Rozdział 52
Późnym wieczorem dowiedziałam się, że dziadek zgodził się przyjechać po mnie już kolejnego dnia. Dlatego właśnie następnego poranka zaczęłam pakować się do wyjazdu. Moja szafa stawała się coraz bardziej pusta, a ja miałam wrażenie jakbym miała już tu nie wrócić. Patrzałam na swój pokój. Przez następne półtora tygodnia miał zostać pusty. Wiedziałam, że niedługo miałam tu ponownie się pojawić, ale czułam się jakbym uciekała. Słowa matki tylko jeszcze bardziej mnie w tym uświadomiły, przez co czułam się po prostu źle. Ale czy właśnie w tym nie byłam dobra? W siedzeniu jak mysz pod miotłą i zdolna jedynie do ucieczki, gdy zaczynało robić się za ciężko. Pomimo myśli, że nie powinnam tego robić, nadal uparcie pakowałam torby do bagażnika samochodu dziadka. Wmawiałam sobie, że przecież wcale nie uciekłam, wyjeżdżałam jedynie na ferie do dziadków tak jak miałam to w corocznym zwyczaju.
Obejrzałam się za siebie. Przez okno domu widziałam mamę rozmawiając z dziadkiem. Ona również cieszyła się, że mogła zobaczyć swojego tatę. Tak dawno nie spotkała żadnego z rodziców. Nie miała czasu ich odwiedzić przez ciągłą pracę. Byłam zła na siebie, że nie potrafiłam jej pomóc.
Do spakowania zostały mi jedynie dwie małe torby. Było w nich kilka książek czy pustych zeszytów. Lubiłam w mroźne wieczory siadać przed kominkiem z książką w ręce, otulona puchatym kocem własnej roboty. To była jedyna rzecz, którą udało mi się zrobić z pomocą babci.
Wzięłam dwie torby na raz, czego skutki poczułam w połowie drogi, gdy musiałam otworzyć furtkę, która pchana wiatrem wstrząsnęła mi się przed oczami.
- Poczekaj, pomogę ci.- odwróciłam głowę w stronę wołającego mnie głosu.
Na chodniku obok płotu zauważyłam Kirę, która zmierzała w moim kierunku. Dziewczyna pomogła mi otworzyć drzwiczki na co podziękowałam jej cicho.
- Wyjeżdżasz gdzieś?- zapytała, zaciekawiona zerkając mi przez ramię do bagażnika.
- Tak jakby.- mruknęłam nie w nastroju do rozmowy.
Nadal pamiętałam, że ona również nie powiedziała mi kim był Thomas. Chociaż nie mogłam jej mieć tego za złe. Nie zwierzałyśmy się sobie nawzajem. Ona nie wiedziała o moim strachu, no chyba że Thomas jej o wszystkim powiedział. Byłam ciekawa jak dużo sobie mówili. Zdawali się być sobie bliscy. Ale na jakim poziomie stali?
- Jakiś dłuższy wyjazd?- dziewczyna nie dawała za wygraną, a mnie zaczęło irytować jak bardzo próbowała wyciągnąć ze mnie informacje.
- Do końca ferii. Chcesz adres?- odparłam szorstko.
Miałam nadzieję, że białowłosa widząc mój zły nastrój daruję sobie dalszego przesłuchania i odstraszona moim nieprzyjemnym tonem odejdzie. Ale ona widocznie nieprzejęta wzruszyła ramionami.
- Możesz podać.- westchnęłam z rezygnacją na jej słowa i przewróciłam oczami zamykając klapę bagażnika.
W tym samym momencie z domu wyszedł mój dziadek i podszedł do mnie.
- Dzień dobry.- odparła ze szczerym uśmiechem białowłosa.- Nie będę już przeszkadzać, do zobaczenia.- pomachała mi, ale ja tylko patrzałam jak się oddalała. Nie wiedziałam co o niej sądzić po tym wszystkim.
- Możemy jechać?- zapytał dziadek patrząc na mnie wyczekująco.
- Tak, chodźmy.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
Jego twarz była pokryta zmarszczkami, jednak wcale nie wyglądał na swój wiek. Może przekroczył już siedemdziesiątkę, ale mogłabym śmiało dać mu chociażby dziesięć lat mniej. Podobnie jak swojej babci. Pod tym względem dobrali się idealnie. Moja babcia była typową dobrą staruszką. Pełną ciepła i dobroduszności. Dlatego tak bardzo żałowałam, że mieszkaliśmy tak daleko od nich i mogłam tak rzadko odwiedzać miejsce gdzie wychowała się moja matka.
Podeszłam do samochodu, jednak zanim złapałam za klamkę obejrzałam się za siebie. Dwa domy dalej przy płocie stał Thomas patrząc na mnie z tajemniczym wyczekiwaniem, które rzucał mi swoim spojrzeniem. Widziałam, że chciał bym do niego podeszła. Chciał ze mną porozmawiać co widziałam w jego oczach. Ale ja jeszcze nie byłam na to gotowa. Nie w momencie, kiedy nie mogłam wyrzucić z głowy tego, że oprócz okrutnego wilkołaka był również chłopakiem z którym spędziłam ostatnie wspaniałe dni.
Odwróciłam wzrok, chcąc jak najszybciej znaleźć się w środku samochodu.
- Nigdzie nam się nie spieszy.- odparł ciepło dziadek, gdy usiadłam obok niego, jakby widział na kogo przed chwilą patrzałam.
- To nic, możemy jechać.- odparłam pewnie, ale wewnątrz wcale już nie czułam tego tak silnie.
Nie miałam pojęcia co miałam robić. Zawsze starałam się unikać takich sytuacji, by mieć wszystko poukładane. Nie wtrącałam się w sprawy innych, woląc zostać jedynie biernym obserwatorem. Była to o wiele bezpieczniejsza pozycja i długo udawało mi się na niej utrzymać. Więc dlaczego wszystko zostało zburzone, gdy tylko w moim życiu pojawił się pewien brunet, który wepchał się w moje poukładane życie i całkowicie je zmienił. Chciałabym powiedzieć, że na gorsze, bo tak właśnie chciałam go nazwać. Błędem który nie powinien się zdarzyć. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Przecież tyle chwil które z nim spędziłam, były czymś czego nie chciałabym przegapić za żadne skarby. Więc dlaczego wszystko musiało popsuć się podczas tych cholernych ferii. Czy gdybym nie dowiedział się kim był, to siedziałabym w tym samochodzie razem z nim?
Wyjrzałam przez szybę, patrząc jak budynki powoli zostawały zastąpione przez pola, które następnie przeobraziły się w najzwyklejszą autostradę. Czekała mnie długa droga, a ja miałam wiele niepoukładanych myśli. W tle cicho grała muzyka ze starego radia co pozwalało mi trzeźwo spojrzeć na sytuację w której się znajdowałam. Za kilka godzin miałam pojawić się w domu, gdzie nie musiałam się niczym przejmować. Mogłam robić co tylko zechce. Nie być zmuszaną do niczego. Nie siedzieć i nie wyczekując telefonów czy wiadomości, bo mogłam zostawić urządzenie schowane głęboko w swojej torbie. A przynajmniej do tej pory tak było. Teraz wiedziałam że będę oczekiwać telefonu od wampira. Co nie zmieniło faktu, że chwilę spędzone u dziadków zawsze kojarzyły mi się z latami, kiedy jako dziecko słowo "Internet" słyszałam jedynie w szkole, gdy inne dzieci chwaliły się nowymi dotykowymi telefonami, ja nie chciałam nawet takiego ze zwykłą klawiaturą. Denerwowałam się kiedy tata chciał mi kupić taki sam, gdy szłam na dwór bawić się z innymi dziećmi. Uważałam wtedy, że jestem już duża i nie potrzebuję telefonu by rodzice mnie pilnowali. Dlatego chwilę spędzone u dziadków, pozbawiona wszelkich elektrycznych urządzeń, przyciągały moje wspomnienia. To nie tak że babcia była całkiem odcięta od świata. Posiadali telewizor, telefony, byłam pewna, że nawet gdzieś w którymś z pokoi znalazłby się jakiś stary laptop. Ale raczej z nich nie korzystali. Więc i ja postanowiłam się wyrzec tych urządzeń, przynajmniej na ten okres gdy byłam u nich. I zamiast siedzieć pół dnia ze wzrokiem wlepionym w ekran, sprawdzając nowe powiadomienia na Facebook'u, chodziłam nad jezioro, czy łapałam traszki na skałach. Zadowolona, wyobrażając sobie jak jestem już na miejscu, zamknęłam oczy. Mogłam odpocząć od myśli, które od kilku dni nie dawały mi spokoju i aż czułam jak ciężar znika z moich barków widząc przekreśloną tabliczkę z nazwą mojego miasta. Uśmiechnęłam się szczerze.
》☆《
Uchyliłam powieki mrugając kilka razy. Zauważyłam dziadka, który chodził wokół samochodu. Podniosłam się, gdy podczas jazdy obniżyłam sobie fotel by wygodniej mi się spało. Staliśmy na podwórku dziadka. Spojrzałam w stronę domu, przed którym stała moja babcia obejmując się za ramiona. Na zewnątrz było śniegu prawie do kolan, a ona w zwykłym sweterku wyszła żeby mnie przywitać. Pokręciłam z dezaprobatą głową. Miałam już wyjść by zwrócić uwagę babci za jej nieodpowiedzialne zachowanie, kiedy drzwi domu otworzyły się, a z jego wnętrza wyszedł dobrze znany mi blondyn. I nie, nie był to ten o którym starałam się od dłuższego czasu zapomnieć. Tym razem był to Theo. Mój kuzyn, z którym spędzałam każde lato. Był młodszy ode mnie o rok, ale jak to lubił mówić, jedynie o jedenaście miesięcy. Ja mu wytykałam że jest młodszy, on natomiast że jestem niska. Nie ciężko było się domyślić, że był wyższy, ale chudy jak patyk. Dosłownie. Czasami miałam wrażenie, że nawet chudszy ode mnie. Dlatego zawsze kradł mi wszystkie słodycze, mówiąc że jemu przydadzą się bardziej, ale efektów nigdy nie było widać.
Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Sięgnęłam do klamki od drzwi. Wyszłam z pojazdu mając całe zdrętwiałe nogi, ale nie przeszkodziło mi to w szybkim dostaniu się do babci.
- Nareszcie odwiedziłaś swoją staruszkę.- zamknęła mnie w silnym uścisku.
- Ale widzę, że beze mnie wcale się nie nudziliście.- spojrzałam na kuzyna i podeszłam do niego witając się z nim uściskiem.
- Część krasnalu.- odwzajemnił mój uścisk, nie mogąc powstrzymać się od tego krótkiego komentarza.
- Powiedziało chucherko.- odezwałam się od niego i odwróciłam z powrotem do babci, która patrzałam na nas z miłością.
Dobrze znali nasze przekomarzanie się. W dzieciństwie nasze kłótnie czasami przekraczały tę granicę dobrej zabawy i babcia wtedy goniła nas z drewnianą łyżką, jednak żaden z nas nigdy nie zostało nią uderzone. Ale wywoływała strach większy niż ciemne pomieszczenie, w którym przy wyobraźni dziecka wszystko mogło się czaić. Choć teraz wiedziałam, że nie tylko wymyślone potwory mogły w niej siedzieć.
- Theo pomóż mi z walizkami.- dobiegło nas wołanie dziadka.
- Lepiej ja też pójdę.- zaśmiałam się widząc wzrok blondyna. Dokładnie wiedział o co mi chodziło. Z tymi jego chudymi kijkami mógł podnieść jedynie moją podręczną torebkę.
- Uważaj żeby nie wybić sobie zębów o lusterko.- dogryzł mi kiedy przechodziłam obok samochodu.
Uśmiechnęłam się kręcąc niedowierzająco głową. Ale jednego byłam pewna. To był tydzień, który miał wszystko zmienić. Nie wiedziałam jedynie czy na lepsze, czy gorsze.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Stało się, Wendy wyjechała 😔
Ale czy na pewno była to zła decyzja? 🤔
Może właśnie tego potrzebowali, by ruszyć na przód 😌
I tym oto akcentem kończymy nasz maraton 😔
Był jeden rozdział więcej niż powinien być, ale jakoś tak chciałam go jeszcze dzisiaj dodać 🥰
Ale skoro to koniec na dziś to chciałam się was zapytać: ☺️
Jak tam wasz początek wakacji?
U mnie niestety pogoda nie dopisała, ale mam nadzieję że chociaż u was świeciło słońce 😁🌞
Przynajmniej mogłam w spokoju sprawdzić te sześć rozdziałów i mam nadzieję, że zbyt wielu błędów nie było 😅
Nie będę przedłużać, bo nie wiem czy komuś będzie chciało się to czytać 😜
Mam nadzieję, że będą to wakacje lepsze niż zeszłoroczne, pełne pięknej pogody i cudownych chwil. Tego właśnie wam życzę, no i cóż, do zobaczenia w środę ☺️❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top