Rozdział 81

Nigdy nie sądziłam, że będę potrafiła siedzieć obok wilkołaka, odezwać się do niego, czy choćby podnieść na niego wzrok. Będąc w tym miejscu gdzie się znajdowałam, wydawało mi się to zabawnie ironiczne. Thomas był kimś kto powinien wzbudzać we mnie strach, a tym czasem bałam się właśnie wtedy gdy nie było go obok. Przy nim nie obawiałam się jego nadzwyczajnej siły. Oddawało mi otuchy gdy wiedziałam, że i on potrafił się obronić. Wiedziałam, że nie wykorzystałby swojej przewagi przeciwko mnie.

Droga do domu minęła mi zadziwiająco szybko, choć mogło to być za sprawą tego, że większość czasu patrzałam się rozmarzony wzrokiem na bruneta, który albo nie zdawał sobie z tego sprawy, albo po prostu dzielnie to znosił.

Gdy weszliśmy do domu białowłosej, zaskoczył mnie zapach... tak właściwie niczego. Za każdym razem w powietrzu czuć było słodki zapach wypieków przyrządzanych przez brata Kiry, albo woń kwiatów z ręcznego odświeżacza powietrza. Pomyślałam, że znudził jej się ten zapach, albo jeszcze nie było jej w domu. Ale gdy tylko weszliśmy do salonu, zauważyliśmy dziewczynę leżącą na sofie i oglądającą mecz siatkówki. Nie wiedziałam, że interesowała się sportem. To znaczy nie mówię, że nie mogła, tylko nie spodziewałam się tego.

- Cześć.- przywitałam się równo z Thomas'em.

- Cześć.- odparła białowłosa, nie odwracając wzroku z ekranu, będąc skupiona na rozgrywce. Musiała naprawdę się wciągnąć.

- Była tylko w puszce.- Thomas postawił dwie puszki coli na stoliku przed dziewczyną.

- Zwykła?- oburzyła się zerkając na chwilę na napój. Przecież nic nie pisała, że miała być inna.

- A jaka miała być?- Thomas'a widocznie również zaskoczyła ta wiadomość.

- Napisałam, że chcę cole zero.- westchnęła zawiedziona i sięgnęła po jedną z puszek.

- Przecież jej nie lubisz.- Thomas spojrzał na nią spod uniesionych brwi.

- Chciałam zadbać o swoje zdrowie i ograniczyć spożywamy cukier.- odparła jakby wszyscy powinni o tym wiedzieć, otwierając kapsel z cichym sykiem.

Widziałem jak na twarzy Thomas pojawia się niedowierzanie i jego pobłażliwy wzrok, gdy pokręcił głową na znak poddania się.

- Chodźmy.- zaśmiał się brunet i zaczął iść w stronę swojego pokoju.

Ruszyłam za nim i już po chwili mogłam podziwiać wnętrze jego pokoju. Pomieszczenie nie było duże, ale wystarczające by pomieścić wszystkie potrzebne rzeczy. Łóżko, szafa, kilka półek, ale tak jak w jego domu zaskoczył mnie widok pokaźnej ilości roślin, tak i tu mogłam zobaczyć dokładnie to samo. Każdy parapet ozdobiony był zielenią. Zdawała się ona pokrywać każdy jego wolny kawałek. Ale dzięki temu można było poczuć przyjemną, świeżą woń. Nie spodziewałam się, że Thomas potrafił aż tak dobrze dbać o kwiaty. Ja sama uwielbiałam to robić, choć zawsze robiłam to na tyle nieumiejętnie, że rośliny więcej traciły niż zyskiwały po mojej opiece.

- Obiecałem zrobić to już dawno temu.- usiadł na swoim łóżku, a ja śmiało zajęła miejsce obok niego.- Ale chyba sama przyznasz, że nie było na to czasu. Możesz zadać mi jakiekolwiek pytanie.- A więc o to mu chodziło. To prawda, obiecał mi kiedyś, że wytłumaczy mi wszystko co było związane ze światem nadprzyrodzonym jak i z samymi wilkołakami.- O żadne pytanie nie będę zły. Więc pytaj o co chcesz.- wierzyłam mu. Nie miałam podstaw by mu nie wierzyć. A to, że sam chciał mnie do tego zachęcić, tylko potwierdziło jego słowa.

- Więc, mogę pytać o wszystko?- podkreśliłam ostatnie słowo. Chciałam się upewnić. Może mieli jakieś zasady i o czymś nie mogli mówić.

- Tak.- odparł zadziwiająco spokojnie. Może wiedział już mniej więcej o co chciałam zapytać. Nawet nie zdziwiłabym się gdyby tak było.

- Więc...- O co mogłabym zapytać jako pierwsze? O czym pomyślałam gdy pierwszy raz zobaczyłam wilka.- Od czego zależy kolor oczu u wilkołaka?- nadal w pamięci został mi obraz krwistych ślepi tamtego wilka. Nawet u Thomas'a mogłam je zobaczyć, choć zdarzyło się to tylko raz. Przez większość czasu mogłam widzieć jego brązowe tęczówki z kawałkami złota. Co one oznaczały?

- Od wielu rzeczy. Między innymi od emocji. Czerwone mamy wtedy gdy jesteśmy głodni lub wściekli i nasz wilk próbuje przejąć nad nami kontrolę czując nasze zdenerwowanie.- na chwilę znowu przed oczami miałam tamtą bestie z tej nieszczęsnej nocy, jednak szybko o tym zapomniałam mając przed sobą łagodny wzrok Thomas'a.

- A złoty?- zapytałam, bo o to najbardziej mi chodziło. Tego byłam ogromnie ciekawa. Prawie od początku naszych spotkań mogłam zobaczyć u niego ten kolor. Choć na początku wmawiałam sobie, że było inaczej.

- Złoty...- zastanowił się przez chwile, a ja niecierpliwiłam się jego odpowiedzi.- Tego chyba nie można tak łatwo określić. Może oznaczać radości, miłość, ale też smutek, zmartwienie. Myślę, że chodzi tu o ogólne silne emocje.- to w sumie dużo by wyjaśniło. Na początku naszej znajomości był do mnie mocno uprzedzony, więc nic dziwnego, że jego oczy często świeciły się złotem.-  Ale nie te skrajnie negatywne.- dopowiedział pospiesznie.- Coś jak irytacja, zwątpienie czy złość, ale nie taka silna, daje o sobie znak przez żółty kolor oczu.- oh... To jeszcze więcej wyjaśniło. Choć już nie pamiętałam kiedy miał żółte, a kiedy złote oczu w przeszłości. A może zawsze miał jeden kolor tylko ja nie widziałam różnicy?

- Ale nie zawsze widziałam by zmienił ci się kolor tęczówek.- czy wtedy nie było im bardzo łatwo zdradzić się ludziom.

- Masz rację.- uśmiechnął się ciepło.- Już jako dzieci jesteśmy uczeni panować nad tym.

- Tobie chyba nie za bardzo to wychodziło?- odparłam zaczepnie, nawiązując do momentów gdy udało mi się zauważyć jego potknięcia i chwilę nieuwagi.

- No tak pamiętam, była taka jedna osoba, która wyjątkowo mi to utrudniała.- zaśmiał się, a mi nie wiedzieć czemu spodobało się to, że nie umiał przy mnie nad sobą zapanować. Nie ważne o jaką emocje dokładnie chodziło.

- Uznam to za komplement.- uniosłam dumna głowę.- No dobrze...- domyśliłam się o co chciałabym to jeszcze zapytać? Była rzecz, która ciekawiła mnie chyba najbardziej że wszystkich, ale pomimo zapewnień bruneta że nie będzie zły, obawiałam się jego odpowiedzi.- Mówiłeś, że podczas pełni nie macie kontroli nad tym co robi wilk.- Thomas przytaknął głową, potwierdzając moje słowa.- Więc te wszystkie zwierzęta które myśliwi znajdują, to nie do końca wasza robota?- chłopak spojrzał na mnie z żalem i westchnął ciężko.

- To, że nie panuje wtedy nad wilkiem to mnie nie uniewinnia i dobrze o tym wiem.- patrzał na mnie z obawą jakbym miała go zaraz o to skarcić.- Może wydawać się to dziwne, ale wilk też musi coś jeść. Gdy przez cały miesiąc głoduje, a później nagle ma okazje na polowanie, nie przepuści jej bo zabije biedne zwierzątka.

- To dlatego tamten wilkołak za mną poszedł.- myślami wróciłam do momentu z nocnej imprezy od której wszystko się zaczęło.

Myślałam wtedy, że poszedł za mną, bo nie zgodziłam się na jego propozycję, czym go zezłościłam. A on widział we mnie jedynie łatwą kolację. Zwierzę, które było najsłabsze i oddaliło się od reszty stada.

- Zbuntowani to wilki które żywią się ludzkim mięsem tak jak Dave. Najczęściej jest to karane wygnaniem ze stada, choć coraz częściej alfy stosują karę śmierci, przez zwiększającą się ich ilość. Chcą tym odstraszyć ich od takiego pomysłu, jak widać nie zawsze to działa.- patrzałam na niego, dokładnie słuchając każdego jego słowa.

Opowiadał mi o tym wszystkim. Myślałam, że będzie chciał przekonać mnie, że wilkołaki wcale nie były takie straszne. Pokazać mi, że nie miałam się czego bać. A tym czasem on jeszcze bardziej utwierdzał mnie we wcześniejszym przekonaniu. Może nie było to już dokładnie takie samo zdanie jakie miałam na samym początku. Wiedziałam już, że nie wszystkie wilkołaki atakowały ludzi, ale to nie zmieniało faktu, że również zabijały. Było to myślenie wbrew jakiejkolwiek logice, ale jak wszystkie wilkołaki nadal były dla mnie bestiami, tak Thomas stanowił wyjątek od tej reguły. Było to coś absurdalnego, bo przecież on również nim był, ale nie potrafiłam już spojrzeć na niego jak na potwora. Patrzałam w jego oczy pełne obaw, jak odbiorę jego słowa. Czekał na moją akceptację, którą dostał już dawno temu, choć może sama do końca jeszcze tego nie wiedziałam.

- Dlaczego mi to wszystko mówisz?- zapytałam chcąc poznać prawdę, dlaczego tak postąpił.- Wiesz, że wszystko co teraz powiedziałeś przedstawia cię w coraz gorszym świetle?- skrzywił się po moich słowach, chyba odbierając to jako moją dezaprobatę.

- Wiem.- napięcie w jego głosie zdradzało jak bardzo zestresowany się stał.- Ale chciałem żebyś dowiedziała się tego ode mnie, a nie przypadkiem od kogoś innego. Popełniłem błąd nie mówiąc ci kim jestem i nie chcę zrobić tego kolejny raz.- całkowicie nie spodziewałam się usłyszeć od niego właśnie takich słów.

Mogłam się trochę z nim zgodzić, że jeśli dowiedziałabym się niektórych rzeczy od kogoś innego, mogłabym mieć do niego żal, że zataił to przede mną. Mimo to, właśnie dzięki temu że nie wiedziałam od początku kim był, pozwoliło mi poznać go bliżej i przekonać się, że wcale nie był bestią, tylko cudownym chłopakiem dla którego straciłam głowę.

Thomas siedział wciąż w jednej pozycji niecierpliwie czekając na moją odpowiedź. Zdradziły go oczy, które przeskakiwały co chwilę z mojej twarzy na resztę pokoju. Dziwnie się czułam wiedząc, że to nie ja byłam tą, która siedziała cicho czekając aż ta druga osoba się odezwie.

- A Ben? dlaczeho on nie zmienil sie podczas pelni?- w głowie przypomniała mi się sytuacja z piwnicy i cieszyłam się że mieliśmy to już za sobą.

- Tego nie potrafię dokładnie wyjaśnić. Sam nie wiem co zdarzyło się w jego przypadku, ale słyszałem, że po stracie rodziny jego wilk zniknął, a on sam długo nie potrafił go przywołać co jeszcze bardziej go załamało.- odparł nadal w lekkim napięciu po moich wcześniejszych słowach.

To by wyjaśniało dlaczego się nie zmienił, ale przecież widziałam odcisk łap na podłodze, więc musiał się zmienić wcześniej. Tak samo jak oczy. Miał czerwone. A przecież takie mają gdy wilk jest wściekły. Może pchany zemstą zdołał odzyskać jakąś część wilkołactwa.

- Myślę, że wciąż mi czegoś nie mówisz.- spojrzałam na niego obojętnie, choć w środku chciało mi się śmiać.- Widziałam dzisiaj w szkole brązowego kota, który mnie obserwował i myślę, że możesz go znać. Nie ufasz mi?- Thomas zrobił wielkie oczy po moich słowach, a ja o mało co nie wybuchnęłam śmiechem.

- To nie tak.- zaczął wystraszony, co wyglądało przekomicznie, gdy taki wielki groźny mężczyzna, z pokorą dziecka starał się wytłumaczyć mi ze swojego zachowania.- To znaczy na początku tak było, myślałem że pracujesz razem z Oliver'em i on miał cię pilnować, ale teraz to nie tak że ci nie ufam. Nie kazałem mu już cię obserwować. Musiał z nudów tam przyjść.- patrzałam na jego zbolałą minę i nie mogłam się już dłużej powstrzymać.

Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a głośny śmiech wypełni pomieszczenie. Thomas w momencie zamilkł i z dezorientacją patrzał jak ocierałam oczy z łez, które zebrały się ze śmiechu w kącikach moich oczu.

- Ty...- zmrużył oczy patrząc na mnie i byłam pewna, że już się zorientował.- Skoro teraz ci tak wesoło to może dokończymy naszą wcześniejszą rozmowę i powiesz mi kto dzisiaj wprowadził cię w tak dobry humor?- myślał chyba, że to sprawi, że teraz on będzie mógł się pośmiać, ale ja wcale nie zamierzałam przystać na jego zamiary.

- Nie.- powiedziałam między kolejnymi napadami śmiechu.

- Nie?- uniósł brew, a podstępny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy straciłam swoją pewność siebie i mój uśmiech nie był już tak głośny jak wcześniej.- Musisz wiedzieć, że jestem bardzo zazdrosny o tego kogoś.- przesunął się do mnie, a ja przestałam się śmiać onieśmielona jego bliskością i tym jak jego oczy zaświeciły się złotym blaskiem. Były takie piękne.- I chcę pozbyć się konkurencji.- nachylił się, szeptając mi do ucha. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze i byłam pewna, że właśnie się zarumieniłam. Odsunął się odrobinę, dzieki czemu mogłam zobaczyc jego chytry uśmiech.- Dlatego muszę jakoś cię u siebie ugościć.- odsunął się nagle ode mnie, a ja zostałam oszołomiona jego zachowaniem.- Co byś chciała do picia?- pomimo jego pytania, ja wcale się nie ruszyłam. Na poczatku myślałam, że chciał mnie pocałować. Nie było tak? Przecież jego oczy. Sam mówił, że świecą wtedy gdy... sama już nic nie wiedziałam.- Myślę, że herbata będzie odpowiednia o tej godzinie.- uśmiechnął się i puszczając mi oczko zostawił mnie samą w jego pokoju. Co tu się właśnie stało?

Może go jednak polubię?

Och... zamknij się.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Już na wstępie przepraszam za wszystkie błędy, bo miałam mało czasu żeby sprawdzić rozdział 😅

Ale cóż, przynajmniej jedną kwestię mamy z głowy, tą dotyczącą Ben'a 😂
Ale co dalej? Tego dowiecie się w sobotę na małym maratonie 😛
Wyjątkowo rozdziały zaczną pojawiać się o godzinie 12, a nie tak jak to było do tej pory, że dodawałam je około 9 🤫
Tak więc nie pozostaje nic jak tylko czekać do soboty 🙋‍♀️❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top