Rozdział 36

Jakoże Annabeth niczego nie obiecała, przekazała wieści od Piper Percy'mu. Percy powiedział Leonowi, Leo podzielił się tym z Kalipso, Kalipso natychmiast opowiedziała o wszystkim Hazel, Hazel - Nicowi, Nico poinformował o tym Willa, a Will - Franka.

I tak plotka się rozniosła.

Parę dni później jakimś sposobem wiedziała już cała szkoła. Harper i Diana uznały, że w końcu to i tak by się wydało, więc dały sobie spokój.

Mijały tygodnie. Will zairyfonował do Chejrona i oznajmił, iż rany są naprawdę poważne (co, oczywiście, nie było prawdą), więc zostanie z nimi aż do ferii zimowych. A że w ferie wolno mu było przyjeżdżać, mógł pomieszkać z Nikiem naprawdę długo.

W końcu jednak dobre dni minęły. Will wrócił do Obozu Herosów.

- Zobaczymy się wiosną - obiecał Nicowi. - Jak będzie Wielkanoc.

Kolejnego dnia wszyscy wrócili do szkoły.

Jedyną zadowoloną z tego faktu osobą była Annabeth. Już na przerwie przed lekcją studiowała uważnie tematy, których jeszcze nie przerobili. Niewyspany Percy oparł głowę na jej ramieniu i chrapał.

- Hmm-yhmm - mamrotała Annabeth, po czym wyjęła długopis i zapisała sobie parę obliczeń na ręce. - Tak, zgadza się.

Hazel czytała szkolną gazetkę na korytarzu, gdzie wisiało ogłoszenie o konkursie plastycznym. Dziewczyna bardzo chciała się na niego zapisać.

Leo i Owen siedzieli w męskiej toalecie. Położyli na podłodze zeszyt Franka i spisywali zadania z matematyki, które wredna nauczycielka zadała na ferie, a oni - kto by się spodziewał! - ich nie zrobili.

- No nie! - jęknął nagle Owen. - Mój długopis! Wypisał się!

I zaczął grzebać w piórniku.

- Nie masz jakiegoś w swoim pasie na narzędzia? - zapytał. - Nie mam drugiego.

Leo podniósł na niego zirytowany wzrok.

- Stary, to jest pas na narzędzia, ewentualnie miętówki. Nie na długopisy. 

W tym momencie za nimi rozległ się głos: - Ja mam długopis.

Leo i Owen się odwrócili i zobaczyli jakiegoś chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widzieli. Był bardzo niski, miał kręcone kasztanowe włosy i duże, zielone oczy. Wyglądał na jakieś piętnaście lat.

Po chwili Leo wydusił z siebie coś niezwykle inteligentnego w stylu: - Eee?

Chłopak nieśmiało się uśmiechnął. Kucnął, zdjął przerzucony przez ramię plecak i zaczął w nim grzebać.

- Przepraszam - powiedział - że przychodzę tak nagle. Jestem nowy. Mam dołączyć do klasy trzeciej b. Proszę.

Podał długopis Owenowi. Syn Nemezis sięgnął po niego drżącą ręką.

- Dzięki - wymamrotał.

Leo przyglądał się chłopakowi. Trzecia b? To przecież ich klasa! Ten koleś był w jego wieku? Wyglądał na młodszego.

Chłopak miał już wychodzić, ale Leo go zatrzymał.

- Hej, czekaj! - zawołał.

Nieznajomy się odwrócił.

- No?

- My też chodzimy do trzeciej b - powiedział. - Wygląda na to, że jesteśmy razem w klasie. Jak się nazywasz?

Owen nie brał udziału w rozmowie. Był zajęty spisywaniem zadań w prędkości światła.

Tymczasem zielonooki chłopiec najpierw zrobił zaskoczoną minę, a potem szeroko się uśmiechnął.

- Naprawdę? Ale super! - zawołał i usiadł przy nich, ponownie zdejmując plecak. - Jestem Jimmy, Jimmy Moss. Przyjechałem z... - ugryzł się w język. - Yyy, z Nowego Jorku.

- Yhy, miło - mruknął syn Nemezis. - Owen McRae.

Leo zmarszczył brwi. Ten chłopak, Jimmy Moss, roztaczał wokół siebie dziwną aurę. Niby był zwykłym, lekko poddenerwowanym nastolatkiem, a jednak... Czyżby półbóg? Valdez nigdy nie widział go w Obozie Herosów ani Jupiter.

Szkoda, że nie ma tu trenera Hedge'a, pomyślał Leo. On, z tym swoim kozim nosem, wyczułby, czy ten typ jest śmiertelnikiem. W sumie fajnie byłoby mieć JAKIEGOKOLWIEK satyra do pomocy.

- No dobra - powiedział Leo. - Ja jestem Leo Valdez.

Jimmy zamrugał powiekami, jakby syn Hefajstosa powiedział mu, że to on pierwszy zdobył Mount Everest i wyliczył wartość pi.

- Leo... Valdez? - wyjąkał. - Znaczy się, ten Valdez? Leo?

Półbóg poczuł się zakłopotany.

- Yyy... spotkaliśmy się? - spytał. - Co to znaczy ten?

Jimmy otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale wtedy rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Owen krzyknął z radości i rzucił nowemu koledze długopis.

- Zdążyłem!!! - uśmiechnął się promiennie i spojrzał na obu chłopców, jakby właśnie przebiegł maraton i oczekiwał oklasków.

Leo westchnął.

- Dobrze, biegnijmy do klasy - rzekł.

I ruszyli.

***

Po długiej przerwie od zajęć trudno było znów wpaść w wir szkolnych obowiązków. Leo, Owen i Jimmy weszli do klasy jako ostatni. I rozejrzeli się po sali.

Nico di Angelo siedział, oczywiście, w ostatniej ławce. Sam. Na jednej stronie położył książki, natomiast na drugiej - plecak, na którym położył się jak na poduszce i przykrył głowę rękami.

Laurel siedziała przed nim z jedną z dziewczyn z klasy, Lilly. Obie o czymś rozmawiały. Chłopaki rzucali kulkami i samolotami z papieru. Większość dziewczyn plotkowała, ale nie wszystkie. Hazel rysowała na marginesie swojego zeszytu. Harper siedziała z Dianą i usiłowała położyć papierowy kubek czekolady z automatu w takim miejscu, żeby mogła ją spokojnie popijać w trakcie lekcji, ale żeby nauczycielka tego nie zauważyła. Kalipso używała swoich powietrznych mocy i posyłała samolociki większości męskiej części klasy na wszystkie strony. Frank po się nudził, a Annabeth nadal czytała książkę, kiedy Percy spał na jej ramieniu.

Leo przysiadł się do Kalipso. Owen zaproponował Jimmy'emu, żeby siedzieli razem, a chłopak nie miał nic przeciwko.

Świetnie, myślał syn Nemezis. Będę cierpiał RAZEM z nowym kolegą.

Wreszcie weszła nauczycielka i lekcja oficjalnie się zaczęła.

Sprawdzono listę obecności. Brakowało trójki uczniów. Owen przypomniał sobie, że widział ich rano, biegnących na wagary, ale nie był na tyle głupi, by strzelać do swojej bramki i nie nakablował.

Następnie matematyczka ogłosiła, że dołączył do ich klasy nowy uczeń. Wszyscy bardzo się zaciekawili. To już jedenasta nowa osoba w ich klasie w ciągu jednego roku.

Jimmy wstał i krótko się przedstawił. Powiedział tylko tyle, co Leonowi i Owenowi w łazience: że nazywa się Jimmy Moss i że przyjechał tu z Nowego Jorku.

Dużo osób chciało zadać pytania, ale matematyczka zapisała temat na tablicy i kazała Annabeth wstać i przypomnieć, co robili przed feriami. Córka Ateny strąciła z ramienia swojego chłopaka i podeszła, by zrobić przykładowe zadanie. Głowa Percy'ego opadła na ławkę, a jego ślina pociekła na blat.

Kiedy Annabeth wróciła, nasyczała na Percy'ego i zamienili się miejscami.

Tego dnia lekcje mijały wyjątkowo wolno. W końcu jednak dzień dobiegł końca. Półbogowie wracali do domu całą paczką - oprócz Nica, który wypruł wcześniej.

Na początku rozmawiali o zadaniach domowych. Wreszcie Annabeth rozpoczęła nowy temat.

- W każdym razie - powiedziała - nie wierzę, że go tu wysłali.

Pozostali spojrzeli na nią dziwnie.

- Kogo? - spytał Frank.

Annabeth wywróciła oczami.

- No jak to: kogo? Jimmy'ego! On jest półbogiem, przez długi czas był w naszym obozie, syn Hebe...

Mówiła to takim tonem, jakby to było najoczywistszą oczywistością.

- Dlaczego nigdy go nie widziałem? - spytał Percy.

Annabeth wyglądała, jakby za chwilę miała eksplorować.

- Percy! On przecież bardzo długo był na tajnej misji! Błagam, Chejron nigdy wam o tym nie mówił?

Wszyscy pokręcili głowami. Annabeth była przybita.

- Żartujecie - powiedziała. - Oznajmił mi, że informuje o Jimmy'm każdego nowego półboga!

Leo zagwizdał.

- Czyżbyś wyjawiła jakiś ściśle tajny sekret, Annabeth?

Blondynka zacisnęła usta. Jej szare oczy zrobiły się dużo bardziej rozkojarze niż zwykle.

- Nie sądzę. Musi być jakieś inne wytłumaczenie. Gdyby to była tajemnica, Chejron kazałby mi o tym nikomu nie mówić.

- Chwileczkę, mili ludkowie - odezwał się Leo. - Na jakiej tajnej misji był Jimmy?

Półbogowie zerknęli na Annabeth, a ona spuściła głowę.

- On... No, on został wysłany przez Chejrona. Od tej akcji z Thalią... To znaczy, tej pierwszej akcji z Thalią, kiedy zamieniła się w sosnę, wieści o niej dotarły do jakiś żyjących daleko nimf. Były bardzo zainteresowane zarówno Thalią, jak i całą roślinnością w naszym obozie. Jimmy był kimś w rodzaju informatora, ciągle podróżował i przekazywał im informacje, spędzał też z nimi dużo czasu. Nawet, kiedy wyleczyliśmy Thalię Złotym Runem, nimfy fascynowały się tym, iż sosna została. Najwyraźniej teraz misja Jimmy'ego się skończyła, nie wiem, do czego doszli i... - Annabeth się zmieszała. - I nie wiem nawet, czy powinnam wam to opowiadać, skoro Chejron nic wam nie mówił!

Zapadła cisza. Po chwili przerwał ją śmiech Leona.

- No nie - powiedział. - Czym ty się przejmujesz, dziewczyno? Biegał sobie chłopak i spisywał notatki o drzewku. Wielka mi tajna misja!

Annabeth skarciła go wzrokiem.

- Nie rozumiesz! Na początku... Tak, na początku też uważałam to za głupie. Jimmy to lubił. Podobno nawet durzył się w jednej z tych nimf, taka plotka gdzieś wyciekła, niepotwierdzona. Ale później sprawy zaczęły się komplikować. Mianowicie wtedy, kiedy Thalia wróciła do życia.

Percy wzniósł z irytacją ręce do nieba.

- Co? - jęknął. - Co się znowu stało?

- Podobno te nimfy mają jakąś teorię - odparła Annabeth. - Przestańcie się tak na mnie gapić, okej? Ja nie wiem tak dużo! Nie zyskałam wielu informacji na temat tej teorii, ale podobno obóz nie jest do końca bezpieczny.

- Gdzie mój sznur? - spytał Percy. - Chcę się powiesić.

- Nawet nie próbuj - ostrzegła go Piper, po czym zwróciła się do Annabeth. - Mówisz poważnie?

Córka Ateny spuściła głowę.

- Nie wiem - burknęła. - Ja na początku chciałam coś z tym zrobić. Ale później... ta bariera się utrzymywała... myślałam, że to tylko plotka. Nimfy nie należą do najbystrzejszych, mają nawet problemy z czasem.

Półbogowie dotarli do swojego apartamentu i żaden z nich nie śmiał się odezwać. Kiedy jednak wymieniali spojrzenia, rozumieli się bez słów - muszą pogadać z Jimmy'm Mossem.

_____

Hejka! Znowu!

Więc tak, podkręcam akcję na maksa, bo u herosów już drugie półrocze! Choć w sumie... U nas też.

Co to ja miałam... A, tak. Zmieniłam okładkę, cnie? Stara mi się znudziła, poza tym, wkurzało mnie, że Harper i Owen są głównymi bohaterami, a na okładce mam półbogów z canonu. Teraz ci canonowi też są, ale pierwszy plan należy do bliźniaków.

No i ten napis w rogu... Tak, tom 1!!! Uznałam, że zrobię z tego serię, choć nie wiem, ile tomów będzie.

(Właśnie oblałam się wodą).

Obiecuję jednak, że po "Szkole herosów" wyjdzie dodatkowa książka pt. "Z pamiętnika Diany Granger". Mam nawet okładkę:


Co będzie w tej książce? Tak, będzie Diarper, ale na szarym końcu. Najwięcej rozdziałów poświęcę zapiskom Diany z dzieciństwa i wczesnych lat w obozie.

Natomiast potem napiszę drugą część, zatytułowaną "Wakacje herosów".

Ale, oczywiście, nie wybiegajmy za bardzo do przodu. Najpierw dokończę "Szkołę herosów". A zamierzam jeszcze długo to pisać xd

Ave!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top