XVII
Aishi razem z Usagim siedzieli na ogołoconej z liści gałęzi drzewa. Patrzyli na zachodzące słońce na październikowym niebie. Nie był to już tak efektowny widok jak podczas lata. Wtedy promienie mieszają się z niebem. Teraz pomarańczowe światło wyraźnie oddzielało się od szaroniebieskich obłoków. Tworzyło swego rodzaju jasny pas pomiędzy sklepieniem a ziemią.
Wieczór nie rozpieszczał ciepłem. Jednak nie mieli czemu się dziwić. Przecież połowa jesieni to nie przelewki. Zimny wiatr chciał zmieść rōninów z drzewa.
Aishi oparła się o pień zakręcając czerwony liść. Delikatnie zwinęła go w rurkę. Dolną część okręciła malutkim kosmykiem, uciętym ze swych włosów. Górę trochę wygięła w zewnętrzną stronę. Przyłożyła swoje dzieło do głowy, po prawej stronie.
-I kto powiedział, że jesienią nie ma kwiatów?- rzuciła.-Usi, co myślisz?
Królik zareagował jednak z opóźnieniem. Zdawał się być pochłonięty rozmyślaniem o czymś. Skierował na nią wzrok, ale w jego spojrzeniu była jakby... obojętność.
-Pasuje ci- rzekł.
-Pasuje?- zdziwiła się.-Pasuje?! I tyle masz mi do powiedzenia?
Usagi spuścił wzrok znów odcinając się od niej. Odpłynął gdzieś daleko.
-Usi, co się z tobą dzieje?- spytała dając spokój ze swą "jesienną różą".
Przysunęła się do niego otaczając ramionami. Patrzyła na niego milcząco, jednak jej oczy starały się przekonać go do podzielenia się z nią swymi przemyśleniami.
-Coś cię martwi?-dociekała.-Popatrz na mnie.
Uniosła rękę przekrecając jego głowę w swoją stronę. Potarła kciukiem fioletowe futro na jego policzku.
-No- ciągnęła.-Przecież mnie możesz powiedzieć wszystko.
Miyamoto westchnął ciężko.
-Zastanawiam się czy zdążymy znaleźć wszystkie części zagadki przed zimą- wyjawił.-Od czterech miesięcy nie znaleźliśmy ani jednej wskazówki.
-Ale...- rzekła z zamyślonym wzrokiem błądząc po tym, co na dole.-Chyba nie musimy martwić się już tak czasem.
-Aishi... Wiem, jednakże nie możemy zwlekać w nieskończoność. Za bardzo skupiliśmy się na sobie, a Nogitsune przecież nie zajmuje się tylko nami. Wielu cierpi.
Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc kładąc głowę na jego ramieniu.
-Chociaż... Chciałbym wrócić i spojrzeć Kenji'emu prostu w oczy. Nie zamierzam uciekać jak tchórz. Nie tym razem. Powiem mu, że... ślubu nie będzie.
Wojowniczka gwałtownie się wyprostowała patrząc na niego ze zdziwieniem.
-Ty?-spytała.-Nie musisz tego robić.
-Muszę- zaprotestował.-I nie tylko ze względu na ciebie, ale też i na mnie.
Aida zamyśliła się na chwilę łącząc wzrokiem skierowanym w dół. Ponownie ułożyła głowę na ramieniu Usagiego. Odwzajemnił to przykładając twarz do jej włosów.
-Uwielbiam się do ciebie przytulać- zaśmiała się.-To jak tulenie się do misia.
Usagi mimowolnie też zachichotał.
-To przez futro, tak?- dopytał.
-Też, ale jesteś taki ciepły...-ziewnęła.
-Chwila, nie rozmarzaj się zbytnio- powiedział.-Jeżeli zaśniesz, zostaniemy na tej gałęzi całą noc.
-Oj, dobra tam- rzuciła przymykając oczy.
-Pokaż ten zwinięty liść- poprosił.
-To jesienny kwiat!- obruszyła się.
-Dobrze, jesienny kwiat.-Samuraj dał za wygraną.
Wyciągnęła "różyczkę" przekazując ją królikowi. Wziął go w palce obracając go. Kątem oka spojrzał na włosy dziewczyny. Chociaż było już dość ciemno, dał radę jeszcze dostrzec kolor. Ciemna czerwień.
-Cofam poprzednie słowa- rzekł.-Jeżeli chcesz umieścić ten... kwiat na głowie, musisz znaleźć jaśniejszy liść. Tego nie będzie widać w twych włosach.
-Cenna rada- uśmiechnęła się.
Nagle Miyamoto coś usłyszał. Rozejrzał się po okolicy, po czym spojrzał w dół.
-Eee...Aishi- powiedział.-Wracając do tego misia...
-Hmm?- zdziwiła się.
Zwróciła wzrok na nasadę drzewa. Coś pod nim siedziało i popiskiwało. Dziewczyna nachyliła się nieco.
-Osz ty w mordkę- jęknęła zaskoczona.
Zeskoczyła z gałęzi na następną, osadzoną niżej i potem na kolejną. Samuraj patrzył jak zmierza ku ziemi. Sam także postanowił zejść podążając za jej ruchami.
Wylądował na ziemi. Gdy stanął pewnie na nogach, wyprostowany, zauważył, że Aishinsui trzyma już w ramionach małe pandziątko. Patrzyła na nie z rozczuleniem.
-Moje pandzionteczko!- pisnęła w ogarniającej ją słodkości.-Moje, moje, moje, moje, moje! Mój misiulo, misiaczek!
Przytuliła go do siebie. Panda wydała z siebie słodziutki pisk, jakby pomruki małego dziecka. Aishi powtórzyła dźwięk patrząc zwierzaczkowi w oczy. Zrobiła dziubek.
-Skąd pewność, iż to ta sama panda?- spytał Usagi nachylając się nad misiem.
Wtedy niedźwiadek zrobił coś, co od razu zdradziło jego tożsamości. Miyamoto gwałtownie się wyprostował, ściskając w palcach obolały nos.
-I uwaga- szepnęła do malucha.
Samuraj zrobił to niezależnie od siebie. Ten ruch, który potrafią tylko króliki. Wojowniczka starała się nie śmiać, jednak ciśnienie wewnątrz niej nacierało z ogromną siłą. Zakryła usta ręką.
-Te...raz poznaj...jesz?- spytała zakrztuszając się własnym oddechem.
-Ani słowa więcej- warknął.
Dziewczyna schowała twarz w futrze pandy czując, że zaraz eksploduje. Nabrała powietrza w usta wpuszczajac i wypuszczając je gwałtownie z płuc.
-Aishi- rzucił królik.
Aida spojrzała na niego już opanowana. Spostrzegła, że samuraj jakby ze strachu wrósł w ziemie. Nie ruszał się.
-A co tobie?- spytała.
-Postaw tą pandę- poradził jej cicho.
-Dlaczego?- zdziwiła się.
-Postaw i chodź do mnie- rzekł.
Wydawał się patrzeć na coś przed sobą. Wojowniczka zmarszczyła czoło powoli odwracając się za siebie.
Po plecach przebiegł jej dziwny dreszcz. Był tak silny, że aż się wzdrygnęła.
Ledwo powstrzymała się od skoku w tył, gdy przed nią wyrosła ogromna, czarno- biała niedźwiedzica. Nie była chyba nastawiona przyjaźnie sądząc po jej ciemnych oczach i zębach, które co chwilę obnażała.
-Oj...- syknęła cicho.
Schyliła się, powoli sadzając pandziątko na zimnej trawie. Zrobiła krok wstecz, potem drugi. Usagi złapał ją za ramiona powoli cofając się dalej razem z nią.
Misiek wydał z siebie jęk kierując się w stronę swej ludzkiej "opiekunki". Dwójka aż drgnęła, gdy zauważyła, co malec robi.
-Ayako, stój!- zawołał jakiś żeński głos.
Aishinsui wraz z Usagim skierowali zaskoczone spojrzenia na niedźwiedzicę. Na ich oczach ogromne zwierzę zmieniło się w jasnym blasku w sylwetkę kobiety.
Gwałtownie podbiegła do pandziątka biorąc je w ramiona. Spojrzała na nie swymi czekoladowalymi oczami pełnymi troski i obawy.
-Myślisz, że to dobry moment, by coś powiedzieć?- szepnęła Aida do Usiego.
-Według mnie to dobry moment, aby się oddalić- odparł.
-Przestań!- pisnęła cicho wojowniczka uderzając go ręką w pierś.-Tylko aby się zmyć. Cała prawda o facetach.
Usagi wywrócił oczami wzdychając ciężko. Aishi wyrwała się z jego uścisku podchodząc do kobiety. Zwróciła sporą uwagę na jej włosy. Były ciemne i proste a długością dorównywały rōnince. Spięte przy łopatkach wyglądały naprawdę pięknie.
Aishinsui wyciągnęła do niej dłoń. Kobieta spojrzała na nią spode łba. Nieufnie i bardzo ostrożnie podała jej swoją rękę.
Wstała.
-Nic ci nie jest?- spytała Aida.
-Jesteś człowiekiem- wyrwała nieznajoma.
-Tak, tak samo jak ty- potwierdziła kiwając głową.-Masz imię?
-Chinatsu.
-Aishinsui. Miło mi.
Ich rozmowę niespodziewane nagle przerwał jakiś hałas. Kobiety spojrzały na Usagiego, który został zaatakowany przez coś mniejszego, ze skrzydłami i piórami. Stworzenie dziobało go po karku, a Miyamoto starał się go z siebie zrzucić.
-Usi?- zdziwiła się Aishi.
Podeszła szybko łapiąc to pierzaste "coś" za korpus.
-Precz, yōkai, wynocha!- krzyczał męskim głosem, niezbyt grubym ani cienkim głosem. Czymś pomiędzy.-Jak ja się za was wezmę, to was Nogitsune nie pozna!
-Ej, spokojnie, Łowco Yōkai!- rzuciła Aishi.-Pomyliłeś adresy!
-Nie jesteśmy tymi, za których nas bierzesz- dodał Usagi masując sobie podziobane miejsce.
-Ty, zaraz zaraz zaraz zaraz- wysyczała dziewczyna.-Czy nam właśnie grozi... kurczak?
-Słucham?!- zdziwił, a wręcz zszokował Miyamoto.
Rzeczywiście! Aishi trzymała w dłoni nogi koguta! Gadajacego koguta.
-Basan, mówiłam, żebyś nie chojraczył- westchnęła Chinatsu.
-Ja tylko was bronie!- krzyczał.
-Te, nie drzej dzioba, drobiu, bo będziesz pływał obok marchewki i makaronu- zagroziła Aishinsui.
-Tknij mnie tylko, a przerobię cię na pasztet!- warczał.
-Pomyliłeś gatunek- prychnęła przekręcając mu dziób w stronę Usagiego.-Jak z pasztetem, to do niego.
W odpowiedzi Basan dziobnął ją w palec. Dziewczyna jęknęła wypuszczając ptaka z ręki.
-Pewnie jesteście zmęczeni- rzekł Usagi.-Zmierzcha się, a noc zimna. Możecie zostać z nami.
-O, to jest super pomysł- przyznała Aida.-To jak, Chinatsu? Bierz dziecko i tego "bodyguarda" z wolnego wybiegu. Idziecie z nami.
-Dziękujemy- rzuciła kobieta.
㊗
Usagi dorzucił kolejne polano do ognia. Wytarł ręce o spodnie siadając obok Aishi. Dziewczyna przysunęła się do niego.
-Co wy tu w ogóle robicie?- spytała wojowniczka.
-Uciekamy przed... pewną osobą- wydusiła Chinatsu.
-Czyli?- dociekał królik.
-A co ty się tak interesujesz?!- wyrwał Basan strosząc pióra.
-Nie z tobą gadamy, wkładko mięsna- zaszydziła Aishi.
Kogut najeżył się jeszcze bardziej. Jego grzebień poczerwieniał.
-Ta osoba...chce naszej krzywdy- tłumaczyła nieśmiało kobieta.
-Okay, spokojnie, z nami nic wam nie grozi- zapewniła Aida.
-Darujcie to pytanie, ale czy jesteście... yōkai?- wtrącił Usagi.
Basan ponownie się obruszył. Chinatsu rozszerzyła oczy ściskając mocniej Ayako.
-Aż tak bardzo to widać?- spytała kobieta.
-Basan to nazwa jednego z tych stworzeń- wyjaśnił.-W dodatku także jest przedstawiane jako kogut.
-Nie jesteśmy yōkai- rzekła spokojnie Chinatsu.-Ale... Normalnymi stworzeniami także nie jesteśmy. Jak każdy człowiek na tym świecie.
-Słucham?- zdziwił się Miyamoto.
Aishinsui wypropostowała się, a jej twarz skamieniała ze strachu. Serce zaczęło mocniej uderzać w jej piersi. Zabolał ją brzuch.
-Znaczy... Ojej, późno już- westchnęła pospiesznie.
Ułożyła się na zimnej podłodze zmieniając w pandę. Przyciągnęła córkę, która wciąż pozostawała w zwierzęcej formie, do siebie.
-Basan-san, o czym ona mówiła?- próbował dociec prawdy samuraj.
-Jak ona tego nie powie, ja nie mam prawa, bo należę do świata zwierząt- rzucił.-A teraz przepraszam, ale padam na dziób.
Usiadł bardzo blisko niedzwiedzicy spuszczając głowę w dół.
Rōnin zamrugał kilka razy kierując wzrok na Aishi. Ona zrobiła to samo.
-Czy domyślasz się, o czym wspominała Chinatsu?- zapytał.
Dziewczyna wbiła spojrzenie w ziemię kręcąc głową i wzruszając ramionami. Serce zatlukło mocniej. Wojowniczka ułożyła dłonie na ramionach po czym zaczęła je powoli pocierać.
-Wszystko w porządku?- Usagi także umieścił swe ręce na jej ramionach.
-Sama nie wiem-rzuciła.-Jakieś takie dreszcze mnie przeszły.
-Chłodna noc.
Ułożyła głowę na jego piersi. Królik popatrzył na nią z zaskoczeniem, ale szybko zamienił je na delikatny uśmiech. Oparł plecy o ścianę jaskini.
㊗
Następnego dla lekkie promienie słońca załaskotały Aishinsui w nos. Dziewczyna leniwie podniósł powieki. Jeszcze były ciężkie i ciągnęły się w dół.
Nie zastała żadnego niepokojącego jej widoku, wiec znów zamknęła oczy zmieniając ułożenie głowy z piersi Usagiego na jego ramię, blisko szyi.
Pachniał lasem, a konkretnie drzewami iglastymi. Wdychając ten zapach, Aishinsui zawsze czuła się bezpiecznie bo wiedziała, kto jest blisko niej.
Pomimo chłodnego poranka, nie czuła zimna ani dreszczy. Mężczyzna obok niej emanował takim ciepłem, albo i nawet gorącem, od którego nie można było zmarznąć.
Skuliła się na chwilę wtulając się w niego bardziej. W niego i jego miękkie futro.
Po włosach coś jej przemknęło. Pogłaskało. Delikatnie, z przemyśleniem.
Aishi uniosła głowę. Usagi patrzył na nią obdarowując ją uśmiechem. W jego oczach, w tych oczach, w których zwykle widziała lód, przerażenie, pustkę albo obojętność, teraz widziała czułość.
-Obudziłam cię?- spytała.
-Nie- zaprzeczył.-Nie spałem już od dawna. Ale... nie ruszałem się bo... twoja twarz staje się bardziej gładka podczas snu.
-Naprawdę?
Dotknęła dłonią policzka.
-Rzeczywiście.
Podniosła się z królika przeczesując palcami włosy. Potarła twarz dłońmi.
-Jestem rozkapcaniona- mruknęła.-Pospałabym jeszcze.
-Możesz iść spać, jeżeli chcesz- powiedział Miyamoto.
-Taa, ciekawe, kto złapie śniadanie- westchnęła.-A dziś trzeba się trochę bardziej wysilić. Nie będziemy ich ciągnąć. Mają za sobą ciężką drogę. Choć, Usagi.
Podźwignęła się z ziemi, a Usagi zaraz za nią.
-Przydałby się łuk- pomyślał.
-Umiesz strzelać?- zdziwiła się.
-Umiem- odparł.-Po drodze zrobię.
-A po co tracić czas?- zaśmiała się.
Wyciągnęła zza kimona pergamin. Samuraj pokręcił głową, z uśmiechem biorąc się pod boki.
㊗
-Teraz cicho- szepnął naciągając strzałę na cięciwę.
Dwójka, schowana za kolorowym krzewem, oczekiwała na zbliżającą się ofiarę. Mieli już w zapasie kilka ptaków. To była ostatnia zdobycz.
Zza pożółkłej trawy wyłoniło się dwoje białych uszu. Szpiczaste, z futrem. Zwierzątko stanęło na tylnych łapkach pokazując pyszczek.
Aishi rozszerzyła oczy zamurowana. Pierwsze co zauważyła to słodki nosek poruszający się charakterystycznie dla tego gatunku.
Wojowniczka popatrzyła na Usagiego. Nadal mierzył do futrzaczka.
-Usi, nie!- krzyknęła zabierając mu strzałę.
Spłoszony mały królik pokicał dalej w las. Miyamoto gwałtownie wstał patrząc, jak gryzoń ucieka.
-Co ty zrobiłaś?- zdziwił się.
-A co ty ZAMIERZAŁEŚ zrobić?- odpowiedziała pytaniem.
-Ustrzelić go- odrzekł beznamiętnie.
-Tego królika? Krewnego chciałeś zabić?
Samuraj skrzyżował ręce na piersi.
-Nie wszystko co skacze, ma futro i długie uszy musi być moją rodziną- rzekł.
-Dla mnie... Zabić to jeszcze pół biedy. Dokonałby się tu akt kanibalizmu!
-Aishi...
-To, że nie ma dwóch metrów wzrostu z uszami, nie gada i nie chodzi na dwóch nogach nie znaczy, że niczego nie czuje. Nie zjadłbyś go, choćbyś próbował cały dzień. Już ja bym się o to postarała.
-Aishi... Ale on miał być dla ciebie.
Aida gwałtownie rozszerzyła oczy. Zamilczała wgapiając się w niego jak w święty obraz.
-O- wydusiła błądząc wzrokiem po mokrej, podgniłej trawie.-Dla-dla mnie. To...No miło z twojej strony, ale gdybym miała go jeść...To tak jakbym zjadła ciebie.
Usagi wywrócił oczami.
-Cóż- powiedział patrząc na ustrzelone ptaki.-Mam nadzieję, że to nam wystarczy.
Aishi podeszła do zwierzyny nadziewając pięć ofiar na dwie strzały.
-Z głodu nie umrzemy- zaśmiała się.-Myślisz, że ta trójca już się obudziła?
-Wyszliśmy bardzo wcześnie, a oni zapewne byli bardzo zmęczeni- pomyślał Miyamoto.-Nie sądzę.
-To... może... Nie, nieważne.
-Tak?
-Nie, nie ma o czym mówić.
-Powiedz.
Aishi wypuściła powietrze z płuc kątem oka patrząc na Usiego. Odłożyła "szaszłyki" z ptaków otrzepując dłoń o dłoń.
-Zastanawiałam się... czy...- jąkała się drapiąc palcem po nosie.-Nauczyłbyś mnie?
Królik zmarszczył nieco czoło w geście niezrozumienia. Spojrzeniem chciał wypytać dokładnie, o co jej chodzi. Wojowniczka ze zmieszania potarła powieki. Wskazała źrenicami na to, co trzymał w ręku. Samuraj uniósł łuk. Omiótł go wzrokiem po czym wrócił do Aidy.
-Chodź- poprosił ją.
Dziewczyna zrobiła w jego stronę kilka kroków. Usagi przyciągnął ją do siebie dając broń do ręki. Zacisnęła palce na drewnianej części. Rōnin podał jej strzałę lotką zwróconą w jej stronę. Chwyciła ją.
-Teraz przyłóż ją na cięciwę- poradził.
Wziął jej dłoń w swoją. Oboje zacisnęli palce na lotce. Stali w jednej, takiej samej pozycji. Jakby razem zamierzali wystrzelić tą strzałę.
-Wciągnij brzuch- powiedział kładąc rękę na tejże części jej ciała.
Aishinsui zatrzymała powietrze w piersi. Jej biust się uniósł.
-Łokieć wyżej- instruował ją dalej.
Ustawił go jak najdokładniej.
-I strzelaj- zakończył.
-W co?- spytała.
-W cokolwiek. Na przykład w tamto drzewo.
Pokazał jej na gruby pień przed nimi.
-Dobra, wyobrażę sobie, że to Basan- zachichotała.
-A dlaczego Basan?- zdziwił się.
-Bo mnie wkurza- rzuciła.-A poza tym mam ochotę na rosół.
-Niech i tak będzie- westchnął samuraj składając ręce z tyłu i odstępując krok od niej.-Strzelaj.
Aishi wzięła głęboki oddech przymykając oczy po czym znów je otworzyła. Skupiła wzrok najpierw na pniu a potem na ostrzu. Chwila i... puściła. Strzała poszybowała.
Odnalazła cel jednak pod drzewem, a nie w nim. Aida opuściła ręce z jękiem.
-Jak na pierwszy raz bardzo dobrze- rzekł Usagi.
-Mówisz tak tylko dlatego, że mnie lubisz- rzuciła zrezygnowana.
-Nikt nie został łucznikiem bez ćwiczeń- zaśmiał się.
Podszedł do niej znów przywierając ciałem do jej ciała i razem z nią biorąc łuk w dłonie.
-Musisz tylko bardziej naciągnąć- powiedział, razem z Aishi rozciągając cięciwę.-I będzie dobrze.
Aishinsui uniosła głowę patrząc na twarz Usagiego. Odmalowała się na niej determinacja i chęć wytłumaczenia jej filozofii obchodzenie się z tego typu bronią.
-Coś nie tak?- spytał.
-Ciekawie tłumaczysz- wyjaśniła.-Chce się ciebie słuchać.
Zniżyła nieco wzrok. By sięgnąć stanęła na palcach.
-Mam przeczucie, że nie tylko słuchać- dodał Miyamoto nachylając się nad nią.
Jego ręka z dłoni dziewczyny powędrowała na tył jej głowy. Aishi nie opierała się. Zdaje się, że zrzuciła żelazne łańcuchy blokady, przez którą nie potrafiła żyć tak, jak tego chciała.
Przywarła do Usagiego nie tylko ustami. Całym ciałem. Każda część rwała się do niego jak do drewnianej beli na wodzie.
Samuraj czuł, że Aishi jest zupełnie inna niż Tomoe czy Mariko. Na bogów, jak on mógł w ogóle myśleć teraz o nich?! Gdy miał w objęciach tą, której tak bardzo potrzebował. Która wyróżniała się na tle całego świata.
Wojowniczka połaskotała go językiem w wargi. Nie mogła pozwalać sobie na zbyt wiele. Najpierw Usagi musiał zrozumieć, że emocje są potrzebne. Małymi krokami i niewielkimi gestami chciała mu to udowodnić.*
W ciemnym obrazie nagle coś przemknęło jej przed oczami. Coś jak jasny przebłysk. Dostrzegła w nim zarysy. W białym tle ujrzała czarne kreski łączące się w sylwetkę. Bliżej niej było coś jeszcze na kształt rombu. Obraz cały czas się ruszał. Wtem coś mniejszego skoczyło na to większe i przebłysk zniknął.
Aishi osunęła się na nogach przerywając wzajemne czułości. Zdezorientowany Usagi w ostatniej chwili złapał ją, ratując przed upadkiem na ziemię.
-Aishi?- zdziwił się.
Dziewczyna dotknęła palcami czoła.
-Dobrze się czujesz?- zmartwił się.
-Chyba tak tylko...dostałam jakiejś wizji w nagłym blasku czy coś- wyjaśniła otumaniona.
-Co widziałaś?- dociekał.
Pokręciła lekko głową. Obraz był tak kontrastowy, że do tej pory miała plamki przed oczami.
-Wróćmy do nich- westchnęła podnosząc się.
-Zaczekaj, zaczekaj- zatrzymał ją pomagając wstać.-Na pewno nie musisz odpocząć?
-Nie, to tylko chwilowy zawrót głowy- uspokoiła go.
㊗
Dwójka docierając do punktu wyjścia, ze zdziwieniem dostrzegła jedynie pustki w jaskini. Weszli do środka rozglądając się uważnie po wnętrzu.
-No nie wierzę- rzuciła dziewczyna.-Po prostu sobie poszli?!
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków- uspokoił ją.
-Jak ja...
-Aishi, cicho!
Wojowniczka zastała się w miejscu i z otworzonymi ustami spojrzała na Usagiego. Wyraźnie czegoś nasłuchiwał.
-Co się dzieje?- spytała szeptem podchodząc do niego.
Miyamoto przymróżył oczy.
-Kłócą się- wyjaśnił.
㊗
Królik doprowadziły przyjaciółkę do źródła dźwięku. Zauważając osoby, pociągnął Aishi za sobą, wpychając ją w ogołocone z liści gałęzie krzewów. Przytrzymał wojowniczkę w ukryciu.
-Co oni robią?- zdziwiła się.
-Nie widzisz?- odrzekł.-Kłócą...
-To jest dla ciebie kłótnia?
Obserwowali Chinatsu, Base, Ayako i jeszcze jakiegoś mężczyznę. Człowieka.
Czynności, których rōnini byli świadkami, w żadnym stopniu nie przypominały dyskusji ani ostrej wymiany zdań. Ten nieznajomy wyraźnie był gotowy do pobicia całej ich trójki. Chinatsu trzymała w rękach Ayako w ludzkiej postaci. Kobieta była tak blada, jakby miała zaraz zemdleć. Na jej twarzy odmalowało się przerażenie. Base oczywiście z głupią odwagą stał przed nimi strosząc pióra na mężczyznę.
Nagle nieznajomy podszedł do nich gwałtowniej unosząc rękę. Nie uderzył jednak choć niewiele dzieliło go od policzka Chinatsu.
-Co za...-warknęła.-Nie, ja tam idę.
-Czekaj, siedź- zatrzymał ją ciągnąć w dół, gdy chciała wstać.-Zaczekajmy na rozwój wydarzeń.
-Oszalałeś?- rzuciła zaskoczona.-Na co chcesz czekać? Aż ją naprawdę uderzy? Puszczaj mnie, żesz!
Wyszarpała mu się z rąk, szybkim krokiem ruszając w stronę zdarzenia.
-Ah, Aishi- syknął przez zęby Usagi.
Wyszedł z ukrycia zaraz za nią.
Wojowniczka stanowczo podeszła do całej czwórki.
-Hej, mogę dowiedzieć się co tu się dzieje?- rzuciła zdeterminowana.
Nieznajomy spojrzał na nią a potem na Usagiego zaraz za nią. Z jego oczu bił lód i wściekłość.
-Znalazłaś sobie kolejnych obrońców?- parsknął do Chinatsu.-Nawet oni nic tu nie poradzą.
-Możesz nas wreszcie zostawić w spokoju?!- krzyknęła kobieta.
Gwałtownie rozszerzyła oczy jakby zaskoczyły ją jej własne słowa.
-Przepraszam, słucham?- rzekł mężczyzna z narastającą furią w głosie.
Zwrócił się do niej.
-Nie podchodź!- krzyknął Base rzucając się na niego z pazurami i dziobem.
Nieznajomy przez chwilę osłaniał twarz rękoma, ale w pewnym momencie udało mu się zrzucić koguta z siebie.
Zbliżył się do coraz bardziej roztrzęsionej kobiety. Zamachnął się.
Aishi już miała wkroczyć do akcji, ale Usagi był szybszy. Złapał mężczyznę za nadgarstek nim ten wymierzył cios w policzek Chinatsu.
-Jak śmiesz podnosić rękę na bezbronną kobietę?!- zdenerwował się.
Odepchnął jego dłoń patrzeć mu w oczy.
-Ktoś taki jak ty powinien palić się ze wstydu w Yomi!- warknął samuraj.
-Zamierzasz mi przeszkodzić?- syknął.-Zejdź mi z drogi.
-Spróbuj mnie stąd ruszyć.
Człowiek już przymierzał się do ataku, gdy wtem Aishinsui wybadała okazję i z całej siły uderzyła go pięścią w policzek. Furiat upadł na ziemię.
-O włos mnie ubiegłaś- rzekł Usagi.
-Ah, strasznie działa mi na nerwy- westchnęła zdenerwowana.
Nachyliła się nad "ofiarą". Chwyciła go za włosy unosząc do góry. Podstawiła mu pod nos pergamin.
-Czytaj!- rozkazała.
-Ś...Śmieć- wysyczał.
-Dokładnie tym jesteś- wyjaśniła.-A jak jeszcze raz usłyszę, że ścigasz Chinatsu i Ayako... Nie tylko zmienię się w jakąś perzynę, ale najpierw wyka...
Resztę powiedziała mu na ucho.
-Rozumiesz? Jak tak... WYNOCHA!
Puściła go jednak nie zamierzała tak po prostu puścić mu wszystkiego płazem. Przyłożyła pergamin sprawiając, że na przez pewien czas został sparaliżowany.
-Nic ci nie jest?- spytał Usagi kładąc Chinatsu rękę na ramieniu.
Pokręciła głową.
-Kto to jest?- dociekała Aishi pokazując kciukiem na mężczyznę.
-Ojciec Ayako, Masaru- wyjaśniła.
-To przed nim uciekacie, tak?- domyślić się samuraj.
-Tak- potwierdziła.
-Jeśli ma olej w głowie, już was nie dotknie- rzekła wojowniczka.
-Tak, jasne, a o kogucie się zapomina- warknął Base podnosząc się z upadku.
-Liczyłam, że dojdziesz- powiedziała dziewczyna.
Czwórka zaśmiała się. Base ponownie się najeżył.
Nagle coś uderzyło w tył Aidy. Zachwiała się, ale nie upadła.
-Auć- syknęła.-Co to?
-Strzała- wyjaśnił Usagi wyciągając ostrze z pleców dziewczyny.
Na drewnianej części zawiązany został kawałek papieru. Samuraj pospiesznie go rozwinął czytając zawartość.
-No i?- dopytywała Aishinsui.
-Wreszcie- westchnął z zadowoleniem.- Wskazówka do zagadki.
...................
Nie ma to jak gonić z terminem czytania "Pana Tadeusza" i kończyć rozdział 😉 Do nexta!
*nie miałam na myśli niczego nieprzyzwoitego, świntuchy! 😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top