XI
-No dobra, moje drogie trio- rzuciła Aishi z poważnym, wręcz groźnym wyrazem twarzy.- Doczekam się wreszcie wyjaśnień.
Usagi, Tsumashi i Fuwa stali przed nią, patrząc w jej stalowe spojrzenie.
-Może zostawimy was samych?- zaproponował Leo.
-Nie- zaprzeczyła wojowniczka.-Zostańcie tu, bo nie wiem czy będę w stanie utrzymać nerwy na wodzy.
Żółwie wraz z April wypuścili głośno powietrze z płuc.
-No mówcie- popedzała ich.- Tylko bez zbędnych historii typu "urodziłaś się w Japonii, ale dorastałaś tutaj". Usagi już mi to wyjaśnił. Szkoda tylko, że ukrył fakt o moim rodzeństwie.
Prawie wypluła te słowa w twarz samuraja. Splotła ręce na piersi.
-Okay, już tłumaczę- rzuciła Tsumashi.-Tylko fakty jakie przed tobą ujawnie mogą cię zaszokować.
Aishi usiadła na stalowym stole przy biurku Donatello.
-Aia, wiesz już, że to ja przyniosłam cię tutaj i oddałam pod opiekę Niny- westchnęła lisica.- Ayame kilka chwil przed tym jak umarła, dała mi wybór- wychować cię albo oddać jej siostrze. Postawiłam na oba wyjścia.
-Przez czternaście lat nie widziałam cię ani razu- wspomniała Aia.
-Prawda, ale wspierałam cię finansowo i często obserwowałam. Ayame zginęła... Przez przygniecenie przez palący się strop.
Twój ojciec umarł podobnie. Udało mi się ocalić tylko ciebie i... twojego starszego o 12 lat brata Minoru.
Wojowniczka poderwała się na równe nogi.
-Minoru powiedział mi, że Jiro zginął wiec nie szukałam ciała. Nie było czasu. Minoru żyje, ma się dobrze. Mieszka w Nowym Jorku.
-Co?- syknęła zaskoczona, podpierajac się rękami o stół.
-Minoru wie, co cię spotkało- kontynuowała.-Podzieliłyśmy się opieką z Niną. Ona wzięła ciebie, A ja Minoru.
-Mogę się z nim...
-Niestety narazie nie chce się z tobą spotykać, ale zrobi to gdy tylko uzna to za stosowne.
-Stosowne? Ale to... Eh... A gdzie w tym wszystkim był Fuwa? Czemu został zapieczętowany.
-Tsu musiała to zrobić- wyrwał kitsune.-Podczas pożaru straciłem nas sobą kontrolę, więc było to najszybsze rozwiązanie.
Aida wpatrywała się w nich jak w obrazy.
-Coś jeszcze?- dociekała.
- Tak, będąc tu, dotarłam do jeszcze jednej ważnej prawdy- ciągnęła.- April, mogę cię poprosić?
Rudowłosa popatrzyła na nią a potem na żółwie. Stanęła obok Aishinsui.
-A teraz wybacz mi to, co ci zrobię- westchnęła Tsu.
Strzeliła dziewczynę w twarz.
-Ała!- zawołała.- Za co?!
Lisica patrzyła się już na April. Rudowłosa także potarła dłonią ten sam policzek.
-P-poczułaś to?- zdziwiła się.
-Takie lekkie plaśnięcie, ale jednak- odparła.
-Aishi, April, wy nie jesteście jedynie sobowtórkami- westchnęła Tsumashi.- To, co właśnie wam zaprezentowałam to skutek przeszłości na przyszłość.
-Czyli... My jesteśmy... - jąkała rudowłosa.
-Rodziną- dokończyło kitsune.-Aishi to pra pra pra babka April. Dzielą was trzy pokolenia.
Obie dziewczyny zachwiały się na nogach tak, że Donnie z Fuwą musieli przytrzymać je by nie upadły.
-T-trzy... To ile ja będę żyła?- zapytała Aida.-Przecież dzieli nas z pięć wieków.
-No i to jest kolejna sprawa- westchnęła Tsumashi.-Prawdopodobna pożyjesz jeszcze długo. A wszystko dlatego, że... jesteś pół yōkai.
Aida rozszerzył oczy. Prawie wyślizgnęła się z rąk Fuwy. Usagi pomógł mu trzymać dziewczynę.
-Pół yōkai... Ja... Mój Boże...- jęczała.- Co za ironia. Zabijałam takie stworzenia jak ja.
- Wszystko dlatego, że Ayame była yōkai i wyszła za człowieka- dokończyła Tsu.
-Więc to stąd ta odporność, ten ból... to wszystko- ciężko oddychała.
-I dlatego Hikiji spalił dom- Tsu zbliżyła się do niej.- Odkrył sekret twojej matki, ale obiecał, że zachowa go dla siebie, jeżeli zgodzi się oddać cię mu za żonę. A Ayame zerwała umowę.
Aishinsui odepchnęła od siebie mężczyzn stając prosto i mrużąc oczy.
-A wy- syknęła- jako strażnicy domu... Gdzie wy wtedy byliście?
Lisy wymieniły spojrzenia, w których narastał strach.
-No co tak skamienieliście?- dociekała.- Co się tak ważnego stało, że pozwoliliście spłonąć mojemu rodzinnemu domowi?
Lisica spuściła głowę, robiąc krok w jej stronę. Nachyliła się do jej ucha, bardzo cicho podając jej odpowiedź.
Kiedy się odsunęła, zobaczyła w oczach dziewczyny szok, niedowierzanie, szał, rozpacz. Samotna łza spłynęła po policzku wojowniczki.
Zmieniała kierunki wzroku. Tsu, Fuwa, Tsu, Fuwa.
-Dom... i moja rodzina spłonęli bo wy się w tym czasie...- jęczała.
Przełknęła ślinę.
Wzięła kilka głębszych oddechów. Niespodziewanie rzuciła się na lisicę, zakleszczając palce na jej szyi. Przelała w dłonie całą swoją siłę.
- Aishi!- krzyknął Fuwa, biegnąc w jej kierunku.
-Puść ją!- zawtórował Usagi, starając się odciągnąć oszalałą z szoku dziewczynę.
Aida powaliła lisicę na podłogę, dusząc mocniej. Krew odpłynęła z twarzy Tsumashi.
-Aishi, udusisz ją!- zawołał Donnie, pomagając reszcie.
-Eiko, zmieni się!- polecił Fuwa.
Kitsune błyskawicznie otoczyła się dymem, uciekając pod postacią małego lisa na ramię Konoito. Oboje cofnęli się od dziewczyny.
-Pięknie razem wyglądacie- syknęła, pomiędzy spazmami.-Zbudowaliście cudowny związek. Pewnie skakałabym ze szczęścia, gdyby nie fakt, że to wszystko doprowadziło do śmierci moich najbliższych!!!
-Aishi, ale my...- wyrwał Fuwa.
-Zamknij się, dobrze, nie odzywaj się nawet do mnie!- warknęła.- Nie chcę was widzieć na oczy.
Łzy spływały jej grochem po twarzy. Była załamana do granic możliwości.
Usagi nie wiedział, czy to bezpieczne, ale spróbował ją do siebie przyciągnąć. Objął ją ramionami, a ona tak bardzo się w niego wczepiła, że w obecnej sytuacji nikt by ich nie rozdzielił.
-Wiedziałeś?- spytała.
-Nie- westchnął.
Nagle zadrżała jakby zamarzała z zimna. Odsunęła się od królika.
-Jiro- wyszeptał Fuwa.- Bardzo daleko, ale wyczuwalny sygnał.
-Na północy- dodała Aia.-Jakieś 70... Może 80 kilometrów.
-Ale to w pobliżu mojej farmy- wtrąciła April.
㊗
Wieczorem drużyna była już na miejscu. Aishi nie chciała nawet słyszeć o chwili odpoczynku. Szok jeszcze ją trzymał i miała ogromną ochotę kogoś pobić. Właściwie to zmasakrować na amen. Podzielono się wiec na trzy drużyny.
April dołączyła do Usagiego i Aishinsui.
Tsumashi trafiła do drużyny Leo i Donatello.
Fuwę natomiast przydzielono Mikey'mu i Raphowi.
Ponieważ w każdej drużynie znajdowała się osoba mogąca wyczuć obecność yōkai, trójki miały większe szanse na odnalezienie Jiro.
Jednak już niebawem przekonali się, że sygnał był na tyle silny i przytłaczający, iż niemożliwe było ustalenie kierunku. Było to jak błądzenie w gęstej substancji.
-Niech szlag to wszystko trafi- zawarczała Aida.-No... Za ciężko mi na głowie. Nie potrafię.
-Weź głęboki wdech- poradziła April.- Trochę oczyści ci umysł.
Wojowniczka wzięła głęboki wdech.
-Nie możesz się skoncentrować, ponieważ wciąż twoje myśli krążą wokół jednej rzeczy- uświadomił Usagi.-Jeśli nie chciałaś odpocząć choć przez chwilę, teraz nie ma już odwrotu. Weź się w garść!
Dziewczyny rozszerzyły oczy, gapiąc się na królika. Jego zagniewana mina wręcz zmuszała Aishi do opanowania.
Przyjaciółka dyskretnie badała wzrokiem teren. Wtem złapała za spory kosmyk włosów, rzucając go w korony drzew. Rozległ się dźwięk wydawanego miecza z pochwy i przecięcia. Włosy bezwładnie upadły na ziemię, razem z odciętymi kawałkami.
-Masz oko- parsknął męski głos.
Cień zeskoczył z drzewa, podchodząc do nich. Stając w świetle księżyca, ukazał swój zgryźliwy uśmiech.
-Tęskniłem- przyznał.
-W przeciwieństwie do mnie- wycedziła Aida, odrzucając wydłużony kosmyk za siebie aby wrócił do pierwotnego stanu.
Wysunęła miecz. April z Usagim uczynili to samo.
-Nie zrozum mnie źle, siostro- powiedział Jiro.-Nie chcę cię skrzywdzić. Nie pragnę twojej śmierci. Zrozum, że czuję się jedynie odepchnięty przez własne rodzeństwo. Wy mieliście bezpieczne życie, mnie pozostawiono samemu sobie.
-I dlatego chciałeś się ze mną ożenić. Cudowna próba zbliżenia się do rodziny.
-Miałbym większą pewność, że nie opuścisz mnie... aż do śmierci.
-Jiro, jesteś cho...
-Wiem, że powiedziano ci prawdę. I wiem, kogo mam obwiniać za swój los.
-Niby skąd?
-Powiedzmy, że mam pewnego współpracownika.
Siostra spojrzała na niego krzywo. Obróciła wzrok w stronę przyjaciół. Wzruszyli ramionami.
Jiro zaśmiał się pod nosem, zamknął oczy i spuścił głowę. Nie miał broni, nie mogli go atakować.
Niespodziewanie zerwał się silny wiatr. Brat Aidy uniósł głowę.
Jego oczy stały się krwistoczerwone.
Cała trojka cofneła się o krok z westchnieniem przestrachu.
-Nogitsune?- wyszeptali jednocześnie Aishi i Usagi.
-Szmat czasu- zarechotało Mroczne Kitsune.
-Jednak żyjesz- warknął królik.
-Co prawda wciąż nie odzyskałem pełni sił, ale dzięki ciału tego mężczyzny, jestem w stanie działać jak wcześniej- wyjaśnił.
-Po raz ostatni- przerwał mu samuraj, pokazując wrogowi ostrze, które już raz go zraniło.
-Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? O ile mi wiadomo Jiro to brat Aishinsui i tak jak on jest półdemonem. Zamierzasz w taki sposób pozbyć się też jego?
-Nie zastanawiaj się, Usagi. Zabij!- wyrwała Aishinsui.
Nogitsune ukarał jej niewyparzony język. Ręką Jiro gwałtownie się wydłużyła, złapała dziewczynę za szyję i rzuciła z całej o drzewo.
Aia nie podniosła się.
-Nie ma co go oszczędzać!- zagrzmiała April.
Nim jednak zdążyli zaatakować, Jiro wysłał w ich stronę tysiące ostrych kolców. Poranieni przyjaciele padli na ziemię.
Nogitsune oddał ciało pod władanie Jiro. Mężczyzna podszedł do Miyamoto, unosząc nad nim miecz.
-Do zobaczenia w piekle- zaszydził.
-Tchórz, zamierzasz się na bezbronnego- wydusił królik.
Ostrze okręcił pukiel włosów. Zostało wyrwane z rak mężczyzny.
Aishi podźwignęła się na rękach. Przerzuciła włosy z twarzy na drugą stronę.
I wtedy cała trójka dostrzegła dziwną zmianę.
Dziewczyna stanęła przed bratem, zasłaniając ciałem przyjaciół.
Miała już ciemne białka i czarne szramy przechodzące przez oczy oraz połowę twarzy.
Nagle otoczyły ją jasne światełka. Usagi pomógł podnieść się April, jednocześnie oboje obserwowali Aidę.
Paznokcie na dążących dłoniach ściemniały, nabrały ostrości i długości. Korona z warkocza rozwiązała się. Kły gwałtownie jej urosły. Ale największym szokiem było pojawienie się pary ogromnych, nietoperzych skrzydeł.
Po twarzy spłynęły jej łzy. Transformacja bolała.
-C-co tobie...- zaczęła April.
-Walcz z kimś równym sobie- warknęła przez zęby Aishi.
-Nie chcę cię skrzywdzić- odparł Jiro. -Odsuń się i nie przeszkadzaj.
Nogitsune wysłał wprost na nich diamentowe włócznie. Aishi jednak zareagowała w porę. Utworzyła wokół siebie i przyjaciół ochronną barierę. Ani jedno ostrze ich nie dosięgło.
Aia posłała złośliwy uśmiech swemu wrogowi.
-Mam cię dość, bezczelna dziewucho!- zagrzmiało Kitsune.
Uniósł ręce Jiro do góry. Kobietę otoczyły tumany ciemnego dymu, skutecznie uruchamiając ją w miejscu.
-Nie będę się z wami patyczkować- warknął Nogitsune.
Podobnie jak wcześniej Aidę, wróg posłał April na pień drzewa, oplątując ją korzeniami. Jeżeli chodzi o Usagiego, jego również dopadł morderczy dym. Nie miał za zadanie jedynie unieruchamiać, ale boleśnie ranić kawałkami diamentów. Aishinsui wrzasnęła na całe gardło. Miyamoto co jakiś czas głośno jęknął.
-Puść już Aishi- poprosił Jiro wewnątrz swego umysłu.- Usagim zajmę się sam.
Odzyskał władzę nad ciałem. Wziął miecz do ręki. Tumany opadły, a dwójka wojowników padła na trawę.
Aishi podźwignęła się. Zauważyła zamiary brata.
Wstała na równe nogi ledwo idąc w kierunku królika.
Nim Kenji dopełnił zemsty, dziewczyna położyła się na ciele przyjaciela. Usagi ze zdziwieniem patrzył, co ona robi.
Z ust dziewczyny wypływała krew. Piorunowała wzrokiem brata i ciężko oddychała.
Będąc jeszcze w tym morderczym dymie, zorientowała się, że w postaci yōkai może usłyszeć myśli innych. W ten sposób zrozumiała, że Jiro chce śmierci Usagiego, ale jej nie tknie palcem.
-Śmiało, zabijaj!- zachęcała go.-Ulżyj sobie.
Kenji zatrzęsły się ręce.
-Jiro, to twoja siostra!- krzyknęła April, szarpiąc sie w konarach.
-Może nie mogę cię teraz atakować... bo jestem za słaba... ale nadal mogę chronić moich przyjaciół- wydyszała.
Po jej policzkach nadal płynęły łzy.
-Zabij!- krzyczał Nogitsune.
Ale brat Aidy nie potrafił tego zrobić. Mroczne Kitsune nie było cierpliwe. Sam postanowił zadźgać ich oboje.
Czerwone oczy znów się pojawiły. Ostrze zostało opuszczone.
Wtem broń wydarła się z rąk mężczyzny i wbił się w ziemię kilka metrów w bok.
Nogitsune wyczuł swego przeciwnika. Popatrzył na April.
Aishi szybko dowiedziała się o zamiarach wroga gdy tylko zobaczyła ten oszalały wzrok.
-Pozbądźmy się całej tej rodziny- syknął duch.-Może zaczynamy od końca, ale kij też ma dwa końce.
Otworzył w ręku czarny łuk i strzałę.
Aishi pojawiła się tam przed grotem, nie zważając na osłabienie i poważne obrażenia.
Zaczepiła ręce na konarach, przygniatając rudowłosą do drzewa.
-Aishi, odejdź ode mnie!- prosiła.-Zabije cię!
-Nie zabije- odpowiedziała ciężko dysząc.- Jestem odporna na takie ciosy. A jeśli Jiro ma choć trochę siły, przeciwstawi mu się.
-A skutek przeszłości na przy...
-Nie cytuj mi tu Tsumashi! Ja to wytrzymam, ty możesz zginąć.
Nogitsune naciągnął bełt.
Poczuł szarpnięcia wewnątrz siebie. Jiro opierał się tak bardzo, że prawie rzucał samym sobą na wszystkie strony.
Nogitsune opuścił go, a mężczyzna ze względu na zbyt słaby organizm podłóg siły demona, padł nieprzytomny na ziemię.
Umiejętności Nogitsune zależało w dużej mierze od umiejętności właściciela ciała. A Jiro był miernym łucznikiem.
Ale był tu ktoś, kto był w tym wręcz doskonały.
Mroczne Kitsune weszło w ciało Usagiego. Królik początkowo się skulił, usiłując przeciwstawić się kontroli, jednak przegrał tę batalię.
Wstał, biorąc do ręki broń. Naciągnął cięciwę.
Jego oczy stały się czerwone, źrenice znikły. Ale w kącikach Aida zauważyła jakiś przebłysk.
-Nogitsune, ty potworze!- krzyknęła Aishi.
April nadal próbowała się wyrwać.
-Nie... Nie... Nogitsune, przestań!- krzyczał Usagi.
Chciał chociaż dostać się do własnych ust.
-Aishi, pomóż mi to oderwać- poprosiła April.
Dziewczyna posłusznie zaczęła odrywać konary, a przynajmniej się starać. Była bardzo słaba, a ciężkie skrzydła ciągnące ją w dół nie ułatwiały sprawy.
-Ai... shi... uciek...aj...- wydusił królik.- Nie... mo... gę zby...t długo się opi...era...ć.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę!- krzyknęła April.-Już prawie!
Konar zaczął puszczać. Nogitsune miał ostatnią szansę. Zasilił kontrolę.
-Aishi... ai shiteru...- powiedział w myślach.- Koi shiteru!*
Aishi rozszerzyłam oczy, zaskoczona jego słowami. Odkreciła się i nagle gwałtownie pochyliła się do przodu.
April zerknęła na nią podczas próby ucieczki.
-...AISHI!!!- wrzasnęła przerażona.
-Cicho, nie drzej mi się do ucha- sapneła.-To jak użądlenie. Nic mi nie jest.
Wyprostowała się.
-Myślałam, że bardziej zaboli.
Zabolało.
Wraz z momentem, gdy strzała zapłonęła fioletowym ogniem.
Aishinsui wydała niemy krzyk, odchylając się do tyłu, powoli upadając na ziemię.
April zapłonęła szaleńczym gniewem. Z chęci zemsty wyrzuciła z siebie potężne telepatycznie fale, uderzając w ciało Jiro, do którego zdążył już wrócić Nogitsune. Odesłała ich poza zasięg wzroku, w głąb lasu.
Korzenie puściły. Rudowłosa ruszyła za wrogami.
Usagi podźwignął się z trawy. Spojrzał na leżącą dziewczynę, przywróconą do stanu człowieka.
Pokręcił głową z przerażeniem.
W milczeniu pobiegł do niej, jednak z powodu ran upadł tuż przed nią. Trzymając się za bok wziął ją w ramiona. Była na wpół przypomna. Strzała dogasała.
-Jak się czujesz?- spytał.
-Jakbym paliła się od zewnątrz- wyjęczała.
Przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna wypluła z siebie krew na rękaw przyjaciela.
-To nie twoja wina- szepnęła, zaciskając ręce na jej ramionach.
-Jeszcze go pokonamy- powiedział nieco załamanym głosem.
-Nie marz się- zaśmiała się.-Bo paskudnie wyglądasz.
-Nie... on nigdy więcej cię nie skrzyw...
-Słyszałam, co powiedziałeś... -rzuciła, a potem jej głowa bezwładnie opadła na ziemię.
Niespodziewanie przybiegła April.
-Zwiali, kurczę- rzuciła, dysząc.- Jak Aishi?
Samuraj położył rękę na jej głowie i przełknął ślinę.
-Mam nadzieję, że wszystko dobrze.
.........
Zorientowałam się, że nie zapisał mi się cały rozdział, więc poprawiłam.
*zastosowałam tu japońską grę słów: aishiteru i koishiteru znaczy "kocham cię", ale koi shiteru używa się gdy mówi się to z zamiarem przeżycia reszty życia z ukochaną osobą... czyli jakby...
Usagi się oświadczył xd
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top