Rozdział 53
Tego wieczora mogłam nareszcie odetchnąć z ulgą. Uśmiechnąć się i nie udawać, że wszystko było dobrze, bo tak było. Wyjazd do dziadków pozwolił zapomnieć mi od czego uciekłam, od kogo. Siedziałam wtulona w ramie babci, obserwując jak Theo rzucał kolejne wyzywające spojrzenie dziadkowi podczas gry w warcaby. Moi staruszkowie mieli pełno tego typu gier, a ja zawsze chętnie w nich uczestniczyłam. Dlatego teraz mogłam ponownie poczuć się jak mała dziewczynka.
Wtulona w bok babci co chwilę chichotałam gdy Theo z konsternacją obserwował jak kolejny z jego pionków znika z planszy. Tyle razy już zdążył przegrać z dziadkiem, a nadal za każdym razem liczył że będzie inaczej. Grunt to wiara w siebie.
- Przecież to niemożliwe.- krzyknął chłopak ze śmiechem.- Siódmy raz z rzędu przegrałem?
Dziadek wzruszył jedynie rękami uśmiechając się pod nosem.
- Jeszcze kiedyś wygram.- blondyn założył ręce za głowę odchylając się na krześle.
Przyglądałam się jak zaczęli powoli zbierać pionki ze stołu, a babcia wstała by sprzątnąć kubki po herbacie. Otuliłam się szczelnie kocem. Było już późno, a mi zaczynały powoli kleić się oczy. Wstałam z sofy i pożegnałam się ze wszystkimi, mówiąc że idę się już położyć.
Tak jak powiedziałam poszłam do pokoju, który babcia przeznaczyła właśnie dla mnie. Usiadłam na łóżku biorąc do ręki telefon. Patrzałam się chwilę na niego zagryzając wargę. Niepewnie wybrałam numer Edwin'a i oczekiwałam aż dobierze. Gdy w słuchawce rozbrzmiał już piąty sygnał połączenia, jednocześnie poczułam małą ulgę, że nie będę musiała z nim rozmawiać, ale zaraz przyszedł ogromny strach. Może coś mu się stało? Zacisnęłam nerwowo telefon w dłoni. Chciałam się już rozłączyć, ale wtedy usłyszałam głos wampira.
- Właśnie miałem do ciebie zadzwonić.- odparł jak zwykle wesołym tonem, ale jego głos był jakby zza ściany.
- Dlatego tak długo nie odbierałeś?- podkuliłam nogi przyciągając je do klatki piersiowej. Wiedziałam że kłamał.
- No tak, miałem zadzwonić kiedy skończy mi się mecz.- pokręciłam niedowierzając głową, gdy w tle usłyszałam klikanie klawiszy i głośny jęk niezadowolenia chłopaka.- Cholera.- Zaśmiałam się i miałam wrażenie jakby moje podejrzenia względem niego sprzed kilku dni wcale nie istniały. Rozmawialiśmy tak jak wcześniej.- Słyszałem że wyjechałaś.- tym razem już wyraźniej mogłam go usłyszeć, więc pewnie odłożył grę, by ze mną porozmawiać. Może jemu również przydałby się taki detoks od gier i Internetu jaki ja miałam?
- Tak, zawsze na ferie jeżdżę do babci.- położyłam się na łóżku włączając telefon na głośnomówiący.- A jak tak mu ciebie?
- Powoli nie mam już w co grać.- mogła wyobrazić sobie jego zawiedzioną minę.- A do kolejnego sezonu muszę czekać jeszcze miesiąc. Myślę że po feriach wrócę już do szkoły. Nigdy nie sądziłem że dobrowolnie będę chciał do niej chodzić.- uśmiechnęłam się.
- Przez te siedzenie w domu zrobiłeś się strasznie zrzędliwy.
- A ty pyskata.- odgryzł mi się, ale wcale nie poczułam się urażona.
- Najwyraźniej mam co do tego powody.- odparłam już całkiem szczerząc się do telefonu. Tak bardzo brakowało mi takich rozmów z nim.
- Wendy, mogę wejść?- zza drzwi usłyszałam wołanie Theo.
- Twój kolejny kochanek?- usłyszałam rozbawiony głos Edwin'a.
- Głupek.- prychnęłam opuszczając głowę.- Muszę kończyć bo moje kochanie się niecierpliwi.- odparłam mało co nie wybuchając śmiechem i rozłączyłam się, zastanawiając się czy Edwin faktycznie dał się na to nabrać.
- Jestem twoim kochaniem?- drzwi uchylił się, a blondwłosa czupryna pojawiła się w progu.- Związki kazirodcze mnie nie interesują, więc muszę złamać twoje serduszko.- złapał się za klatkę jakby jego też to zabolało.
- Kolejny głupek.- usiadłam na łóżku, by zrobić mu miejsce.- Chciałeś coś?
- Nic konkretnego.- wzruszył ramionami i usiadł obok mnie.- Ścięłaś włosy. To dla niego?- wskazał na telefon głową.
- Kogo?- zmarszczyła brwi.
- Twojego chłopaka.- uniósł brew przypatrując mi się z cwanym uśmiechem.
- Co? Edwin nie jest moim chłopakiem.- zaśmiałam się. Ja i on? Na pewno nie.
- A więc kochanek.- odparł pewnie.
- Przestań! Nie mam żadnego kochanka ani chłopaka.- jęknęłam zdając sobie sprawę, że pewnie wcale nie miał zamiaru mi wierzyć.- Jesteście tak samo okropni.
- W takim razie muszę go poznać.
- O... na pewno nie. Nie wytrzymałabym z wami.- zakryłam twarz dłońmi.
Nasza rozmowa ucichł na tym, więc zainteresowana uchyliłam palce. Theo siedział obok mnie i patrzał przed siebie zmartwiony. Zagryzłam policzek.
- Coś się stało?- zapytałam, ponownie obejmować nogi rękami.
- Słyszałem co się stało z Tess i wujkiem.- odparł niepewnie, jakby bał się poruszyć tego tematu.- Kiedy to usłyszałem, zdawało mi się to tak absurdalne.
Prychnęłam w duchu. Nawet on nie wierzy co mówiły media. Ale skoro Tess żyła, to czemu w takim razie mój ojciec poszedł siedzieć? Kto doniósł na niego i jakie miał dowody, że udało mu się go nimi obciążyć? Ben dostarczył nam dowody ze zdjęciami, na których faktycznie był samochód mojego ojca. Ale to wyglądało tak nierealistycznie. Nie mówiłam o żadnych niekompetentnych przeróbkach grafika, ale o tym, że nie mogłam sobie tego wyobrazić w rzeczywistości. Nie mogłam pomyśleć o tym, że mogłaby być to sprawka ojca. Skoro był Nakali tak jak ja, to według tego co powiedział mi Thomas, nie był groźny. Sam mówił, że starają się nie narażać innym rasom, bo nie mieliby jak się przed nimi obronić. Czy firma którą zajmował się mój ojciec, to właśnie przemyt ludzi. Żołądek zacisnął mi się na tę myśl. To brzmiało jakby pracował w jakiejś mafii. Ale skoro potrafił stać się niewidzialny, to czemu nadal uciekał? Czemu do nas nie wrócił i nie ukrywał się u nas w domu? Przecież na to samo by wyszło. Brakowało mi jego obecności. Tak samo jak brakowało go mamie. Często zamyślała się patrząc na nasze zdjęcia. Czułam się wtedy tak okropnie, że nie mogłam jej pomóc. A Tess? Czy wiedziała co zrobiła chowając się u wilkołaków? Jak mogła zostawić tak wszystkich? Przecież jej matka była zrozpaczona, gdy dowiedziała się o jej zniknięciu. Cała jej rodzina przyszła na jej pogrzeb, który odbył się bez jej ciała, ale był. Czy może stała gdzie i patrzała jak wiele ludzi płacze nad jej grobem. Czy zostawiła mnie po tym jak przestałam jej być potrzebna? Znalazła chłopaka i nie były jej już potrzebne rady przyjaciółki. Czy ona również w noc imprezy dowiedziała się o wilkołakach? Uważała Ivan'a za swojego chłopaka i wcale nie przejęła się na widok dziecka zmieniającego się w wilka, więc musiała o nich wiedzieć. Czy kiedy ja walczyłam o życie uciekając przed bestią tamtej nocy, ona z uśmiechem drapała wilkołaka za uchem jak psa?
- Nie powinienem był tego poruszać.- usłyszałam ciche mamrotanie pod nosem blondyna. Zapewne widział moje błądzenie myślami w chmurach i zaczął się o nie obwiniać.- Poczekaj, za chwilę co przyniosę.- odparł z uśmiechem, jakby wpadł na świetny pomysł i pędem wyszedł z pokoju.
Położyłam się z powrotem na łóżku. Czy chciałam rozdrapywać nadal świeże rany? Jadąc tutaj planowałam o tym zapomnieć. Nie myślałam, że blondyn poruszy ten temat, choć powinnam się tego spodziewać. Widzieliśmy się pierwszy raz od wakacji. Wcześniej też nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Spotykaliśmy się dwa razy w roku, a za każdym razem rozmawialiśmy jakbyśmy widzieli się jeszcze wczoraj. Długie przerwy między naszymi spotkaniami wcale nam nie przeszkadzały. Wtedy zawsze było o czym rozmawiać. Każdy chciał powiedzieć coś co zdarzyło mu się w ciągu tych kilku miesięcy. Pamiętam moje zaskoczenie, gdy widziałam go pierwszy raz odkąd przeszedł mutacje i moją zaskoczoną minę na jego zmianę głosu. Zrobił mi wtedy zdjęcie i szantażował, że jeśli nie oddam mu mojej czekolady, pokaże to wszystkim w wiosce. Musiałam pożegnać się z moją ulubioną karmelowa czekoladą z kawałkami ciasteczek.
Zamknęłam oczy przywołując te wspomnienia, a przez swoje zmęczenie zasnęłam śniąc właśnie o tamtych chwilach.
☆pov. Thomas☆
Biegłem przed siebie nie zwracając uwagi, gdzie tak konkretnie zmierzałem. Jeszcze kilka dni temu powiedziałbym, że byłem wściekły. Ale teraz jedyne co czułem to frustrację z bezsilności. Zatrzymałem się nad klifami, gdzie po raz ostatni widziałem uśmiechniętą Wendy. Dlaczego akurat wtedy musiało się wszystko spieprzyć? Mogłem najpierw ją odwieźć do domu, a później jechać do stada. Warknąłem przeciągle, wściekły na samego siebie. Przemieniłem się i założyłem przygotowane wcześniej ubranie, zamierzając wrócić do domu. Przeklinałem w myślach wiedźmy, które opóźniały się ze stworzeniem ubrań, które zamówiłem już jakiś czas temu. Wtedy nie musiałbym się martwić, by zabierać ze sobą koszule na zmianę.
Wróciłem do domu Kiry, irytując się na dźwięk grającego telewizora w salonie. Warknąłem, gdy czułem jak mój wilk próbuje wydostać się na zewnątrz. Zbliżała się pełnią, a on był coraz bardziej niespokojny. Jedyne co choć odrobinę mnie pocieszało, to to że gdy księżyc w pełni pojawi się na niebie, Wendy będzie wtedy daleko ode mnie. Nie wybaczyłbym sobie gdybym coś jej zrobił. A już teraz mogłem poczuć, że gdy tylko pojawiła się w moje głowie, wilk drapał i rzucał się wściekły w środku mnie. Nie był zadowolony z mojego wyboru. Wiedziałem to, a mimo to samolubnie wciąż chciałem być blisko niej. Dopóki podczas pełni była w bezpiecznym miejscu, nic jej nie groziło.
Usiadłem na łóżku patrząc na ekran swojego telefonu. Ze złudną nadzieją liczyłem, że dziewczyna się do mnie odezwie. Wiedziałem, że potrzebuje teraz czasu żeby sobie to przemyśleć. Ale bałem się, że jej nienawiść co do wilkołaków całkowicie mnie u niej skreślała. Nie mogłem patrzeć jak ze strachem patrzała w moje oczy.
Wszedłem w powiadomienie na Facebooku od Wendy. Chciałem ją zobaczyć. Ale gdy tylko ujrzałem ją leżącą na łóżku, zakopaną w kołdrę i podpis "Wybacz, nie mogłem się powstrzymać" zacisnąłem dłoń w której trzymałem telefon. Czułem jak moje oczy zaczęły zmieniać barwę na czarną. Napiąłem wszystkie mięśnie i dopiero trzask pękające szybki w telefonie przywołał mnie odrobinę do porządku.
- Kurwa.- warknąłem pod nosem rzucając telefon na szafkę obok.
Nie mogłem znieść myśli, że jakiś nieznany mi facet oglądał ją podczas snu. Ale tam gdzie pojechała na pewno była bezpieczna.
Jeszcze tylko tydzień. Po jej powrocie będzie musiała ze mną porozmawiać.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Oh... biedny Thomas 😅
Wygląda na to, że przepadł na dobre 😂
Ale czy jego ostatnie słowa na pewno się spełnią? Nie wygląda jakby chciał szybko odpuścić 🤔😉
I co w takim razie zrobi Wendy? Jaki będzie jej kolejny krok? 😌
A może u dziadków wydarzy się coś co przesądzi nad jej decyzją 🤭😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top