VI

Las spowity był jeszcze mrokiem nocy a Gairu pewnym krokiem szedł naprzód szybkim tempem. Dwójka rōninów ledwo dotrzymywała mu kroku. Gałęzie nie raz już pobiczowały ich po twarzy.

-Nie no, dość- syknęła Aishi mocno podminowana.-Gairu wolniej!

-Nie możemy- odrzekł.-Musimy jak najszybciej dostać się do pieczary Rokurokubi.

-Jak będziemy tam tak gnać to połamiemy sobie wszystkie gnaty- rzuciła.-Ty w ogóle wiesz dokąd idziesz?

-Zamilcz!- uciszył ją.-Znam tą drogę tak dobrze jak Usagiego.

Na te słowa królik spojrzał na jaguara z błyskiem nienawiści w oku.

-Gdybyś wiedziała co teraz czuje, przyspieszyłabyś- ciągnął z wyrzutem Gairu schylając się pod kolejną gałęzią.- Tylko ty tego nie rozumiesz. Masz lód zamiast serca.

-Słucham?- zdziwiła się.-Dla twojej wiadomości, mam uczucia!

-Hai, ciekawe dla kogo?- prychnął.

Dziewczyna zawarczała pod nosem. Wewnątrz niej wszystko kipiało ze złości. Wciąż zadawała sobie jedno pytanie:

Jak ktoś taki jak Usagi mógł zadawać się z kimś takim jak Gairu?

Przecież byli jak ogień i woda. Jak burza i słońce. Jak... zaraz... Jak ofiara i... drapieżnik.

Ostatnie porównanie przyprawiło wojowniczkę o dreszcze. Gwałtownie spojrzała na Miyamoto.

Nie dawał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Był naprawdę trudny do odgadnięcia. Co prawda nadal szedł prostu i dumnie, ale jego oczy... Oczu nie mógł oszukać. Palił się w nich ogień gniewu.

Każdy inny powiedziałby, że jak zwykle ma zagniewane spojrzenie, jednak Aishinsui dostrzegła w nich zmianę. To nie był ten sam gniew. To była wściekłość. To była złość. To była... Nienawiść.

Usagi nienawidził Gairu. A wiec czemu mu pomaga i wciąga w to też Aidę.

Dziewczyna nie była cierpliwa, wiec jeśli coś leżało jej na sercu i nie dawało spokoju, musiała jak najszybciej sobie ulżyć. Przystąpiła do działania.

Gairu nadal szedł prostą drogą, Usagi obok niego, Aishi troszkę zwolniła.

-Ta wiedźma to naprawdę twoja dziewczyna?- mruknął Gairu do królika.

-Już ci mówiłem- westchnął.-Aishinsui nie jest moją dziewczyną. Ani kobietą, ani narzeczoną ani nikim z tych rzeczy. Jest moją towarzyszką.

-Usagi, proszę cię, mnie nie oszukasz. Widzę, jak na nią patrzysz.

-Oszukujesz sam siebie. Widzisz tylko to co chcesz.

-Mhm. Rozumiem. To ja mam problem. Serio jeszcze się na mnie za to boczysz? Minęło dwadzieścia lat.

-Ćśśśś, nie tak głośno- warknął.-Ona nie powinna nic wiedzieć.

-A to czemu?

-Jeżeli Aishi odkryje co stało się przed laty... stracę ją.

-Czyyyyli przyznasz, że jednak trochę jesteś do niej przywiązany.

-Bardzo mi pomaga. Mam u niej dług. Zawdzięczam jej życie.

-No, rozwiń temat.

-Nie jesteś właściwą osobą by z tobą o tym rozmawiać.

-Jak chcesz.

Gairu wyprzedził go. Miyamoto westchnął naprawdę ciężko czując wielki ciężar na sercu.

Spojrzał ukradkiem w tył. Zobaczył jednak tylko pustą, leśną przestrzeń. Obrócił się rozglądając nerwowo.

Wtedy coś złapało go za szatę i pociągnęło za sobą w krzaki. Potem błyskawicznie zakryło usta ręką.

Usagi próbował się wyszarpać. Tajemnicza istota przycisnęła go plecami do siebie.

-Usi, opanuj się- syknęła.-To ja, Aishi.

Odwróciła go twarzą do siebie po czym oparła o pień drzewa. Królik siłą ściągnął jej rękę ze swoich ust. Aishinsui przycisnęła dłonie do jego ramion.

-Czy ty dobrze się czujesz?- syknął rozgniewany.-Co robisz?

-Stul ten, uważany w licznych kręgach za słodki, pyszczek- warknęła.-Dobrze mnie znasz i wiesz, że jak coś mnie ciekawi albo denerwuje to jak najszybciej muszę to wyjaśnić.

-Tak, ale...

-Milcz! Ja mówię, ty słuchasz.

Miyamoto nie zamierzał jej przerywać. Wydawała się być bardzo zdeterminowana w tym co robiła.

-A teraz jak na świętej spowiedzi, jak na Sądzie Ostatecznym przy Bogu, grzecznie powiesz mi... CO TY, DO CHOLERY, PRZEDE MNĄ UKRYWASZ?!

-Ćśśś. Ciszej. O co pytasz?

-Ty nie rób ze mnie idiotki. Dobrze wiesz o czym mówię. Nienawidzisz Gairu.

Samuraj gwałtownie oparł się całym ciałem, nawet głową, o pień.

-To nieprawda- odparł.

-Tak, oczywiście- warknęła.-A ja jestem cesarzową Japonii. Myślisz, że nie zauważyłam, jak zabijasz go spojrzeniem?

-Źle widziałaś.

-Mam dobry wzrok. Ale ty... Ty, z nieznanych mi przyczyn, ślepo podążasz za nim. Chcę wiedzieć co takiego miedzy wami się zdarzyło.

Usagi patrzył jej głęboko w oczy. Zmarszczył czoło.

-Puść mnie- rzekł spokojnie.

-Wytłumacz się to puszczę- odpowiedziała.

-Nie będę tłumaczyć ci się z czegoś, czego nie chcę ujawniać.

-Tak? Słuchaj, mam głęboko w d... w czterech literach czy tego chcesz czy nie. Możesz to zrobić altem, tenorem, basem, a nawet sopranem, choć raczej ci się to nie uda, ale masz mi w y ś p i e w a ć całą prawdę!

Zwiesiła głowę w dół łapiąc powietrze. Ta wypowiedź kosztowała ją trochę wysiłku. Powiedziała to bez ani jednego przerwu na oddech.

-Skończyłaś?- spytał Usagi.

-Tak- rzuciła patrząc na niego.

-Świetnie- wyrwał.

Złapał ją za ramiona i nim wojowniczka się obejrzała, sama została przyciśnięta do drzewa.

-To teraz ty słuchaj- syknął.-Niczego się ode mnie nie dowiesz.

-To się poświęcę i zapytam Gairu- westchnęła.

Chciała odejść, lecz samuraj jeszcze mocniej przygwoździł ją do pnia.

-Au, to boli- warknęła.

-Gairu to nieobliczalna osoba- tłumaczył.-Poza tym zawodowy kłamca. Nie powie ci prawdy, tylko pogrąży mnie. Rozumiesz?

Aishi chyba pierwszy raz odkąd spotkała Miyamoto, trochę zadrżała. Nie wiedziała do końca czy to strach czy, co gorsza... ekscytacja.

-Od kiedy stałeś się taki agresywny?- spytała zaniepokojona.-Usagi, to naprawdę boli.

Rōnin popatrzył na nią. Zamrugał szybko powiekami. Chyba do niego samego dopiero to dotarło.

Zabrał ręce z ramion dziewczyny. Ta, nie spuszczając wzroku z niego, od razu położyła dłonie na bolących miejscach.

-Cokolwiek ukrywasz, nie wychodzi ci to na dobre- stwierdziła.-Zżera cię od środka.

Aida skierowała się na ścieżkę, którą szli jeszcze przez chwilę za Gairu.

-Aishi-san, przepraszam- powiedział.

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.

-Nie musisz- odparła.-Wolałabym, żebyś w końcu pozbył się tego ciężaru.

Wyszła na dróżkę. Usagi podążył za nią. Dogonili Gairu w mgnieniu oka. Stał i czekał na nich na wzgórzu.

-No, gdzie was wyniosło?- spytał.-Myślałem, że mnie zostawiliście.

-Wierz mi, rozwarzałam to- warknęła Aishinsui.

-Ale już doszliśmy- wyjaśnił jaguar.

Przyjaciele spojrzeli nieco w dół. Ich oczom ukazała się stara, bardzo zniszczona przez naturę świątynia. Była to smukła budowla jednak bardzo wysoka w tradycyjnym, japońskim stylu. Jakby kilka domków zostało postawionych na sobie.

-Wow, myślałam, że będzie gorzej- rzekła z ironią.-I straszniej.

-Jeszcze wszystko przed nami- odrzekł Gairu.-A moje kochanie pewnie jest na samej górze.

-Wiec wejdziemy tam niezauważeni- wtrącił Usagi chowając ręce w rękawy.-Po dachach.

Aishi i Gairu spojrzeli na niego kiwając głową.

Dobiegli do budynku pilnując, by nikt ich nie widział przez okna. Wojowniczka wyskoczyła na pierwszy dach. Za nią Usagi oraz Gairu. W takiej kolejności pokonali jeszcze cztery dachy by dostać się na ostatnie piętro.

Aida niezwykle ostrożnie rozsunęła przysłonięte okiennice. Cała trójka weszła do środka.

-Pewnie jest za tymi drzwiami- powiedział samuraj.

Przeciął na pół belkę blokującą otwarcie drewnianego wejścia. Pociągnął je do siebie.

-Słodziczku?- wyrwał nieco piskliwym głosem Gairu wychylając głowę.

Usagi stanął jak wryty. Aishi ze zgrozą schowała się za nim kurczowo zaciskając ręce na jego ramieniu. Oboje wbili przerażone spojrzenie w żonę Gairu.


Wyglądała strasznie. Miała takie groźne oczy. Bardzo grzeszyła też tuszą. Była jaguarem i wyglądała jakby chciała wszystkich pozabijać.

-Kotku- rzucił rozczulony Gairu.

-Ja ci dam kotku, ty fajtłapowaty głąbie kapuściany!- wydarła się.-Gdzieś ty był tyle czasu? Pozwoliłeś gnić mi w tym zapyziałym legowisku przez cały tydzień. Sam pewnie traciłeś cenny czas na zabawianie się ze swymi durnymi kolesiami, debilami. Z ciebie taki mąż jak ze mnie gejsza, ty wypluta przez mamuta glisto!

Kobieta dalej wygłaszała swoje kazanie. Usagi z Aishi dalej stali wmurowani.

-Czy my czasem nie pomyliliśmy pokoi?- szepnęła dziewczyna.-Ona jeszcze dłużej potrafi wytrzymać bez oddychania niż ja.

-Spójrz- powiedział Miyamoto patrząc na Gairu.

Mimo że zbierał mocne baty, jaguar był wpatrzony w swoją żonę jak w obrazek. Jeszcze do tego to jego zakochane spojrzenie.
Niepojęte.

Rōnini patrzyli raz na nią, raz na niego.

Nienormalne! Ona na niego krzyczy, wyklina, on jakby tego w ogóle nie słyszał!

-No to się nazywa toksyczny związek- stwierdziła Aida.

Samuraj kiwnął tylko głową.

-Ależ żabciu, musiałem znaleźć kogoś kto mi pomoże cię uratować- mówił zupełnie rozmarzonym głosem Gairu.

Jego żona popatrzyła na rōninów. Aishi mocniej zacisnęła palce na ramieniu Usagiego.

-Że to niby te dwie łodygi ryżowe ci pomagały się tu dostać?!- wyrwała kobieta.-To może lepiej było przy prowadzić tu moją matkę, byłoby to o wiele szybsze i skuteczniejsze!

-Ale kochanie, przecież...-zaczął Gairu.

-Zamknij się!- warknęła na niego.

-Dobrze- odparł.

-To... Może czas najwyższy się stąd zabierać- zaproponowała Aishinsui.

Zdobyła się na odwagę by wyjść zza ramienia królika.

-Co za wspaniały pomysł- rzuciła z ironią kobieta.-Choć jedna rozgarnięta w tym chorym towarzystwie.

Aida i Miyamoto westchnęli głęboko kierując się w stronę okna. Wyszli pierwsi czekając aż małżeństwo ich dogoni.

Nie przewidzieli jedynie, że żona Gairu zeskoczy z siłą tonowego głazu a przy okazji zrobi dziurę w dachu.

-Ech, jak to się skończy, przypomnij mi, bym nigdy więcej nie pomagała mężom odbijać żon- poprosiła wojowniczka.

-Umowa stoi- westchnął Usagi.

Zeskoczyli do wnętrza opuszczonej świątyni. Gairu dołączył do nich. Pomóc wstać swojej "ptaszynce".

-A teraz cicho- szepnął Miyamoto.

Nie pozostało im nic innego jak tylko niepostrzeżenie przemknąć po schodach do wyjścia przy okazji nie budząc Rokurokubi.

-Nareszcie wolność- rzuciła głośno kobieta.

Reszta aż się wzdrygnęła. Zostały ostatnie stopnie. Niestety usłyszały to już yōkai. Z oddali dobiegały szybkie kroki.

-Biegiem!- zawołał Gairu.

Cała czwórka rzuciła się do drzwi jednak Rokurokubi już tam były.

Usagi i Aishi wyciągnęli miecze, Gairu przygotował się do walki. Przed nimi stała cała armia ludzkich kobiet ubranych w jednakowe, czarne kimona.

-Tnij gdy tylko wydłużają szyję- poradził przyjaciółce samuraj.

Kiwnęła głową.

Zaczęli.

Mimo wszelkich starań wrogów przybywało, a wojownicy nie dawali sobie z nimi rady. Jedna z kobiet oplotła szyją jak wąż całe ciało Aishi ściskając ją.

-Usi, pomógłbyś- wydusiła.

-Daj mi chwilę- powiedział.

-Na co ty czekasz?!- darła się żona Gairu.-Kobieta prosi cię o pomoc a ty zwlekasz!

Rokurokubi dorwało także ją, jednak Gairu w porę pozbył się demona.

-Choć raz na coś się przydałeś- warknęła.

Usagi przeciął szyję yōkai trzymającego Aidę.

-Wysilcie się porządnie!- dalej komenderowała kobieta.

Trójka wojowników opadła z sił.

-Za dużo- wydyszał Gairu.

-To co robimy?- spytała dziewczyna.

-Dajemy im wyssać z nas energię- odpowiedział królik.

-Walczyć z tobą było dla mnie prawdziwym zaszczytem, Usagi.

-Cieszę się, że mogę zginąć razem z tobą, Aishi.

Nagle między nimi przeszła żona Gairu odpychając ich na ściany.

-Skończyliście się rozczulać nad sobą?- rzuciła.

-Milczeć!- zawołała jedna z yōkai. -Pozbyć się wojowników i wyssać energię z grubej kobiety!

-Co?!- wykrzyknęła jaguarzyca.

-O-o- skomentowała Aishi.

-O co chodzi?- zdziwił się Usagi.

-Nazwała ją grubą- wyjaśniła.-Radzę się cofnąć.

Mężczyźni i ona zrobili kilka kroków w tył.

-NIE JESTEM GRUBA! JESTEM SOLIDNIE ZBUDOWANA!!!- wydarła się.

Zanim ktokolwiek się zorientował, wszystkie Rokurokubi zostały rozszarpane przez żonę Gairu. Usagi z jaguarem spojrzeli na siebie z wielkimi oczami zdziwienia a potem znów na kobietę.

-Teraz wiecie dlaczego nie wolno denerwować płci żeńskiej- rzekła Aida.

-Cenna lekcja- syknął Gairu.

Gdy jaguarzyca wykończyła ostatnie yōkai, mogli przyjaciele wreszcie wyjść.

-Moje słoneczko- powiedział Gairu znów tym samym rozmarzonym głosem przytulając żonę.-Jesteś całym moim życiem. Byłbym marnym kotem bez ciebie.

-Chcesz mnie ugłaskać?- spytała.

-No może...

-To nigdy nie przestawaj!

Nieoczekiwanie to ona go przytulila z ogromnym uśmiechem na twarzy.

-Czyli jednak są szczęśliwi- zauważył Usagi chowając miecz.

-Nikt nie powiedział, że małżeństwo musi być normalne- dodała Aishinsui.

Gairu odwrócił się w ich stronę.

-Dziękuję wam za pomoc- powiedział.-Poznajcie moją żonkę. Kochanie, moi przyjaciele-Usagi i Aishi.

-Miło nam- powiedział królik razem z dziewczyną skłaniając się.

-Bardzo mi miło- odrzekła o wiele cieplejszym głosem.

-Jak mógłbym się wam odwdzięczyć?- dopytywał Gairu.

-W zasadzie to...-zaczęła wojowniczka.

-Musimy już iść- przerwał jej samuraj.-Tylko chyba trzeba znaleźć inne wyjście.

-Dlaczego?- zdziwił się Gairu.

-Te drzwi są dość małe, a twoja żona jest trochę...- tłumaczył.

-ŻE CO?!!!-wyrwała jaguarzyca.

Miyamoto od razu zamilkł czując, jakby zaraz miał połknąć własny język.

-To my będziemy się zmywać- zareagowała Aida.

Pociągnęła przyjaciela za rękaw wybiegając z nim z budynku. Na ich nieszczęście żona Gairu pobiegła za nimi i była jeszcze bardziej wkurzona niż wcześniej.

-Ty to masz podejście do kobiet, nie ma co! -skomentowała Aishi.

-Mój błąd, przyznaje- odpowiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top