Rozdział 37

Czy można być jednocześnie w dwóch miejscach na raz? Teoretycznie jest to niemożliwe. Ale ja właśnie tak czułam się w tamtym momencie. Moje ciało spoczywało spokojnie na sofie przytakując co chwilę swojej matce, ale mój mózg nie rejestrował żadnego z jej słów. Został całkowicie omamiony przez spojrzenie brązowych tęczówek, które jeszcze chwilę temu tak uparcie były we mnie wpatrzone. Czułam się tak, inaczej. W środku cała drżałam jakby moja dusza chciała wyrwać się z mojej pięści i pofrunąć za chłopakiem. A jednak nadal niczym posag tkwiłam przyklejone do sofy.

- Wendy, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- ocknęłam się dopiero na odrobinę podniesiony z irytacji głos swojej rodzicielki. Przytaknęłam powoli głową. Kolejny raz od początku jej monologu.- Nie wydaje mi się. Dziecko, ufam że wiesz co robisz i wybierzesz słusznie, ale jestem zdania że cokolwiek postanowisz powinnaś powiedzieć o tym Oliver'owi.- jej ton głos wskazywał że była naprawdę przejęta tym co mówiła.

- Ale o czym ty mówisz mamo?- zmarszczyłam brwi całkowicie nieświadoma na jaki tor powędrowała rozmowa, a raczej jednostronna wypowiedź.

- Dziecko, myślisz że nie wiem co oznaczają wasze spojrzenia.- odparła pobłażliwie.- Tylko jestem zdania, że powinnaś się zastanowić czy aby na pewno dobrze robisz. Z Oliver'em jesteś już od dłuższego czasu, a to dobry chłopak.

Oh... gdybyś tylko wiedziała.

- Mamo,- nabrałam powietrza zagryzając wargę.- Nie jestem już z Oliver'em.- widziałam jak na jej twarzy powoli zaczyna pojawiać się zaskoczenie.

- Nie rozumiem.- Patrzałam na mnie jakby podejrzewała, że robię sobie z niej żarty.- Spotkałam go przed szpitalem, pytał co u ciebie.

- I co mu powiedziałaś?- odparłam lekko zaniepokojona. Czego mógł ode mnie chcieć?

- Zdziwiłam się że pyta się mnie o to, ale wytłumaczył że pokłóciliście się ostatnio i że się o ciebie martwi.- widziałam że jej też zaczynało się coraz mnie to podobać.- Powiedziałam mu że jesteś w domu i planujesz Ivy z przyjacielem. Nie był tym zadowolony. Dlatego chciałam z tobą porozmawiać o tym chłopaku którego przyprowadzasz do domu. Czy Oliver coś ci zrobił?- zapytała widocznie zmartwiona tym co się działo. Kto by nie był?

- Nie,- westchnęłam.- po prostu... chce żebyśmy do siebie wrócili. Ale nie robi nic złego.- uspokoiłam ja szybko, wiedząc że potrafiła wyobrazić sobie za dużo. Choć tym razem niewiele by się myliła.

- Pamiętaj że możesz mi o wszystkim powiedzieć.- widziałam że chce żeby tak było. Chce być moim największym wsparciem. I właśnie za to ją tak bardzo kochałam.

- Wiem mamo.- uścisnęłam ją z wyrzutami sumienia.

Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym ci o wszystkim powiedzieć. O tym kto zaatakował mnie tamtej imprezy. O Oliverze który mnie uratował. Kim był i co robił. Chciałabym dostać od ciebie poradę. Chciałabym powiedzieć ci też o Thomas'ie. Jak bardzo jest tajemniczy. Jak nie wiem który on to ten prawdziwy. A może każdy z nich był. Tyle chciałabym ci powiedzieć. O tyle zapytać. Ale jak, skoro tak wiele jeszcze nie wiesz o świecie. A ja nie mogłam cię do niego mieszać. Sama zostałam do niego wyciągnięta bez mojej zgody i nie pozwolę by tobie stało się to samo. Nie pozwolę.

》☆《


Już od początku następnego dnia nie umiałam się doczekać południa. Czułam się tak pobudzona, jakbym wypiła co najmniej dwa kubki kawy i popiła to wszystko energetykiem. Najzwyczajniej w świecie nie umiałam siedzieć w miejscu, a moją głowę zaprzątała ciągle jedna ta sama piosenka, którą nuciłam w każdej wolnej chwili. Nie przejmowałam się nawet ilością pracy domowej zadanej tego dnia, a nawet zwykle nurzący monolog pani Brown zdawał się bardzo interesujący. Dobrze zdawałam sobie sprawę co wywołało u mnie takie a nie inne zachowanie. I choć co chwilę wmawiałam sobie, że to przez pogodę, która tego ranka zaskoczyła nasze miasteczko ostrymi promieniami słońca, to wiedziałam że to coś innego było sprawcą mojego dobrego humoru. Coś, a raczej ktoś. Niezwykle tajemniczy brunet, w kierunku którego co chwilę odbiegały moje myśli. A dodatkowo nasiliły się one razem z wiadomością, którą wysłał mi tego ranka. Chciał spotkać się po szkole. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu i czułam się jak te głupie nastolatki, choć bądź co bądź byłam nastolatką, czy głupią to też by pasowało. Bo nawet podczas śniadania nie umiałam ukryć swojej radości, co poskutkowało rozbawionym spojrzeniem mojej rodzicielki i pytaniem w oczach roszpunki. Mój stan mogłam porównać jakby ktoś dodał mi czegoś do porannej kawy. Choć to jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Ale podejrzewałam że właśnie tak bym się zachowywała. I nic nie mogło popsuć mi tego dnia. Nawet widok Oliver'a który moim zdanie zbyt często przyglądał mi się tego ranka. Nie zwracałem jednak na to jakieś większej uwagi.

Dlatego gdy tylko wybiła godzina zakończenia mojej nauki, niemalże wbiegłam z budynku. Ale przed samymi drzwiami zwolniła, nie chciałam wyjść na desperatkę. Mój wzrok od razu napotkał chłopak luźno opierającego się o maskę samochodu. Niewielki uśmiech wkradł mi się na twarz, gdy stawiałam w jego kierunku pierwsze kroki. A on jakby wyczuwając moja obecność podniósł wzrok, obserwując jak się do niego zbliżam.

- Część.- przywitałam się wesoło co z pewnością zauważył.- Więc co takiego planujesz?

- Gdybym ci powiedział byłoby to zbyt proste.- odparł podstępnie.- Wsiadaj to zobaczysz.- przewróciłam oczami, jednak spełniłam jego propozycje.

Zanim ruszyliśmy zdążyłam zobaczyć Kirę, która obserwowała jak znikamy za bramą szkoły. Myślałam że Thomas zawsze ją odwoził. Ale nie zastanawiałam się nad tym dłużej.

- To chociaż powiedz ile będziemy jechać.- zapytałam, choć nie minęła jeszcze nawet minuta od rozpoczęcia naszej jazdy.

- Coś około pół godziny.- odparł odwracając na chwilę wzrok od kierunku w którym jechaliśmy by na mnie spojrzeć.

- Zamierzasz mnie uprowadzić i wywieźć z kraju?- uniosłam brew ciekaw gdzie tak naprawdę zmierzaliśmy.

- Blisko, ale nie z kraju tylko do innego miasta.- kącik jego ust podniósł się widząc moją zamyśloną minę.

- Aha.- odparłam wciąż będąc daleko myślami.

- Naprawdę to twoja jedyna reakcja?- pokręcił z niedowierzaniem głową.- A gdybym był groźnym przestępcą i jechalibyśmy właśnie w miejsce gdzie miałbym cię zamknąć i zrobić z ciebie swoją niewolnice?- z każdym jego kolejnym słowem jego ton głosu stawał się coraz bardziej beznamiętny.- Żartuje.- dodał widząc moją minę.

- Teraz to już nie jestem pewna.- odparłam trochę wystraszona.

- Hej naprawdę żartuje.- odwrócił się w moim kierunku, gdy zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu. Spojrzałam w jego oczy, które naprawdę były roześmiane.

- To nie było zabawne.- oburzyłam się.

Na serio się wystraszyłam. Bądź co bądź wszystkiego się po nim spodziewałam. Prawie nic o nim nie wiedziałam, choć znaliśmy się już dwa miesiące.

Więc wsiadanie z nim do jednego samochodu to naprawdę rozsądna decyzja.

Och zamknij się.

Oczywiście ta drwiąca strona mnie musiała zawsze się wtrącić pozostając niezmienna w swoim nastroju.

- Wybacz.- chłopak ruszył powoli w dalszą drogę.- Nie wiedziałem że weźmiesz to aż tak na poważnie. Czy naprawdę wyglądam że mógłbym to zrobić?- zapytał niby lekceważąco, jednak czułam że czeka na odpowiedź.

- Przy naszym pierwszym spotkaniu pomyślałam że jesteś zabójcą więc raczej tak.- wzruszyłam ramionami, a jego uśmiech na twarzy znów się poszerzył.

- Może masz rację.

- Thomas!- krzyknęłam, wiedząc co znowu próbował zrobić.

Chłopak odwrócił na chwilę wzrok w moim kierunku, a jego oczy zalśniły delikatnie złotym blaskiem. To już nie pierwszy raz gdy to widziałam. Uparcie próbował przypomnieć sobie czy Oliver mówił mi jakim istotą świeciły się w ten sposób oczy. Ale nic nie przychodziło mi do głowy. Wampirom tak jak wilkołakom tęczówki zmieniały się na czerwony kolor. O tych drugich niestety przekonałam się osobiście. Gdzie mogłam dowiedzieć się o nim czegoś więcej? Zagryzłam wargę w bezradności. Sięgnęłam ręką do załącznika od radia. Pojazd powoli wypełniły ciche słowa nieznanej mi piosenki. Spojrzałam z wątpliwości w na bruneta, ale nie widziałam w nim żadnej oznaki sprzeciwu, więc pogłośniłam radio wsłuchując się w tekst piosenki.

》☆《

Nie kryłam zaskoczenia, gdy po kolejnych piętnastu minutach zatrzymaliśmy się na naturalnie ustanowionym parkingu nieopodal lasu. Czy wszyscy musieli zawsze chodzić do lasu? Czy to był taki znak rozpoznawczy istot nadprzyrodzonych? Czyli moja teoria, że jeśli chcesz znaleźć chłopaka to idź do lasu w tym przypadku również się potwierdziła?

- Zmieniłeś zdanie i jednak postanowiłeś mnie zabić?- zapytałam wnikliwie.

- Nie tym razem.- zaśmiał się, a ja musiałam przyznać że mogłabym słuchać tego dźwięku do końca dnia.- Mój znajomy mieszka niedaleko, a stwierdziłem że możemy się przejść. Lubię ten las.- zobaczyłam na jego twarzy coś na kształt nostalgii.

- Więc zaprosiłeś mnie na męski wieczór czy jak?- uniosłam brew zaciekawiona.

- Mówiłaś że aresztowali twojego ojca bezpodstawnie, on może coś o tym wiedzieć.- odparł przypatrując się mojej reakcji.

Co czułam w tamtym momencie? Na pewno ogromne zaskoczenie. Czy on właśnie powiedział, że mogłam dowiedzieć się dlaczego aresztowali ojca nie ujawniając żadnych dowodów? Albo nawet mogłam dowiedzieć się gdzie on teraz był, albo co stało się z Tess. Czy to byłoby tak proste? Po prostu zapytać osobę która mogła coś o tym wiedzieć. Coś. Głupia nie rób sobie nadziei. Pewnie jedyne co będzie wiedział to to samo co mówili w mediach. Ale nie mogłam ukryć jak bardzo chciałam już się tego dowiedzieć. Nawet jeśli miałabym się tylko rozczarować.

- Co może mieć z tym wspólnego facet który mieszka w lesie?- spojrzałam na niego z pytaniem w oczach.

- Z tego co wiem to kiedyś twój ojciec dla niego pracował, może wie gdzie uciekł.

Zmarszczyła brwi zagryzając wargę. Mój ojciec pracował dla niego. Od zawsze mówił, że miał własną firmę. Poza tym co mógłby robić dla jakiegoś pojedynczego faceta. Nie wiem, dom mu zbudował. Nie byłoby to wcale głupie. Nasz również sam postawił, a przynajmniej tak mi opowiadał. Coraz bardzie zastanawiałam się ile jeszcze przede mną ukrywał?

- Kim jest twój znajomy że mieszka pośrodku lasu? Wróżką? - zaśmiałam się jednak zaraz moja radość zniknęła.- On nie jest, wiesz... wilkołakiem, prawda?- odparłam z wahaniem.

- Ben pracuje w policji, ale jego pasją od zawsze było myślistwo.- odparł powoli jakby zstanawiając się nad każdym słowem.- Tak właściwie to... pracownik mojego przyjaciela, ale ma u mnie mały dług.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy naprawdę postanowił pomóc mi w odnalezieniu ojca, wiedząc że tym samym straci swój dług u tamtego faceta na coś co w niczym mu się nie przyda. Poczułam jak ciepło rozlewa się po moim sercu. Niczego nieświadomy spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Dziękuję.- widziałam że jeszcze mniej rozumie niż przed chwilą.- Że mi tak bardzo pomagasz. To nie twoja sprawa. Nie musisz nic robić, a jednak mi pomagasz. Tak jak wtedy w lesie. Już tyle razy mi pomogłeś, a ja, ja nie umiem zrobić nic by ci się odwdzięczyć. Nawet gdybym chciała to bym nie potrafiła. Nie mam żadnej super siły, skrzydeł, szybkości. Chcąc pomóc tylko bym pogorszyła sprawę i zapewne znowu musiałbyś mi pomagać.- opuściłam smutna głowę.

- Wendy.- usłyszałam jego spokojny głos, taki jakim ojciec tłumaczy swojemu synowi dlaczego nie wolno się bić.- Nie robię tego bo czegoś od ciebie oczekuje. Robię to bo chce ci pomóc. Nie musisz mi się w żaden sposób odwdzięczać.- widziałam że chce powiedzieć coś jeszcze, jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu.

- Dobrze.- przytaknęłam, choć nie do końca przekonana.- Ale...- urwałam. Słyszałam jak westchnął ociężale, zapewne odgadując moje myśli.

- Jedna przysługa.- odparł twardo.- Jedna.- zaznaczył widząc moją chęć sprzeciwu.

Jedna? Za to do da mnie zrobił nie odpłaciłabym mu się przez przynajmniej dziesięć lat. Nie codziennie ktoś ratował ci życie i to kilkukrotnie, wydostał z toksycznego związku i pomagał w odnalezieniu ojca. Spojrzałam na niego z podziwem. Nie ważne o co by nie poprosił, zrobię co w mojej mocy by mu pomóc. Nawet nie patrząc jak trudne zadanie by to nie było. Wszystko.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Trochę poważna obietnica. 🤔
Czy aby na pewno Wendy zrobi wszystko by się odwdzięczyć?
Czego dowiedzą się o jej ojcu? 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top