SEBASTIAN MICHAELIS, garniturkowy frajer
Moja miłość do Sebastiana była silna i fajna, więc postanowiłam wyruchać go solo. Oczywiście fakt że ruchał się z Levim był ultra hot, ale robiłam się trochu zazdrosna, więc to musiało się skończyć. Następnego dnia po lekcjach podeszłam do Seby.
– Siema Seba, słuchaj, kocham cię – powiedziałam.
– Ooo. Ale tak że mnie kochasz że kochasz? Że tak monogamicznie?
– ...mono-jak? – To nie było słowo dla moich zwojów mózgowych. Mono to chyba był jakiś obraz...? Mono Lisa, jakoś tak...? Albo nie, ja mam głośniki w domu, i jeden jest w stereo a drugi w mono. O to chodziło, tak?
– No, że mam przestać ruchać się z Levim?
– Byłoby spoko. – Potaknęłam. Sebastian zamyślił się, a jego gorące usta zalśniły mi w oczach...musiałam to zrobić. Stanęłam na palcach (gdyż czarnowłosy był wysokim sukinsynem) i zaczęłam lizać go po mordzie, aż wreszcie on, znudzony moimi obrzydliwymi podróbami buziaka, wreszcie mnie pocałował. Zrobiło mi się hot.
Staliśmy na samym środku korytarza, liżąc się w nieskończoność, aż wreszcie przyszedł profesor Naruciak na dyżurze, więc musieliśmy się od siebie oderwać. Sebuś spojrzał na mnie z zastanowionkiem.
– Hmm. Wiesz, Levi się dobrze rucha...no sama widziałaś, i jeszcze dużego ma. Też coś do ciebie czuję, ale...nie wiem, czy jestem gotów się zobowiązać do tylko jednej osoby. Serce mówi ty, kutas mówi on...
– Rozumiem... – wydusiłam, choć me gardło ściskał smutek. Sebastian zauważył to i przytulił mnie swymi silnymi, męskimi ręcami.
– Nie no dobra lol, tak słodko wyglądasz jak jesteś smutna. Będę z tobą. Wprowadzę się, k?
– Tak! – aż krzyknęłam ze szczenścia! Wreszcie, po tylu latach...znów miałam pięknego, męskiego senpaia, do którego mogłam tulić się po nocach. Kogoś, kto ruchałby mnie, gdy wpadałabym w stany depresyjne. Ha! Widzisz, Dazai? Nie potrzebuję cię!
Sebuś poszedł po swoje rzeczy do pokoju, a ja leżałam szczęśliwa i naga na łuszku. Czekałam, aż senpai wróci, żeby wtedy...hihi, cimcirimci, seksik, 69 :DDDD. Jednak gdy przeszedł przez próg i odstawił rzeczy, nie rzucił się od razu na moje cycole, tylko podłączył kompa i poszedł grać w lola.
– Ekhem ekhem! – Chrząknięciem przypomniałam mu, że ma mnie traktować jak kobietę!
– Zaraz, gram promo do Irona III. Nie przeszkadzaj – odburknął. Po piętnastu minutach oczywiście się poddał, bo przegrywał 69v1, więc przeszliśmy do rzeczy.
Po seksiku Sebastian wstał i wrócił do kompa, a ja poczułam się okropnie. Czy byłam dla niego mniej ważna niż Iron III w lolu...? Pomyślałam, że może zrobiłam coś źle, więc podeszłam do jego gamingowej stacji i położyłam mu gołe cyce na głowie. On jednak jedną ręką macał je jak piłeczkę antystresową, a drugą farmił miniony.
– Może wyłączyłbyś tę grę i...no wiesz...poszlibyśmy na drugą rundę?
– Nie nie, sorry Angela, Iron III sam się nie wbije. Idź na spacer albo coś, nwm. Wieczorem się poruchamy.
– Ech...no dobrze... – Westchnęłam boleśnie. Jego słowa ukłuły mnie w serce niczym nusz Dżeffa De Kilera. Czy ja nie byłam wystarczająco dobra? Czy moje bimbały były za małe, może biodra za wonskie?
Ubrałam się i wyszłam na spacer, bo nic innego nie robię w życiu, gdy na dziedzińcu ujrzałam............
Moje serce załopotało, jak poślady dziecka w które Super Niania jebła rozżarzonym węglem. Nie, czekajcie, mam jeszcze jeden: mój świat rozbryznął się niczym butelka po jabolu rozjebana przez wściekłego żula na chodniku. Osamu Dazai...na szczęście bez Igorka, bo zeszłabym na zawał.
– O, Angela! Hej – powiedział wesoło, gdyż chyba zapomniał, że jestem jego byłą.
– No...hej. Ct?
– A no spk. Bardzo szczęśliwie żyje mi się z Igorkiem, wiesz? Ale trochę mi przykro, że jesteś taka samotna...
– Nie jestem samotna! – Przerwałam mu i wypięłam pierś (na której, jak pamiętamy, znajdują się bimbały rozmiaru pierdolonego Mount Everest). – Wprowadził się do mnie mój nowy senpai. Nazywa się Sebastian Michaelis.
– Ach taaaaaak? – mruknął Dazai podejrzliwie, a z jego twarzy zniknął uśmiech. – To ciekawe...więc masz kogoś nowego.
– Mhm! I jestem z nim bardzo szczęśliwa. I on nie jest gejem. No, może trochę, ale nie aż takim gejem. – Przechwalałam się, a twarz bruneta zrobiła się zielona z zazdrości, bo chyba ochlapał się farbą, nwm.
– Sebastian Michaelis...twój nowy senpai...ciekawe, ciekawe. I kochasz go?
– Jacha, nad życie.
– Hm. – Dazai przez chwilę bił się z myślami, po czym wziął głęboki wdech i znów się szeroko uśmiechnął. – No i elo, gitara gra, oboje jesteśmy szczęśliwi. To pa!
– No pa... – powiedziałam, a on spierdolił gdzieś w czeluściach mrocznego korytarza.
Dazai-san...był o mnie zazdrosny...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top