2
Lata mijały, a młody Katsuki rósł pod pilnym okiem rodziców. Blondyn był bardzo podobny do swojej matki, więc nic dziwnego, że zamiast przystojnym, kobiety w wiosce nazywały go pięknym. Takie też otrzymał przezwisko. Po całym królestwie rozniosła się wieść o urodziwym chłopcu z rodu Bakugou. Katsuki był niestety jeszcze za młody by zrozumieć cokolwiek z tego wszystkiego, jednak podobała mu się uwaga jaką wokół siebie generuje i to, że nie ważne, gdzie się znajdzie, ludzie go znają. W końcu był tylko dzieckiem. Mitsuki starała się go wychować na dobrego chłopca, który zawsze będzie służył innym pomocą. Często chodziła z nim do ogrodu, gdzie pomagali strarej i schorowanej Pani Yoihana. Kobieta służyła w ich dworze jeszcze za czasów młodości Masaru, dlatego mężczyzna dał jej dach nad głową oraz opłacał jej leczenie. Bądź co bądź, kobieta wychowała go, gdy jego rodzice nie mieli dla niego czasu.
-Katsuki, nie wyrywaj kwiatków, chwasty masz wyrywać, bo zabierają im wodę z ziemi- tłumaczyła mu blondynka, za każdym razem, gdy ten będąc cały ubabrany w piachu, trzymał w rękach czerwone róże - ulubione kwiaty Mitsuki.
-Ale one też zabierają chwastom wodę mamo! -bulwersował się dzieciak.
-Skarbie, tylko że jeśli chcemy mieć piękny ogródek, musimy o niego dbać. Kwiaty które posadziła Pani Yoihana nie potrafią się same bronić, jak ty czy ja- Kobieta wstała i otrzepała suknię z piachu. Podeszła bliżej syna i zabrała mu róże z ręki, kładąc je delikatnie na ziemi. Następnie obmyła jego pokaleczone dłonie wodą. - Wiem kwiatuszku, że nie chcesz skazywać tych roślin na śmierć, ale niestety czasami trzeba odpuścić. Piękno jest czymś wyuczonym dla nas, wiesz? Ludzie patrzą na nas przez pryzmat tego jak wyglądamy i z jakiego domu pochodzimy. U roślin jest inaczej. Dbasz o nie bo chcesz mieć piękny dom, a chwasty są niczym nie proszeni goście, którzy zachowują się nagannie. Rozumiesz?
-Tak mamo-odpowiedział jej chłopczyk- Mogę się iść pobawić? Jeśli Pani Yoihana potrzebuje pomocy, chętnie zostanę. A może na kuchni mnie potrzebują? - zapytał Katsuki przypatrując się z uwagą mamie.
-Idź się pobawić kochanie -odparła uśmiechnięta kobieta –Ja wstawie kwiaty to wazonu, aby za szybko nie uwiędły i sama pomogę. Cieszę się, że jesteś tak dobrym dzieckiem.
-Kocham cię mamo! - krzyknął chłopak i pobiegł w kierunku polany. Po drodze chłopczyk zaprosił do zabawy swoich przyjaciół, którzy byli pod opieką Pani Yoihany. Kobieta znalazła je, gdy te miały cztery latka. Dzieci były sierotami, jednak znały się i zawsze trzymały razem. Niestety Katsuki był bardzo chorowitym dzieckiem, dlatego nie miał żadnych przyjaciół, a jego rodzice zadecydowali, że chłopak będzie miał nauczanie indywidualne. Oczywiście dzieci Pani Yoihany traktował na równi ze sobą, w końcu mama uczyła go by nigdy nie patrzył na ludzi z góry. Dziewczynka wraz z dwójką swoich przybranych braci, chętnie zgodziła się na zabawę, po uprzednim zapytaniu innych służek o zgodę.
Blondyn cieszył się niezmiernie, gdyż byli oni jego jedynymi przyjaciółmi. Nie znał żadnych innych dzieci, a jego rodzice nie zabierali go w swoje podróże ze względu na jego słabą odporność.
-Mina! Naucz mnie pleść wianki- powiedział Katsuki, gdy dobiegli na polanę - Mama mi mówiła, że z tych kwiatów na łące można stworzyć bardzo ładne wianki, ale ja nie umiem!
-Poczekaj- odparła dziewczynka. Usiadła na trawie- Siadaj obok, będzie ci lepiej, gdy najpierw sama jeden zrobię.
Chłopczyk zgodnie z jej poleceniem usiadł i z niesamowitą dokładnością przyglądał się ruchom dziewczynki. Ta wyrywała najróżniejsze kwiaty, nie przejmując się tym czy kolory o siebie pasują i wplatała je w wcześniej zrobiony z grubszej trawy wianek. Blondyn jak i dwójka innych chłopców przyglądała się temu, jak z kawałka trawy powstaje kwiatowa korona.
-Ale po co to nam? - zapytał blondyn z czarnym pasemkiem na włosach- Jestem mężczyzną! Ja nie zaplatam wianków!
-Kaminari mógłbyś nie krzyczeć? -zapytał go czarno-włosy -Jeszcze przyciągniesz tu jakieś zwierzę.
- Sumimasen Sero -odpowiedział blondyn i bez słowa dalej przypatrywał się poczynaniom swojej siostrzyczki.
-Chciałbym zrobić taki mamie- powiedział do tej pory cicho siedzący Katsuki- Może i nie jest to męskie, ale chciałbym sprawić jej przyjemność, ostatnio chodzi bardzo smutna – blondyn postanowił powtórzyć ruchy przyjaciółki i już po chwili wplatał w wianek najróżniejsze kwiaty. Kaminari oraz Sero nie chcąc siedzieć bezczynnie również postanowili go upleść.
-Katsuki, a jak to jest mieć mamę? - zapytała cicho Mina. Wstydziła się tego pytania, jednak nurtowało ją to już bardzo dawna.
-Mama to osoba, która się o ciebie troszczy i stara się ciebie wychować na kogoś dobrego. Doradza i pomaga w trudnych chwilach- odpowiedział jej niemal od razu chłopak- Pani Yoihana jest dla was taką matką. Jest już stara i bardzo wymęczona przez choroby, ale się stara i chyba to się liczy. Nie chcę wam sprawiać przykrości, bo sam nie umiem postawić się na waszym miejscu, ale doceńcie to co macie i nie szukajcie dziury w całym- Mina przyglądała się chłopakowi zdziwiona. Może miał rację?
-Skończyłem! -krzyknął ponownie Kaminari pokazując reszcie swój koślawy i rozwalający się wianek. Reszta zaśmiała się tylko i sami przyśpieszyli ruchy, widząc przybywające chmury.
Kiedy tylko zakończyli swoją pracę pobiegli do domu, aby schować się przed deszczem, który mógł w każdej chwili spaść. Blondyn pobiegł w poszukiwaniu swojej mamy. Po drodze zauważył karetę ojca, co świadczyło by o tym, że ten wrócił z podróży. Chłopiec wbiegł do pokoju rodziców, chcąc jak najszybciej podarować jej prezent. Jakież było jego zdziwienie, gdy ujrzał ją leżącą w łóżku całą bladą. Jego tata siedział obok niej, tak samo blady jak ona, trzymając ją za dłoń. Obok komody, stojącej przed łóżkiem stał nie znany mu pan. Miał czarne do ramion włosy i ponury wyraz twarzy. Pakował jakieś buteleczki do niedużej walizki.
-Do widzenia -powiedział cicho i wyszedł z pokoju.
-Mamo? -powiedział chłopczyk zaniepokojony- Wszystko dobrze?
-Tak kochanie-odparła kobieta, uśmiechając się sztucznie- Mama jest po prostu odrobinę chora, to nic takiego- Katsuki uśmiechnął się szeroko i wbiegł wprost na łóżko, siadając Mitsuki na kolanach.
-Uplotłem dla ciebie wianek- podarował jej wiązankę i z uśmiechem czekał na jej reakcję.
-Jaki piękny! -powiedziała blondynka, przyjmując prezent od syna- Kocham Cię synku, wiesz?
-Ja też Cię kocham mamo!
Niestety nad ich rodziną zawisły już czarne chmury.
-----------
I oto kolejny!
Tego dnia dodam jeszcze jeden, około godziny 17-18, ale jeszcze nie wiem, jak to zrobię. Książkę prawdopodobnie zakończę jeszcze w tym tygodniu, więc jest ona dość szybka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top