Rozdział 23

Ważna informacja w opisie! 😁

Tak jak Oliver powiedział, chwilę później znaleźliśmy się pod jego mieszkaniem. Wchodząc do budynku zauważyłam brązowego kota siedzącego pod drzewem. Patrzał na mnie swoimi mądrymi, zielonymi oczami. Kiedy miałam zamknąć za sobą drzwi, miauknął głośno jakby chciał zwrócić na siebie moją uwagę. Kucnęłam drapiąc go za uchem. Widziałam, że nie był zwykłym kotem. Chodził za mną wszędzie krok w krok. Obserwował mnie. Ale jakoś nie czułam się z tego powodu wystraszona. Może nie zdawałam sobie wtedy do końca sprawy, że osoba za niego odpowiedzialna może nie do końca mieć dobre zamiary. Ale postanowiłam cieszyć się z małego ochroniarza. Miałam wrażenie, że wtedy zawsze ktoś będzie wiedział jeśli będzie mi coś zagrażać. Nie wiedziałam jednak kim była ta puchata kulka. Albo kto był za nią odpowiedzialny. Czy jakaś istota mogła kontrolować zwierzęta?

- Wendy, idziesz?- za swoimi plecami usłyszałam pytanie blondyna.- Cholerny pchlarz.- warknął gdy zobaczył kociaka i podszedł chcąc dogonić go nogą.

Zwierzak syknął na niego i odskoczył do tyłu.

Spojrzałam na niego smutno i zamknęłam drzwi do bloku. Pewnie było mu zimno. Nie chciałam jednak by narażał się Oliver'owi, który widocznie nie lubił tych zwierząt. Do Garfield'a też chętnie nie chodził. Jednak robił to na moją prośbę, ale tylko wtedy gdy była pełnia.

Podążyłam za chłopakiem do jego mieszkania. Gdy tylko przekroczyliśmy próg drzwi, zastałam głuchą cisze. Chłopak mieszkał jedynie z ojcem, który swoją drogą również był aniołem. Jednak częściej nie było go w domu niż był. Z tego co mi mówił blondyn, dużo pracował. Ale nie wyglądało by brakowało mu ojca. Przynajmniej z tego co mówił. Sam zajmował się domem. Sam decydował kiedy wraca do niego i kiedy z niego wychodzi. Nie musiał nic robić, a i tak co miesiąc wszystko było opłacane regularnie. Odpowiadało mu takie luźne życie. Mógł robić co chciał. Ale czy nie miał zbyt dużo tej samowolki? Ja nie wyobrażałam sobie życia bez mamy. Przynajmniej nie w moim wieku. Wyprowadzka do swojego mieszkania. Utrzymywanie się. To wszystko mnie przerastało. Wiem, że nie dałabym sobie rady. Do tego doszłaby pewnie jeszcze samotność. Mogłam mieć współlokatora, ale nigdy nie wiadomo na kogo bym trafiła. Mimo moich osiemnastu lat, wcale nie czułam się inaczej niż jeszcze dwa czy trzy lata temu. Nadal byłam tą samą naiwną Wendy. No może jedynie moja pewność siebie gdzieś się zgubiła. Ale czy ona w ogóle istniała?

- Chcesz piwo?- Oliver zniknął mi w ciemności domu by po chwili zapalić światło w kuchni.

- Nie, nie dzisiaj.- Nie miałam ochoty być w tym mieszkaniu A co dopiero na picie czegoś co zawierało procenty.

- Jak chcesz.- otworzył lodówkę zabierając z niej dwie puszki.- Włącz jakiś film, za chwilę przyjdę.- rzucił w moim kierunku zamykając się w łazience.

Weszłam do niewielkiego pokoju gdzie w rogu stało szerokie łóżko z niechlujnie złożoną pościelą i rozwalonymi książkami na biurku. Podniosłam jedną z nich i otworzyłam na losowej stronie. Wszystkie zapiski były poświęcone istotą nadprzyrodzonym. Przewróciłam kilka kartek. Wiele z nich przedstawiały ogólny opis wampirów, driad, zmiennokształtnych, a nawet elfów. Dowiedziałam się, że zmiennokształtni potrafią przemieniać się w zwierzęta. Każdy miał swoją podstawową postać w której czują się najlepiej. Jednak mogli przybierać tez inne. Ale było to dla nich na tyle niekomfortowe, że rzadko który zmienny z tego korzysta. Znalazłam też kilka stron poświęconych wilkołakom. W książce namalowane były również ich postacie po przemianie. Na sam widok przerażających oczu wilka, zjeżyła mi się skóra na karku. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Jeśli chciałam zapanować nad swoim lękiem, musiałam się o nich czegoś więcej dowiedzieć. Jak się bronić. Ich słabych punktów. Czego nienawidzą i czego się boją. Słysząc jak woda w łazience przestaje lecieć, zamknęłam czym prędzej książkę i odłożyłam ją na miejsce. Jednak moją uwagę przykuła kartka leżąca obok. Była cała zapisana jednak wiele zdań była przekreślona. Przeleciałam wzrokiem po jej zawartości. Były na niej zapisane informacje na temat jakiegoś rumiru, czymkolwiek to było. I o dziwnym kwiatku. Miał podobno szkodliwe działanie na damiry. Było rozpisanie jak przyrządzić jakiś napój z najmniejszymi szczegółami. Była też data zapisana w rogu kartki. 29 marzec. Wypadało to za ponad dwa miesiące. Wzięłam ponownie telefon do ręki chcąc zrobić zdjęcie, ale szczęk zamka w drzwiach skutecznie popsuł moje plany. Rzuciłam się w kierunku pilota do telewizora i szybko włączyłam losowy kanał w telewizji.

- Wybrałaś już coś?- zapytał blondyn wchodząc do pokoju z jeszcze wilgotnym włosami.- Gwiezdne wojny? Nie wiedziałem że lubisz takie filmy.- spojrzał na ekran telewizora.

Czy naprawdę musiałam trafić akurat na to. Nie, nie lubiłam tego typu filmów. Nie rozumiałam tego całego hypu na tę serię. Podczas gdy ludzie wręcz bili się o bilety, ja przechodziłam obok nich dziwiąc się jak można być aż tak zawziętym by je dostać. Jak nie w kinie, to za jakiś czas  pojawi się on na chociażby netflixie. Albo ktoś prędzej wrzuci go do sieci nielegalnie.

- Chciałam zobaczyć czy naprawdę jest to takie dobre.- poprawiłam się na łóżku opierając się o poduszki.

- Myślałem że wybierzesz coś bardziej, spokojnego?- podszedł do biurka zatrzymując wzrok na jego zawartości.

Odwrócił się i spojrzał na mnie, a ja starałam się nie dać poznać po sobie jak bardzo próbuje unormować oddech. W końcu odwrócił wzrok i schował do szuflady wszystko co się znajdowało na wierzchu.

Po chwili usiadł obok mnie przyciągają mnie bliżej siebie. Film leciał, a ja nadal leżałam w ramionach Oliver'a. Czułam się tak jak kilka miesięcy temu. Gdyby ktoś teraz powiedział by mi, że to wszystko co zrobił było jedynie moim jednym wielkim popieprzonym snem, to prawdopodobnie bym uwierzyła. Ale była to prawda. Siniak na moim nadgarstku utwierdzał mnie w przekonaniu, że była to prawda. Od zawsze długo pozostawały na moim ciele, a teraz za każdym razem gdy myślałam, że to wszystko było snem, wystarczyło na nie spojrzeć by zobaczyć jak swoim ciemnym kolorem krzyczą, że to wcale mi się nie przyśniło. Zamknęłam oczy. Jeszcze dwa tygodnie temu wiele dałabym by być właśnie tutaj. W jego ramionach. Miałam jeszcze nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Że wróci mój Oliver. Teraz wiedziałam, że on nigdy nie był mój. A raczej nie był tym za kogo go uważałam. Zawsze sprawiał wrażenie troskliwego, jednak za każdym razem dawał mi znak, że jestem mu coś winna. Że dzięki niemu żyje. Tak, była to prawda. Nie mogłam temu zaprzeczyć. Ale do tej pory byłam zbyt ślepa by zobaczyć do jakich absurdalnych rzeczy dochodzi. Podczas naszych kłótni zawsze mówił, że jestem tylko jego. Myślałam, że to nic wielkiego. Cieszyłam się, że mu na mnie zależy. Że jest o mnie zazdrosny. Choć skala na jaką to wykraczało od zawsze mnie przerażała.

Moja uwaga w nawet najmniejszym stopniu nie była skierowana na film. A myśli zajmowały jedynie pytania, co mogłabym teraz zrobić? Nie czułam się już bezpiecznie przy blondynie. Bałam się, że jeśli zrobię coś złego, znowu może wpaść na jakiś pomysł by mnie "ukarać". Boże jak to psychopatycznie brzmiało nawet w moim umyśle. Ale nie mogłam po prostu powiedzieć mu, że to koniec. Chciałam to zakończyć, jednak nie wiedziałam jak. Widzieliśmy się codziennie w szkole. Jak mogłabym zakończyć tę relację, gdy co chwilę czułabym na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że on tak szybko nie odpuści.

W pewnym momencie poczułam jak chłopak odgarnia mi włosy z ramienia, a po chwili ciepły oddech chłopaka owiał moją skórę na szyi. Nie minęła chwilą, a zaczął składać na niej delikatne pocałunki.

- Oliver.- odparłam z dezaprobatą w glosie i położyłam dłoń na jego ramieniu odpychając go delikatnie.

- Oj daj spokój.- Nie robił sobie nic z moich protestów dalej całując moją szyję.- Może to czas żeby zrobić kolejny krok.- szepnął mi do ucha.

Chyba chciał mnie tym zachęcić, jednak na mojej twarzy pojawił się jedynie grymas.

- Oliver przestań.- odparłam stanowczo gdy zaczęła denerwować mnie jego nachalność. No przyssał się jak jakaś pijawka.

- O co chodzi kochanie?- nareszcie oderwał się od mojej szyi patrząc na mnie intensywnie.

- Mam... te dni.- odsunął się natychmiast jakby moje ciało parzyło. Wiedziałam, że ta odpowiedź skutecznie go zniechęci.- Wiesz, ja już chyba pójdę do domu. Źle się czuje.- wstałam jak najszybciej czując się przytłoczona jego obecnością.

Dziwnie było przebywać w jego domu. Jakby dopiero teraz dotarło do mnie, że to nie moje miejsce. Nie chciałam tu być. Kiedyś nie wiedziałam, że nastawienie człowieka może zmienić się w tak krótkim czasie. Jednak ostatnie wydarzenia znacznie zmieniły moje zdanie. Gdyby ktoś zapytał się mnie miesiąc temu czy kocham Oliver'a bez wahania odpowiedzialnym że tak. Teraz moja odpowiedź brzmiałaby, że kochałam. I byłaby to prawda. Kochałam go. Nadal mocne uczucie do niego zostało w moim sercu. Jednak nie mogłam ciągnąć tego dłużej. Z każdym kolejnym dniem, z każdym kolejnym jego zachowaniem zaczynałam czuć, że się duszę. Byłam marionetką, którą ktoś sterował i szarpał za sznurki gdy zrobiła niewłaściwy ruch. To właśnie jego dłonie ściskały te sznurki. On chciał decydować gdy mogę zejść ze sceny i odpocząć, a kiedy mam tańczyć. Ale chciałam się od tego uwolnić, zerwać wszystko czym do tej pory byłam splątana. Najbardziej bałam się jednak, że stracę wtedy jedyną podporę i runę na ziemię nie zdolna by ponownie się podnieść.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Nie mam za bardzo o co zapytać pod tym rozdziałem bo mało się w nim dzieje, ale już niedługo będzie się działo o wiele więcej. Choć chyba mam jedno pytanie: 😁
Co Oliver znowu kombinuje? 🤔

Ważne!
Chcecie dzisiaj o 17 kolejny rozdział? 😌

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top