III
Mimo wszystko, mimowolnie, ale jednak taniec mógł być dobrą formą odsterosowania się. Nawet jeżeli wyląduje się nie wiadomo w jaki sposób w młodziutkich Stanach Zjednoczonych, a za partnera na parkiecie masz jednego z Ojców Założycieli i to tego mało znanego, a jednak także bardzo wpływowego. W dodatku z dobrym tokiem rozmowy.
Aishinsui zacisnęła mocniej rękę na dłoni młodego Alexandra. Młodzieniec zajmował ją rozmową o jego wczesnych, ale jakże niezwykłych dokonaniach w czasie walk.
-Stał się pan najwierniejszym człowiekiem samego generała Waszyngtona?- powtórzyła z przejęciem (swoją drogą, że wiedziała to już doskonale).- Niezwykły zaszczyt.
-Nie powinienem się przed panną chwalić, panno Amelio- westchnął.-Czy mówiłem już panience, że zjawiskowo panienka wygląda? Szczególnie w tańcu.
Specjalnie zeszła na temat wojen byle tylko Hamilton nie przesadzał z komentarzami, których nienawidziła w przesadnej ilości, lecz chyba próżny był jej trud. Ten wiek rządził się swoimi prawami. Jedyne, co mogła zrobić to...
-Bardzo dziękuję- odparła, pilnując mimiki swych ust, by się nie skrzywić.
Mimo wszystko Alex był niezwykle ciekawym człowiekiem. Szczerym i wyrozumiałym.
Młodzieniec zakręcił nią po czym przyciągnął do siebie mocniej.
Aidę trochę to zaskoczyło, ale nie protestowała.
㊗
Usagi dotarł do pałacu, stojąc przed wejściem na salę. Obserwował ludzi tańczących w złotych światłach świec. Kobiety błyszczały, choć rozmiary ich sukien niezwykle zadziwiały samuraja.
-Jak można w czymś takim chociażby myśleć o tańcu?- spytał się w myślach.
Z kolei mężczyźni w większości ubrani byli w jednakowe stroje, ale... takie dopasowane. Kobiety przeszadzały z ilością (i objętością) ubrania, a męska część oszczędzała na materiale. Niesamowicie zadziwiające.
Rōnin może i zastanawiałby się nad powrotem gdyby chociażby wiedział... jak to w ogóle zrobić. Nie wiedząc jak się znalazł tym obcym świecie, tym bardziej nie miał pojęcia w jaki sposób mógłby stąd zniknąć.
Skrzyżował ręce na piersi, gdyż nie miał możliwości chować ich w rękawy. Bo tu materiału przecież szczędzono na ubrania! No, ale co kraj to obyczaj. Obserwował bawiący się tłum. Bo nic innego nie miał do zrobienia. Tylko czekać.
Kolorowe suknie falowały, czarne i granatowe płaszcze powiewały. Twarze kobiet zmienione przez ogromną ilość pomad, pudru. Wyglądały okropnie nienaturalnie. Część mężczyzn też z tego skorzystała. Głównie część czarnych płaszczy.
I te wysokie, białe peruki. Niewiele osób było ich pozbawionych. Jednak ta nieliczność była naturalnie doskonała.
Szczególnie uśmiechnięta twarz kobiety przy młodym...
-Aishi?- obruszył się z zaskoczeniem.
Ona także tu była? Ale jak? Usagi nie pozostał sam w tym świecie?
Samuraj jak najszybciej chciał do niej podejść, jednak nie miałby szans przy tym tłumie ludzi.
㊗
Dziewczyna zdawała sobie sprawę ze znaczenia spojrzenia Hamiltona. Ona nie miała prawa w ogóle tu być. Zmieni historię, gdy tylko Alex zechce się do niej zbliżyć. Amelia Several musiała usunąć się w cień.
-Sir, może się napijemy?- zaproponowała.-Tak tu gorąco.
-Zgadzam się z panienką- odrzekł.
-Jeszcze raz nazwij mnie panienką- pomyślała ze zgrzytem zębów.
Przy stole dwójka ujęła w dłonie kieliszki z szampanem. Aida rozglądała się za jakąś sposobnością odwrotu, ale Alexander właściwie nie odrywał od niej spojrzenia.
Na całe szczęście dziewczyna zauważyła inną kobietę podchodzącą do nich. Możliwe, że była to Angelica Schuyler. Jeśli tak, Aishinsui mogłaby się już wycofać.
Kobieta miała jasną cerę ze śladową ilością makijażu. Jej włosy były ciemne, kręcone jednak starannie upięte z tyłu głowy. Ubrana była w złoto- białą suknie o podobnym kroju, co Aishinsui.
-Witam państwa, nazywam się Angelica Schuyler.- Alleluja!- Jestem córką gospodarza dzisiejszego przyjęcia.
-Miło mi, Alexander Hamilton- odparł młody żołnierz, ucałowując jej rękę.
-Mam nadzieję, że dobrze się bawicie.
-Dziękujemy. Wybornie.
Aida spróbowała pozbyć się Alexa.
-Sir, zaproś pannę Schuyler do tańca- szepnęła mu do ucha.
Hamilton kiwnął głową.
Gdy oboje odeszli, stworzyło to panience Amelii drogę do wycofania się.
-Miło było cię poznać, Alex- westchnęła.
Odstawiła kieliszek na stół. Uniosła nieco suknię po czym pospiesznym krokiem wyszła z sali.
Nie odwróciła się w ich stronę ani razu. Jej zadaniem było się stąd ulotnić. No, oczywiście też się stąd wydostać.
Nagle, gdy znalazła się już w korytarzu prowadzącym do wyjścia, jakiś mężczyzna gwałtownie złapał ją za rękę. Widać było po wystających kościach, że ściska ją naprawdę mocno. Tylko że... ona go w ogóle nie czuła. Nawet jego dotyku. Tańcząc z Alexandrem było to samo. Uniosła głowę.
Mężczyzna o czarnych włosach patrzył na nią dzikim wzrokiem. Nie, nie dzikim. Głodnym. Wygłodniałym.
Ona.
On.
Pusty korytarz.
To oznaczało tylko jedno.
Ale Aishi jedynie zmarszczyła czoło. Doskonale wiedziała, że fizycznie i psychicznie ma przewagę nad nieznajomym.
Wiadomo. Żołnierz. Tyle czasu na froncie i nagle napadacza się kobieta. Zgłodniały do granic możliwości.
Zbliż się a stracisz zęby- pomyślała.
Na ramieniu nieznajomego pojawiła się kolejną dłoń. Żołnierz gwałtownie się odwrócił.
Spłynęło na niego wrogie spojrzenie bijące z szarych oczu następnego mężczyzny. Ścisnął ramię napaleńca mocniej.
-Jeżeli wiesz co dla ciebie dobre- zaczął- natychmiast zostaw tą kobietę w spokoju.
Zmarszczył czoło jeszcze bardziej. Żołnierz wyprostował się, skinął głową, po czym jeszcze pospiesznie omiótł wzrokiem Aidę, szybko przepraszając i odchodząc.
Dziewczyna uniosła nieco brwi, kierując swe szare oczy na nieznanego "wybawiciela". Zrobiła dwa kroki w jego stronę.
-Dziękuję, sir- rzekła z oddechem ulgi.
-Nie musisz mi dziękować- odparł.-Wiem, że poradziłabyś sobie z nim.
-Zatem dlaczego mi pomogłeś, panie? - dociekała.
Chociaż nienawidziła tego, z zaskoczeniem zorientowała się, że nie została przez niego nazwana "panienką".
-Chciałem, abyś zwróciła na mnie uwagę- wytłumaczył.- Patrzyłem dość długo na twój taniec z tym młodzieńcem.
Aida zmarszczyła czoło przyglądając się temu mężczyźnie. Rozmawiał z nią jakby znał ją od dawna. Za to ona widziała go pierwszy raz. Czyżby miała jakąś następczynię w Stanach Zjednoczonych? A ten, który stał przed nią był jej partnerem lub przyjacielem? A może bratem?
-Mam nadzieje, że nie masz złego zdania na temat mojego tańca - rzuciła.
-Tańczyłem już z tobą nie raz-odpowiedział.- O wiele bardziej interesuje mnie jego wzrok patrzący na ciebie.
-Chyba nie jesteś zazdrosny, panie- zaśmiała się.
-Nie nazywaj mnie tak, Aishi- powiedział stanowczo jednakże ze spokojem.
Aishinsui od razu przeszła ochota na chichot.
Aishi- powtórzyła w myślach.
Jej oczy rozszerzyły się bardziej. Omiotła go wzrokiem od stóp do głowy. To mądre, stanowcze spojrzenie z nutą gniewu nie dające się wyprowadzić z równowagi.
Wyciągnęła rękę w jego stronę. Jednak zatrzymała ją niedaleko jego twarzy. Otworzyła usta.
-Usagi?- zapytała z szokiem.
Mężczyzna nieznacznie także rozszerzył oczy.
Tak Usagi okazuje zaskoczenie. To on! -pomyślała znowu.
-Nie poznałaś mnie?- zapytał wyraźnie zdziwiony.
Na twarzy tego nie okazał. Pokerowy wyraz jak zawsze! Ale ton głosu... Zdradził nawet namiastkę szoku.
-Nie- odrzekła szybko.-Nigdy bym cię poznała.
-Nigdy?- powtórzył tępo, a jego zadziwienie potęgowało.
-To znaczy...- zaczęła, zauważając, jak Miyamoto odwraca się powoli plecami.-Nie, Usagi, ja nie to miałam ja myśli!
Podbiegła do niego, chwytając rękoma za mankiety jego marynarki.
-Usagi, po prostu nie spodziewałam się ciebie tutaj. I... w dodatku jak człowieka. Jestem tak zdezorientowana... Nie wyobrażasz sobie nawet jak.
Usagi uniósł głowę.
-Kiedy stałaś się tak samolubna?- zapytał a jego wzrok wbił się w jej oczy jak piorun.
-Co?- nie zrozumiała.
-Rozumiem twoje zdezorientowanie w tym nowym, nieznanym świecie. Rozumiem doskonale. Przecież także tu jestem, jednakże z ogromną zmianą jaką jest to ludzkie ciało.
Zabrał jej ręce z ubrania, odchodząc krok w tył. Nawet na moment nie oderwał od niej wzroku.
Aishi poczuła wstyd i zażenowanie samą sobą. Była w innym świecie, ale wciąż w świecie ludzi. Usagi natomiast zupenie nie znał tej rzeczywistości, a musiał radzić sobie w dodatku w obcej skórze.
Jak ona mogła?
-No tak, nie pomyślałam- rzekła.- Ale to powinno minąć. My tylko śnimy. I zaraz pewnie się... Pewnie...
Zatoczyła się w bok, opierając dłonią o ścianę. Drugą zacisnęła na klatce piersiowej tuż pod biustem. Uklękła na jedno kolano.
-Aishi, co się dzieje?- zapytał Usagi, podchodząc do niej.
Położył rękę na jej ramieniu.
-Zaraz mi przejdzie- jeknęła.
Dołożyła drugą dłoń.
-Jak ci mam pomóc?- dociekał z delikatnym przejęciem w głosie.
-Nie odzywaj się przez chwilę- sykneła.
Miyamoto posłusznie zamilkł. Poczekał, aż atak przejdzie.
Aishi odetchęła z ulgą, gdy ból wreszcie minął.
-Już- westchnęła.-W porządku.
Samuraj wyciągnął do niej rękę, ale dziewczyna bez namysłu ją odepchnęła. Usagi zdziwiony cofnął się jeszcze o krok. Wojowniczka wstała.
-Aż tak bardzo mnie nienawidzisz?- spytał.
Aida otworzyłam usta, jednak na tym już pozostała. Nie miała żadnego wytłumaczenia. Zaprzeczać nie było warto. Od razu zorientowałby się, że kłamie.
-Zastanawia mnie, dlaczego znaleźliśmy się tu oboje- zmieniła temat.
Oplotła się ramionami próbując nie patrzeć w stronę mężczyzny.
-Czy to coś oznacza?- zastanawiała się.
Usagi tylko skupiał się na niej. Niewiele obchodziła go sytuacja, w jakiej się znaleźli.
-Jeśli twierdzisz, że to sen, wkrotce się skończy- odrzekł.
Mimowolnie kątem oka zwróciła na niego uwagę.
-A może... Może Kenji właśnie tu jest?!- krzyknęła.- Może trzeba rozpocząć poszukiwania?
Nagle Usagi poczuł w piersi palący ból. Położył rękę w miejscu, gdzie "ogień" dawał o sobie znać najbardziej.
-Usi?- Aishi podeszła do niego.
Mężczyzna wyciągnął rękę przed siebie, zatrzymując ją. Zaskoczona wojowniczka stanęła w miejscu.
Jej wzrok stopniowo zaczął słabnąć, obraz rozmywać.
㊗
Usagi gwałtownie otworzył oczy, lekko unosząc głowę. Obok niego krzyknął żeński głos. Popatrzył w prawo, Aishi w lewo. Oboje z szokiem i krótkim westchnieniem odsunęli się od siebie. Miyamoto skrzywił się czując jeszcze delikatny ból w boku- pamiątkę po strzale Kenji'ego.
Dziewczyna spuściła nogi z łóżka. Próbowała uspokoić bijące serce i trzęsące się ciało. Myśli nie mogła zebrać. Miyamoto miał podobną sytuację.
-Aishi...- zaczął.
Właśnie wtedy rozsunęły się drzwi. Na łóżko, pomiędzy dwójkę wskoczył Fuwa.
-Obudziliście się!- zauważył.-Jak się moje gruchające gołąbki czują?
Wojownicy spojrzeli na niego pełni dziwu i zawstydzenia.
-Fuwa, ty...- rzuciła Aishi.
-Kiedy wy byliście nieprzytomni, ja mentalnie poszukiwałem Kenji'ego- wyjaśnił lisek.-Radzę się wam szybko kurować bo czeka nas sporo roboty.
-Gdzie jest?- dopytywał Usagi.
-Powiem wam później- rzucił.-Odpoczywajcie narazie.
Kitsune wyszedł z pokoju tak szybko, jak się pojawił.
Królik westchnął ciężko.
-Nie odpowiedziałaś mi- przypomniał mnie.
Aida przmknęła na chwilę powieki. Podeszła do królika, nachylając się.
-Pokaż mi ranę- poprosiła.
Miyamoto gwałtownie złapał ją za rękę. Zacisnął na niej palce.
-To boli- jeknęła.
-Jeżeli mnie nienawidzisz, przestań nadstawiać dla mnie karku- syknął.-Nie chcę twej litości.
Błyskawicznie odepchnął jej rękę. Zrobił to tak silnie, że dziewczyna cofnęła się o krok.
Zagniewany wzrok wbiło się w nią, niczym potłuczone szkło. Wciągnęła powietrze całym ciałem.
Ruszyła do wyjścia, rozsuwając drzwi.
-Ja nie umiem inaczej- powiedziała, wychodząc.
Królik rozszerzył oczy, patrząc jak go opuszcza. Opuszcza ten pokój, opuszcza jego, zamyka do siebie drogę.
Położył rękę na powiekach.
-Che!-syknął.
Na korytarzu Aishi rozmasowała sobie obolałe miejsce. Pierwszy raz samuraj tak ją potraktował. Jednak wiedziała jak powinna to rozumieć.
Usilnie chciał ją przy sobie zatrzymać.
..........
Ze względu na strajki znalazłam czas by dokończyć rozdział😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top