XIII

Aishinsui osunęła się na nogach, padając na kolana na drewnianą podłogę. Podparła się jedną ręką. Drugą dłonią ściskała piekącą pierś. April klękła razem z nią, gdy straciła równowagę. Trzymała ją mocno za ramię i bok próbując utrzymać ją mimo wszystko powyżej poziomu podłoża. Musiała zaciągnąć ją siłą do łóżka, ale z leżącą będzie miała większy problem. 

-April, nie powstrzymuj mnie-zawarczała na nią Aida.- Nie pozwolę mu wygra-ała!

Skuliła się, zaciskając zęby z całej siły i wbijając palce w skórę. Wstrzymała na chwilę  oddech. Głowa jej zapulsowała.

-Posłuchaj mnie, Aishi, posłuchaj!- Rudowłosa podniosła na nią głos.- Usagi nie jest sam. Chłopaki i lisy mu towarzyszą.

-Jestem dla nich wszystkich jak tarcza- syknęła.- Jiro nie zaatakuje mnie. Zależy mu na mnie więc nie będzie próbował robić krzywdy swojej siostrze.

-Tak samo jak dziś wieczorem Nogitsune nie zrobił ci krzywdy?-wyrwała April, unosząc jej głowę na wysokość swoich oczu.- Zrozum, dziewczyno... Jiro sprzedał dusze temu diabłu. On może i cię nie zaatakuje, ale Nogitsune tylko ułatwisz całe zadanie.

Aida spuściła wzrok, odzyskując oddech. Dopiero teraz zorientowała się, jak długo go utrzymywała w sobie. Błądziła oczami po deskach podłogi. 

Potwornie bała się o samuraja jak i o całą resztę. Może lisy przytrzymają wrogów przez jakiś czas, ale w końcu i oni padną. To nie był przeciwnik dla śmiertelnych. Mroczne Kitsune zmiecie ich z powierzchni ziemi, nim zdążą choćby pomyśleć o sięgnięciu po oręże.

-Muszę ponownie się przemienić-wymamrotała.

-Co powiedziałaś?- O'Neil ze strachem miała nadzieję, że źle usłyszała.

Aishinsui napięła drżącą ręką, dźwigając do pionu. April nie odstąpiła jej nawet na chwile.

Wojowniczka zacisnęła dłoń w pięść i zamknęła oczy. Musiała rozbudzić w sobie yōkai.
Musiała!

-W takim stanie nie...-zaczęła rudowłosa.

Włosy krewnej uniosły się wysoko, a ona  sama pochyliła się do przodu, dając wydostać się skrzydłom z jej pleców. 

-...dasz rady się transformować-dokończyła April, zbita z tropu.

Aishi starał się uregulować oddech, płynie przekierowując swój mroczny wzrok na dziewczynę.

-Nie powstrzymuj mnie- zagroziła.- Nie jestem jak mój brat. Nie patrzę na więzy krwi ani przywiązanie.

O'Neil wydała urwany krzyk, unosząc rękę do ust. Aishi nigdy, ale to przenigdy nie podniosłaby na nią nawet palca.

Co ta Japonia z nią zrobiła?  pomyślała.

Niespotykana przemiana jej przodkini piętrzyła w niej przerażające myśli. Oczyma wyobraźni  sięgnęła do czasu, gdy sama straciła nad sobą kontrolę. Co prawda siła zewnętrzna zawładnęła ją i wykorzystała.

Aishi sama w sobie była niebezpieczna.

Ale jak .mogłaby winić ją za to, kim jest. Nie jej wina.

Przecież sama, gdzieś w środku, w pewnej części była nią.

Zauważyła, jak po zaczernionym szramą policzku spływa jej łza. Jedna, a zaraz potem druga.

Ale spojrzenie dziewczyny nie zmieniło się nawet na chwilę. Tak puste, beznamiętne. Nijakie.

-To cię boli- zauważyła rudowłosa.- Przemiana tak cię męczy, nie obrażenia.

Aishi opuściła wzrok.

-Z kolei ciebie boli to, że wywodzisz się z takiej rodziny- westchnęła.- Ale pamiętaj, że mogę coś na to poradzić.

Rudowłosa przypomniała sobie, że w obecnym stanie Aishinsui potrafi czytać w myślach. Od razu zrobiło jej się wstyd.

-Aishi, ja wcale nie...-wykrztusiła szesnastolatka.

-Pogadamy później- rzuciła szybko Aishi.

Chwyciła szybko za szatę Usagiego, wylatując z domu przez okno, które uprzednio wybiła.

April podbiegła do niego, patrząc, jak dziewczyna znika jej z oczu.

-Jak ona może być w transformacji tak silna, skoro ledwo trzyma się na nogach?-nie rozumiała.


Jiro nie wygłaszał żadnej przemowy, nie zanudzał swych ofiar zbędnymi komentarzami. Chodziło mu tylko o zniszczenie osób, które doszczętnie zniszczyły mu życie. Dlatego też nie przebierając w środkach prędko wykończył żółwie do tego stopnia, że nie mogły się ruszać. Leżały bezwładnie na ziemi nie dając oznak życia.

Swoim wrogiem zajęli się ci, którym udało się uniknąć jego brutalnych ciosów. Wspomagany przez Nogitsune, brat Aishi nie miał zbyt dużych problemów w walce z Usagim, Fuwą i Tsumashi.

-Walczcie lepiej-zarechotał.- Jeśli mam was zabić, to chociaż okażcie sobie odrobinę honoru. Coś o tym wiesz, Usagi, no nie?

Zatrzymał ostrze samuraja w ręku, odrzucając ją od niego, po czym uderzył go z całej siły pięścią w twarz. Fuwa jako lis przedostał się na szyję, zatapiając zęby w jego szyi. Wyciągnął jej jak najszybciej aby nie zatruć się toksyną ciała Nogitsune.

-Musisz się trochę rozluźnić-warknął na niego lisek.

Usagi już miał zmuszać się do wstania gdy nagle, poczuł, że ktoś powoli robi to za niego. Jego głowa została uniesiona. Otworzył oko.

-Aishi- zakasłał.- Po co tu przyszłaś?

W jego tonie dało się słychać oskarżenie.

-Żeby uratować ci futro- uśmiechnęła się do niego.

Co prawda wciąż była w stanie transformacji, jednak jej oczy nie emanowały mrokiem i czernią. Wróciła w nie osobowość dziewczyny.
Włosy związała w kok, ze spuszczoną częścią włosów. Szara, jak się okazało, posłużyła jej za swego rodzaju ubranie kobiece.

-Nie można się ciebie pozbyć, nie wiadomo ile razy próbując!- krzyknął Nogitsune przez usta Jiro.

Kobieta razem z samurajem skierowali spojrzenia na przeciwnika. Budziła się w wojowniczce złość. Oczy zaczęły się mienić.

Kobieta powoli podźwignęła się do pionu. Przy okazji pomogła królikowi usiąść. Ten oparł jedno ramię o kolano, obserwując, co dziewczyna robi.

-Co ona...- syknął Leo, otwierając oczy.

Aishi nastawiła na Nogitsune i Jiro swoje pazury. Do tego wyszczerzyła nań zęby, warcząc przez nie.

-Ty i ja?- zarechotało Mroczne Kitsune.- Niech ci będzie. Tej pojedynek pędzie twoim ostatnim.

Nie zważała na jego słowa. Całe jej ciało przepełniła dzika żądza krwi tego żałosnego stworzenia, które zniszczyło wszystko, dosłownie wszystko w jej życiu.

Rodzinę, związek, odgrodziło ją od przyjaciół, potraktowało jak zabawkę, wysługiwało się nią.

Zrobiła rozbieg, obierając za cel przeciwnika. Zamachnęło obiema dłońmi, krzyżując je po zakończonym ciosie. Brat zbyt szybko uniknął jej ciosu, błyskotliwie przeskakując nad nią. Cisnął w nią ciemną plazmą. Aishinsui  użyła skrzydeł. W szybkim tempie uniosła je i z całej siły zatrzepotała, unosząc się w górę. Zaraz też jednak upadła na trawę.

Dotknęła ramienia. Na jego łopatce nadal tkwiła bolesna rana. Wcześniej nie zwracała na nią uwagi, jednak obrażenie nie przestało o sobie przypominać i wreszcie zabrało się za jej siły także w postaci demona.

-Nie wygoiła się jeszcze, czyż nie, Aia?- zaśmiał się.

-Zamierzasz ze mną gawędzić czy może wreszcie zaczniesz walczyć na poważnie?- wycedziła.

Podniosła się z klęczków. Zacisnęła ręce w pięści. Wyciągnęła z pochwy swój własny miecz po czym przeszyła nim brzuch. Na jej twarzy odmalował się grymas bólu, ale zaraz ukazała ostrze ociekające w całości jej krwią.

-Teraz jest przedłużeniem samej mnie-warknęła.- Ma w sobie tyle nienawiści do ciebie co i ja!

Rzuciła się na niego z bronią. Tak jak podejrzewała, Jiro zatrzymał ją własną ręką. Tylko tym razem nie sama ostrość zrobiła krzywdę ludzkiej dłoni. Krew działała jak kwas. Wystarczająco żrąca aby trafić prosto w duszę Mrocznego Kitsune. Mężczyzna zawył z bólu, odsuwając rękę od katany kobiety. Cofnął się o kilka kroków.

Za nic nie przegapiłaby tak idealnej wprost okazji. Miała szansę by pozbyć się i brata i Nogitsune. Dwie sroki za ogon.

Z pełną wściekłością, rozjuszeniem, całym szałem przeszyła brzuch swej ofiary na wylot.

-Zdychajcie- szepnęła do nich.- Zdychajcie obaj!!!

Przekręciła katanę. Powiększyła całą ranę. Z ust Jiro zaczęła wypływać strużka ciemnej krwi.

-Aishi- powiedział drżącym głosem.- Siostro... Siostrzyczko...

-Daruj sobie- warknęła zimno.- Ty nigdy nie byłeś i nie będziesz moim bratem.

Wcisnęła miecz po samą rękojeść. Widok umierających przeciwników sprawiał, że cała gotowała się z radości. Jej usta wygięły się w psychopatyczny uśmiech z wyszczerzonymi zębami.

Cała reszta, podnosząc się z ziemi ani trochę nie wyglądała na szczęśliwą czy kibicującą jej zwycięstwu. Bardziej przeraził ich widok przyjaciółki, śmiejącej się jak szaleniec nad półżywymi już wrogami. 

-Przeraża mnie- jęknął Mikey.

-Przemiana odebrała jej rozum!-zawołał Raph.- Młoda, ogarnij się!

-Mam nadzieję, że będziecie skwierczeć w lawie piekła!-wrzasnęła na całe gardło niczym opętana.

Pchnęła ciało brata na ziemię z wciąż tkwiącym ostrzem w nim. 

Oddychała ciężko, gdy mężczyzna już dogorywał. Tsumashi podeszła do niej, złapała za ramiona i potrząsnęła z całej siły.

-Ocknij się, dziewczyno!-zawołała.- Co z tobą, Aishi?!

-Tsu, przestań-rzuciła wojowniczka, odpychając ją delikatnie.- To boli.

Lisica spojrzała w oczy Aidy. Nie została w nich nawet odrobina chwilowego szaleństwa. Znów były pełne życia i spokojne.

-Zabiłam go- odetchnęła.- Ich obu.

-Mówisz o tym z takim spokojem?- Kitsune przerażało opanowanie, jakim emanowała.

Zmarszczyło czoło, nie mogąc pojąć zachowania, jakiego było świadkiem. 

Niespodziewanie otworzyła szerzej oczy, wyraźnie czymś zszokowana. Zawiesiła swój oddech.

-TSU!-krzyknął Fuwa, przybierając ludzką postać.

Lisica upadła na kolana, bezwładnie na nich siadając. Patrzyła się wyraźnie w jeden punkt.

Wszyscy zastygli w miejscu. Umierający Jiro odrzucił od siebie miecz Aishinsui, wsysając przez usta wydobywającą się z pleców Tsumashi szarą substancję o konsystencji dymu. Aida nie potrafiła zrobić żadnego ruchu.

-Przestań!- Fuwa rzucił się na wroga.

Powalił go na ziemię, po czym odrzucił od siebie bardzo daleko. 

Nogitsune pochłonął jednak wystarczająco dużo energii, aby odzyskać większość swej siły. Uderzył pięścią Jiro w ziemię. Podłoże zatrzęsło się pod stopami drużyny. Nagle rozstąpiło się pod oszołomioną Tsu. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że zsuwa się w przepaść.

Teraz Aishi, ocknąwszy się już z szoku, rzuciła się prosto za nią, nurkując w otchłani.

-Aishi!- krzyknął Donnie.

-Gdzie ona?!-zawtórował Leo.

Wpatrywali się w ciemność. Nie dostrzegli nawet, że Jiro i Nogitsune właśnie im uciekają.

Aida w ostatniej chwili złapała za rękę przyjaciółki, rozprostowując skrzydła. Opór powietrza wzniósł ją nieco do góry. Resztę sama musiała dokończyć. Rana wciąż się odzywała. Cierpiała i z jej powodu, i z powodu przemiany, jak i z okrucieństwa przeciwnika a także zmarnowanej szansy.

Uniosła się nad przyjaciółmi, składając lisicę w rękach Fuwy, po czym sama uderzyła twardo o ziemię.

Usagi zbliżył się do niej, podnosząc.

-Cała jesteś?-zapytał.

-Tylko trochę boli- odrzekła.

-Wspaniale próbujesz kłamać-przyznał jej.

Podciągnął ją do góry. Dziewczyna oparła ręce na jego piersi. Królik pewnie trzymał ją za łokcie.

-Tsu?-usłyszeli zrozpaczony głos Fuwy.

Popatrzyli na przyjaciela zalewającego się łzami i nieprzytomną dziewczynę na jego kolanach.


Drużyna jak najszybciej zabrała ranną lisicę do domku. Fuwa jako pierwszy wpadł przez otwarte przez April drzwi. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że kitsune niesie na rękach Tsumashi.

-Nic wam nie jest- odetchnęła z ulgą, przytulając się do Donniego.- Co za szczęście.

-Tak, ja tez się ciesze-odrzekł szybko Donatello, na chwilę obejmując ją jedną ręką.- Muszę zająć się Tsu.

Rudowłosa razem z resztą żółwi pobiegła do środka. 

Aishi, bardzo zmęczona i osowiała, prowadzona przez Usagiego już ledwo trzymała się na nogach.

-Zaczekaj- poprosiła.- Zostańmy tu. Muszę trochę pooddychać świeżym powietrzem.

Stanęła przy barierce na werandzie, opierając się o nią z ciężkim westchnieniem.

-Przeforsowałam się-przyznała.

Usagi zajął miejsce obok niej. Popatrzył na las. Przez korony drzew zaczęły przedzierać się przebłyski pomarańczowej tarczy.

-Spójrz- powiedział spokojnie, pokazując brodą na wschód słońca.

Dziewczyna skierowała na niego wzrok. Delikatnie się uśmiechnęła.

-Pamiętasz jak pierwszy raz patrzyliśmy na wschód słońca?-zapytała.- Posprzeczaliśmy się wtedy.

-Tak- przyznał.- Nie rozumiałem twojego postrzegania świata.

Aishinsui spuściła na chwilę głowę.

-Dlaczego zdjąłeś ubranie, które specjalnie dla ciebie zrobiłam?-zapytała oskarżycielko.

Królik popatrzył na nią.

-Sądziłem, że nie powinienem mieć czegokolwiek, co oznaczałoby twoją litość do mnie.

-Myślisz, że zrobiłam to bo tylko żałośnie ci współczuje twojej śmiertelności? Jesteś idiotą.

-Może i tak, jednak tobie chyba bardziej się przydało.

-Jasne. Jakbym się tam nie zjawiła to byłoby za późno.

-Zawsze ryzykujesz by mnie chronić. Raczej powinno być odwrotnie.

-Dżentelmen za dychę.

-Aishi, chciałbym, żebyś mnie posłuchała. 

Oparł ręce o barierkę.

-Wydaje mi się, że lepiej się stanie, jeżeli pozwolę ci zostać tutaj-oznajmił.- Będziesz szczęśliwsza, mogąc...

 Zauważył, jak dziewczyna kiwa delikatnie głową, patrząc się w jeden punk gdzieś na trawie pod werandą. Zacisnęła palce na belce barierki. Jej usta wykrzywiły się w dół.

  - Szczerze, też się nad tym zastanawiałam - przyznała, prostując się mimo odniesionych ran. Mimowolnie mlasnęła językiem.- I... jeżeli tylko zaistnieje możliwość aby zakończyć sprawę z Nogitsune tutaj, to będzie raczej lepsze rozwiązanie. Dla nas obojga, Usagi.

   Królik omiótł ją zamaszystym ruchem oczu po czym zawrócił nimi na widok wschodzącego słońca. Niebo przekształcało powoli pomarańczową barwę na różową. Słońce symbolizowało nowe jutro i nową szansę. Co za ironia.

  - Zrobiłam tą szatę, aby być spokojna o twój los, Usagi - westchnęła. -  To nie jest tak, że przestało mi zupełnie na tobie zależeć. Bo to nie jest przecież tak proste. A te złośliwości...

   - Zachowywaliśmy się jak szczeniaki - wyrwał nagle Miyamoto.

   - Dokładnie. Wydaje mi się, że oboje sądziliśmy, że w ten sposób łatwiej będzie nam o sobie zapomnieć.

   - Należy postąpić w sposób dorosły, Aishinsui. Powinniśmy szczerze porozmawiać, aby znaleźć rozwiązanie w tej sytuacji. Dlatego...

   - Żadne wyznania miłości już nic tu nie pomogą, Usagi.

 Samuraj spojrzał na nią w spokojny sposób, jednak jego gwałtowne obruszenie zdradziło swoje ogromne zaskoczenie. Dziewczyna nie musiała nic mu tłumaczyć.
  Po zakończeniu potyczki z Jiro zrozumiał jej "Słyszałam, co powiedziałeś..." I te słowa zapadną mu na długo w pamięć. Mógł przynajmniej spokojnie żyć wiedząc, że Aida jest w pełni świadoma jego wyznania i rozmawia z nim najszczerzej jak się da. Bez półsłówek.

   - Zapewniam cię, że dołożę wszelkich starań aby zgładzić tego demona- przysiągł Miyamoto. - Abyśmy jak najszybciej powrócili do swoich własnych żyć. 

   - Cieszę się, że mnie rozumiesz - powiedziała wojowniczka, uśmiechając się półgębkiem. - W dużej mierze od ciebie zależy powodzenie tej misji. To ty masz Niebiańskie Ostrze.

   - Wolno mi zapytać, co chcesz zrobić, gdy będzie po wszystkim?.

   - Chce dokończyć edukację i zdać najważniejszy egzamin a potem studiować. Może japonistykę?

   Przekrzywiła głowę, opierając mocno ręce na barierce. Posłała samurajowi znaczące, humorystyczne spojrzenie. On odwzajemnił jej gest. 

   - A ty?- zapytała zaciekawiona, krzyżując ręce na piersi.

   - Jedno słowo: podróż - westchnął.

   - Uuuu, to chyba nic nowego - parsknęła ze śmiechem.

   - Albo zatrudnię się u lorda Fumio - dodał. - Gdy ostatnio byliśmy u niego jeszcze szukał ochroniarza.

   - Tak poważny krok? Zaskakujesz mnie Usagi. W takim wypadku nie wypuszczę cię z tego wymiaru bez tej ochronnej szaty.

   Uderzyła ręką w klatkę piersiową zbyt mocno. Zakasłała.

  Królik wzruszył ramionami.

   - Wejdźmy już do środka - powiedziała, kierując się do drzwi. - Trzeba sprawdzić, czy Tsu ma się lepiej. Chyba, że chcesz stracić wzrok patrząc się w słońce.

   Miyamoto otworzył usta, wychwytując cytat, który należał niegdyś do niego. 

  - Stąpasz po cienkim lodzie - zaśmiał się.

   - Jak zawsze - rzuciła, odpstrykując kosmyk z twarzy.

   - Aishi. - Samuraj zatrzymał ją jeszcze nim pociągnęła za klamkę. - Ale nie musimy na siłę zapominać o sobie.

    - Oczywiście, że nie - zaprzeczyła. - Byłeś jedną z lepszych rzeczy, która przytrafiła mi się w Japonii. Raczej prędko o tobie nie zapomnę. Jeśli w ogóle.

    Zniknęła za drzwiami. 
   Usagi uśmiechnął się subtelnie. Kąciki jego ust buntowniczo zadrżały. Zmarszczył czoło idąc za przyjaciółką.

   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   - Aishi... posłuchaj mnie... - zakasłała Tsumashi, przyzywając dziewczynę do siebie. Jej oczy mętniały z sekundy na sekundę. 

   Dziewczyna klękał przy niej. Lisica złapała ją za łapkę. 
   Liczono jeszcze, że będąc w prawdziwej formie, esencja yokai nie zdoła tak szybko się wydostawać. Mylili się wszyscy.

   Wszyscy!

   - Mów - rzuciła.

   - To jeszcze nie jest koniec - westchnęła.

   - Wiem, damy sobie radę - zapewniła ją, próbując mimo wszystko się uśmiechnąć.

  Niespodziewanie kitsune resztkami sił zamieniła się w człowieka. Fuwa próbował protestować, ale Donatello zagrodził mu drogę ręką. Zdawał sobie sprawę, że Tsumashi nie chciała się męczyć.

   - Nie... chodzi mi o ciebie...  - syczała lisica. - To ty jesteś jeszcze nieskończona. Nie dosięgłaś swej matki... Słuchaj... jutro... przyjdzie do ciebie... twój brat... Do tego czasu... m-musisz być już... w Nowym Jorku... Wracaj do Niny. Jak najszybciej... On... on ci wyjaśni... dlaczego... tak... musiało... 

   Aida rozszerzyła oczy, próbując znaleźć sens w jej słowach. Nieskończona? Jej matka? Brat?

   Nim się zorientowała, uścisk Tsu rozluźnił się.

  ..................................

Mimo wszystko, czy wam też wydaje się to nienaturalne, że ludzie w chwili śmierci, zdążają jeszcze z przekazaniem wszystkich informacji podczas gdy w prawdziwym życiu często umierasz nim powiesz dwa słowa?

A co tam!

Poprawiona wersja :) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top