Rozdział 49
Siedziałam oparta o twardą korę drzewa. Byłam cała przemarznięta, a moje spodnie przemokły od topiącego się śniegu. Pomimo upływu kilkunastu minut, mój szloch wcale nie zmalał, choć łzy już nie wypływały z moich oczu. Co chwilę słyszałam odgłosy kroków zbliżające się bądź oddalające ode mnie, jednak żaden z nich nie podszedł bliżej niż dwadzieścia metrów. Czy teraz też się ze mną bawili? Czy nie powinni znaleźć mnie po kilku minutach? Przecież dokładnie potrafili wytropić swoją ofiarę.
Już od dłuższego czasu słyszałam nawoływania Thomas'a, naprzemiennie z wołanie Tess. Ale nie zwracałam na nie uwagi. Do momentu kiedy nie podeszli bliżej. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo w ciemnościach lasu widziałam jedynie zarys ich postaci.
- Wendy wszystko ci wytłumaczę, tylko proszę pokaż się.- krzyknął żałośnie Thomas.- Jak mogłem ją zgubić.- złapał się za głowę, zatrzymując się tyłem do mnie kilka metrów przede mną. Zakryłam usta drżącą dłonią.
- Wendy, jest zimno, wracajmy proszę.- tym razem to Tess starała się mnie przywołać.
Zagryzłam policzek, jednak nie mogłam powstrzymać załkania na jej zmartwiony głos. Ona też mnie okłamywała? Nie wierzyłam jej. Dlaczego się do mnie nie odezwała? Czy wiedziała o wszystkim co się ze mną działo, jak bardzo za nią tęskniłam? A pomimo to, nie dała mi żadnego znaku że żyje.
Thomas rozejrzał się dookoła. Na pewno mnie usłyszał. Oni wszyscy mieli tak dobry słuch, by móc usłyszeć przerażone bicie serca swojej ofiary.
Odwrócił się w moją stronę, a jego złote tęczówki prześlizgnęły się po mojej skulonej sylwetce, ale zdawał się mnie nie widzieć. Jak mógł mnie nie zobaczyć? Zadrżałam na widok jego świecących się w ciemności oczu. Jeszcze kilka dni temu nazywałam je pięknymi, teraz bałam się skrzyżować z nim tego spojrzenia.
- Przepraszam, nie powinienem tego przed tobą ukrywać, ale bałem się.- tym razem już nie krzyczał. Wiedział że gdzieś tu byłam.- Bałem się że nie będziesz chciała mnie więcej widzieć. Że pomyślisz że jestem potworem.- smutek w jego głosie sprawił, że poczułam się źle, bo właśnie to robiłam.
Uznawałam go za bestie. Ale czy mogłam pomyśleć inaczej? Miałam kompletny mętlik w głowie. Z jednej strony nie chciałam uwierzyć, że Thomas mógłby być kimś tak okropny. Zaczęłam mu ufać, a jedyne co mi teraz po tym zostało to ból. Pomagałby mi gdy Oliver nie chciał dać mi spokoju, ratowałby przed innymi wilkołakami, pomagałby odnaleźć Tess i ojca, gdyby był tym złym? Nie miałam pojęcia dlaczego to robił. Czy dla zabawy, czy naprawdę chciał mi pomóc? Czy te wszystkie uśmiechy były udawane? Chciałam wierzyć że nie. Ale jak mogłam to zrobić, jeśli jedyne co widziałam u wilkołaków to agresja i głód. Nie miałam już siły. Było mi zimno. Przestawałam czuć swoje nogi, nie mówiąc już o dłoniach, które dawno zrobiły się całe białe. Opuściłam głowę poddając się. Nic mnie już nie obchodziło. Było mi wszystko jedno co ze mną zrobią.
- Boże Wendy.- usłyszałam przerażony głos Thomas'a, który w ułamku sekundy znalazł się obok mnie.- Jesteś cała zmarznięta.- poczułam jak narzuca jakiś materiał na moje ramiona i podnosi mnie z ziemi, by przycisnąć do swojego torsu.
Skuliłam się w jego ramionach zaciskając dłonie na jego kurtce. Schowałam w niej twarz zaciągając się jego zapachem i miałam ochotę ponownie się rozpłakać, ale nawet do tego nie byłam już zdolna. To nie mogła być prawda. On nie był wilkołakiem. Nie był taki jak oni.
》☆《
Thomas zaniósł mnie z powrotem do domu, z którego niedawno uciekłam i w którym wcale nie chciałam przebywać. Siedziałam sztywno na kanapie, okryta trzema kocami, a naprzeciwko mnie palił się kominek. Było mi przyjemnie ciepło, ale po plecach nadal przechodziły mi zimne dreszcze. Nie były one wywołane zimnem lecz strachem. Zaraz za moimi plecami stał Ivan, który pilnował bym ponownie nie wybiegała z pokoju. Tess za to pilnowała mnie siedząc obok na fotelu, a jej postura była wyjątkowo spięta. Spojrzałam ukradkiem na Thomas'a, który stał przy oknie po mojej lewej stronie. Głowę miał opuszczona w dół, a twarz wykrzywiała się w grymas jakby odczuwał ból. Zagryzłam wargę poprawiając koc, czym zwróciłam swoją uwagę Tess, właśnie wtedy postanowiła się odezwać.
- Wendy, wiem że może ci się wydawać to dziwne i przerażające, ale na świecie są też inne stworzenia niż ludzie.- odparła ostrożnie, a ja miałam ochotę zaśmiać się jej w twarz. Doskonale o tym wiedziałam, niestety.- Ja też na początku się wystraszyłam ale...
- Wiem czym są wilkołaki.- mruknęłam cicho zachrypniętym głosem, jednak nie starałam się tego zmienić.- Wampiry, Damiry, dziwne zaczarowane koty.- zaśmiałam się bez krzty radości. Ale musiałam przyznać, że z chęcią zobaczyłabym teraz tego futrzaka, kimkolwiek by nie był.
- Ah... czyli wiesz.- odparła zaskoczona Tess.- Więc dlaczego uciekłaś?
- Bo... wilkołaki to potwory.- odparłam bez emocji, ale skuliłam się na warczenie za moimi plecami.
- Ivan przestań.- skarciła go dziewczyna.
Mogłabym powiedzieć że z charakteru nic się nie zmieniła. Z wyglądu za to sporo. Skróciła i zmieniła kolor włosów oraz miała je spięte, czego zawsze nienawidziła. W zaledwie pięć miesięcy wydoroślała jakby minęło choćby kilka lat. Ale to nie przeszkodziło mi bym ją poznała. Wiedziałam że to ona, ale nie potrafiłam już rozmawiać z nią tak jak kiedyś. Myślałam, że gdy ją zobaczę, rzucimy się sobie w ramiona, a teraz siedziałyśmy oddalone od siebie i chyba każda odczuwałam ten pewien dystans między nami.
- To nie prawda.- powiedziała do mnie spokojnie jakbym była obłąkana. Może właśnie taką powinnam zacząć udawać.
Nie będziesz musiała się nawet starać.
Prychnęłam w myślach, ale musiałam przyznać racje swojemu głosowi. Ten pokaz który przedstawiłam kilkadziesiąt minut temu musiał być na wysokim poziomie. Niejeden aktor, by się przede mną ukłonił. Idealnie odegrałam role wariatki.
- Wilkołaki są naprawdę miłymi... ludźmi.- nadal starała się mnie przekonać.
Ludźmi to za dużo powiedziane.
- Oczywiście, a przegryzienie gardła to u nich takie podanie dłoni.- zadrwiłam rozjuszona, że próbowała mi wmówić coś całkiem odwrotnego od tego co widziałam już wiele razy.- Thomas.- zawołałam patrząc na bruneta, który spiął się słysząc swoje imię.- Ty nie jesteś wilkołakiem, nie możesz nim być. To niemożliwe. To nie jest prawdą. Jesteś wampirem prawda? Nie jest ci zimno, Edwin'owi też nigdy nie jest i jesteś tak samo silny jak on. Nie jesteś wilkołakiem.- mówiłam szybko nie przejmując się czy poprawnie składam zdania. Czekałam na jego potwierdzenie. Błagałam cicho w myślach o to, by mnie potwierdził, ale jedyne co zrobił to opuścił głowę.
- Jestem nim Wendy.- odparł smutno.
- Nie! Kłamiesz!- krzyknęłam odpychając od siebie koc.- Pomagałeś mi, oni tego nie robią.- złapałam się za głowę, która zaczęła mnie boleć.- Nie chcesz żebym wiedziała kim jesteś, rozumiem to.
On cię okłamuje. Nie możesz mu uwierzyć.
To prawda, nie mogę.
- Kłamiesz, kłamiesz, okłamujesz mnie.- mamrotałam pod nosem patrząc na swoje ręce, na których zaczęły pojawiać się kryształki szkła, a moja skóra zaczęła odbijać światło padające z lamp.
Piękne są prawda? Możemy udowodnić mu że mamy rację. Zmusić go, by przyznał się że kłamie. Chcesz to od niego usłyszeć, prawda?
Czułam się jakbym mogła zrobić w tym momencie wszystko. Mogłabym sprawić, że wszyscy by mi się pokłonili, sprawić że robiliby co tylko bym chciała. Ale nie na tym mi zależało. Chciałam tylko jednego.
Chciałam by się przyznał.
Patrzałam na swoje dłonie, których palce powoli zaczynały stawać się przezroczyste jak szkło. Było w tym coś pięknego. Chciałam patrzeć na to dłużej, ale zostałam gwałtownie szarpnięta, tak, bym musiałam spojrzeć na osobę, która odciągnęła mnie od tego pięknego widoku. Spojrzałam w złote tęczówki, które patrzyły na mnie ze strachem. Thomas.
Nie patrz na niego, będzie chciał się okłamać.
Odwróciłam wzrok zaalarmowana krzykiem w swojej głowie. Nie trwało to jednak długo, bo chwilę później czyjąś dłoń zmusiła mnie bym ponownie podniosła głowę, ale nie zamierzałam spojrzeć mu w oczy. Okłamie mnie.
- Patrz na mnie!- odparł podniesionym, ale i gardłowym tonem, na który chciałam zrobić to co mi nakazał. Zagryzłam wargę.- Wendy.- poprosił spokojniej, będąc mocno przejęty.
Nie rób tego!
Warknął głos w mojej głowie, ale zignorowałam go, choć nie wiedziałam czy dobrze robiłam, spojrzałam niepewnie w złote tęczówki, które patrzyły na mnie z troską. Wszystkie wątpliwości minęły, a ja nie potrafiłam już oderwać od nich wzroku. Złote niteczki w jego oczach błyszczały naprzemiennie, zachwycając mnie tym widokiem.
- Oddychaj, powoli.- czułam się jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Nadal czułam tę dziwną siłę co wcześniej, ale jakby była ona zamknięta gdzieś z tyłu mojej głowy.
Tak jak nakazał mi Thomas, oddychałam razem z nim, a moja świadomość i rozsądne myślenie zaczęły powoli wracać. Jednak razem z tym, wracała do mnie świadomość gdzie byłam i dlaczego znalazłam się w takiej sytuacji. A co najważniejsze, że Thomas wcale nie kłamał. Naprawdę był wilkołakiem. Dlaczego ze wszystkich stworzeń tego świata, on musiał być akurat nim?
Odsunęłam się powoli od chłopaka, który był zdecydowanie zbyt blisko mnie. Nadal siedziałam na sofie, jednak czułam jak cały świat zaczyna mi wirować. Cała energia, którą jeszcze przed chwilą czułam zniknęła, zabierając ze sobą ostatki moich sił. Przed oczami pojawiły mi się mroczki i choć starałam się zachować świadomość, nie byłam do tego zdolna. Czułam jak bezwładnie lecę na bok. Nie wiedziałam czy zderzyłam się z twardą podłogą, czy ktoś zdążył mnie złapać, bo wcześniej pochłonęła mnie ciemność.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
No to teraz pytanie. Co się właśnie stało? 😌😉
Wiedzieliśmy że Wendy ma jakąś móc, ale chyba nikt nie spodziewał się właśnie tego co miało miejsce, prawda? 😁
Nadal pozostaje pytanie, kim jest ten tajemniczy głos w jej głowie. Przyjacielem czy wrogiem? 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top