Rozdział 22

Był czwartek. Przepiękny dzień w jakże niewłaściwym momencie. Choć jedno musiałam przyznać. Albo nasz dyrektor miał jakiś dar jasnowidzenia, albo niezwykle przeczucie, żeby akurat tego dnia zaplanować jedynie pięć lekcji.

Od samego rana próbowałam unikać Oliver'a jak i Edwin'a, nie mówiąc o reszcie naszej grupki. Czego skutkiem było to, że chodziłam cała zestresowana. Jakby dzisiejszy dzień nie mógł różnić się choć odrobinę od całego tygodnia. Powoli zaczynałam myśleć, że za niedługo będą to jedyne emocje jakie będę potrafiła odczuć. Ostatnio stres odgrywał w moim życiu dosyć ważną rolę. Nie schodził w ogóle ze sceny. Tak, doszło do tego, że traktuje swoje emocje jak aktorów. Ale czy właśnie nie na tym polega życie. Każdy stara się dobrać nastrój do danej sytuacji. Dopasować się. Być kimś kto właśnie w tym momencie pasuje do sytuacji. Każdy chce potrafić to jak najlepiej. Bo jeżeli ktoś nas zasmuci staramy się ukryć nasze łzy. Albo jak zdenerwuje nas jakaś osoba, staramy się opanować. Tłumimy nasze emocje bo tak wypada. Ale czy przez to nie stajemy się coraz bardziej nie czuli, a skrywanie naszych pragnień nie zaczyna wchodzić nam w nawyk? Czy to dlatego ludzie tak często mylą się z oceną drugiego człowieka. Czy nasza druga połówka zdołała opanować technikę kamuflażu na tyle byśmy sami nie zauważyli jej prawdziwych intencji. A może to nasza wina, że wierzymy w to co jest widoczne na pierwszy rzut oka nie zastanawiając się nad drugą stroną, tą głębiej skrywaną.

Nie umiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Czy mogłam winić Oliver'a za to co się stało? Czy samą siebie, że nic nie zauważyłam? Albo po prostu starałam wmówić sobie, że jest inaczej. Po wczorajszej miłej rozmowie z Edwin'em mogłam stwierdzić, że chyba zależało mu na moim bezpieczeństwu. Ale czy to nie był kolejny podstęp? Miałam kompletny mętlik w głowie. Komu mogłam ufać? Nic nie było takie jak mi się wydawało. Te wszystkie współczujące spojrzenia skierowane przed Edwin'a w moim kierunku. Czy o wszystkim wiedział? O planach Oliver'a. A może to ja byłam na tyle ślepa, że niczego się nie domyśliłam.

Zacisnęłam dłonie na drewnianej ławce. Siedziałam na korytarzu czekając z niecierpliwością na przyjście nauczyciela. Miał pojawić się już pięć minut temu, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam. Przerwa już dobiegła końca. Odetchnęła z wielką ulga gdy usłyszałam dzwonek na lekcje. Nigdy bym nie przypuszczała, że wywoła u mnie takie reakcje już drugi raz. Pomimo opustoszałych korytarzy miałam wrażenie, że za chwilę spotkam Oliver'a. Choć to było bardziej niż niemożliwe. Miał zajęcia fizyczne w drugiej połowie szkoły. Jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, że jestem obserwowana.

- Trzecia f?- podniosłam głowę gdy do moich uszu przez gwar reszty klasy dotarł ochrypnięty głos jednego z nauczycieli.

Nie zainteresowałam się kiedy przewodniczący klasy podszedł do mężczyzny. Swój wzrok bardziej skupiłam na obrazie wiszącym na ścianie naprzeciwko mnie. Choć bardziej przypominał plakat. Jego styl przypominał stronę z komiksu, a w rogu znajdowało się jakże motywujące hasło. Coś rodzaju "spieszmy się lubić szkołę, tak szybko odchodzimy". Ciekawe o jakie odejście chodziło autorowi. Bo patrząc na ten obraz coraz bardziej mam wrażenie, że może znaczyć odejście z tego świata.

Byłam tak pochłonięte podziwianiem jakże pięknego malowidła, że prawie nie zauważyłam jak moja klasa oddaliła się w nieznanym mi kierunku. Czyżby miało być zastępstwo? Akurat w tym momencie nie było mi to na rękę. Oznaczało to jeszcze więcej rozmyślania o wczorajszym dniu.

Zastanawiałam się, gdzie prowadzi mną nauczyciel. Co prawda nie znałam go, był jednym z tych którego nigdy nie widzieliście i gdybyście spotkali go na ulicy bardzie pomyślelibyście, że jest kimś rodzaju emerytowanym ochroniarzem niż nauczycielem.

Dopiero kiedy zaczęliśmy zbliżać się do długiego prostego korytarza, wiedziałam już gdzie idziemy. Moje nogi zatrzymały się, a ja miałam ochotę uciec w drugą stronę. Właśnie szliśmy korytarzem na końcu którego znajdowała się sala gimnastyczna. A co za tym idzie, lekcja Oliver'a. Czy można mieć większego pecha? Zastanawia mnie to czy gdybym już teraz zwróciła czy ktoś zorientowałby się o moim zniknięciu.

Nie chciałam jednak robić problemów swojej mamie. Prędzej czy później dowiedziałaby się o mojej ucieczce. Co bym jej później powiedziała. Wiesz nie chciałam spotkać się z Oliver'em który wczoraj zostawił mnie przywiązaną w lesie. Chyba zawału by dostała.

Weź się w garść. Schowasz się za innymi i nawet cię nie zauważy.

Próbowałam pocieszyć się w myślach. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyła próg sali. Nauczyciel kazał nam usiąść na mini trybunach i krzyknął coś do trenujących chłopaków. Starałam się przedostać na krzesła jak najprędzej. Kiedy udało mi się usiąść na najbardziej oddalonym miejsce, spojrzałam na grupę Oliver'a. Zauważyłam go stojącego pośród innych uczniów. Patrzył się w moją stronę jednak jego wzrok przebiegał po trybunach. Szukał kogoś. Tym kimś nie byłam ja? A może jeszcze mnie nie zauważył, ale przecież wcale nie byłam jakoś schowana. Byłam pewna, że to mnie będzie wypatrywał. Wczoraj w końcu udało mi się wydostać i uciec. Z czyjąś pomocą, ale udało. Widziałam też Edwin'a który nie był widocznie w humorze. Trzymał się z dala od skrzydlatego i również patrzał w moim kierunku. No nie do końca w moim. Również jego wzrok wędrował po osobach z mojej klasy. Kogo oni szukają. Czy wampiry mogą mieć wadę wzroku? I z tego co wiem Oliver nie potrzebuje okularów. Choć co ja mogę wiedzieć. Nie potrafiłam zobaczyć nawet kim tak naprawdę był mój chłopak. 

- Wendy Brewer.- moją uwagę skupił nauczyciel, który właśnie wyczytał mnie z listy. Podniosłam rękę nie siląc się na odpowiedź.- Nie ma.- mruknął do siebie.

Przecież stoi naprzeciwko mnie. Jak mógł mnie nie zauważyć.

- Jestem proszę pana.- odezwałam się wstając.

Mężczyzna jak reszta mojej klasy spojrzał na mnie zaskoczony. A na drugiej stronie boiska usłyszałam pisk butów o podłogę. Spojrzałam w tamtym kierunku zauważając przypatrujące mi się ciemne tęczówki Edwin'a. Koło niego stał jakich chłopak i był wyraźnie niezadowolony, że brunet zamiast skupić się na grze, swoją uwagę poświęcał właśnie mi. Odwróciłam wzrok, gdy poczułam na sobie jeszcze jeden wzrok choć nie wiedziałam jeszcze kim on był, moje ciało samoistnie spięło się. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź mojej dziwnej reakcji. Zimne jak lód niebieskie tęczówki mojej dawnej miłości, patrzyły na mnie przeszywając mnie swoim spojrzeniem.

Widziałam jak podnosi się z ławki rezerwowej i zmierza w moim kierunku. Zacisnęłam dłonie na krzesełku i zerwałam się biegnąc w stronę wyjścia, krzycząc do nauczyciela, że muszę iść do toalety.

Wpadłam do łazienki i oparłam dłonie o porcelanową umywalkę. Podniosłam głowę patrząc na swoje odbicie. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Ciągłe tajemnice, strach o własne życie, i utrata tych osób którym mogłam ufać. Jak złudne były moje opinie.

Słone łzy pojawiły się w moich oczach, a nogi odmówiły posłuszeństwa, czego skutkiem był mój upadek na kafelki. Wszędzie było cicho. Przełożyłam dłoń do ust bojąc się wydać z siebie choćby najciszchy dźwięk. Między moimi szybkimi urwanymi oddechami usłyszałam powolne kroki zbliżające się do pomieszczenia w którym właśnie siedziałam.

Nie miałam siły się podnieść, miałam już dosyć. Wszystkie wspomnienia z wczorajszego dnia powróciły, a ja jedyne czego chciałam to zniknąć z tego świata chowając się przed wszystkimi problemami.

Chwilę później klamka w drzwiach opadła, a te otworzyły się z cichym skrzypieniem. Nieznana mi jeszcze osobą weszła do łazienki zatrzymując się nade mną.

- Wendy.- do moich uszu dotarł spokojny zmartwiony głos. Zacisnęłam oczy mocniej. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam by tutaj był.- ććć, już nie płacz.- blondyn usiadł koło mnie obejmując mnie ramionami i przyciągnął bliżej siebie.- Wszystko będzie dobrze.- wyszeptał w moje włosy. Nie, nic nie będzie dobrze. To właśnie przez ciebie nie jest.- Wystraszyłem się kiedy ciebie nie było.- wiedziałam do czego nawiązywał.- Proszę nie strasz mnie już tak więcej kochanie.- poczułam delikatny pocałunek na czubku swojej głowy.

Nie chciałam być tu z nim. Kiedyś jego ramiona dawały mi ukojenie. Czułam się w nich bezpiecznie. Czy mogłam się aż tak pomylić? Zapewniał mnie, że nic mi się przy nim nie stanie. To dlaczego stan w jakim byłam zawdzięczałam właśnie jemu? Skuliłam się jeszcze bardziej w jego ramionach mając nadzieję, że zniknę. Nic takiego się jednak nie stało.

》☆《

Do końca dnia starałam się unikać blondyna jak tylko mogłam. Robiłam wszystko łącznie z chowaniem się w bibliotece. Oliver nie lubił w niej przebywać. Uznawał to miejsce za zbiorowisko dziwaków i kujonów. Więc jakby się nad tym dłużej zastanowić, pasowała tam idealnie. Może nie byłam prymuską, ale za całkiem normalną nie można było mnie uznać.

Jednak nie mogłam odwołać tego co już zostało postanowione. Chłopak miał przyjechać po mnie po szkole. I oczywiście tak, mogłam zerwać się z lekcji i rozważałam tę opcję. Ale czy później nie byłoby tylko gorzej? Oliver zdenerwował by się pewnie, że nic mu o tym nie powiedziałam. Poza tym jeśli nie dzisiaj, to jutro. W końcu będę musiała się z nim gdzieś spotkać.

Wyszłam na dziedziniec rozglądając się w poszukiwaniu. No właśnie kogo? Dlaczego moje oczy pomimo wyłapania już sylwetki Oliver'a nadal błądziły po parkingu? Dlaczego chciałam by również dzisiaj tajemniczy chłopak po mnie przyjechał. Czy to właśnie jego nie powinnam unikać? To przecież on powodował uczucie strachu we mnie. Już pierwszego dnia... a raczej nocy, wywołał u mnie takie wrażenie. Był kimś mi obcym. Tajemniczym. Kimś kto powinien mnie nienawidzić. To w końcu ja starałam się zdradzić ich sekret. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego przez ten cały czas mnie ratował. Wczoraj... opowiedziałam mu kawałek moich wspomnień. Potrzebowałam się komuś wygadać. A on. Może nie był najlepszym wyborem, ale był pod ręką. Czy stwierdził, że nie warto zadawać się z kimś takim jak ja? Albo po prostu stwierdził, że nie stanowię dla nich zagrożenia. Kto przejmowałby się zwykłym człowiekiem. Jeszcze taki jak ja. Oliver miał rację. Najlepiej jeśli będę siedzieć cicho i słuchać się poleceń. Skoro sama to przyznałam to dlaczego czuje ucisk w klatce, kiedy coraz bardziej zbliżałam się w stronę chłopaka?

- Już myślałem że o mnie zapomniałaś.- pocałował mnie krótko w usta otwierając mi drzwi samochodu.

Usiadłam posłusznie na fotelu. Złapałam za pas bezpieczeństwa mocno zaciskając na nim palce. Jak on mógł zachowywać się tak jakby to co wczoraj zrobił było całkiem normalne.

Gdy chłopak usiadł na fotelu obok i ruszył do przodu, zdobyłam się na odwagę zadać mu pytanie.

- Gdzie jedziemy?- ciche słowa wydobył się z moich ust, ale wcale ich nie poznawałam.

- Do mnie. Chciałbym cię przeprosić. Ostatnio może faktycznie byłem zbyt nerwowy. Chciałbym by wszystko było jak dawniej.- uśmiechnął się i położył pocieszająco dłoń na moim udzie.

Przytaknęłam powoli głową. Czułam się jak pusta lalka. Czyżbym tak długo udawała swoją obojętności i wmawiają sobie, że jego wykorzystywanie mnie jest normalne, że faktycznie stałam się lalką. Nie. Było to coś innego. To coś co czujesz krótko przed swoim wybuchem. Czułam zbliżający się mój próg wytrzymałości. Widziałam, że długo tak nie wytrzymam i w końcu wybuchnę płaczem. Ta chwilowa obojętność, jakby chciała mi pokazać, że nie dam rady sama uporządkować tej układanki jaką przygotował dla mnie los. Że wszystko co zdobyłam, miało wkrótce runąć.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

I co powiecie o tym rozdziale?
Czy wampiry mogą mieć wadę wzroku? 🤔
I czy Oliver naprawdę chce przeprosić Wendy? A może ma jakieś inne plany? 😌

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top