Rozdział 57
Leżałam w swoim pokoju oparta na łokciach i patrzałam spokojnym wzrokiem za okno. Księżyc co chwilę wychodził i chował się za chmurami, naprzemiennie oświetlając pokój i pogrążając go w ciemnościach. Pierwszy raz od dawna jego widok nie wywołał u mnie strachu. Wiedziałam że tą noc spędzę wyjątkowo spokojnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zamknęłam oczy przewracając się na plecy i wzięłam głęboki oddech. Czy Thomas teraz biegał gdzieś po lesie w Driffield? Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Miałam wrażenie, że dopóki nie zobaczę go w postaci wilka, to nigdy nie uwierze że nim jest.
Przewróciłam się na bok wtulając głowę w poduszkę. To miała być moja pierwsza spokojna noc podczas pełni. Może dlatego zdziwiło mnie, gdy ciszę przerwało głośne wycie. Przecież nie miało być tutaj żadnych wilkołaków. Może to tylko zwykły wilk? Ale akurat podczas pełni postanowił sobie urządzić koncert?
Wstałam, podchodząc pośpiesznie do okna. Odsłoniłam firankę, a moim oczom ukazała się postać wilka, który stał na naszym podwórku. Był to ten sam, który zawsze koczował pod moim oknem w Driffield. Dlaczego przyszedł tu za mną? Naprawdę nie mógł dać mi spokoju nawet tutaj. Złamał zakaz i przeszedł na inne terytorium tylko po to żeby się zabawić moim strachem. Ale to nie było to co czułam w tamtym momencie. Jedyne co odczuwałam to złość. Głupi kundel. Odeszłam od okna, a wtedy wycie ponownie przerwało ciszę. Ale nie tylko ono się pojawiło. Coś pukało w moją szybę. Nie mówcie, że jakimś cudem wlazł na dach. Przewróciłam oczami, ale podeszłam do okna. Przecież tu byłam bezpieczna prawda? Jednak zamiast wielkiego pyska wilka zobaczyłam brązowego kota, który uparcie drapał w moje okno.
- A ty czego chcesz złodziejaszku?- wpuściłam go do środka.
Zwierzę wyskoczyło na krzesło, a ja w ciemnościach widziałam jak powoli z kota zaczyna przemieniać się w chłopca. Pisnęłam oszołomiona i cofnęłam się na koniec pokoju. Chłopiec wstał i zaczął do mnie podchodzić ale ja wyciągnęłam rękę chcąc go zatrzymać.
- Nie podchodź.- odparłam spanikowana.- Czego chcesz?- poczułam się trochę zażenowana że nazwałam go złodziejaszkiem, ale chyba nie przejął się tym zbytnio. Jednak ja wcale nie poczułam się lepiej. Przecież tyle razy go do siebie tuliłam. Boże chciałam zniknąć. Halo może moja moc znowu się pojawi?
Przecież nie chciałaś mojej pomocy.
Tak teraz się obrażaj.-Fuknęłam zirytowana.
- Musisz kazać mu wracać.- chłopak zignorował moje wcześniejsze pytanie i poprosił mnie spanikowanym tonem.
- Ale komu?- byłam tak skołowana, że całkowicie nie połączyłam faktów.
- Thomas'owi.- wyjaśnił, ale ja jeszcze bardziej się zamieszałam.
- A gdzie on teraz jest?- założyłam nerwowo ręce na piersi.
- Przecież przed chwilą go widziałaś.- zaczynał się coraz bardziej denerwować, a do mnie nadal nie docierało dlaczego.- Przyszedł tu za tobą. Jeśli stąd nie ucieknie elfy go zabiją.- wyjęczał spanikowany.
Spojrzałam natychmiast za okno widząc, że wilk nadal stał na moim podwórku. Dlaczego za mną tu przyszedł? Przecież dobrze wiedział że nie mógł tu być.
- Musisz powiedzieć mu żeby wracał.- poprosił mnie błagalnie tonem chłopiec.
Zagryzłam wargę. Czy naprawdę mogłam wyjść z tego pokój i i stanąć przed wilkołakiem twarzą w twarz? Ale on nie był zwykłym wilkiem. Był to Thomas, ale przecież jego również się obawiałam. Jednak jeśli nic nie zrobię on zostanie zabity. Doskonale widziałam jak Ryan zareagował na wspomnienie o nim. Czy zamierzałam znowu pokulić ogon i zostać w swoim azylu? Chciałam mu pomóc, ale nie potrafiłam się przełamać. Samo wspomnienie by stanąć przed wilkołakiem sprawiało, że traciłam całe powietrze z płuc. Nie potrafiłam tego zrobić.
- Przepraszam, j-ja nie potrafię.- pokręciłam przecząco głową idąc w stronę łóżka.
- Zamierzasz to tak zostawić?- odparł z niedowierzaniem chłopiec.- On przyszedł tu bo chciał cię zobaczyć, a ty nie zamierzasz mu teraz pomóc? Kazał mi cię pilnować i mówić mu kiedy Oliver będzie się obok siebie kręcił, a ty go tak po prostu zostawiasz?- prychnął pogardliwie, a cała jego sympatia w głosie wyparowała. Spuściłam głowę. Ja naprawdę nie potrafiłam.- Jasne.- syknął.- Chcesz sobie popatrzeć jak Ryan wbija mu nóż w serce, niedoczekanie twoje.- warknął słowa które ja kiedyś do niego wypowiedziałam i zmienił się z powrotem w kota by wyskoczyć przez okno.
Skuliłam się obejmując nogi rękami. Miał rację. Thomas tyle dla mnie zrobił. Kazał mu mnie chronić? Poczułam jak kilka łez spływa po moich policzkach. Dlaczego ja nie potrafiłam zrobić chociaż jednego dla niego? Uciekłam przed nim. A on nadal starał się mnie chronić wiedząc że go nienawidzę. Ale czy naprawdę tak było? Przecież tyle razy mnie ratował. Czy robił to dla zabawy? Czy te wszystkie spotkania były wymuszone? Nie wierzyłam w to. Nie mógł udawać. Nie mógł tak dobrze grać. Ale ja nie potrafiłam się przełamać. Przed oczami co chwilę pojawiały mi się czerwone, głodne oczy. Potrząsnęłam głową chcąc pozbyć się tego widoku. Nie. Thomas nie miał takich oczu. Jego świeciły ciepłym, złotym blaskiem. Nie było w nich ani grama żądzy krwi. Oczy przecież nie potrafiły kłamać. Osoba z tak pięknymi oczami nie mogła być zła. Spojrzałam za okno. Podniosłam się na drżących nogach, wyciągnęłam z szafy pierwszą kurtkę i zacisnęłam na niej dłonie. Musiałam dać radę. Zaczęłam schodzić po schodach próbując nie wydać żadnego dźwięku, ale miałam wrażenie, że moje serce wystarczająco huczało mi w piersi by wszystkich pobudzić.
Sięgnęłam do klamki drzwi tarasu i zacisnęłam na niej dłoń. Zamknęłam oczy biorąc głęboki oddech. Jeśli wyjdę, mogę już nie zdążyć dobiec do drzwi zanim mnie dopadnie. Wypuściłam powietrze przekręcając klamkę. Zimne powietrze otuliło moje ciało, a ja zadrżałam z zimna. W samych kapciach zrobiłam pierwsze kroki po śniegu. Teraz już nie było odwrotu. Widziałam przed sobą wielkiego wilka, który obserwował jak się do niego zbliżam. Siedział w miejscu i patrzał. Cała drżałam i nie byłam pewna czy z zimna czy strachu. Od Thomas'a dzieliło mnie zaledwie dziesięć metrów kiedy stanęłam w miejscu a obraz przysłoniła mi para wydychanego przeze mnie powietrza. On widząc że się zatrzymałam, ruszył w moją stronę powoli. Zacisnęłam ręce w pięści i nie mogłam powstrzymać się przed zrobieniem kroku w tył. Wilk widząc co robię zniżył łeb, ale wcale nie zwolnił. Czułam jak mój oddech ledwo nadążał za sercem. Zwierzę wydało nagle z siebie ciche warknięcie, a ja zamknęłam oczy ze strachu. Bałam się, że rzuci się na mnie. Ale razem z zamknięciem przeze mnie oczu, dźwięk kroków wilka ucichł. Niepewnie uchyliłam powieki, ale to co zobaczyłam sprawiło, że miałam ochotę zapłakać. Oczy Thomas'a świeciły się złotem, ale nie tak jak zawsze gdy niteczki wesoło tańczył po jego tęczówkach. Tym razem było inaczej. Wilk wyszczerzył kły powarkując i ponownie ruszył w moim kierunku. Zamknęłam ponownie oczy czekając aż poczuje jak jego kły zaciskają się na moim ciele. Oddychałam szybko przerażona, a czas dłużył mi się niewyobrażalnie. Myślałam nawet, że się zatrzymał, ale wtedy poczułam jego oddech na swojej twarzy. Otworzyłam powoli oczy widząc przed sobą pysk wilka, który nadal powarkiwał, ale chyba starał się to robić trochę ciszej. Patrzał się mi w oczy co i ja uczyniłam. Spodziewałam się zobaczyć chęć mordu, ale widziałam w nich jedynie złość pomieszaną z radością. Dwie tak odmienne emocje. Czym się tak cieszył? Jaki miał do tego powód?
Podniosłam niepewnie drżącą rękę i dotknęłam jego pyska. Wilka warknął, a ja cofnęłam dłoń, ale nie wyglądał jakby go to uraziło. Utwierdził mnie w tym widok jak sam zbliża pysk do mojej ręki. Pozwolił mi się głaskać, ale nie trwało to długo gdy przeszedł za mnie i zaczął popychać mnie w stronę lasu.
- Thomas, czekaj.- zaparłam się nogami zakopując nogi w śniegu. Zdawało mi się jakbym w ogóle już ich nie czuła.
Wilk nie robił sobie nic z moich protestów nadal uparcie pchają mnie do przodu.
- Przestań.- odwróciłam się w jego kierunku.- Musisz wracać do Driffield.- słysząc moje słowa warknął gardłowo i złapał zębami moją rękę, ale nie zacisnął na niej swoich zębów za co byłam mu niesamowicie wdzięczna.- Dlaczego tu przyszedłeś, przecież elfy mogą cię zabić?- zdawał się nic nie robić z moich pytań ciągnąć mnie przez pole w stronę lasu.- Thomas weź w końcu mnie posłuchaj!- podniosłam głos zdenerwowana. Było mi zimno i jedyne o czym marzyłam to wrócić do domu.
Wilk stanął, wypuścił moją rękę i popatrzał na mnie z irytacją. O nie mój drogi to ja tu jestem zirytowana.
- Ja wracam do domu, tak jak ty.- odparłam stanowczo. Mój strach na chwilę został zepchnięty na drugi plan.- Rozumiesz?- założyłam ręce na piersi.
Wilk kiwnął łbem i zaczął iść w stronę domu babci.
- Za chwilę mnie coś tu trafi.- westchnęłam.- Thomas ty wracasz do Driffield.- wilk zatrzymał się i usiadł na ziemi obracając się w moim kierunku.- Czy ty sobie ze mnie żartujesz?- jęknęłam tracąc do niego siły. Teraz po strachy nie został ślad. Wcale już nie przypominał groźnego wilkołaka. Wyglądał bardziej na nieposłusznego psa.
- Wendy odsuń się od niego!- odwróciłam się słysząc ostry głos Ryan'a za sobą.
Chłopak szedł w naszym kierunku trzymając w dłoni jakiś przedmiot. Thomas widząc zbliżającego się chłopak warknął gardłowo i stanął przede mną. Przestraszyłam się, że Ryan mógł zrobić coś Thomas'owi.
- Ryan poczekaj!- krzyknęłam, ale on wyciągnął zza swoich pleców łuk. Co on do cholery w Piotrusia Pana się bawi?- Ryan odłóż ten łuk!- tym razem i ja nie szkodziłam sobie ostrzeżenia w głosie.
- To przed nim uciekłaś?- miał zacięty wyraz twarzy, a usta zaciśnięte w wąską linię.
- Thomas proszę wracaj do domu.- zignorowałam słowa chłopaka i położyłam dłoń na karku wilka. On jednak warknął ponownie opychając moja rękę i zjeżony nadal patrzał na szatyna.- Thomas obiecuję, że jak wrócę to do ciebie przyjdę, ale proszę wracaj już.- stanęłam przed nim by Ryan'owi nie wpadło do głowy by strzelić. Zmusiłam Thomas'a by na mnie spojrzał i patrzałam w jego oczy, choć czułam się pod ich ciężarem bardzo malutka. Coś zmuszało mnie bym spuściła wzrok, ale uparcie się przed tym zapierałam, aż rozbolała mnie głowa. Ale w końcu wilka warknął z rezygnacją i opuścił łeb.
- Ryan pozwól mu wrócić.- poprosiłam widząc jego niezadowoloną minę.
- Złamał zasadę.- odparł chłodno.
- Zrobił to dla mnie, proszę.- chciałam do niego podejść, ale poczułam szarpniecie za rękaw kurtki. Patrzał na Ryan'a który zaczął łamać się pod moim spojrzeniem.
- Zgoda.- odparł wściekle.- Ale to że ja go nie będę gonić nie znaczy że inni tego nie zrobią.- schował łuk i ręce włożył do kieszeni.
- Dziękuję.- szepnęłam z ulgą.- Idź już.- powiedziałam do Thomas'a, który wahał się i już myślałam że zmieni zdanie, ale na szczęście otarł się łbem o moją rękę i odbiegł w stronę lasu.
Patrzałam za nim zastanawiając się jakim cudem nadal stałam o własnych siłach. Jeszcze przed chwilą drżałam na jego widok. A teraz żałowałam że odchodził. To co tej nocy widziałam było całkowitym przeciwieństwem tego co myślałam o wilkołakach. Uważałam ich za krwiożercze bestie, a tymczasem miałam przed sobą miłego, trochę nieposłusznego wilczka. Czy na pewno był to Thomas? Nie pasowało mi do niego takie zachowanie. Czy to była jego prawdziwa twarz? Myślałam że poznałam ją już jakiś czas temu. A może to nie był on?
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
No i co o tym myślicie? 😁
Wendy chyba trochę się przekonała do Thomas'a 😌
Ale czy był to na pewno on? 🤔
I czy wróci spokojnie do Driffield? 😱
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top