Rozdział 13

Obudziła się obok chrapiącej kasztanowłosej licealistki, której nawet dzwoniący telefon nie wyrwał ze snu. Ikuyoko sięgnęła po urządzenie wydające irytujące dźwięki i z grymasem odebrała połączenie.

- Tak?

- Gdzie Ty jesteś?!

- U dziewczyny.

- U kogo?!

- U Saitou.

- Obóz treningowy się zaczął!

- Po co mi tym głowę zawracasz, Riko? Przecież Taiga jest w Ameryce.

- Chodź tu!

- Ale po cholerę?!

- Przydasz się do pomocy.

- Utrapienie z wami. Za godzinę będę.

- Czekamy!

Odłożyła komórkę przecierając zaspane oczy. Zerknęła na przyjaciółkę, która śliniła poduszkę mamrocząc coś pod nosem. Czerwonooka przewróciła oczami i wstała mocno się przeciągając. Zabrała jakiś ręcznik i po szybkim prysznicu ubrała się w ciuchy z poprzedniego dnia. Mało higienicznie ale nic innego nie miała. Spakowała się i zostawiając na biurku Kaguyi kartkę z informacją, że wychodzi cicho zamknęła za sobą drzwi.

Po 30 min jazdy komunikacją miejską dojechała pod adres wysłany jej przez trenerkę. Weszła na halę nadal niepocieszona faktem, że wyciągnięto ją z łóżka tak wcześnie.

- Zdejmujcie koszulki. - to było pierwsze co usłyszała gdy już była w środku.

Słowa te wypowiedział ojciec trenerki a kierowane były one do koszykarzy.

- Popieram. Chętnie popatrzę. - uśmiechnęła się lubieżnie do zebranych.

- Jesteś wreszcie! - krzyknęła w jej stronę Aida.

- Nie denerwuj mnie, Skarbie. - burknęła zirytowana. - Jak mogłaś obudzić mnie o tak nieludzkiej godzinie?! - dodała oburzona.

- Przebieraj się a nie narzekasz! - machnęła na nią ręką.

- Nie mam w co. - odwarknęła zła.

- Nie byłaś na noc w domu? - zdziwił się Kiyoshi.

- Nie. - odpowiedziała zerkając na niego.

- To gdzie spałaś? - zaciekawiony przekrzywił głowę.

- Poprawne pytanie brzmi „z kim?". - odparła z chytrym uśmieszkiem. - Spokojnie, byłam u przyjaciółki. - zaśmiała się krótko widząc jego lekko przerażoną minę.

- Dam Ci coś na przebranie. - powiedziała szatynka. - A wy, rozbierać się! - rzuciła w stronę licealistów.

Wygrzebała z torby jakiś męski dres i podała Kagami. Ta nie kłopocząc się szukaniem szatni postanowiła rozebrać się tam gdzie stała nie przejmując się koszykarzami.

- Co trenujesz? - odezwał się Kagetora patrząc na Ikuyoko.

- Boks. - odparła stojąc przed nim w samej bieliźnie.

- Masz niesamowitą formę jak na licealistkę, musisz być dobra. - stwierdził jakby rozmyślał na głos.

- Możliwie. - wzruszyła obojętnie ramionami. - Nie mam jak się sprawdzić. - dodała wciągając spodnie.

- A zawody? - zapytała brązowooka.

- Nie ma dla mnie przeciwników. - westchnęła zakładając koszulkę.

- Szkoda, chętnie zobaczyłabym jak kogoś obijasz. - uśmiechnęła się pod nosem.

- Pewnie. - zaśmiała się cicho.

Uciekłaby od niej szybciej niż przed pająkiem, wiedziała to. Wszyscy się jej boją, 180 cm, paskudny charakter i te czerwone włosy oraz oczy. Ludzie uciekają bardzo szybko.

- Ferie są a oni każą mi trenować, no do czego to doszło? - mamrotała pod nosem związując włosy. - To co robimy? - zapytała głośniej podchodząc do Kagetory.

- Zagracie sobie w policjantów i złodziei. - odpowiedział spokojnie.

- Cudownie. - odparła sarkastycznie, mentalnie przygotowując się do biegania.

~

Przeklinała w duchu wszystko i wszystkich, od zimna panującego na dworze po ludzi hałasujących na trybunach. Winter Cup, zbiorowisko spoconych koszykarzy i napalonych kibiców. Za to Riko w głos przeklinała Taigę, który nie dotarł jeszcze na zawody a było już po ceremonii rozpoczęcia.

- Ja tam nie narzekam. - Ikuyoko uśmiechnęła się złośliwie. - Przez cały ten czas miałam wolną chatę. - dodała z błyskiem w oku.

- Niech zgadnę, co noc inny? - zapytała ją Kaguya podpierając się pod boki.

- Oczywiście, że tak. - odparła nachylając się do niej. - Trzeba sobie jakoś życie urozmaicać. - poklepała przyjaciółkę po jej bujnych lokach.

- Jesteś niepoprawna. - stwierdził Junpei poprawiając okulary.

- Wiem. - odparła mijając go i klepiąc po ramieniu przy okazji.

Po drodze puściła jeszcze oczko Kiyoshiemu i wyszła na korytarz aby odsapnąć od hałasu.

- Chyba ma dobry humor. - burknął środkowy z numerem 7.

- Już tak ma jak się z kimś prześpi. - westchnęła zrezygnowana Saitou. - Robi to dla zabawy ale... czasami mam wrażenie, że ukrywa jakiś smutek. - mruknęła zagryzając wargę. - Pójdę za nią. - dodała już pogodniej i ruszyła za przyjaciółką.

- Zaraz będą grać. - burknęła czerwonowłosa gdy szatynka się z nią zrównała.

- Tak, będę trzymać za nich kciuki. - przyznała uśmiechnięta. - Mam nadzieję, że Mitobe-kun zagra. - szepnęła zarumieniona.

- A Tobie co? - spojrzała na nią z góry.

- Chciałabym go lepiej poznać. - zerknęła na nią. - Wydaje się być bardzo ciekawy. - wzruszyła lekko ramionami.

- Z nim raczej nie pogadasz. - cicho parsknęła śmiechem.

- Wiem. - pokiwała wolno głową. - Ale co z tego? Wystarczy, że ja będę mówić. - wyszczerzona wskazała na siebie kciukiem.

- W tej dziedzinie nie masz sobie równych. - przyznała z cichym westchnieniem.

Zrobiły niewielkie kółko bocznymi korytarzami i jak wróciły na halę do ich uszu dobiegły wiwaty na cześć Akademii Too.

- To co? Skąd chcemy podziwiać debili biegających za piłką? - zapytała zmarnowana Kagami.

- Trybuny? - zaproponowała niepewnie.

- Niech będzie. - mruknęła kierując się do schodów.

Rozsiadły się wygodnie na siedzeniach po stronie Liceum Seirin dokładnie w momencie gdy rozbrzmiał gwizdek a sędzia wykonał rzut. Obserwowały mecz, Iku zmęczonym wzrokiem wodziła za pomarańczową piłką natomiast Kaguya zafascynowana podziwiała zawodników.

- Iku-chan! Widziałaś te niesamowite rzuty numeru 4? - pociągnęła ją rozentuzjazmowana.

- Tak, tak Hyuga dobrze rzuca. - przytaknęła jej machając ręką.

Jej przyjaciółka siedziała jak na szpilkach podskakując na każdy trafiony kosz. Naprawdę nie mogła zrozumieć skąd ona bierze tyle energii. W przeciwieństwie do niej Kagami nie wykazywała ani odrobiny za interesowania. Do czasu.

- Czyżby? - podniosła się delikatnie przyglądając się uważniej rozgrywce.

- O co chodzi? - szatynka zapytała zainteresowana. - Ikuyoko. - spojrzała na przyjaciółkę.

Ta siedziała z szeroko otwartymi oczami wyprostowana jak struna. Po chwili na jej usta wypłynął cwany uśmiech po czym ponownie rozsiadła się wygodnie.

- Casanova wszedł w Zone. - odpowiedziała jej spokojnie. - Dopiero teraz zaczyna się mecz. - delikatnie poszerzyła uśmiech podpierając brodę na dłoni.

- Zone? Co to Zone? - dopytywała nic nie rozumiejąc.

- Jeśli kochasz koszykówkę możesz być w stanie wejść w Zone. W takim momencie wykorzystujesz 100% całego swojego potencjału. - wyjaśniała wpatrując się w grę. - Zawodowiec nie będący w Zone jest w stanie wykorzystywać maksymalnie 80% swoich umiejętności. - dodała aby lepiej uzmysłowić jej to zjawisko.

- Niesamowite! - zachwyciła się. - Byłaś kiedyś w Zone? - odwróciła wzrok na boisko.

- Nie. - odparła rozbawiona. - Nie kocham tego sportu tak jak oni. - wskazała palcem na dół z myślą o Aomine i Taidze.

Wpatrywały się w boisko z coraz większym zainteresowaniem. Ich gra naprawdę mogła zadziwić, szczególnie, że Kagami postanowił zmierzyć się z Daikim jeden na jednego. Ikuyoko nigdy się głośno do tego nie przyzna ale trzyma kciuki za brata i zawsze mu kibicuje. Nawet na nic nieznaczących meczach.

- O kurwa! - poderwała się do góry z krzykiem.

- Kagami! - zgromiła ją wzrokiem przyjaciółka.

- Taiga... On... - próbowała wydukać jakieś sensowne zdanie. - On też wszedł w Zone! - wreszcie udało jej się coś powiedzieć.

- To cudownie! - klasnęła w dłonie rozpromieniona zielonooka.

Już nie usiadła, zbiegła czym prędzej na dół aby jak najlepiej przyjrzeć się temu pojedynkowi. Kaguya pognała za nią wołając coś za nią ale nawet jej nie słuchała. Czerwonooka stanęła pod ścianą i szeroko otwartymi oczami starała się nadążyć za licealistami poruszającymi się z niesamowitą prędkością. Zaklęła pod nosem gdy do końca meczu zostało 5 sekund a Too miało punkt przewagi. Seirin natomiast miało rzut osobisty ale nie mogli sobie pozwolić na trafienie, remis oznaczałby dla nich koniec. Wydawało jej się, że Kiyoshi w zwolnionym tempie składa się do rzutu. Wstrzymała oddech gdy piłka nie wpadła do kosza i trzymała powietrze w płucach tak długo aż gwizdek sędziowski nie poinformował o końcu meczu a tym samym wygraniu Seirin.

- Tak! - podskoczyła do góry zielonooka stojąca obok niej.

Uwiesiła się Ikuyoko na szyi śmiejąc się głośno prosto do jej ucha. Ta przewróciła tylko oczami ale pozwoliła się przyjaciółce nacieszyć. Puściła ją w końcu i pognała do schodzących z boiska zawodników. Oparta o ścianę, stojąca w cieniu uważnie przyglądała się szczęśliwym twarzom całego zespołu. Skacząca wokół nich, pełna dziecięcej radości Kaguya żywo gestykulowała tłumacząc coś zawzięcie. Najwięcej czasu poświęciła Mitobe, który z delikatnym uśmiechem na ustach słuchał jej z uwagą. Cała grupa szła w stronę korytarza, w którym stała więc cierpliwie na nich czekała. A gdy jej brat był niemalże na wyciągnięcie ręki nie wytrzymała. Podeszła do niego pewnym krokiem zarzucając mu ramiona na szyję. Zszokowany jej zachowaniem stał jak słup nie widząc co począć. Otrząsnął się i oplótł siostrę ramionami pozwalając sobie na niewielkie wzruszenie.

- Następnym razem jak zobaczę, że wygrałeś jakiś mecz z tak marną przewagą to sama wejdę na boisko i skopię Ci dupę. - powiedziała twardo jednocześnie odsuwając się od niego. - Zrozumiano? - spojrzała na niego unosząc głowę.

- Tia. - burknął pod nosem.

- No ja myślę. - odwróciła się na pięcie sięgając po torbę. - A teraz... Idziemy spać. - zerknęła na wyczerpanych koszykarzy.

~

- Nie sądziłam, że naprawdę uśniecie. - stwierdziła zaskoczona Kaguya.

- Ja wcale nie byłam zaskoczona faktem, że nie dałaś mi zdrzemnąć się razem z nimi. - fuknęła na nią Iku.

- Nie wierzę, że byłem w stanie zasnąć w szatni w środku zimy. - zrezygnowany Hyuga złapał się za głowę.

- Ja tam nie mam problemu ze spaniem gdzie popadnie. - wzruszyła ramionami czerwonowłosa.

- I z kim popadnie. - wtrącił jej brat.

- Uważaj na słowa, wielkoludzie. - warknęła podwijając rękaw bluzy.

Przed niechybną śmiercią uchronił go dzwonek telefonu rozbrzmiewający z jej torby. Wygrzebała go i odeszła od grupy aby spokojnie porozmawiać.

- Halo?

- Ikuyoko-san!

- Po pierwsze, nie po imieniu. Po drugie, kim jesteś?

- Nie pamiętasz mnie? Nawet nie zapisałaś sobie mojego numeru?

- Nie.

- Naoki.

- Dalej nie wiem kim jesteś.

- Ratownik, wtorkowa noc. Moje mieszkanie.

- Aaaa, Ty. Pamiętam.

- Super, chciałabyś się spotkać dzisiaj?

- O której?

- Wszystko jedno, tylko żeby to było u Ciebie. Mam na głowie ciotkę.

- Czekaj.

Odłożyła telefon od ucha i zakryła mikrofon drugą dłonią po czym odwróciła się do koszykarzy.

- Taiga. - zwróciła jego uwagę. - Masz jakieś plany na dzisiejszą noc? - zapytała obojętnie.

- Nie gadaj, że chcesz kogoś sprowadzić. - westchnął zrezygnowany.

- Dobry był, warto to powtórzyć. - uśmiechnęła się cwanie.

- Cała drużyna wpada. Musisz go spławić. - machnął obojętnie ręką odwracając się.

Przyłożyła telefon do ucha i wzięła głęboki oddech.

- Mam pełną chatę.

- Szkoda, może innym razem.

- Ta, może.

- To do zobaczenia.

Rozłączyła się wrzucając telefon do torby i poprawiając ją na ramieniu.

- Więc chodźmy do nas jak mamy iść. - westchnęła ciężko ruszając do domu.

- Ja idę do siebie. - poinformowała Kaguya. - Ikuyoko, pilnuj się. - wskazała na nią palcem.

Pomachała im i odeszła w swoją stronę. Z czerwonooką zrównał się Kiyoshi ale nie przerwał ciszy panującej między nimi. Tym razem zrobiła to ona.

- Dobry mecz. - pochwaliła patrząc przed siebie.

- Dziękujemy. - uśmiechnął się zerkając na nią. - Wybacz, że musiałaś zrezygnować ze spotkania. - dodał po chwili lecz w jego głosie nie było skruchy.

- Nic się nie stało... Właściwie to nawet nie wiem czy tego chciałam. - uśmiechnęła się smutno.

Szli na końcu grupy a na jej początku prowadził Taiga.

- Masz bardzo luźne podejście do życia. - zauważył szatyn.

- Życie samo chciało abym miała do niego takie podejście. - odpowiedziała rozbawiona.

- Jak to? - nie rozumiał o czym ona mówi.

- Świat taką mnie stworzył, że faceci chcą mnie na jedną noc. - zaczęła niepewnie. - Postanowiłam nie szukać stałego związku na siłę. Bawię się, zaliczam i nie dziwię się jak rano łóżko obok mnie jest zimne i puste. - dodała zerkając na niego kątem oka.

- Współczuję. - mruknął smutno.

- Nie ma czego, przyzwyczaiłam się. - odwróciła się do niego zupełnie. - Nie powiem, że nie, czasami miło by było obudzić się u boku drugiej osoby. - dodała niepewnie. - Mi jednak nie jest to pisane. - odwróciła od niego głowę i przyspieszyła doganiając resztę grupy.

Zrobił to samo analizując jej słowa i musiał przyznać, że naprawdę jej współczuł. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na rozmyślania bo dotarli pod blok, w którym mieszkało rodzeństwo.

- Ogromne mieszkanie! - wydarł się Koganei.

Pozostali stali z rozdziawionymi buziami a Ikuyoko ściągnęła buty i rzuciła torbę w kąt. Zdjęła bluzę, którą też rzuciła w bliżej nieokreślone miejsce.

- Idę do łazienki. - burknęła machając ręką.

Po długim i ciepłym prysznicu, który miał na celu zmyć ogólny smród pozostały na niej po przebywaniu na ogromnej hali pełnej spoconych licealistów wyszła z pomieszczenia wycierając wilgotne włosy. W salonie zastała iście przerażający ale też po części zabawny widok. Pomijając to, że przez burzę wywaliło korki i nie było światła to na podłodze leżała zgraja nieprzytomnych koszykarzy. Zajrzała do garnka stojącego na stole i powąchała zawartość marszcząc w skupieniu czoło. Zerknęła na szafkę gdzie stały suplementy i wszystko stał się jasne.

- Nic im nie będzie. - mruknęła do siebie.

Wróciła do swojego pokoju gdzie położyła się do łóżka nie martwiąc się, że oni tam leżą na podłodze i prawdopodobnie spędzą tak całą noc.

-----

Hey! Hey! Hey!

Jak tam Szkrabie? Podobało się? Mam nadzieje, ze tak bo starałam się jak mogłam.

Miłego!

~ Ignis

-----

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top