VIII

Tsumashi gwałtownie zasuszowała na asfalcie, ostatecznie stając w miejscu. Fuwa musiał zaczepić się pazurami o jej bluzkę, żeby nie spaść z hukiem.

-Kobieto, co ty robisz?!- krzyknął.

Dziewczyna zacisnęła palcami jego pyszczek. Skierowała wzrok na szczyty budynków. Trzy razy szybko zassała nosem powietrze z zapachem.

Żółwie wraz z Usagim także stanęli, zadzierając głowy. Dostrzegli ludzką sylwetkę młodego mężczyzny.

-Do diabła, dlaczego ty jeszcze żyjesz?!- zagrzmiał Kenji, zeskakując na ulicę.

Kierował wzrok na Miyamoto.

-Uuu, to jakaś grubsza afera- szepnął do braci Mikey.

Kenji wyciągnął miecz przed siebie. Bezzwłocznie rzucił się z krzykiem na królika. Samuraj sprawnie odparował cios. Przytrzymał przeciwnika naprzeciw siebie.

-Musiałbyś się bardziej postarać- syknął do niego Usagi.

-Nie martw się, zaraz dokończę dzieła!- Kenji odskoczył w tył, przyjmując samurajaską pozę.

Nim jednak po raz kolejny zaatakował, włożył dwa palce do ust, wydając dwa krótkie gwizdnięcia.

Drużyna przeskanowała wzrokiem okolicę. Nie kręcili głowami, a jedynie dyskretnie poruszali oczami.

-Coś się ma wydarzyć?- zapytał tępo Fuwa.

Tsumashi nie odpowiedziała. Wyglądała jakby ją piorun poraził. Wytrzeszcz, jakiego lisek nie widział nawet w noc pożaru.

Wtem każdy poczuł pod nogami trzęsienie. Każde następne było silniejsze.

-Trzęsienie ziemi?- zdziwił się Mikey.

-W Nowym Jorku?- zaszydził Donnie.-Kiedyś też tak myśleliśmy. To bardziej jak...kroki?

Miedzy budynkami wyrosło coś okrągłego. A co gorsza jeszcze szło w ich stronę.

-Czy to nie jest...?- zapytał Raph.

-Wiedziałam!- wybuchła Tsu, nastawiając uszy.

Kenji wezwał następnego kamiennego olbrzyma.

-Noooo... I to jest rozrywka!- Raph z uśmieszkiem wyciągnął sai.

-Pamiętasz, że ostatnim razem żaden z nas nie umiał go pokonać- przypomniał mu Fuwa.

-Żaden z was- podkreślił żółw.-Ale ja nie miałem jeszcze okazji. Tak że...

Nim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, Ninja rzucił się już na potwora. Jednak jego powrót nie zajął więcej jak pięć sekund. Kamienny olbrzym uderzył go wielką łapą. Raphael wylądował jak długi na asfalcie.

-Genialny jesteś, Raph- prychnął Donnie.

-No to niech Usagi znów go ciachnie!- zaproponował Michelangelo.

-Jest jakby trochę zajęty- rzucił Fuwa.

Skierował łebek w stronę walczących.

-Przejme go!- zawołał Leo.

Wskoczył pomiędzy królika i mężczyznę.

-Biorę go na siebie- powiedział Leonardo, krzyżując miecz z mieczem Kenji'ego.-Zajmij się tym klocem.

-Nie mieszaj się w nasze sprawy, szczeniaku!- krzyknął Kenji.

-Wynocha stąd!- zawołał żółw.

Fuwa dał samurajowi ostrze, którym zdołałby pokonać monstrum. Usagi zamachnął z całej siły, przecinając powietrze. Błekinty cios uderzył w potwora. Ten rozkruszył się w drobny mak.

-A ty to nie mogłaś wcześniej powiedzieć, że czułaś ten głaz?- warknął Fuwa do Tsu.

-Co?- zdziwiła się.-Jak miałam wyczuć kamień?

-No mówiłaś, że go wywęszyłaś.

-Nie jego!

-Więc kogo?

Usagi oddał liskowi katanę, po czym wrócił do Kenji'ego. Odepchnął Leo by ponownie stawić czoło mężczyźnie.

-Co, najpierw zasłaniasz się dzieckiem, a teraz zgrywasz bohatera?- syknął.-Szkoda, że zabijanie lepiej ci wychodził niż obrona.

-Zamilcz- warknął Usagi.-Nie odzywaj się.

-Zostawiłeś mnie za dzieciaka, a potem... Zabrałeś się za Aishi!- wykrzyczał mu w twarz.

Miyamoto po raz pierwszy od dłuższego czasu zawładnęła prawdziwa furia. Odepchnął Kenji'ego od siebie, atakując z prawdziwą furią w oczach. To było jak zwierzęcy instynkt przerwania. Wreszcie wtrącił mu miecz z dłoni.

Stanął nad mężczyzną, unosząc katanę.

-Taka twoja natura, nie?- syknął.

-Usagi, stój!- krzyknęli jednocześnie Donnie i Leo.

Złapali królika za ręce, odpychając go od mężczyzny.

Samuraj wziął kilka wdechów nim w pełni się uspokoił.

-Chciałeś go zabić?- rozległ się żeński głos.

Wszyscy skierowali wzrok przed siebie. Aishi pewnym krokiem i naprawdę wściekła zmierzała w ich kierunku.

-I kto tu jest samolubny, Usagi- san?- syknęła.

Jej buty stukały po asfalcie.

Kenji podniósł się ja równe nogi.

-Aishi...- zaczął.

Dziewczyna uderzyła go z całej siły w twarz pięścią. Mężczyzna prawie upadł na ziemię.

-Masz jeszcze czelność w ogóle się do mnie odzywać?!- krzyknęła.-Jestem tu, żeby wymierzyć ci sprawiedliwość!

Wyciągnęła miecz. Zamachnęła się na niego. Niespodziewanie Usagi ją zatrzymał własnym ostrzem.

-Co ty do diabła robisz?- zdziwiła się.-Zabieraj się stąd!

-On jest moją ofiarą!- warknął.

-Ty też chcesz oberwać?!

-Odsuń...

-To ty się odsuń!!!- wrzasnęła.

Odepchnęła go od siebie. Niespodziewanie skrzyżowała ostrza z Kenji'm.

Nagle znów rozległo się trzęsienie. Jednak to miało większą częstotliwość.

Na horyzoncie pojawiło się całe stado kamiennych istot. Wyglądały jak mniejsza wersja padlinożernych dinozaurów z długimi pyskami i jaszczurkowatą budową ciała.

-Panowie, do roboty!- zawołał Leo.

Żółwie ruszyły przede mną.

-Tsu, oddaj mi moją moc!- rozkazał Fuwa.-W tym ciele za wiele nie zrobię.

-Chyba cię pogieło!- krzyknęła lisica.

Podbiegła przed siebie, zrzucając go z siebie.

-Ty uparta babo!- wrzasnął.

Pomimo chcęci, Usagi został zmuszony do walki z tymi stworami. Aishi przejęła pałeczkę w walce z Kenji'm.

-Czemu się szczerzysz?- warknęła dziewczyna, gdy mężczyzna się zaśmiał.

-Gdy się złościsz tak bardzo przypominasz mi Ayame...- odparł.

Aishinsui rozszerzyła oczy.

-... naszą matkę- dokończył.

.............
Przeraszam was, że tak króciutki. Troszku się rozleniwiłam 😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top