Rozdział 9

Z rozbawieniem obserwowała jak jej brat usilnie stara się zjeść brokuła lewą ręką. Oparła brodę na dłoni i wpatrywała się w zielone warzywo zmuszając je by magicznym sposobem uciekło z pałeczkowych kleszczy. Jaką satysfakcję poczuła gdy brokuł postanowił wyślizgnąć się na wolność prosto do pyszczka Numeru 2 a jeszcze większą radość sprawiła jej frustracja Taigi.

- Nie ciesz się tak. - warknął do niej ponawiając próbę tym razem z ryżem.

- Twoja irytacja jest przezabawna. Wręcz mam ochotę irytować Cię jeszcze bardziej. - powiedziała biorąc pałeczki w lewą rękę i bez problemu podbierając mu jedzenie z talerza.

- Niesamowite! - zachwycił się Koganei.

Czerwonowłosy wykrzywił twarz w jeszcze większym grymasie.

- Ale ona jest leworęczna! - rzucił z wyrzutem wskazując na nią palcem.

Teraz już nie mogła powstrzymać śmiechu i zakrywając usta dłonią ledwo łapała oddech. Wszyscy z wyjątkiem Kagamiego patrzyli na nią zdziwieni bo przecież ona nie śmieje się często. Za to w Taidze gotowało się coraz bardziej.

- Wybaczcie. - zdołała powiedzieć jak się trochę uspokoiła. - Już się uspokój, próbuj dalej. - machnęła ręką w kierunku talerza brata.

- Ciekawe czy Ty umiałabyś zjeść prawą ręką. - burknął znad talerza.

- Nigdy nie próbowałam. - wzruszyła ramionami i przełożyła pałeczki w prawą dłoń.

Poruszała nimi parę razy i zwinęła nimi mięso z talerza koszykarza. Spojrzał na nią z mordem w oczach gdy z błyskiem w oku przeżuwała jego jedzenie.

- Wcale nie jest takie trudne. - stwierdziła gdy już połknęła zdobycz.

- Uspokójcie się już. - westchnęła zmęczona ich zachowaniem Aida.

- Dobra, będę się zbierać. - sięgnęła po torbę i wstała z krzesła. - Do zobaczenia. - rzuciła wychodząc z knajpy.

Spojrzała w pochmurne niebo i zmarszczyła brwi, nie lubiła deszczu. Ruszyła pewnym krokiem do mieszkania aby zdążyć przed możliwymi opadami. Zamknęła za sobą drzwi i w tym samym momencie usłyszała pierwsze krople uderzające o szybę w salonie. Uśmiechnęła się do siebie i sama nie wiedziała dlaczego. Czy dlatego, że nie zmokła czy może dlatego, że jej brat wróci mokry jak kura i jeszcze gorzej wyglądający?

Dwie godziny później gdy leżała sobie na kanapie i oddawała się pożeraniu kolejnej paczki chipsów dostała powiadomienie na komórkę. Spojrzała z nienawiścią na urządzenia na stole. Wyciągnęła po nie rękę i po wielu próbach oraz sapaniu wreszcie go dosięgnęła. Otworzyła klapkę i odczytała wiadomość od Kiyoshiego. Westchnęła męczeńsko i odłożyła telefon na podłogę. Toczyła wewnętrzną walkę, wyjść z nim jutro czy nie wychodzić? Jęknęła pocierając twarz ręką i w końcu wzięła komórkę odpisując mu. Ciekawe tylko jaki charakter będzie miało ich spotkanie...

~

Wyszła z mieszkania ubrana w krótkie dresowe spodenki i obcisłą bluzkę na ramiączka, do ręki wzięła jeszcze rozpinaną bluzę. Przecież nie będzie się dla jakiegoś przygłupa stroić. Szła wolnym krokiem po drodze obserwując ludzi i ciesząc się promieniami słońca póki jeszcze są. Westchnęła głęboko na myśl o zbliżającej się zimie, jej znienawidzonej porze roku. Wszystko by dała żeby przez całe 12 miesięcy było lato.

Zobaczyła szatyna siedzącego na ławce i zapatrzonego przed siebie. Podeszła do niego pewnym krokiem i usiadła obok nawet się nie odzywając.

- Dzień dobry. - spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko.

- Ta, powiedzmy. - burknęła z przekąsem.

- Chodźmy. - powiedział wstając i wkładając ręce do kieszeni.

- Gdzie? - zapytała podnosząc się ociężale.

- Przed siebie. - rzucił już idąc w tylko sobie znanym kierunku.

Przewróciła oczami i dogoniła go wydłużając krok. Zrównała się z nim dostosowując do tempa.

- Chcesz ode mnie czegoś konkretnego czy tylko uprzykrzyć mi życie swoim entuzjazmem? - zerknęła na niego kątem oka.

- Przecież mogłaś odmówić. - zauważył z lekkim uśmieszkiem.

Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i już się nie odzywała.

- Chodźmy coś zjeść. - zaproponował doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedź.

- Zawsze. - kącik jej ust lekko drgnął do góry.

Weszli do Maji Burger, to już była tradycja. Zajęli ten sam stolik co ostatnio i dokładnie tak jak wtedy chłopak poszedł do kasy. Wyglądała przez szybę gdy postawił przed nią tacę z burgerami.

- Masz jakieś zawody? - zapytał siadając naprzeciwko niej.

- Nie biorę w nich udziału. - odpowiedziała beznamiętnie.

- Dlaczego? - odwinął pierwszą kanapkę i wziął solidnego gryza.

- Nie ma dla mnie przeciwników. - wyjaśniła robiąc dokładnie to samo.

Otarł sos z kącika ust i spojrzał na nią z rozbawieniem.

- Brudna jesteś. - stwierdził hamując śmiech.

Zmrużyła oczy i sięgnęła po serwetkę ocierając usta.

- Jak to nie masz przeciwników? - ciągnął temat.

- Jestem za wysoka i za ciężka. - wzruszyła ramionami patrząc łakomym wzrokiem na burgera.

- Ale... - zaczął ale mu przerwała unosząc dłoń.

- Nie. Koniec tematu. - powiedziała twardo.

Pokiwał głową i w ciszy wrócił do jedzenia. Tym razem to ona ją przerwała.

- Twoje Prawo Wyboru jest irytujące. - burknęła sięgając po frytkę. - Dla przeciwników. - sprecyzowała pakując ją do buzi.

- Dziękuję. - uśmiechnął się lekko.

- Za co? Nie powiedziałam nic miłego. - wzruszyła znudzona ramionami.

- No przecież. - zaśmiał się cicho przyglądając się jej.

Resztę posiłku przemilczeli i dopiero gdy wyszli na zewnątrz chłopak odezwał się do czerwonookiej.

- Pójdziesz ze mną na uliczną koszykówkę? - zapytał stając przed rozwidleniem dróg.

- Czemu nie? - westchnęła i włożyła ręce do kieszeni.

Poprowadził ją w odpowiednią stronę. Nie musieli iść daleko i zaraz ich uszu dobiegły śmiechy, rozmowy i uderzenia piłek.

- Idź do reszty. - powiedziała widząc ten tłum ludzi. - Zapiszcie się, przygotujcie a ja kupię jedzenie dla Taigi. - rzuciła odchodząc w kierunku stoiska.

Tak jak powiedziała tak zrobili. Zaraz z pełną siatką szukała w tłumie Seirin, znalazła ich siedzących w grupce na trawie.

- Wielkoludzie. - burknęła podchodząc od tyłu do brata. - Żryj. - rzuciła mu na nogi siatkę.

Zgromił ją spojrzeniem ale zaraz zaczął dobierać się do zawartości pakunku. Usiadła obok niego i przyglądała się pierwszakom i Teppeiowi. W pewnym momencie przyszło Seiho, rozmawiali coś o jakiś zawodach, przegranej i rewanżu ale ona wolała wylegiwać się na trawie niż słuchać ich przynudzania. Dopiero jak oni odeszli a Seirin poderwało się gwałtownie do góry i ona otworzyła oczy i wstała.

- Cholera, spóźniliśmy się! - krzyknął Furihata biegnąc w kierunku boiska.

Zrównała się z nim krokiem ziewając i dobiegła do rywalizujących drużyn. Zamarli widząc tablicę z wynikami na której widniało 32:51, nie mogli uwierzyć, że Seiho tak szybko zostało pokonane. Lecz jej uwagę przykuł pewien zawodnik na boisku. Miał czarne włosy zasłaniające jedno oko i oczy w szarym kolorze.

- Dlaczego... - jej brat był wpatrzony w tą samą postać. - Dlaczego tu jesteś? - zapytał skamieniały.

- Himuro Tatsuya. - powiedziała zdziwiona Ikuyoko również zapatrzona w bruneta.

- Taiga? Ikuyoko? - odwrócił się do nich i zmarszczył brwi. - Że też spotykamy się w takim miejscu. - powiedział do nich po amerykańsku i podszedł parę kroków.

- Nie wyglądasz na zaskoczonego. - odpowiedział mu czerwonooki również w tym języku.

- Jak zawsze ta sama twarz bez wyrazu, Tatsu. - dziewczyna lekko się uśmiechnęła.

- Taka moja natura, Iku. - skierował swój wzrok na nią.

- Jesteś Himuro, tak? - Tappei próbował wydukać coś w obcym języku. - Przyjaciel Kagamiego? - dodał lekko zdziwiony.

Nie spodziewał się, że dziewczyna pozwala komuś mówić do siebie po imieniu w dodatku zdrobniale i jeszcze się przy tym uśmiechać.

- Znam japoński. - uniósł lekko kącik ust. - Dawno mnie tu nie było i ciężko się przyzwyczaić. - spojrzał na Kiyoshiego.

- Całe szczęście, to ułatwi komunikację. - ucieszył się szatyn.

- Nie jesteśmy przyjaciółmi. - popatrzył beznamiętnym wzrokiem na młodszego z rodzeństwa. - Można powiedzieć, że to mój brat. - uśmiechnął się ledwo widocznie.

- Tak, tak. - machnęła ręką. - A mnie pomińmy, jak zwykle. - dodała z przekąsem krzyżując ręce na piersi.

- Ciebie się nie da nie zauważyć, Iku. - podszedł do niej szarooki. - To Ty zawsze przyciągasz całą uwagę. - położył jej dłoń na ramieniu.

- Słodzisz. - zmarszczyła nos ale zaraz się uśmiechnęła.

Przytuliła mocno chłopaka co natychmiast odwzajemnił. Ona nie dbała o to, że Tatsuya miał niewyjaśnione sprawy z bratem, to był ich problem.

- Tęskniłam. - szepnęła cicho.

- Ja też. - uścisnął ją mocniej.

Odsunęli się od siebie z iskierkami radości w oczach. Koszykarze patrzyli na nich nic nie rozumiejąc.

- Jeszcze nie miałam okazji aby Ci podziękować. Gdyby Ciebie tam nie było... - w jej oczach błysnął smutek. - Dziękuję. - dodała z żalem.

- Nie masz za co. - zapewnił z kamienną twarzą.

Pokiwała głową i odsunęła się od niego podchodząc do brata.

- Pogadajcie sobie. - poklepała go po ramieniu i minęła.

Czuła na sobie wzrok innych, głównie Kiyoshiego ale nawet się nie odwróciła. Usiadła na ławce i przypatrywała się im jak zaczęli wspominki. Zebrani wokół słuchali historii w skupieniu. Znała tą historię aż za dobrze, była przy tym i to ona pomagała bratu się pozbierać. Obserwowała ich teraz jak Kagami dostaję łapą Numeru 2 w polika, jak postanawia on rywalizować z Tatsuyą i jak ustawiali się do meczu. Coś ją niepokoiło, czuła się dość dziwnie, jakby miało ją coś przytłoczyć. Rozglądała się aby znaleźć źródło tego uczucia i wtedy go zobaczyła. Ponad dwumetrowy, fioletowowłosy koszykarz złapał piłkę a cień rzucany przez niego niemal wszystko przysłonił. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Jeszcze bardziej się zdziwiła gdy ten tytan rozmawiał z Tatsuyą a potem z Kuroko. Coś jej wtedy zaświtało, jeden z członków Gimnazjum Teiko. Uznała, że nie będzie podchodzić. To jest działka brata i nie będzie mu tam włazić z butami. Wzdrygnęła się dopiero jak ten złapał fioletowowłosego za ramię zatrzymując przed odejściem. Była gotowa interweniować w każdej chwili, nie miała jednak pewności czy poradziłaby sobie z tym ogromnym zawodnikiem ale w obronie brata zrobiłaby wszystko. Oczywiście nigdy się do tego głośno nie przyzna. Już chciała wstać gdy Atsushi długimi palcami urwał Kagamiemu brew ale została na miejscu próbując nie roześmiać się w głos. Ale sprzedała sobie mentalną piątkę w twarz gdy ten głupek sprowokował tego dwumetrowca. Westchnęła głęboko i gdy przygotowali się do gry podeszła do Tatsuyi.

- Na pewno chcecie to rozegrać dzisiaj? - zapytała się niby od niechcenia.

- Tak. - odpowiedział jej chłodno.

Zrezygnowana przetarła twarz dłonią a gdy otworzyła oczy zobaczyła przed sobą ogromną postać.

- A Ty to kto? - zapytał chrupiąc chipsa.

- Kagami Ikuyoko. - odparł patrząc mu w oczy. - Starsza siostra tego przygłupa. - wskazała kciukiem na Taigę.

- Murasakibara Atsushi. - burknął grzebiąc w opakowaniu poszukując słonej przekąski.

Dziwnie się czuła, dawno nie miała do czynienia z osobą wyższą od niej o prawie 30 centymetrów.

- Muro-chin. - odwrócił się do bruneta. - W porządku jest? - zapytał znudzonym głosem.

- Też uwielbia jeść. Dogadacie się. - odpowiedział grzebiąc w torbie nawet nie podnosząc na nich wzroku.

- Ulubione? - leniwie odwrócił się w jej stronę.

- Nie odmawiam żadnego jedzenia. - wzruszyła obojętnie ramionami.

Kątem oka widziała jak Seirin przygląda się im z drugiej połowy boiska. Przerazili się jak Murasakibara podniósł rękę nad jej głową ale ona stała niewzruszona. Przecież ona nigdy nie ustępuje pola. Położył dłoń na jej włosach i poczochrał lekko.

- Zjedzmy kiedyś coś razem, Yoko-chin. - powiedział nie zmieniając wyrazu twarzy.

Zabrał rękę i wyszedł na boisko zaraz za brunetem.

- Dobrze. - odpowiedziała ale nie miała pewności czy ją usłyszał.

Okrążyła boisko idąc na stronę Seirin. W końcu to z nimi tu przyszła i to im miała kibicować. Znaczy kibicować, to za dużo powiedziane. Planowała tylko stać i się przyglądać z obojętną miną. Lecz nie potrafiła jej zachować gdy Tatsuya wykonał idealny rzut a po tym zaczęło padać. Zaskoczenie na jej twarzy zajął miejsce grymas wściekłości na pogodę i cały świat. Mecz został zawieszony i zakładając bluzę podeszła do brata rozmawiającego z Himurą.

- Następnym razem zagramy w strojach. - powiedział uśmiechnięty Kiyoshi.

Zerknęła na niego poirytowana. Czy on może nie szczerzyć się gdy tak leje?

- Ani trochę nie zmądrzałeś. - burknął fioletowooki. - A poprzednio tak się starałem. - westchnął znudzony.

- No cóż. - zaśmiał się szatyn.

Obaj członkowie Yosen odwrócili się z zamiarem odejścia. Lecz Atsushi odwrócił się jeszcze do dziewczyny i spojrzał na nią z góry.

- Pamiętaj o obietnicy, Yoko-chin. - położył jej ogromną dłoń na głowie.

- Pamiętam, Murasakibara. - zapewniła patrząc mu w oczy.

Zabrał rękę i podszedł do Kuroko aby poczochrać mu włosy. Odwróciła się od nich i napotkała pytające spojrzenie Teppeia.

- Nie mam ochoty dalej moknąć. - burknęła zdenerwowana.

- Chodźmy się gdzieś schować. - lekko się do niej uśmiechnął.

Podał jej ręcznik, którym wytarła przemoczone włosy. Niewiele to dało bo zaraz znowu zmokły. Gdy dotarli pod zadaszenie do Kagamiego napisała trenerka aby wrócili do szkoły. Znowu w deszczu doszli na tramwaj i weszli do środka. Czerwonooka dygotała z zimna i frustracji a zaciśnięta szczęka niemiłosiernie ją bolała. Podczas drogi Kuroko opowiedział im co nieco na temat Murasakibary i jego historii. Wysiedli na przystanku a Ikuyoko z rezygnacją spojrzała w niebo.

- Dlaczego nie wzięłam parasolki? - zapytała samą siebie nie odrywając wzroku od chmur.

- Chodź. - Kiyoshi rozłożył swój parasol.

Wystawił go tak aby i ona się zmieściła, niechętnie skorzystała z jego propozycji. Szli ramię w ramię jak na jej gust trochę za blisko ale przynajmniej już tak nie mokła. Jednak nie zmieniło to faktu, że weszli na salę gimnastyczną zupełnie przemoczeni. W ich stronę zaczął biec jakiś różowy pocisk z wielkim biustem. Kagami odsunęła się z trajektorii biegu odsłaniając Kuroko na którego rzuciła się owa różowowłosa dziewczyna.

- Ten misiek! - wydarł się Teppei patrząc na koszulkę menadżerki.

- Momoi-san. - stwierdził niebieskowłosy zanim został powalony na ziemię.

Czerwonooka widziała jak koszykarze mordują zawodnika widmo wzrokiem. Rozbawiło ją to niesamowicie. Odeszła od nich aby podejść do Riko.

- Kto to? - zapytała zdejmując bluzę.

- Momoi Satsuki. Cycata menadżerka Akademii Too. - odpowiedziała jej beznamiętnie szatynka.

- Czuję nutkę zazdrości. - nachyliła się do trenerki. - Dla mnie jesteś dużo piękniejsza, Skarbie. - szepnęła jej do ucha.

- Ogarnij się Kagami! - czerwona walnęła ją teczką trzymaną w dłoni.

Zaśmiała się pod nosem nawet nie starając się chronić przed ciosami. Przez krzyk Aidy wzrok wszystkich skierował się na nie. Chłopcy wpatrywali się w wyższą jak cielęta w malowane wrota. Westchnęła głęboko.

- Niech zgadnę. - zerknęła z góry na szatynkę. - Moja mokra koszulka mocno się do mnie przykleiła. - podparła się pod boki.

- Owszem. - kiwnęła głową brązowooka.

Ikuyoko podeszła do zamrożonych zawodników i spojrzała na Kiyoshiego.

- Krew Ci leci z nosa, Żelazne Serce. - powiedziała zupełnie poważnie.

Szybko się opamiętał i zarumieniony zaczął szukać chusteczek w torbie.

- Żartowałam. - odparła rozbawiona. - Po prostu się ogarnijcie. - spojrzała z politowaniem na resztę.

Odwróciła się w kierunku menadżerki i zlustrowała ją od stóp do głów.

- Chodź, cukiereczku. - machnęła na nią ręką. - Dam Ci coś mojego do ubrania. - odwróciła się w kierunku szatni.

Dała jej koszulę, którą założyła na tę nieszczęsna koszulkę z misiem.

- Dziękuję, Kagami-san. - ukłoniła się lekko.

- Po prostu idź już i nie zawracaj mi głowy. - burknęła zdejmując mokrą koszulkę.

Zdjęła też spodenki i wygrzebała z czeluści szafki dresy i bluzę. Tak ubrana weszła na salę gdzie koszykarze rozmawiali na temat Aomine.

- To pewnie wynik starcia z Kise-kun w ćwierćfinale. - stwierdziła skupiona trenerka.

- Ten Laluś? - upewniła się podchodząc do nich.

Kiyoshi uśmiechnął się pod nosem i pokiwał głową.

- Zgadza się. - pokiwała głową Satsuki w kierunku Riko. - Nieźle jak na rozmiar B. - dodała zupełnie poważnie.

Na czole Kagami pojawiła się pulsująca żyłka irytacji. Doprawdy, każde słowo tej dziewczyny doprowadzało ją do szału.

- Nie zapominasz się, cukiereczku? - podeszła do menadżerki. - Jaki to ma niby związek? - nachyliła się do niej z groźnym błyskiem w oku.

- Ikuyoko, uspokój się. - Taiga położył jej dłoń na ramieniu.

- Przecież nic jej nie zrobiłam. - stwierdziła spokojnie. - Jeszcze... - dodała mamrocząc pod nosem.

Ona spojrzała na nią różowymi oczami, w których drugoklasistka ujrzała strach. Z satysfakcją na twarzy wyprostowała się i zerknęła na trenerkę upewniając się, że ta głupia uwaga tej landrynki jej nie ruszyła. Odeszła na ławkę zakładając słuchawki i przymykając oczy. Nie trawiła tej dziewczyny, była zbyt miękka, zbyt rozpuszczona i zbyt bez charakteru. Słuchała muzyki starając się odciąć od świata wokół lecz płacz Momoi jej to uniemożliwił. Z irytacją poderwała się z ławki i podeszła do nich zdejmując słuchawki.

- Czego ryczy? - burknęła obojętnie do stojącego obok Hyugi.

- Kagami. - odparł z westchnięciem.

Pokiwała głową obserwując jak niebieskowłosy gładzi po głowie menadżerkę. Ta rozpłakała się jeszcze bardziej i wtuliła w Kuroko. Czerwonowłosa prychnęła głośno i odwróciła się na pięcie zabierając swoją torbę. Wyszła z budynku by usiąść na ławce pod salą. Wpatrywała się w ciemne i bezchmurne niebo starając się wyciszyć szalejący w niej huragan. Płakanie, robienie z siebie ofiary, prośba o pomoc i szukanie pocieszenia w chłopaku. Było to dla niej żałosne i uwydatniało tylko słabość tego cukiereczka. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Słyszała głosy z wewnątrz, potem wyszli ze środka ale nawet jej nie zauważyli. Nie narzekała z tego powodu, pasowało jej obserwowanie ludzi bez ich wiedzy.

- Ikuyoko. - odezwał się jej brat rozglądając się wokół.

- Czego? - zapytała wstając z ławki i wychodząc z cienia.

- Może tak grzeczniej? - zmarszczył czoło zirytowany. - Wracam do domu. - powiedział nie czekając na odpowiedź.

- Może Cię ktoś po drodze porwie. - uśmiechnęła się do niego złośliwie.

- Chciałabyś. - warknął zabierając swoje rzeczy.

Nie miała już siły się z nim droczyć. Naprawdę uwielbiała się z nim spierać ale dzisiaj osiągnęła swój limit jakichkolwiek aktywności. Ziewnęła szeroko i przeciągnęła się obserwując oddalającego się brata.

- Pójdę z nim. - burknęła odwracając się do reszty.

- Odprowadzę Cię. - zaoferował uśmiechnięty Kiyoshi.

Wzruszyła ramionami i odwróciła się w kierunku mieszkania nie czekając na szatyna. Po chwili dogonił ją i zrównał z nią krok.

- Długo znacie się z Himuro? - zapytał przerywając milczenie.

- Tak. - odpowiedziała beznamiętnie.

- Wyglądaliście jakbyście byli ze sobą bardzo blisko. - stwierdził niby od niechcenia.

- Był moim jedynym przyjacielem w Ameryce. - szepnęła po chwili.

I po co ona mu to mówi? Ale właściwie... Tak wiele już o niej wie.

- Mówiłam Ci o tym chłopaku co go pobiłam. - przypomniała zerkając na niego kątem oka.

Pokiwał głową na znak, że pamięta.

- To on mnie od niego odciągnął. - wyjaśniła spokojnym tonem. - Gdyby nie Tatsuya... Ten chłopak mógłby nawet umrzeć gdyby nie on. - dokończyła łamiącym się głosem.

Chłopak zatrzymał się a zaraz po nim i ona. Odwróciła się do niego spodziewając się obrzydzenia i niechęci wymalowanej na jego twarzy. Zamiast tego w jego oczach zobaczyła... ból. Nie wiedziała co było gorsze.

- Widzisz, Żelazne Serce... - zaśmiała się gorzko. - Uciekaj ode mnie bo sprowadzam tylko nieszczęście. - przekrzywiła głowę z nikłym uśmieszkiem.

Nie odpowiedział jej. Podszedł do niej i przyciągnął do siebie obejmując. Stała z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami nie wiedząc co ma zrobić więc stała tam jak słup pozwalając się przytulać. Nawet... Nawet jej się podobało. Było nawet ciepło i przyjemnie i właściwie to mogłaby tak częściej... Stop, cofnij ostatnie słowa. Nie, raz wystarczy. Odetchnęła głęboko i rozluźniła się w jego ramionach a nawet nieśmiało sama objęła go w pasie. Na jej gest przytulił ją jeszcze mocniej.

- Dusisz. - wychrypiała w jego bark.

- Wybacz. - odsunął się od niej z uśmiechem na ustach.

- Nie czujesz do mnie odrazy? - zapytała patrząc mu prosto w oczy.

- Czuję jedynie ból. - odpowiedział spokojnie. - Boli mnie to co Cię spotkało. - wyjaśnił wracając do przerwanego spaceru.

Stała w szoku obserwując jego sylwetkę. Dopiero po chwili pomachała głową odrzucając zbędne myśli i dogoniła go.

- Dziękuję. - szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszał.

- Nie ma za co Kagami-san. - uśmiechnął się do niej szeroko.

Skrzywiła się lekko na ten zbyt szeroki uśmiech ale w głębi duszy cieszyła się, że może go zobaczyć. Chociaż sama nie rozumiała swojej radości. Odwróciła głowę przed siebie i już się nie odzywała a on też nie czuł potrzeby przerywania tej przyjemnej ciszy. Gdy dotarli do skrzyżowania zatrzymała się i poprawiła torbę na ramieniu.

- Tutaj wystarczy. - powiedziała sucho.

Odwróciła się na pięcie i weszła w ciemną uliczkę. Zanim jednak zniknęła w zupełnym cieniu machnęła mu ręką by po tym zniknąć mu z oczu. Patrzył jeszcze przez chwilę za nią po czym uśmiechnął się pod nosem i skierował swoje kroki do domu.

-----
Hejo Szkraby!
Dzisiaj długi rozdział, mam nadzieję, że się podoba. Gwiazdki i komentarze mile widziane!
Buziaki <3

~ Ignis

-----

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top