkniesz go. Wierz mi na słowo.

-Wierzę, że naprawdę cię opatrzył. A teraz nie puść i pozwól go wziąć.

-Aishinsui, nie. Dlaczego tak uparcie zaprzeczasz moim słowom?

-Ponieważ nie mają racji bytu w mojej sprawie. Mogę go wziąć.

-Skąd ta pewność?

-Bo napisano, że tylko jedna rasa może dotknąć katany.

-Mroczne istoty!

-CZYLI JA!

Usagi rozszerzył oczy. Wbity w ziemię nic nie potrafił zrobić. To nie było zaskoczenie. To był prawdziwy, najprawdziwszy szok.

Aishi, po wyznaniu prawdy, z przerażeniem w oczach wbiła je we wzrok królika. Nie mogła, nie umiała już tego tłumaczyć. Zmarszczyła czoło, po czym minęła Usagiego zdeterminowana do próby.

Schyliła się, wyciągnęła rękę i dobyła. Dobyła miecza jak każdy inny. Nie oparzyła się. Nic jej się nie stało.

Było to ostateczne potwierdzenie jej słów, tej prawdy, którą próbowała tak starannie ukryć.

Usagi patrzył tylko bo cóż innego mógł robić? Osoba, którą poznał tak dawno i spędził z nią tyle czasu, okazała się zupełnie kimś innym.

....................

Wydało się! Jeden ciężar z głowy. Zasuwam z rozdziałami, ale nie dlatego, że czas goni, a dlatego, że wena jest większa jak Pałac Kultury i Nauki 😊 To ostatni rozdział w tym roku. Także na odpowiedź musicie poczekać do następnego roku. 😊

Satori są to małpopodobne yōkai, które słyszą myśli i od razu wypowiadają je na głos. Jeżeli trafią na osobę, która nie posiada myśli, uciekają albo umierają w meczarniach.

Zapraszam także do obejrzenia nowego filmiku z kanonu Aishisagi do piosenki May I.
👆👆👆👆👆👆👆👆👆👆👆👆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top