Rozdział 82

Kiedyś myślałam, że znałam się na ludziach. Że poznałam już choć cząstkę świata, w którym żyłam. Wszystko zdawało mnie coraz bardziej nudzić i przestawać zaskakiwać. Jednak nie dawałam tego po sobie poznać, może to przez brak odwagi, a może uznałam, że nikomu nie była ta wiedza potrzebna do szczęścia. A później? Wszystko runęło jak domek z kart, pozostawiając za sobą jedynie górę niepoukładanych myśli i pytań, których bałam się wypowiedzieć. Zniknęło wszystko co znałam i musiałam sobie radzić sama. Jak się później przekonałam, robiłam to tak nieudolnie, jak mała rybka wpuszczona w sam środek oceanu. Popełniłam wiele błędów błądząc ciągle w kółko, szukając płycizny na której spokojnie mogłabym osiąść. Miejsca, w którym czułabym się właściwie. Długo szukałam, błądziłam, zawracałam, by jeszcze raz zrobić dokładnie to samo. Ale po burzy musi zawsze wyjść słońce, a czasami nawet pojawi się tęczą. Niekiedy na jej końcu można znaleźć skrzata, ubranego w zielony garnitur, czasami polnującego garnka złota. A ja? Ja znalazłam coś o wiele lepszego. Znalazłam kogoś, kto wskazał mi drogę, wyciągnął z głębin. I choć na początku byłam przerażona czego mógł ode mnie chcieć, teraz nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go nie spotkać. Bałam się pomyśleć gdzie bym się teraz znajdowała. Jedna osoba świata nie zmieni, ale może to zrobić dla innej osoby, jeśli to ona stanie się dla niej całym światem.

Stałam naprzeciwko Thomas'a. Patrzałam na niego i nadal nie umiałam zrozumieć, co on takiego we mnie widział. Wyglądem, ani charakterem wcale się nie wyróżniałam spośród innych. Więc dlaczego ja? On był osobą, na którą każdy zwracał uwagę. Uroda i piękne ciało przyciągały nie jedną dziewczynę. No i nie można ominąć jego tajemniczej i zadziornej postawy. Przy nim wyglądałam jak młodsza siostra, którą musiał się zająć. Ale to nie był powód bym z niego zrezygnowała. Zależało mi na nim i nie miałam zamiaru odpuścić, dopóki sam by mi nie powiedział  że ma mnie dość. Od zawsze starałam się nie pakować w kłopoty i być raczej tylko obserwatorem, a przynajmniej było tak do momentu w którym poznałam pewnego brązowookiego bruneta, ale obiecałam sobie ten jeden raz, że nie odpuszczę. Miałam o co walczyć.

- Jesteś pewna?- Thomas patrzył na mnie niepewnym wzrokiem pełnym obaw.

Wczorajszego wieczora poprosiłam go, by pokazał mi swojego wilka. Chciałam w końcu przestać się go bać. Nie Thomas'a, jego nie bałam się już od dawna, to sam wilk powodował u mnie dreszcze, nawet pomimo tego, że przecież byli jednością. Miałam nadzieję, że w momencie gdy będę mogła patrzeć w oczy, które tak dobrze znałam i które potrafiły uspokoić mnie jednym spojrzeniem, będę umiała opanować ten lęk.

- Tak, dam radę.- stwierdziłam z odwagą.

Byłam zdeterminowana by pokazać mu, że się nie bałam. Nie jego. Bolało mnie za każdym razem, gdy widziałam jak raniło go to, że się bałam takich jak on. Nie chciałam już więcej tego widzieć.

- Możemy jeszcze zaczekać. Odpowiem na każde pytanie jakie zadasz.- starał się mnie przekonać, a ja nie wiedziałam kto w tym momencie się bardziej bał. Zachowywał się jak wystraszony chłopiec, który nie chciał iść do dentysty.

- Thomas.- odparłam pobłażliwie i złapałam go za dłoń. Brunet spojrzał jak splatałam nasze palce razem.- Dam radę. Ufam ci.- uśmiechnęłam się do niego.

Byłam pewna swoich słów. Ufałam mu i nie wyobrażałam sobie, by ktoś inny mógł mnie przekonać do wilkołaków niż on. Widziałam jak pod moim spojrzeniem zaczął się uginać.

- Dobrze, ale jeśli będziesz chciała uciec, to proszę wróć do domu.- zacisnął moja dłoń pocieszająco, chcąc dodać mi odwagi, choć chyba sobie również.- W okolicy pojawiło się ostatnio więcej upadłych, nie chcę żeby coś ci się stało.- widziałam w jego oczach troskę o mnie, na co serce zabiło mi mocniej.

- Nie będę musiała.- odparłam przekonana że tak będzie. Choćbym miała zemdleć ze strachu, nie zamierzałam przed nim uciec.

Brunet jednak nie był o tym tak bardzo przekonany jak ja. Wycofał się za dom, niepewnie zerkając za siebie, czy przypadkiem już nie postanowiłam uciec. Ja jednak nadal nie poruszyłam się nawet o milimetr. Bardziej spodziewałam się, że nie będę potrafiła oderwać stóp od ziemi niż tego, że miałabym zwiać.

Wzięłam głęboki oddech, szykując się na jego przyjście. Dobrze zrobiłam, bo na chwilę straciłam cały oddech, gdy zza ściany wyłonił się najpierw wielki pysk, później łapy, grzbiet, a na końcu gruby puchary ogon, który kołysał się z każdym jego powolnym krokiem. Moje ciało niekontrolowane zadrżało widząc przed sobą potencjalne zagrożenie. Ogromne zwierzę kroczyło dostojnie przed siebie, jednak nie podszedł blisko mnie. Zatrzymał się kilka metrów przede mną, dając mi wybór. To ja decydowałam czy podejdę, czy stchórzę i ucieknę. Pierwszy mój odruch właśnie taki był. By schować się w wnętrzu domu, zapominając całkiem o moich wcześniejszych zapewnieniach. Uratowało mnie jednak to co zawsze dodawało mi otuchy. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego smutne, brązowe oczy, a moje zamiary odeszły w zapomnienie. Obiecałam mu że nie ucieknę, już zbyt wiele razy tchórzyłam. O ironio, to zawsze ja kuliłam ogon, choć ktoś inny był tu jego posiadaczem.

Przełknęłam ślinę i zaczęłam powoli kroczyć na miękkich nogach w jego stronę, nie spuszczając wzroku z jego tęczówek. Były moja siłą i podporą. Bez nich straciłabym całą moją pewność siebie. A na to nie mogłam pozwolić.

Podeszłam do niego na wyciągnięcie ręki. Zatrzymałam się, nie wiedząc co zrobić dalej. Stałam przed ogromnym wilkiem, który jednym machnięciem mógł przewrócić mnie na ziemię. W głowie pojawiły mi się obrazy z pechowej nocy, jednak skarciłam się w myślach, a czerwone, głodne ślepia zastąpione zostały przez brązowe z drobinkami złota. Tak piękne i przyciągające. Tylko jedna osoba miała takie oczy. Osoba przy której czułam się bezpiecznie, a mój teraźniejszy strach nie miał prawa dłużej się utrzymać. Byłam zła na siebie, na swój umysł. To był Thomas. Nic by mi nie zrobił.

Podniosłam swoją drżącą dłoń, mając dosyć ciągłego strachu. Wilk spokojnie obserwował moje poczynania i ani nie drgnął przez cały czas, do momentu gdy moje palce nie zanurzyły się w jego sierści na karku.

Przejechałam dłonią kilka razy po jego futrze. Choć już raz miałam okazję go dotknąć, to nie skupiłam się na tym wcale. Dlatego teraz ze zdziwieniem mogłam stwierdzić, że miał twardą, sztywną sierść, która stawała się miękka i puszysta im bliżej była skóry. Biło od niej ciepło, które przyjemnie grzało moje dłonie. Ośmielona jego spokojną postawą, śmiało głaskałam go, nie przejmując się że mogło mu to przeszkadzać. Choć po tym, że chwilę później sam wtulił się w moją dłoń, mogłam stwierdzić że wcale tak nie było.

Uśmiechnęłam się widząc w nim tego samego spokojnego i nieposłusznego wilka, którego widziałam u swojej babci. Choć wtedy to nie on miał świadomość, to zachowywali się niemalże identycznie.

Był to moment, który szybko mógł się nie powtórzyć. Zebrałam wszystkie siły w sobie i jednym ruchem przyległam do jego klatki piersiowej, chowając twarz w jego sierści. Nawet on musiał się tego nie spodziewać, bo napiął na chwilę mięśnie i jeszcze bardziej znieruchomiał, a później chyba bał się poruszyć, bo pozwalał mi tulić się do niego przez jeszcze kilka chwil. W głowie cały czas miałam myśl, że był to Thomas i nie skrzywdziłby mnie. Tylko to pozwoliło rozluźnić mi się i delektować się jego ciepłem.

Odsunęłam się od niego z uśmiechem na twarzy. Pomimo tego, że przez ten cały czas nie poruszył się chociaż o centymetr, to patrząc na niego widziałam czystą radość. Widząc to, mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Cieszyłam się, że mi się udało. Zrobiłam to.

Thomas zaczął powoli się wycofywać, by zniknąć ponownie za domem. Ciekawiło mnie dlaczego tam się chował? Nie zapytałam co się działo z jego ubraniami, gdy zmieniał postać. Czy musiał za każdym razem się rozbierać i ubierać? Nie wiedziałam czy bym dała radę w środku lasu to zrobić. Nawet gdybym miała pewność, że nikt mnie nie widział. Przecież istniało tyle różnych istot, że zawsze jakaś mogła chować się za drzewem.

Myśląc nad sposobami jego zachowania bądź stracenia ubrań, zobaczyłam zbliżającego się w moim kierunku bruneta. Jednak nie zatrzymał się z daleka ode mnie tak jak poprzednio. Podszedł do mnie i niespodziewanie zamknął mnie w swoim silnym uścisku.

- Dziękuję.- wyszeptał przyciskając mnie bliżej siebie.

Doskonale mogłam usłyszeć jak dużo uczuć przelał w tym jednym słowie. Wdzięczność, szczęście i ulgę. Dziękował mi za coś, za co to ja powinnam mu dziękować. Nie był świadom jak wiele zmienił w moim życiu. I to wszystko zamierzałam mu pokazać, to co mu zawdzięczałam, kim się stałam, co osiągnęłam.

》☆《

Wracaliśmy do domu Kiry, a z mojej twarzy nadal nie schodził szeroki uśmiech. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Jednak szybko moja radość zniknęła, zauważając dwie osoby przed bramą wjazdową białowłosej. Tess wraz z Ivan'em stali i wypatrywali nas na drodze. Skrzywiłam się wiedząc, że czekali na nas, a ja nie mogłam uniknąć rozmowy z nimi. Nie byłam jeszcze na nią gotowa. Zbyt duży miałam żal do dziewczyny, że mnie zostawiła. Choć z tego co ostatnio zrozumiałam to wcale o tym nie wiedziała. Ale nie starała się nawet spróbować przekonać się o tym czy było to prawdą? Tak po prostu zaakceptowała to, że niby wyjechałam, choć było to do mnie w ogóle niepodobne i gdyby tak było, ona wiedziałaby o tym jako pierwsza. Może było to dla niej wygodniejsze? Nie musiała ukrywać przede mną tego kim był jej chłopak i dlaczego tak szybko się do niego przeprowadziła, i tego dlaczego całe miasto myślało że nie żyje. W jedną noc całkowicie zmieniło się nasze życie. Jednak jej na to, w którym miała swojego księcia z bajki podanego na tacy i życie jak w pałacu. Tymczasem mi, na ciągły strach, rozpacz i walkę o odrobinę normalności. Ona była śpiącą królewną która zasnęła, a gdy się obudziła miała swojego księcia przy sobie, a ja kopciuszkiem, który po długim błądzeniu i pomiataniu doczekał się swojego balu i ukochanego. Czy narzekałam? Nie. Liczyło się dla mnie teraz tylko to co miałam, a miałam Thomas'a. Nic nie było w stanie mi tego zastąpić.

Zacisnęłam rękę na swoich nogach, na której po chwili poczułam wielką, ciepłą dłoń, która zaczęła zataczać kółka kciukiem na mojej skórze. I właśnie o tym mówiłam. Odwróciłam w jego stronę głowę, uśmiechając się wdzięcznie. Kochałam go. Mogłam już to śmiało powiedzieć. Może byliśmy ze sobą zaledwie od kilku dni, ale już od dawna moje serce ciągnęło do niego. Świadomie czy nie zaczynałam się powoli w nim zakochiwać.

Wysiadłam z samochodu i byłam zmuszona puścić jego dłoń, która tak bardzo dodawał mi otuchy.

- Wendy, możemy porozmawiać?- Tess jak zwykle nie umiała czekać i od razu mnie zaatakowała.

Spojrzałam niepewnie na Thomas'a, który podał Ivanowi przyjacielski uścisk dłoni, choć wydawało mi się, że nie był tak zażyły jak gdy pierwszy raz ich razem widziałam.

Przeniosłam ponownie wzrok na swoją byłą przyjaciółkę. Choć nie byłam pewna czy byłą. To co między nami było, było bardziej skomplikowane niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Każda z nas za sobą tęskniła, ale każdą coś blokowało by odnowić relacje. U mnie był to żal, u niej najprawdopodobniej wstyd. Zawsze tupała cicho nogą gdy się denerwowała. Tym razem było tak samo. Jej noga nie potrafiła choćby na chwilę stanąć w miejscu.

Przytaknęłam powoli głową, dając jej znak do mówienia, w momencie gdy za sobą poczułam obecność swojego bruneta.

- Przepraszam za wszystko. Za to że nic ci nie powiedziałam. Nie próbowałam przekonać się, że faktycznie się wyprowadziłaś. Że nic nie wiedziałam o aresztowaniu twojego taty. Że nic nie zauważyłam.- opuściła głowę, jakby nie mogła znieś mojego spojrzenia.- To wszystko wydawało mi się takie piękne. Miałam przy sobie Ivan'a, wielki dom, akceptację mamy. Nie pomyślałam, że nic nie może być tak bez skazy. Przepraszam, czuje się okropnie.- patrzałam na nią i chciałam przyznać jej rację. Być tak jak kiedyś tą, która karciła ją za głupie pomysły. Ale wydawało mi się to teraz nie na miejscu.- Proszę, nie skreślaj mnie za to. Wiem, że to co zrobiłam było okropne, ale proszę wybacz mi.- wiedziałam, że naprawdę żałowała. Mogła zmienić wygląd, ale to nadal była ta sama Tess. Te same nawyki i zachowania.

Cholernie mi jej brakowało i nigdy nie zamierzałam jej skreślać, jedynie nie byłam pewna czy uda nam się odbudować naszą starą relację. Po takim czasie i moim zawiedzeniu się, wiedziałam że nie będzie nam łatwo. Ale jeżeli naprawdę tego chciała, musiał mi to pokazać. Odbudować moje bezgranicznie zaufanie, które kiedyś miała.

- Nigdy tego nie zrobiłam.- przyznałam, na co podniosła szczęśliwa głowę z nadzieją w oczach.- Ale to nie oznacza, że całkiem ci wybaczyłam.- przyznałam ostudzając jej zapał. A przynajmniej tak mi się wydawało, jednak po chwili on tylko jeszcze bardziej wzrósł.

- Dziękuję.- zesztywniałam gdy jej ramiona mnie objęły. Tak dawno nie czułam jej uścisku. Ukradkiem wtuliłam się w nią.- Teraz muszę już jechać by nikt mnie nie zobaczył, ale będę się starać. Zobaczysz.- widząc jej radosny wzrok, uśmiechnęłam się odrobinę, jednak odwróciłam głowę by tego nie widziała.

Obserwowałam tylko jak wsiada do samochodu z Ivan'em, który wyglądał w tym momencie jak jej ochroniarz, aniżeli chłopak.

Brakuje tylko garniaka, słuchawki w uchu i ciemnych okularków.

O to to. Coś w tym stylu.

Musiałam przyznać, że mogłam już przyzwyczaić się do tego głosu w głowie. Pomimo jej dogryzania, wydawało się całkiem ciekawe mieć kogoś, kto mógł powiedzieć swój kąt widzenia, jednocześnie będą z tobą w twojej własnej głowie. Mogło być ciekawie.

Zaczynasz się uczyć.

Odparł głos z aprobatą. Może mogłyśmy dojść do porozumienia.

- Wszystko w porządku?- usłyszałam nad sobą głos Thomas'a.

- Tak.- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam za odjeżdżającym samochodem przyjaciółki.

Wszystko zaczynało się powoli układać w sposób, jaki powinien być już od początku. Czułam, że nareszcie miałam swoje miejsce u boku kogoś z kim będę szczęśliwa.

Wiedziałam, że czekała mnie jeszcze rozmowa z Ivan'em na temat jego brata, ale mając przy sobie Thomas'a, wierzyłam że dam radę.

Podniosłam głowę kradnąc brunetowi małego całusa. On jednak miał inny zamiar i nim zdążyłam się odsunąć, przyciągnął mnie do siebie, ponownie łącząc nasze usta ze sobą.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

No co ja mogę powiedzieć, został nam jeszcze jeden rozdział i epilog ☺️
Wendy w jakimś stopniu zaczęła przekonywać się do wilkołaków, pogodziła się z Tess, wszystko zmierza mu końcowi 🤗
Trochę nie mogą uwierzyć, że już dzisiaj zakończę tę opowiadanie 😅
Za szybko to minęło 🤭
Może to dlatego że pierwszy raz przeprowadziłam opowiadanie dodając dwa rozdziały w tygodniu 🤔
Tak, to pewnie dlatego 🤫

Ale no dobrze, nie będę już przedłużać, bo wiem, że wcale nie chcecie czytać moich rozmyśleń, tylko czekacie na kolejne rozdziały.
A pojawi się on o 12:30 😁

A wiec do zobaczenia za moment 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top