9
Książe Kirishima przemierzał zamkowy korytarz. Jego stopy odziane w wysokie czarne kozaki, dumnie kroczyły po ciemno czerwonym dywanie. Chłopak był wyraźnie zirytowany. Szedł do komnaty ojca, chcąc wyjaśnić to śmieszne nieporozumienie. Liczył na to, że jest to jeden z jego nieśmiesznych żartów. Eijiro otworzył gwałtownie drzwi, przerywając nadwornemu malarzowi Shoji'emu tworzenie portretu jego króla.
-Ojcze, powiedz proszę, iż to jest żart- powiedział nie przejmując się innymi zebranymi. -Powiedz, że nie żenię się z Księżniczką Neijre!
-A skąd ta informacja mój synu? -zapytał zmartwiony władca. Wielokrotnie doradzał swojemu synowi, jednak starał się za niego nie decydować, w końcu był już dorosły.
-Właśnie Arcyksiążę Monoma mnie o tym poinformował i ja tu ogłaszam wszem i wobec, że nie mam najmniejszego zamiaru stawać z nią przed ślubnym kobiercem! -Czerwono-włosy patrzył na ojca, mówiąc poważnym tonem, którego zazwyczaj nie używa.
-Oh Tyciu- zaśmiał się król- Musisz za kogoś wyjść, nasz kraj musi wiedzieć, że ich przyszły król ma małżonkę, lub małżonka, rzecz jasna- Eijiro otworzył usta, chcąc powiadomić ojca o tym co go spotkało, jednak zamilkł. -Do najmłodszych już nie należę mój synu, a i na weselu bym sobie potańczył.
-Właściwie ojcze...jest taka jedna osoba-odparł chłopak po chwili ciszy.
-Masz na myśli tego urodziwego nieznajomego, o którym mówił mi Fatgum? -zapytał uśmiechając się podstępnie ojciec Eirjio- Cóż cały zamek już o tym mówi, odpuścić sobie takiego jelenia dla ślicznych oczu?
-One były piękne ojcze -odpowiedział książę- Tak jak i on cały.
-Cóż nie będę ukrywał mój synu, że wolałbym mieć synową, jednak sam wiem, jak to jest, gdy ta Kupidynia strzała cię trafi –czarno-włosy mężczyzna, zabrał z oparcia swój płaszcz i wraz z synem wyszedł z pomieszczenia. Musiał przejść się do Arcyksięcia i wyjaśnić z nim kilka spraw.
Szczęście chciało, że poszukiwany przez króla Monoma Neito, również zmierzał ku swojemu władcy. Miał dla niego niesamowite wieści, które musiał mu natychmiastowo przekazać, w końcu od zawsze marzył o władzy, a dzięki małżeństwu Kirishimy oraz Neijre mogłoby mu się to udać.
-Wasza wysokość! -mężczyzna ukłonił się z szacunkiem, co i sam król uczynił - Wiem, że nie powinienem decydować o takich rzeczach sam, jednak ten ślub naprawdę wiele wniesie do naszego królestwa! Poszerzy nasze ziemie i obroni przed ewentualnym atakiem większych państw! -blondyn chciał kontynuować swój wywód, jednak przeszkodziła mu w tym uniesiona dłoń króla, który jasno wyraził się tym gestem.
-Szanuje twe zdanie Arcyksiążę, ale nie będę decydował o życiu mojego syna i choć sam za tym ślubem jestem, to przecież chłopaka do tego nie zmuszę, a już na pewno nie po tym polowaniu- odrzekł wznawiając krok. Monoma jak wierny piesek podążył za nim, chcąc namówić go jakoś do swojego planu. Eijiro spojrzał zrezygnowany na ojca. Liczył, że ten pomoże odnaleźć mu jego nieznajomego.
W ten do księcia podszedł Fatgum i kładąc mu dłoń na jego ramieniu, uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. To oznaczało jedno, generał ma już plan.
-Proszę mi wybaczyć moją śmiałość Panie- odezwał się wyższy blondyn, przerywając rozmowę między Monomą, a starszym Kirishimą. -Sądzę, że po ostatnich wojnach jakie przeżyło nasze państwo, arystokracji jak i mieszczanom przyda się odrobina zabawy. - król zadowolony z pomysłu klasną w dłonie.
-Tóż to wyśmienity pomysł generalne! -wykrzyknął zadowolony - Urządzimy bal dla wszystkich pań oraz panów na wydaniu! Wtedy na pewno sobie kogoś Tyciu znajdzie! Generale leć i niech ślą listy! Jutro wieczorem, odbędzie się tu bal, zaproszeni są wszyscy!
-Dziękuje -wyszeptał do odchodzącego Fatgum'a Eijiro, który uśmiechał się na samą myśl o kolejnym spotkaniu z chłopakiem swoich marzeń. Będąc całym w skowronkach udał się na lekcje fechtunku.
Informacja o balu na zamku rozniosła się po wiosce z niebywałą prędkością. Królewscy posłańcy objechali cały kraj w celu wręczenia zaproszeń na bal. Kopciuszek w tym czasie, był zajęty czyszczeniem podłogi po ostatnim bankiecie macochy. Przed chłopakiem była jeszcze masa roboty, więc jeśli chciał to skończyć przed północą musiał się pośpieszyć. Jego pracę przerwało pukanie do drzwi. Wiedział, że macocha ma teraz lekcje wraz z swoimi dziećmi, więc nie ma czasu by otworzyć. Będą brudnym podszedł do drzwi, by otworzyć je tajemniczemu przybyszowi. Katsuki zarumienił się siarczyście, gdy zobaczył królewskiego posłannika, samemu wyglądając jak zwykły brudas. Jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył żółtą czuprynę swojego przyjaciela.
-Nieźle cię urządzili-odparł na powitanie Kaminari.
-Ciebie też miło widzieć -odparł ironicznie- cieszę się, że choć wam się udało jakoś żyć na poziomie.
-Nie zapominaj dzięki komu mamy takie życie- odpowiedział mu uśmiechnięty chłopak, a z brązowej torby wyjął list z królewską pieczątką- Jako Królewski posłannik, uroczyście mam zaszczyt w imieniu króla zaprosić was na królewski bal, który odbędzie się jutro wieczorem w pałacu. A tak między nami, słyszałem, że książę sobie kogoś szuka.
-Gdzie mi tam do księcia- zaśmiał się chłopak odbierając od przyjaciela kopertę- Choć jest tam ktoś, kogo chętnie bym spotkał, was nie licząc oczywiście.
-Liczę, że się zjawisz- Kaminari ukłonił się blondynowi na pożegnanie i odszedł w kierunku konia. Następnie wsiadł na niego i odjechał w dalszą podróż.
Szczęśliwy Katsuki pobiegł do salonu, skąd dochodziły nieznośne wrzaski Ochako, oraz piskliwe pomyłki Tetsu na altówce. Cicho zapukał w drzwi, wiedząc, że nie wolno mu przerywać ich lekcji. W odpowiedzi usłyszał tylko rozgniewane zaproszenie, a po otworzeniu drzwi, poczuł potworne pieczenie na policzku.
-Co ja ci mówiłam ty parszywy Kopciuchu?! -wykrzyczała kobieta- Miałeś nam nie przerywać ty zaśmierdziały obdartusie!
-Proszę mi wybaczyć -powiedział cicho, wyciągając w stronę kobiety list- Królewski wysłannik, zaprosił nas na bal, jutro wieczorem.
-Bal? -zapytała nerwowo kobieta, otwierając kopertę i czytając jej zawartość- Dzieci moje kochane! To nasza szansa! Znajdziecie sobie bogatych mężów i w końcu wygrzebiemy się z długów! -Kayama wyglądała na niezwykle podekscytowaną informacją o balu- Katsuki! W tej chwili jedziesz to krawcowej i zamawiasz u niej trzy piękne stroje!
-Tak jest-odparł niepewnie, bawiąc się skrawkiem fartucha- Czy ja też mógłbym pójść? Jeśli miałbym strój oczywiście!
-Zastanowię się nad tym, a teraz leć, zanim zajmą krawcowej wszystkie terminy!
Chłopak ucieszony tą informacją wybiegł z domu, by zdążyć do pobliskiej krawcowej Tsuyu. Młoda dziewczyna o długich zielonych włosach, prowadząca dwa biznesy rodzinne, również była bliską przyjaciółką blondyna. Chłopak w wolnych chwilach pomagał jej w szyciu i cerowaniu ubrań, lub sprzątał w jej karczmie. Wiedział, że dziewczyna po śmierci rodziców nie radzi sobie z karczmą jak i w krawiectwie. Nigdy nie oczekiwał od niej zapłaty, wiedząc, że i z pieniędzmi miała drobne problemy, a ten bal mógł pomóc jej się w dużym stopniu odkuć.
Po niecałej godzinie blondyn wrócił do domu, chcąc wykonać drobne poprawki w własnym stroju. Niestety i w tym przypadku macocha postanowiła robić mu pod górkę. Już w wejściu czekało na niego pełno błota i góra ubrań do wyprania. Załamany Katsuki postanowił zabrać się za pracę. Im dłużej będzie się ociągał, tym mniej czasu zostanie mu na jego strój.
----------
Jesteśmy coraz bliżej końca! Dziś dodam jeszcze dwa ostatnie rozdziały około 12:00 i 14:00
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top