XVI
Czwórka dobiegła aż do samego centrum. Po drodze Aishi starała się dodzwonić do żółwi pożyczonym od Donatello N-fonem, ale odpowiadała jej tylko cisza. Wybrała numer April. W panice słyszała, jak sygnał próbuje dotrzeć do jej słuchawki, ale za chwilę usłyszała tylko powiadomienie o niedostępności urządzenia. Schowała telefon za pas. Przystanęła na chwilę aby rozejrzeć się po okolicy.
Ze zgrozą zorientowała się, że nie tylko nie może złapać kontaktu z przyjaciółmi. Straciła z oczu także, tych którzy byli przy niej. Wokół niej rozpościerała się tylko ciemność. Stała na ulicy, dostrzegała bardzo słabe zarysy żółtych taksówek i padających na kolana ludzi, którzy nie mogli znieść coraz większej duszności.
Samej dziewczynie zaczynało powoli brakować powietrza. Czuła, jak przez jej gardło przepływa ciężkie powietrze, które nie daje jej komfortu zwykłego tlenu.
-Usagi!- zaczęła nawoływać towarzyszy.- Fuwa! Minoru!
~~~~~~
-Aishi! Usagi! Minoru! Hej, naprawdę mi nie do śmiechu!~
~~~~~~~
-Minoru-kun! Aishinsui! Fuwa!
~~~~~~~
-Aishi! Gdzie jesteś?! Aishinsui!
~~~~~~
Wszyscy zdążyli pobłądzić w mrocznej mgle Nogitsune. Choć byli pewni, że jeszcze sekundę wcześniej mieli ze sobą wzrokowy kontakt.
Usagi przyklęknął na jedno kolano, nie mogąc już znieść wdychania tak ciężkiego powietrza, który tylko stawał się niewygodnym balastem w jego płucach.
Spoza tej czwórki on jako jedyny był śmiertelnikiem, a to oznaczało tylko jedno - niższą odporność. Miał do czynienia z demonem, ze sztuczkami silniejszymi niż śmiertelna dusza mogłaby wytrzymać.
Położył na piersi.
- Usagi!- usłyszał znajomy, zbyt głośny a jednak tak przyjemny głos.
Uniósł głowę do góry. Aishinsui dobiegła do niego, klękając i przytrzymując go w ramionach.
- Wszystko w porządku?- zapytała, zdjęta grozą.
- Nic mi nie jest - zapewnił ją.- Pomóż mi się tylko podnieść.
Wojowniczka z całych sił pociągnęła go do pionu. Jeszcze przez chwilę trzymała go w objęciach dopóki nie upewniła się, że jest w stanie utrzymać równowagę.
- To to miejsce- odrzekł.- Trzeba szybko znaleźć Nogitsune.
- Podtrzymać cię pergaminem?- zaoferowała się.
- Nie, nie trać energii - odmówił. - Chodź.
~~~~~~~~
Fuwa zmienił postać na ludzką. Miał nadzieję, że w taki oto sposób dostrzeże więcej. O wiele łatwiej byłoby, gdyby miał zdolność lisich oczu. Wówczas dałby radę przedrzeć się przez mgłę wzrokiem ii dostrzec pozostałych.
Wyższy wzrost nie dał mu jednak zbyt wiele. Pośród opadających z sił ludzi nie dostrzegał ani jednej znajomej twarzy.
Powinien zacząć od tego, że rodzeństwo Aida nie straciłoby tak szybko całej swej energii. Byli półdemonami, sztuczki Nogitsune nie podziałają na nich tka samo jak na innych.
Niespodziewanie dostrzegł jakąś sylwetkę błąkającą się po ulicy niedaleko niego. Lis zrobił kilka ostrożnych kroków w stronę postaci.
- Minoru?- zapytał.
Mężczyzna odwrócił się w jego stronę. Kitsune szybko rozpoznało brata Aishi. Odetchnął z ulgą.
-Nie znikaj mi tak więcej - rzucił Fuwa. - Lisy też mogą dostać zawału.
- Gdzie moja siostra?- zapytał Minoru.
- Nie mam bladego pojęcia - odparło kitsune, rozglądając się. -Nie widzę jej, nie czuję jej zapachu. Usagiego także nie.
Spojrzeli w przeciwne strony, kierując tam swoje kroki.
Jeden i drugi nagle napotkał niewidzialny mur, który odgradzał ich od reszty świata. Widzieli resztę miasta, ale nie mogli postawić w tym kierunku stopy.
- Co jest?- zdziwił się Minoru.
Fuwa spróbował przebić się przez ścianę. Bezskutecznie.
- Nogitsune nie przebiera w środkach - syknął, pocierając obolałe ramię.- Zamknął nas w jakiejś klatce.
- Chce nas w ten sposób zabić - wyrwał brat Aishi.
- Nie - zaprzeczył lis. - Nogitsune chodzi tylko o dwie osoby z naszego grona. Przetrzymuje nas, byśmy nie przeszkadzali.
~~~~~~~~~~
-Pobudka, siostrzyczko - słaby, męski głos zadźwięczał w jej uszach.
Zimny chlust od razu przywrócił jej pełną świadomość. Dziewczyna otworzyła oczy i usta, strząchając z głowy wodę. Zamrugała kilka razy powiekami.
Jiro słał jej arogancki uśmiech, kucając tuż przed jej nosem.
- Ty padalcu... - syknęła osłabiona, szarpiąc się w jego stronę. - Sam do mnie przyszedłeś, że...
Jej ciało ogarnął palący ból, przechodzący przez każdy mięsień. Niezagojone rany zostały urażone żarem nieznanego pochodzenia.Dziewczyna zgięła się wpół, wydając urwany jęk.
- Nie szarp się - poradził jej.- Tylko pogorszysz swoją sytuację.
Aida wróciła do siadu, opierając się o ścianę. Spojrzała w dół.
Siedziała na chodniku a jej tułów i ręce związane były potężnym łańcuchem, lśniącym szarobłękitnym blaskiem.
- Nieźle to wymyślił, nieprawdaż Aishi?- parsknął śmiechem Jiro, unosząc jej głowę poprzez złapanie w palce jej podbródka. - Pęta stworzone specjalnie dla takich demonów jak my. Dopracowywał je wiele lat. Właściwie zanim mu zwiałaś.
-Jiro, dlaczego mu pomagasz? - rzuciła. - Jesteśmy przecież rodziną, do cholery!
- Jesteśmy rodziną - przyznał. - I dlatego muszę dbać o ciebie, żebyś nie zrobiła sobie zbyt dużej krzywdy.
- Właśnie robisz mi krzywdę!
Jej oczy zabłysnęły czernią. Łańcuchy odrzuciły ją w tył. Z nosa popłynęła jej krew. Dziewczyna uderzyła o ścianę budynku.
- Mówiłem ci - powtórzył, wstając z kucków. - Ta stal będzie cię tym szybciej zabijać, im ty bardziej będziesz się szarpać. A próby transformacji są tylko przyspieszeniem twojej zguby.
- Jiro... Jiro, popatrz na siebie. Popatrz na mnie. Popatrz na wszystko dookoła siebie. To jest właśnie to życie, którego chciałeś? Zawiść w sercu wyżerająca ci mózg? Obserwowanie, jak najbliżsi cierpią przez los, który na nich ściągasz? Świat, w którym nie da się nawet normalnie oddychać, mroczny, smutny, pełny tego co najgorsze? Jiro... o to ci chodzi?
- Chcę tylko zadośćuczynienia za błąd Tsumashi i Fuwy.
- A pomyślałeś o rodzicach? Jak oni się z tym czują? Jak mogą się czuć widząc, że ich syn dosłownie wszystko zrównuje z ziemią?
- Mama pewnie i będzie nieco zawiedziona, ale ojciec raczej mi pogratuluje.
- Dlaczego miałby ci gratulować?
Jiro ukląkł przed nią, wbijając w nie swoje oczy.
- Masz bardzo upośledzony wzrok, z tego co widzę - rzucił. - Słyszałaś zapewne o tym, że zło wywodzi się z ludzi. Jak bardzo może źle może czuć się człowiek, który stracił żonę i dwoje dzieci. Szuka zemsty, szuka ukojenia tak desperacko, że aż omamia go nienawiść.
- O czym ty mi właściwie mówisz...
- Yokai zawsze zostawiają po sobie część energii jako ślad, jako zapach. Gniew naszego ojca był tak ogromny, że stanowił idealną pożywkę dla mrocznej sił.
- Zaraz... Ty próbujesz mi powiedzieć, że... Nogitsune to nasz ojciec?
- Nogitsune to forma, która powstała z jego negatywnych emocji. Jest zbudowany w części z naszego ojca.
Aishi zabiły dzwony w uszach. Jej wzrok wiercił jej brata na wskroś. Głowa zdawała się być pusta, choć przewijały się przez nią tysiące myśli.
Zwiesiła ją bardzo, bardzo powoli w dół. Na chodnik skapnęły jej łzy. Oddychała głęboko, choć nie wiedziała nawet, że to robi.
- Usagi!- Jej głos wydobył się po lewej stronie, kilka metrów od niej.
Aishinsui skierowała lekko głowę w tamtą stronę.
Ciemna mgła jakby zaczęła lekko ustępować. Dostrzegła białego królika, padającego na kolana i walczącego o każdy następny oddech. Obok niego klęczała ona sama... Nie, to nie była ona...
- Usagi...- szepnęła.- To przecież nie ja...
Im dłużej wpatrywała się w słabnącego samuraja, tym dzwony w uszach stawały się mniej donośne. Rozszerzyła oczy jeszcze mocniej.
Wystrzeliła całym ciałem do przodu, przyjmując na nie kolejną siłę żaru łańcuchów.
- Usagi! - krzyczała. -To nie ja! Słyszysz mnie?!
Skuliła się z bólu. Chodnik został po paskudzony kolejnymi kroplami krwi z jej nosa.
- Wyrządzasz sobie większą krzywdę - przestrzegł ją Jiro. - Nie walcz tak.
- Tylko walka mi pozostała - syknęła. - Póki w nim jest ktoś, dla kogo warto żyć. Usagi! Usagi, to oszust! To Nogitsune!
Zauważyła, jak druga ona wyciąga zza ubrania pergamin. Źrenice Aidy zmniejszyły się do rozmiaru ziarna gorczycy.
- Usagi! - zawołała, szarpiąc się jeszcze mocniej.
Adrenalina wywoływała w niej mimowolną transformację. Oczy zdążyły ściemnieć i przeszyć dwoma znamionami na pół twarzy.
- Usagi! To Nogitsune! USAGI!!!- wrzasnęła na całe gardło.
Z jej pleców wyłoniły się mroczne, nagie skrzydła, które ogromną siłą rozerwały łańcuchy. Okruchy uderzyły w Jiro, wbijając mu się w ciało.
Aishi rzuciła się biegiem w stronę królika, tworząc za sobą ścieżkę z dużych kropel krwi.
Druga ona podniosła ronina na nogi, już przykładając pergamin do jego piersi.
- NIE!!!
Nogitsune uderzył w papier palcami.
Aida złapała kawałek w rękę, oplatając samuraja ramionami i skrzydłami. Siła jej zatrzymania okręciła dwójkę o 180 stopni. Prawdziwa wojowniczka uderzyła tą fałszywą pięścią w twarz, wypuszczając jednocześnie pergamin z dłoni.
- Usagi! - rzuciła, przywierając do niego. - Okłamał cię! Ta jestem prawdziwa!
Miyamoto już tak zaczynało brakować prawdziwego powietrza, że nie bardzo wiedział, co się wokół niego działo.
Dziewczyna wyciągnęła zza pasa własny pergamin, ułożyła go na piersi Usagiego, przedzierając się przez warstwy ubrań i zdrową dłonią aktywowała.
- Teraz będzie ci lepiej oddychać - powiedziała, nadal trzymając go w uścisku. - Usagi...
Odsunęła się powoli, kładąc dłoń na tyle jego głowy. Drugą pilnowała, aby nie dotknął żadnej części ciała ronina.
Z jej ust wypływały już trzy stróżki krwi.
Pomiędzy tym bólem i rozpadającym się wnętrzu, poczuła, jak przyjaciel kojąco kładzie dłonie na jej plecach.
Uśmiechnął się tylko na chwilę, bo widok jej umierającej twarzy, zalanej przezroczystą i czerwoną cieczą od razu dał mu do zrozumienia, jak sytuacja jest poważna.
Dziewczyna osunęła się na nogach. Wypadała mu z ramion. Myślała, że Usagi będzie wykrzykiwał jej imię jak oszalały a do jej uszy ledwie dotrze szmer, ale nie. Usagi w milczeniu podążał ciałem za nią.
Nie uderzyła o asfalt. Upadła w jego ręce. Patrzył się na nią w takim szoku, jakiego nie widziała nawet rok temu. A może wtedy nie wyglądała tak makabrycznie? Zakasłała, plując krwią.
- Aia... -Głos mu się dławił. Tak jak i kiedyś. - ... ob-obiecałaś... okłamałaś mnie...
- Daruj... -szepnęła, pociągając nosem. - Jestem... bardzo... nie-niepokorną istotą.
- N-nie... nie każ mi drugi raz...
- Jest dobrze... U-Usagi, jest piek-nie... Odchodzę... odchodzę w twoich ramionach... K-każda dziewczyna... marzy by umrzeć... w rekach... tego jedynego... Pogodzona... z... nim...
Uniosła dłoń do jego policzka. Ostatni gest, na jaki się zdobyła. Otarła łzę, która jeszcze nie pojawiła się na jego policzku. Nie wiedziała, czy zobaczy jego płacz. Miała nadzieję, że nie.
- Jedynego?... - zapytał zdławiony. - Jestem... tym...
Ciało Aishi drżało od spazmów. Uśmiechnęła się lekko.
Oczy nadal wpatrywały się w samuraja. Więc dlaczego on czuł, jakby już trzymał samo naczynie pozbawione duszy. Przecież na niego patrzyła...
Uniósł drżącą dłoń nad twarz dziewczyny. Przeciągnął nią po powiekach. Opadły w dół. Zakrył ręka własną twarz, przyciągając głowę ukochanej do siebie.
- Dlaczego ty nigdy nie słuchasz?... - szepnął.
~~~~~~~~~~
Fuwa zaprzestał prób wydostania się z niewidzialnego więzienia, gdy nagle jego głowa zapulsowała, sprawiając, że całe jego ciało zlał zimny pot.
- Minoru... - Lis oparł się o ścianę.
Brat Aishi odwrócił się do niego.
- Twoja siostra... - zaczął. - ... ona nie żyje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top