ROZDZIAŁ IX

"Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym."

Cassandra Clare

— Ponieważ właśnie tego cię nauczyłam, nieprawdaż?

Serce Uzumakiego stanęło. W jednej chwili wspomnienia treningów powróciły. Roczne tortury, misje. Słowa Seara, które dopiero dzisiaj pojął. Powinieneś być dumny, że osobiście cię szkoli. Możliwe, że nadal nie czuł wdzięczności za to, ale mimo tego umysł mu się bardziej otworzył. Rozumiał.

Od początku chciała mieć go na wyłączność. Nikt, oprócz Seara, nie mógł mieć wglądu w jego szkolenie. Był zdany na łaskę i niełaskę mistrza.

Wyszkoliła go tak, jak obiecała, na silnego, bystrego ninja. Sprawiła, że ujrzał prawdziwy świat, świat krwawy i niesprawiedliwy. Brutalny.

I Naruto wiedział, że najważniejsze czego dokonała to było to, iż dostosowywał się do każdego jej polecenia. Tylko ją słuchał, nikogo innego. Ta myśl przeraziła go w sposób, którego nie potrafił zdefiniować, ponieważ, jeżeli kazałaby mu zabić, zrobiłby to bez wahania.

To była właśnie cena tego, że sam mistrz przejął jego treningi.

— Dlaczego? — spytał.

— Jeszcze nie wiesz?

Czego? — chciał zapytać, ale jak zwykle zniknęła, scaliła się z otaczającym ją cieniem i wyparowała. Niepostrzeżenie. Tak jak uwielbiała.

Jestem Cieniem.

Te słowa już na zawsze miały utkwić w głowie Naruto. Analizował je wielokrotnie. I zazwyczaj dochodził do stwierdzenia, że tak, była cieniem, cieniem samej siebie. Teraz również ta myśl dała o sobie znać.

Nie wiedział, kiedy olśnienie przyszło. Kiedy dokładnie powiedział sobie rzecz, która od dawna była oczywista, a której uparcie nie dostrzegał.

— Jestem również cieniem. Twoim cieniem.

Szkoliła go, ponieważ chciała by podlegał tylko jej, żeby stał się jej prawą ręką, chociaż Naruto zawsze posądzał o to Seara, a przecież on tylko stał i wspierał. Był obok, jednakże za daleko. Był bratem, zawsze tylko bratem.

Shuri potrzebowała kogoś innego, potrzebowała prawdziwego ninja, który by podołał, gdyby ona...

Czy właśnie o to chodziło? Czy tego się spodziewała?

Śmierci?

I ten zwój... co się w nim kryło?

***

— Nieźle to rozegrałeś, Uchiha, naprawdę nieźle. I ten Uzumaki, skąd wiedziałeś, że cię nie zabije? — spytał Suigetsu, rozwalając się na pobliskiej kanapie. Ich nowa siedziba zapowiadała się całkiem nieźle.

Karin wraz z Juugo oglądali swoje pokoje, więc aktualnie Sasuke był sam w salonie z białowłosym. I czyścił swoją katanę przy stole. Suigetsu miał wrażenie, że robił to tak często, ponieważ była to jedyna rzecz, która go uspakajała, ale prawdę powiedziawszy — ręki by sobie za to nie dał uciąć.

— Nie wiedziałem — odparł Sasuke, nawet nie podnosząc głowy.

— C—co?! — wyjąkał Suigetsu, prawie spadając z kanapy. Ten właśnie moment wybrała sobie Karin, by wejść do pokoju.

— Co ty wyprawiasz, gamoniu? — zakpiła.

— Sasuke przed chwilą mi oświadczył, że wcale nie miał genialnego planu i Uzumaki, gdyby tylko się poruszył, naprawdę mógł go skutecznie zlikwidować.

— C—co?!

Suigetsu przewrócił oczami, widząc przerażoną minę dziewczyny. Natomiast Sasuke westchnął i z cichym brzdękiem odłożył miecz.

Spojrzał na nich, a w jego oczach pojawił się dziwny błysk.

— Chciałem zobaczyć do czego będzie zdolny; jak daleko się posunie.

— Cóż, przynajmniej wiesz, że cię nie zabije — stwierdził kpiąco Suigetsu, na co Uchiha zerknął na niego z politowaniem.

— Mylisz się — oświadczył chłodno. — Otóż teraz wiem, że Naruto się nie zawaha. Kiedy będzie chciał, zabije mnie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Przez krótką chwilę jego kompani tylko spoglądali na niego. Oboje bardzo zaskoczeni oświadczeniem Uchihy.

— Nie wydajesz się być tym zrozpaczony. — Nawet nie wiadomo kiedy w drzwiach pojawił się Juugo, jak zwykle oderwany od świata.

Uchiha uśmiechnął się.

— Jeszcze nigdy nie bawiłem się tak dobrze — przyznał. — Poza tym mój brat nauczył mnie, że gra jest tym lepsza, jeżeli masz godnego przeciwnika.

— Ehh, zawsze wiedziałem, że masz nie po kolei w głowie, Uchiha — szepnął Suigetsu, po czym głośno powiedział:

— Ale ty wiesz, że to już nie jest twój miły przyjaciel ze szkółki, a jeden z najniebezpieczniejszych ninja należących do elitarnego oddziału?

— Oczywiście, Sui. Czemu pytasz?

— Nie, nic, chciałem się tylko upewnić. Wiesz... w razie jakbyś nie zauważył.

Sasuke nie skomentował jego słów. Zresztą nie wyglądał nawet jakby słuchał kogokolwiek — wpatrzony w jakiś punkt na przeciwległej ścianie, nie zwracał na nich uwagi.

Zostawiłem cię zrozpaczonego i słabego. A kiedy wracam już nie ma tego chłopczyka, nie ma ciebie, Naruto. Jest tylko shinobi, który zapomniał o... mnie.

Nikt nie ma prawa zapomnieć. A w szczególności ty, Uzumaki.

Kiedyś cię zniszczyłem i teraz...

...też to zrobię.

***

Nadchodziła noc, a jednak światło w gabinecie Czcigodnej nadal się paliło. Dla przechodniów spoglądających w tamtą stronę był to zaprawdę dziwny widok. Każdy z nich zadawał sobie pytanie, co też takiego się wydarzyło, że Tsunade jeszcze nie opuściła swojej siedziby?

Jednak nikt nie odważył się zapytać, spoglądał, a potem odchodził.

W pomieszczenie pomarańczowe światło niemrawo mrugało, ale ani jedna z osób w nim przebywających nie zwróciła na to uwagi.

— Wiesz co wywołałaś? — Głos Kakahiego obił się o ścian. Widoczne oko na wskroś przenikało Tsunade, w tej chwili siedzącą przy biurku. — Starszyzna ci tego nie zapomni.

— Oczywiście, że mam tego świadomość. Nie jestem głupia, Kakashi.

— Nie ma to znaczenia, pytanie co zrobimy z Uchihą? — wtrąciła się Shuri, przystająca w ramię w ramię z Kakashim.

Tsunade zmrużyła oczy.

— Wbrew temu co mówiłam, nie ufam mu — stwierdziła. — Musimy mieć go stale na oku. Masz już kogoś kto by się tego podjął? — spytała bez ogródek czarnowłosej.

Ta potaknęła.

— Uzumaki Naruto.

Tsunade sucho parsknęła.

— Tak, idealnie. Skoro Uchiha i tak pragnie z nim spędzać czas, wyjdzie nam to na dobre.

— Również tak sądzę — przyznał Kakashi. — Ale boję się, że na za dużo mu pozwoliłaś. Starszyzna też tak myśli.

Tsunade wstała i podeszła do okna. Jej wzrok błądził po szklanej tafli.

— Wszystko co robię, robię dla dobra wioski. Uważałam, że informację Sasuke i jego wiedza są nam niezbędne i w tej kwestii nic się nie zmieniło.

— Czcigodna ma rację, Akatsuki z pewnością wkrótce zaatakuje — rzekła Shuri. Kakashi wyłapał w jej głosie smutek, ale mogło mu się to zdawać...

— Tak, musimy być gotowi — powiedziała nieoczekiwanie Tsunade. Nie było pewne jednak do kogo tak naprawdę kierowała swoje słowa — do nich, czy do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top