Rozdział 50
Zamrugałam oczami, które zdawały mi się być wysuszone jak wióry. Zmrużyłam je, jednak niewiele to dało. Podniosłam się, zauważając że leżałam na łóżku. Mój nos od razu zaprotestował, nie pozwalając mi nabrać powietrza. Jeszcze brakowało mi żebym się rozchorowała. Chociaż pretensje mogłam mieć jedynie sama do siebie. Spojrzałam na swoje dłonie. Teraz były całkiem normalne. Co to w ogóle było? Co by się stało gdybym posłuchał tego głosu w swojej głowie? Od zawsze myślałam, że to tylko moje dziwne wyobrażenie. Teraz bałam się sama siebie. Kim byłam? Albo czym był ten głos w mojej głowie? Ukryłam twarz w dłoniach. Chciałam wszystko sprostować, znaleźć odpowiedzi na tajemnice, które nie dawały mi spokoju, a tym czasem zrobiło się ich jeszcze więcej. Żałowałam, że w dniu kiedy na angielskim wylosowałam ten nieszczęsny numerek do projektu, nie zamieniłam się z kimś innym. Wszystko zaczęło się od tego beznadziejnego dnia. Choć czy jeśli nie spotkałabym Kiry, Rose i oczywiście Thomas'a, czy nadal byłabym wykorzystywana przez Oliver'a? A może jego szaleństwo w końcu doprowadziłoby mnie do grobu, jak prawie zrobił to niedawno. Od czasu kiedy zerwałam z Oliver'em minął zaledwie miesiąc. Tak krótki czas, podczas którego tyle się wydarzyło.
Westchnęłam z bezsilności. Odkryłam kołdrę, którą byłam przykryta i z niezadowolenie odkryłam, że byłam w czyichś dresach. Ktoś mnie przebrał. Miałam tylko nadzieję że była to Tess. Ostatnie co pamiętałam to oczy Thomas'a. Postawiłam stopy na ziemi, na których również tajemniczo pojawiły się puchate skarpetki. Rozejrzałam się po pokoju. Było ciemno, więc nie miałam za wiele do podziwiania. Ale jednego nie dało się przeoczyć. Sylwetki śpiącego Thomas'a, oświetlonego blaskiem księżyca. Spoczywał na fotelu obok łóżka, na którym jeszcze chwilę temu spałam. On również wyglądał na pogrążonego w śnie. Wydawał się być wykończony. Nadal miał na sobie tę samą koszulę co wcześniej, która była w niektórych miejscach brudna z błota. Głowę miał pochyloną do tyłu, ale jego twarz wcale nie wyglądała na rozluźnioną. Znowu mnie pilnował. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że co pełnię przemieniał się w bestię i z dzikim głodem rozszarpywał każde zwierzę na swojej drodze.
Wstałam powoli, a panel pod moimi stopami strzelił wydając z siebie głośny trzask. Thomas poruszył się niespokojnie i otworzył swoje oczy rozglądając się, by po chwili zatrzymać swój wzrok na mnie. Myślałam że coś zrobi, jednak on tylko patrzył. Jakby zastanawiał się co powinien zrobić. Ja za to cieszyłam się ciszą i każdą kolejną sekundą, w której mogłam w niej pozostać. Brunet przeniósł dłoń, która dotychczas spoczywała na podłokietniku fotela, na swoją nogę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że obserwowałam jego każdy ruch. Tak jak gdy staliśmy w lesie przed tamtym wilkołakami. Jak w momencie, kiedy chwilę później dostałam ataku paniki. Tak, bałam się go. Tego co może zrobić. Choć księżyc nie był w pełni, ona zbliżała się wielkimi krokami i już za tydzień srebrna tarcza miała pojawić się w pełni na nocnym niebie. Dlatego już teraz obawiałam się, że mogło mieć to wpływ na jego zachowanie. Obserwowałam jego każdy ruch, oddech, nawet kolor oczu, które zaczynały świecić złotem.
- Odwieź mnie do domu.- wychrypiałam, bojąc się że jego oczy ponownie mnie pochłoną.
On jednak nadal siedział w miejscu. Myślałam, że przez mój słaby głos nie zrozumiał moich słów, więc już szykowałam się by je powtórzyć, ale on pokiwał powoli głową i wstał z fotela. Podszedł do mnie na co ja cofnęłam się szybko. On jednak nie zamierzam mi nic zrobić, chciał jedynie podejść do drzwi, a aby to zrobić musiał mnie wyminąć. Widząc moją reakcję na jego zbliżenie, smutek zagościł w jego oczach. Nie wiedziałam co miałam o tym myśleć. Chciałam wierzyć, że był kimś dobrym, ale z tylu głowy cichy głosik wciąż szeptał mi, że był on również wilkołakiem.
Wyszłam za nim z pokoju i zasłoniłam sobie ręką oczy przez rażące światło na korytarzu. Szłam za Thomas'em jak zjawa. Moje stopy praktycznie nie wydawały żadnego dźwięku w porównaniu z ciężkimi krokami bruneta. Minęliśmy salon z kominkiem, w którym siedziałam kilka godzin temu. Widziałam Tess, która zauważając mnie w korytarzu chciała podejść, ale została zatrzymana przez Ivan'a. Cieszyłam się z tego. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Na potwierdzenie swoich słów odwróciłam od niej głowę. Nie potrafiłam jej wybaczyć, że pozwoliła by wszyscy myśleli że nie żyje. Tyle kłopotów sprawiło jej zniknięcie. Tyle fałszywych oskarżeń, a ona siedziała sobie w wielkiej willi zajadając się winogronami czy innym paskudztwem, kiedy mojego ojca aresztowali za jej morderstwo. Miałam jej to za złe.
Narzuciłam na siebie swoją kurtkę oraz wsunęłam niedbale stopy w buty i poszłam powoli w stronę samochodu chłopaka. On nie odezwał się do mnie przez całą drogę, to samo jak ja. Nawet brak muzyki wydawał mi się o wiele bardziej na miejscu w tej sytuacji. Mogłam przynajmniej pogrążyć się we własnych myślach. Byłam okropnie zmęczona. Fizycznie przez wieczorne bieganie po lesie, jak i psychicznie przez natłok informacji. Niestety większość z nich była raczej tymi negatywnymi.
Czekałam tylko kiedy nareszcie samochód Thomas'a stanie na moim podjeździe, by wyskoczyć z niego jak najszybciej. Ale zanim zdążyłam złapać za klamkę drzwi, poczułam jego dłoń, która zacisnęła się na moim nadgarstku. Zadrżałam wystraszona, odwracając się w jego kierunku. Musiał to zauważyć, bo powoli wypuścił moją dłoń ze swojej.
- Wendy, proszę daj mi szansę wszystko wytłumaczyć.- odparł przygnębiony, a nadzieja w jego oczach gasła z każdą kolejną sekundą, w której nie otrzymywał mojej odpowiedzi.- Proszę tylko żebyś mnie wysłuchała.
- Ja... muszę się zastanowić.- odparłam spuszczając wzrok i prawie wyskoczyłam z pojazdu, bojąc się że będzie chciał mnie ponownie zatrzymać.
Widziałam jak spoglądał na mnie przez otwarte drzwi z nadzieją że się wrócę, ale ja szybko zniknęłam w wnętrzu ciemnego domu. Oparłam się o drzwi wzdychając głęboko. Wzięłam do ręki swoją komórkę sprawdzając godzinę. Było krótko przed dwudziestą czwartą. Widząc zgaszone światła w całym domu, po cichu poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku nie wiedząc co miałam dalej robić. Czy powinnam była zgodzić się go wysłuchać? Miałam u niego dług, który nie został jeszcze spłacony. Ale czy tym razem powiedziałby mi prawdę? Jaką miałam na to gwarancję, że znowu mnie nie okłamie? Choć czy on naprawdę mnie okłamał? Przecież ani razu nie powiedział, że nie jest wilkołakiem. Ale nie zmienia to faktu że wiedział jak bardzo się ich bałam.
W pokoju rozbrzmiała wesoła melodia mojego telefonu. Spojrzałam na jego wyświetlacz. Roześmiana mina Edwin'a ukazała mi się na ekranie. Bałam się, że on również wiedział kim był Thomas. Tyle razy mnie przed nim ostrzegał. Musiał wiedzieć. Niby próbował mnie przed nim uchronić, ale nie zmienia to faktu, że też mi o niczym nie powiedział. A to najlepiej by mnie przed nim uchroniło. Nie mogłam jednak nie odebrać od niego telefonu. Obiecałam, że będę do niego dzwonić każdego wieczora. A on, gdyby coś mu się stało. Gdybym później dowiedziała się, że był w niebezpieczeństwie, a ja nie odebrałam, nie mogłabym sobie tego wybaczyć. Dlatego nacisnęłam zieloną słuchawkę, pozwalając by odezwał się jako pierwszy.
- Nie zadzwoniłaś.- odparł oskarżycielsko, ale takim samym wesołym tonem jak zawsze.- Pierwszy dzień ferii i już nie masz dla mnie czasu. Powiedz, kto skradł ci go aż tak dużo, że o mnie zapomniałaś?- już mogłam usłyszeć tę ciekawską nutkę w jego głosie.
Tym razem jednak jego dobry nastrój wcale mi się nie udzielił. Powinnam była się już rozłączyć. Wiedziałam przecież, że nic mu nie groziło. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, więc dlaczego nadal się nie rozłączyłam?
- Wendy, jesteś tam?- zapytał, a ja orientują się co robię, szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Odłożyłam telefon na poduszkę i wyciszyłam dzwonek, kiedy melodia ponownego połączenia po raz kolejny rozniosła się po moim pokoju.
Zacisnęłam dłonie na rąbku poduszki. Edwin próbował dodzwonić się do mnie jeszcze dwa razy, po czym telefon przestał wyświetlać jego zdjęcie.
Patrzałam w sufit bez celu. Czy wszyscy dookoła mnie kłamali?
Minęło może około pięciu minut, choć czas był dla mnie w tamtym momencie czymś bardziej nieznanym od całkowitej wartości liczby "pi", kiedy ekran mojego telefonu ponownie się zaświeciły, ukazując twarz Edwin'a. Tym razem na kilku połączeniach się nie skończyło. Chłopak natarczywie wypisywał do mnie smsy, dzwoniąc naprzemiennie. Czyżby już wiedział co się stało? Czy oni wszyscy rozmawiali między sobą i śmiali się ze mnie za moimi plecami?
W kilku wiadomościach wampir nawet groził, że przyjdzie do mojego domu, dlatego wysiliłam się na odpisanie mu krótkiej wiadomości że "Wszystko dobrze". Dwa słowa, a tak przepełnione kłamstwem. Widziałam, że wiadomości od chłopaka wcale nie ustały, ale schowałam telefon do szafki obok łóżka i skuliłam się, chcąc by wszystko naprawiło się samo, a ja mogłabym wrócić w momencie, kiedy w moim życiu ponownie pojawiłby się spokój. Tylko tego wtedy chciałam.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Eh... biedny Thomas. Wygląda na to, że Wendy szybko mu nie wybaczy 😔
Ale co takiego będzie robił by odzyskać jej zaufanie? 😌
I czy w ogóle będzie coś robił? 🤐
A może zostawi ją w spokoju, uważając że tak będzie lepiej? 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top