11
Informacja o zaginionym buciku tajemniczego chłopaka, obiegł całe królestwo. Każdy pytał samego siebie, kim mógł być ten niezwykły człowiek, który skradł serce ich księcia. Ludzie plotkowali o próżnych wiedźmach czy przybyszach z innych królestw, chcących się wzbogacić. Niestety nikt nie był na tyle blisko by rozpoznać pięknego nieznajomego, no może prócz samego księcia Eijiro. Mężczyzna nie miał jednak czasu czy okazji by móc odnaleźć wybranka swego serca. Niestety jego ojciec poczuł się gorzej, przez co musiał odpoczywać. Wszyscy czekali na lekarza, który miał przebadać króla. Znany i jedyny w okolicy doktor, przyjechał jak najszybciej mógł, choć w jego wykonaniu było to i tak bardzo powolne, gdyż ten przysnął w karocy. Aizawa, bo tak się zwał, znał się na swoim fachu jak nikt. Można by rzec, że był do tej roboty stworzony.
Czarno-włosy przyprowadzony do komnaty króla, natychmiast zabrał się za zbadanie pacjenta. Wszystkiemu przyglądał się syn władcy, który z niepokojem czekał na werdykt. Bał się, w końcu stracił już matkę, nie chciał by tak szybko odebrano mu i ojca. Nie tylko na stratę nie był gotowy. Był młody, a objęcie tronu było by dla niego trudne.
-Przykro mi Wasza Wysokość -odezwał się w końcu lekarz –Choroba za bardzo się rozwinęła, współczesna medycyna nie ma na to lekarstwa.
-Ile mi Pan daje doktorze? -zapytał schorowany. Zakasłał głośno, a jego głowa opadła zmęczona na poduszki.
-Dwie, max trzy godziny Wasza Wysokość -powiedział znudzony mężczyzna. Spojrzał smutno na syna władcy i zabierając swoje rzeczy udał się ku wyjściu -Zostawię was samych.
Czarno-włosy wyszedł z pokoju. Eijiro spojrzał na ojca zdruzgotany. Niepewnie podszedł do łóżka i złapał mężczyznę za dłoń, chłopak już nawet nie powstrzymywał łez. Lały się strumieniem z jego oczu. Dolna warga drżała mu znacząco, nie chcąc wypuścić z ust szlochu.
-Tyciu, synku- powiedział słabo mężczyzna- Teraz musisz być silny, silny jak nigdy dotąd. Dla mnie, dla mamy i swojej siostry, więc błagam, zostań królem i wyjdź za księżniczkę Neijre. -zapłakany czerwono-włosy pokręcił przecząco głową.
-Nie mogę wykonać twojej ostatniej prośby ojcze, nie dopóki żyje on- odpowiedział mu chłopak. Król uśmiechnął się do niego przez łzy.
-A jeśli wydam ci taki rozkaz?
-To pierwszy raz w życiu się zbuntuje, ucieknę jak najdalej, byle z nim-Eijiro uśmiechnął się do ojca, król zaśmiał się krótko, w czym przeszkodził mu straszliwy kaszel.
-W takim razie, znajdź go. Szukaj nocą i dniem, aż go znajdziesz-wykrztusił mężczyzna, zamykając oczy- Odnajdź tego zapominalskiego co gubi buty i bądź wesół chłopcze.
Młody Kirishima nie odzywał się już więcej. Położył głowę na kołdrze i trwał z ojcem w ciszy. Mężczyzna głaskał go delikatnie i spokojnie po głowie.
Tym czasem w domu Bakugou, nie zmieniło się nic. Chłopak dalej będąc pomiatanym, usługiwał Kayama'i, która każdego dnia ukazywała mu jak bardzo go nienawidzi. Nikt jeszcze nie wiedział o śmierci króla, jednak nikogo (prócz Katsuki'ego) nawet to nie obchodziło. Blondyn mimo złego traktowania, nie przejmował się niczym. Chłopak żył wspomnieniami tamtej niezwykłej nocy. Nie mógł zapomnieć niczego co tam się wydarzyło. Nocami śnił o ich wspólnym tańcu, a dniami czuł dotyk jego ust, na tych własnych. Katsuki choć nie chciał tego z początku przyznać, dał się złapać w sidła miłości. Tej delikatnej i niewinnej rządy drugiego człowieka. Pragnął go każdego dnia coraz bardziej, jednak nie mógł tak po prostu wparować do zamku i powiedzieć kim jest. Kto uwierzył by zwykłemu posługaczowi?
Zresztą mimo ogromnych uczuć, którymi darzył księcia, ten był już zaręczony. Księżniczka Neijre na pewno jest o wiele piękniejsza i mądrzejsza niż on. Po za tym ona pochodzi z tego samego świata co on. Gdzie jemu, zwykłemu łachmaniarzowi do tronu? Musiał zadowolić się tym co ma. Bo przecież tak jak powiedział mu Best Jeanist, po północy wszystko stanie się już snem. Najlepszym snem jaki posiadał.
Blondyn wraz ze swoim rodzeństwem był w wiosce, by kupić kilka potrzebnych artykułów. Katsuki aktualnie rozmawiał z Toru, miejscową żoną piekarza, która zagadała go w drodze do rzeźni. Kiedy oni sobie radośnie rozmawiali, złe rodzeństwo przeglądało różne klejnoty na straganach. Ani Ochako ani Tetsu nie chcieli wyruszać z Kopciuszkiem do miasta, jednak zgodzili się pod naporem matki. Nie interesowało ich głupie gadanie piekarzówny czy lista zakupów, którą spisał ten kocmołuch. Dla nich ważny był czubek ich nosa.
W ten wszyscy będący w centrum wioski, usłyszeli trąbkę. Jeden z królewskich wysłanników stał na drewnianym podeście, zwracając na siebie uwagę ludzi.
-W imieniu Naszego Króla mam zaszczyt ogłosić królewski dekret, iż kocha on...-zaczął niski mężczyzna przy kości, rozwijając pożółkły pergamin- Iż kocha on, tajemniczego nieznajomego chłopka, który tamtej nocy zgubił czarny but ze szklaną podeszwą!
Ludzie zaczęli wiwatować. Byli szczęśliwi, że ich Pan ma zamiar władać wraz z swoim ukochanym.
-Nasz Pan ma zamiar, jeśli taka jego wola, poślubić go w czasie odpowiedniej ceremonii w pałacu! - Katsuki nie mógł uwierzyć w słowa, które wypowiedział mężczyzna. Uśmiechając się szeroko wraz z szaro-włosym i brunetką powrócili do domu, gdzie podał nowinę macosze, która nie wyglądała na byt szczęśliwą.
Blondyn jednak był nad wyraz rozpromieniony, co nie uszło uwadze Kayama'i. Kobieta przyjrzała się dokładnie chłopakowi, który tanecznym krokiem wyszedł z salonu, idąc za pewnie do kuchni. Czarno-włosa, udała się niechętnie na strych, gdzie liczyła znaleźć odpowiedź na pytanie, które nie opuszczało jej od balu. Zastanawiała się, dlaczego ten chłopak jest taki radosny.
Szczęśliwy blondyn po dniu pracy, udał się jak najszybciej do swojego pokoju, by zabrać z niego bucik i wymknąć się potajemnie do pałacu. Chłopak zamknął za sobą drzwi i po cichu podszedł do jednej z desek, którą podważył i odłożył na bok. W oczy rzuciło mu się malutkie pudełeczko z kilkoma starymi rzeczami, jednak brakowało czegoś. Nie było czarnego kozaka, który był pamiątką po tamtej nocy. Chłopak nie mógł w to uwierzyć. Czy naprawdę był to tylko sen?
Katsuki usłyszał chrząknięcie. Natychmiast odwrócił w tamtym kierunku głowę, ujrzał siedzącą na jednym z foteli macochę, dzierżącą w dłoni jego but. Otworzył przerażony oczy. Kayama patrzyła na niego z jawną pogardą. Kobieta wstała z fotela i podeszła do chłopaka.
-Bardzo ładny, za pewnie wiąże się z nim jakaś ciekawa historia- powiedziała spokojnie, jednak w jej oczach było widać czystą nienawiść -Nie opowiesz? W takim razie pozwól, że ja ci coś opowiem. Pewnego dnia, żyła sobie piękna dziewczyna, która wyszła za mąż z miłości, miała z nim córkę, niestety straciła go, później ożeniła się ponownie z miłości, z tym mężczyzną również miała dziecko, niestety i on zmarł. Kilka lat później los rzucił jej pod nogi załamanego po śmierci żony kupca, którego poślubiła ze względu na dzieci. Los i jego jej odebrał, zostawiając jej długi i życie wraz z jego ukochanym dzieckiem! To jest moja historia, a teraz ty opowiedz swoją. Ukradłeś go!?
-Nie! -zaprzeczył natychmiastowo –Podarowano mi go.
-Nic nie ma za darmo, za wszystko trzeba płacić-odparła sfrustrowana kobieta.
-Nie za dobroć- odpowiedział jej chłopak, będąc przestraszonym- Nie za miłość.
-Za miłość również! -krzyknęła Kayama, rzucając w chłopaka kawałkiem oparcia od zniszczonego fotela- Powiem ci co zrobimy. Pojedziemy do pałacu i powiemy in co się wydarzyło. Kiedy zostaniesz już mężem króla, znajdziemy bogatych partnerów dla Ochako i Tetsu. Następnie dasz mi stanowisko Marszałka, a ja już tego chłopaka usadzę.
-On nie jest już chłopcem! -odparł blondyn.
-Nie jest? A kim ty jesteś? -zapytała ironicznie kobieta- Chłopkiem bez nazwiska, który służy jako zwykły posługacz. Beze mnie jesteś nic warty.
-Nie -warknął cicho.
-Co?
-Powiedziałem nie! -odpyskował jej- Nie byłem w stanie obronić przed tobą ojca, ale obronię mego króla.
Kobieta spojrzała na niego zdezorientowana i uśmiechnęła się sztucznie, wyprowadzona z równowagi. Po chwili z za pasa wyjęła nożyczki, którymi pocięła but. Katsuki zakrył usta, nie chcąc krzyknąć. Następnie podeszła do niego i popchnęła w stronę okna. Blondyn upadł na ziemię.
-Dlaczego dla mnie taka jesteś? -zapytał cicho chłopak, dalej leżąc na ziemi- Okazałem ci tyle dobra...
-Ty mnie?! -zapytała wściekła kobieta, przypatrując się bliskiemu płaczu chłopakowi- Bo ty jesteś taki młody, piękny i niewinny, a ja już zawsze będę...!
Czarno-włosa nie kończąc swoich słów wyszła z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Bakugou ostatnie co usłyszał to dźwięk przekręcanego zamka, ale jego to już nie interesowało. Katsuki leżał na podłodze już nawet nie ukrywając łez. Jedyne co mu pozostało to rozpacz i wspomnienie tamtej nocy.
---
Czarno-włosa kobieta siedziała na zgniło zielonym fotelu wpatrując się w młodego blondyna przed sobą. Kobieta wyglądała na zszokowaną i zdruzgotaną, jednak była to tylko kolejna z jej gierek. Niebieskooki przypatrywał się uważnie zniszczonemu kozakowi, który leżał przed nim. Następnie swój wzrok przeniósł na kobietę.
-Skąd Pani to ma? -padło w końcu pytanie z ust Monomy.
-Od służącego, który u mnie pracuje- odparła spokojnie kobieta.
-Więc ukochany króla to zwykły pomywacz? -Blondyn przypatrzył się uważnie kobiecie przed sobą. -Oszczędziła nam Pani ogromnej kompromitacji.
-Ja również byłam tym faktem zdruzgotana -odpowiedziała mu Kayama- Jednak Arcyksiążę nie ma na tym świecie nic za darmo.
-Czego Pani oczekuje?
-Tytuł hrabiny i dobrze urodzonych partnerów dla moich dzieci- kobieta uśmiechnęła się podstępnie do mężczyzny przed sobą -I pamiętaj Arcyksiążę to tylko ostrzeżenie- dodała podstępnie i wyszła z pomieszczenia.
--
Monoma kroczył obok króla, który trzymał w dłoniach zniszczony but. Mężczyzna warknął cicho pod nosem jakieś mało kulturalne słowo i oddał go jednemu z kroczących przy nim żołnierzy.
-Gdzie? -padło pytanie, na odpowiedź którego ten zniecierpliwiony czekał.
-W rowie niedaleko lasu -odpowiedział mu Monoma, powstrzymując się od uśmiechu.
-Macie przeszukać teren i go odnaleźć!
-A może pora w końcu zejść na ziemię!? -zirytował się blondyn- Lud chcę mieć pewną sytuację, musi wiedzieć, że król ma żonę.
-Odszukaj więc moją królową! -krzyknął na niego zezłoszczony Kirishima –Masz zrobić wszystko co w twojej mocy by go odnaleźć!
-Dobrze- Monoma ukłonił się niechętnie swojemu królowi -Jednak jeśli nam się nie uda, wyjdziesz za księżniczkę Neijre.
Król jednak w odpowiedzi fuknął głośno i udał w tylko sobie znanym kierunku. Niebieskooki spojrzał na Fatgum'a i gestem ręki ponaglił go do przygotowań.
I w ten oto sposób magiczny bucik, przewędrował całe królestwo. Odwiedził domy wszystkich ludzi w królestwie. Tych wysoko urodzonych, nisko urodzonych i tak sobie urodzonych, jednak nie znalazł swojego właściciela. Arcyksiążę nie szczędził wysiłku by odnaleźć właściciela bucika. Niestety domów pozostało coraz mniej, a posiadacza kozaka jak nie było, tak nie ma.
Generał wraz z Monomą jechali na przedzie, prowadząc cały konwój. Byli w drodze do ostatniego w królestwie domostwa, zamieszkanego przez wdowę. Zaraz za nimi w odległości kilku metrów jechał czarno-włosy strażnik, który gaworzył radośnie ze swoim przybranym bratem.
-Oh Sero...-westchnął radośnie Denki -Wracają wspomnienia, co nie?
-Oj tak -uśmiechnął się Hanta na wspomnienie szczęśliwego dzieciństwa -Mam tylko nadzieję, że ten babsztyl jeszcze nie zabił Katsusia.
-Katsusia? -zapytał jadący pomiędzy nimi czerwono-włosy mężczyzna- Kto to?
-Syn poprzednich właścicieli -odpowiedział mu Kaminari- Jego ojciec wyszedł za wdowę, która miała dwójkę wrednych dzieci, niestety Pan Bakugou umarł kilka miesięcy temu, a Katsuki został w domu jako służba dla Kayamy, która traktuje go gorzej niż własnego wroga.
-Cudowny to chłopak -dodał Sero- Gdyby nie on, pewnie do tej pory niemielibyśmy dachu nad głową i pracy. Czasami żałuję, że po niego nie wróciliśmy...
-Za pewnie ten chłopak jest złotego serca, czyż nie? -zapytał uśmiechnięty jeździec.
-Nie tylko serca, Jaśnie Panie - odparł Kaminari –Katsuki to wspaniały człowiek o niesamowitej urodzie i dobroci serca, której pozazdrościł by mu nie jeden człowiek. A ta jego macocha, to parszywa żądna władzy kobieta, na którą nasz mały braciszek został skazany.
Kirishima słysząc te słowa, uśmiechnął się tylko szeroko nie mogąc się doczekać spotkania z tym niezwykłym paniczem.
Kayama wyglądając przez okno zauważyła Arcyksięcia oraz generała, kierujących się pod ich dom. Krzyknęła do swoich dzieci, by te przygotowały się jak najszybciej i sama udała się otworzyć mężczyznom. Kobieta po krótkiej rozmowie zaprosiła ich do salonu, gdzie zniecierpliwione czekały jej dzieci. Na pierwszy ogień poszła Ochako, która niechętnie ubrała buta, wiedząc, że i tak na nią nie wejdzie. Z TetsuTestu sprawa była nieco ciężka, gdyż chłopak starał się włożyć buta na siłę.
Katsuki siedząc na parapecie, wpatrywał się w dal. Nie wiedział kto jest na dole. Nie był nawet ciekawy. Teraz już wiedział, że bal i niezwykła noc z księciem był tylko kolejnym snem, który jak szybko przyszedł, tak i szybko odszedł.
- Lavender's blue, dilly dilly, lavender's green,
When I am king, dilly, dilly, you shall be queen.
Who told you so, dilly, dilly, who told you so?
'Twas my own heart, dilly, dilly, that told me so
Słowa ukochanej piosenki wyszły z jego ust niespodziewanie. Zawsze, gdy czuł się koszmarnie, śpiewał sobie piosenkę, której nauczyła go matka. Pocieszała go i mimo łez i bolesnych wspomnień, miała w sobie namiastkę tej dziecięcej radości. Trzy siedzące obok niego myszki, wiedząc kto czeka na zewnątrz, postanowiły mu pomóc. Malutki Deku skoczył na klamkę od okna, zaraz później zrobił to Mieszaniec, chwytając przyjaciela za ogon, jednak to nie pomogło, dalej brakowało tak niewiele.
- Call up your men, dilly, dilly, set them to work
Some to the plow, dilly, dilly, some to the fork,
Some to make hay, dilly, dilly, some to cut corn,
While you and I, dilly, dilly, keep ourselves warm.
Arcyksiążę wraz Fatgum'em wyszedł z domu. Niestety i dzieci wdowy nie były tym kogo szukali.
-Na pewno nie ma tu już nikogo? -zapytał podejrzliwie generał.
-Nikogo -odparła zasmucona kobieta -Cóż kto wie, może los się jeszcze nam odpłaci- dodała, patrząc wymownie na Monomę, który był zadowolony udaną intrygą.
Mic, wcinając ser spojrzał na swoich przyjaciół. Niewiele myśląc, odrzucił go i wskoczył wprost na Mieszańca, a klamka pod ich ciężarem otworzyła okno.
- Lavender's green, dilly, dilly, Lavender's blue,
If you love me, dilly, dilly, I will love you.
Let the birds sing, dilly, dilly, And the lambs play;
We shall be safe, dilly, dilly, out of harm's way.
Dobiegł ich śpiew chłopaka. Mężczyźni spojrzeli na siebie skołowani, a następnie wzrok przenieśli na zamykającą drzwi kobietę. Ona jednak nie zaprzestała czynności, chcąc iść jak najszybciej rozprawić się z chłopakiem.
-Na pewno, nikogo już tu nie ma? -dopytał jeszcze raz Fatgum.
-Och na pewno- odpowiedziała kobieta.
-Więc kto to śpiewa? Pani zwierzęta? -zapytał sarkastycznie mężczyzna, na co odpowiedział mu rechot wdowy.
-Wracajmy już generale- odparł Arcyksiążę chcąc ratować jakoś sytuację.
W ten Kirishima ściągnął hełm, ukazując się reszcie swoich żołnierzy.
-Piękny głos, nieprawdaż? -zapytał wsłuchując się w aksamitny głos nieznanej mu osoby. Zszokowana kobieta ukłoniła się nisko, a zszokowany Monoma, chciał zacząć się tłumaczyć. - Kaminari, Sero? Sprawdzicie to?
Chłopcy pokiwali ochoczo głowami i zsiadłszy z koni, dali się prowadzić Kayama'i na strych, skąd dobiegał piękny śpiew, siedzącego tam Katsuki'ego. Czarno-włosa niechętnie otworzyła im drzwi, wprowadzając ich do środka.
-Widzicie? Nikt ważny, zwykły pomywacz -odparła patrząc pogardliwie na blondyna, który przyglądał się swoim gościom.
-O tym już zadecyduje król- powiedział złośliwie Kaminari -Można? -wyciągnął rękę w stronę swojego przyjaciela, który chętnie ją przyjął.
-Ja zabraniam! -krzyknęła kobieta, łapiąc chłopaka za nadgarstek.
-A kim ty niby jesteś? -Sero podszedł bliżej kobiety –Kim jesteś by sprzeciwiać się rozkazowi króla? Marszałkiem? Cesarzową? A może Boginią?
-Jestem jego matką -odparła zdekoncentrowana wypowiedzią czarno-włosego.
Wściekły Katsuki wyrwał kobiecie swoją dłoń i spojrzał na nią zezłoszczony.
-Moja matka nie żyje -odparł spokojnie i wraz z Sero oraz Kaminarim opuścił strych, kierując się do salonu.
Katsuki otrzepując delikatnie swój fartuch wszedł do niewielkiego pomieszczenia, z którym czekał na niego król. Blondyn westchnął głośno, chcąc się uspokoić. Kirishima mając przeczucie, odwrócił się szybko i uśmiechnął szeroko, gdy jego oczy ujrzały tego małego i uroczego chłopca z lasu. W jego sercu zakiełkowało ziarenko nadziei oraz strachu. Co, jeśli to był tylko sen?
-Witaj piękny -czerwono-włosy uśmiechnął się szeroko, Katsuki odpowiedział mu tym samym kłaniając się nisko.
-Panie, ja nie chcę wydać się pewny siebie, bo tak naprawdę nie wiem czy ten kozak, będzie na mnie pasował -blondyn przełknął głośno ślinę -Ale chce żebyś wiedział, że kocham cię takiego jaki jesteś i liczę i że ty pokochasz takiego mnie. Zwykłego posługacza bez nazwiska- Kirishima kiwnął głową i wskazał dłonią by blondyn usiadł.
Katsuki mając serce w gardle wykonał jego polecenie i ściągnął swojego brudnego trzewiczka, którego położył z boku. Eijiro podszedł i delikatnie podniósł nogę blondyna, by łatwiej wciągnąć na niego but. Czerwono-włosy uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy okazało się, że kozak pasuje, jak ulał na nogę jego pięknego nieznajomego z lasu.
-A ja mam nadzieję, że pokochasz niezdarnego czeladnika, który w dodatku jest królem- mężczyzna wstał i wyciągnął dłoń w stronę blondyna, którą ten przyjął od razu –A czy teraz mogę się do wiedzieć, jak się nazywasz?
-Jestem Katsuki, jednak ludzie mówią na mnie Kopciuszek- odpowiedział uśmiechając się blondyn.
-Kopciuszek? Oryginalne –Eijiro zaśmiał się cicho i wraz z ukochanym udał się w kierunku wyjścia. Stojąc w drzwiach Katsuki spojrzał na schodzącą po schodach Kayame. Kobieta przypatrywała mu się uważnie.
-Wybaczam Ci -padło z jego ust i wraz z Kirishimą wsiadł na konia i odjechał w stronę zamku.
Kilka miesięcy później odbył się huczny ślub, na który zaproszone zostało całe królestwo. Macocha, TetsuTetsu oraz Monoma opuścili królestwo, a ślad po nich zaginął. Ochako niedługo po ślubie Katski'ego poznała jego doradcę Iidę, za którego wyszła kilka tygodni później.
Młoda para stała właśnie w pokoju wpatrując się w portrety swoich rodziców. Blondyn nie mógł uwierzyć w to wszystko, co do tej pory mogło być dla niego tylko snem.
-Kiedyś i nasz portret tu stanie -wyszeptał mu do ucha jego mąż, trzymając go za dłoń.
-Nikt mnie do tej pory jeszcze nie namalował -odpowiedział mu, rumieniąc się siarczyście.
-Ogromny błąd- czerwono-włosy zaśmiał się, widząc reakcję Katsuki'ego.
W końcu obaj trzymając się za ręce, wyszli na ogromny balkon. Kilka metrów pod nimi na głównym placu stali ich poddani, którzy wiwatowali głośno, życząc szczęścia młodej parze. Katsuki przyjrzał się temu niezwykłemu widokowi, starając się powstrzymać łzy. Nie udało mu się to jednak zbyt długo i już po chwili te spływały po jego policzkach. Blondyn spojrzał na stojącego obok niego mężczyznę jego snów. Ten również przypatrywał mu się z szerokim uśmiechem. Niedługo później jego duże dłonie znalazły się na tali niższego, przyciągając go bliżej siebie.
-Mój Kopciuszek- powiedział zadowolony Eijiro, zbliżając swoją twarz do Katsuki'ego.
-Mój Tyciu- dodał blondyn, wbijając się w usta swojego męża.
-----
I oto koniec. Książka jest krótka, ale wyszła mi tak jak ją sobie zaplanowałam, z czego jestem dumna.
Sama nawet nie wiem kiedy na nią wpadłam, ale nie myślałam nad tym by faktycznie ją zrealizować, ale jak już zaczęłam pisać to uznałam, że w sumie co mi szkodzi.
Okładkę narysowałam i zabrałam się za pisanie. Książka jest na podstawie film, nie bajki tak tylko napomknę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top