2.25
Trzy miesiące temu
Ciemna posoka lała się z ran Inka niczym farba, przez białą broń, która ostra jak szpikulec prawie cieła jego kości na pół. Obrońca nie mógł złapać tchu. Nacierali na niego ze wszystkich stron. Był sam, jeden na pięciu .To nie mogło się udać, sam nie pokona ich, ani jego. Ledwie utrzymując się na nogach poczuł, jak jego ciało zaczęły oplatać niebieskie dosyć grube linki. Wiedział do kogo należą i co może się z nim samym stać. Miał już tego dosyć. Zamknął ociężałe powieki czekając na ich ostatni ruch.
Ale jedynę co słyszał to strzał strzały, który przebił linki... Niestety to były tylko jego marzenie. Rzeczywistość była dla niego okrutniejsza. Słyszał jakieś krzyki Nightmare, ale nie mógł zrozumieć co mówi. Po chwili ciszy dostał macką i odpłynął.
Obudził się w innym miejscu, zapewne w zamku Nightmarea. Jednak kiedy zorientował się, że jest w specyficznym pokoju, zaczął się rozglądać wstając do siadu, bo tylko tyle był w stanie przez łańcuchy, którymi był przykuty do Bordowego łoża w kształcie serca. Reszta pokoju zupełnie nie pasowała do łoża. Rożowo czarna wykładzina na ścianie w panterkę, która wydawała się futrzasta była w niektórych miejscach poczerwieniała od jakiejś substancji, jak i w spermie, której było najwięcej na ścianach, jak i na dywanie równie rożowym. Przypominał mu pokój Lusta, kiedy ten go zaprosił do siebie, jednak tę wizytę wspominał przyjemnie. Na szafkach leżało mnóstwo futrzanych kajdanek, knebli i biczów. Ink się wzdrygnął na samą myśl co chcą mu zrobić. Próbował jakoś zlokalizować jakiś przedmiot, którym pomógłby się uwolnić.
Nagle do pokoju wszedł nie kto inny, jak Nightmare.
- Widzę, że przyszedłem w samą porę. - Parsknął mając swój szaleńczy uśmiech. Patrzył na Inka z wyższością i pogardą. Przełknął ślinę, ale nie chciał okazać strachu. Nie przed nim. Nie przed jego wrogiem, który ma go jak na tacy.
- Nie licz się z tym, że się dowiesz czegoś ode mnie - Warknął Ink patrząc na niego z nienawiścią.
To była jedyna osoba, którą Ink cierpiał ponad wszystko. Ośmiornica była bardziej nie obliczalny, niż któryś z Bad Guy's. Nawet Error, który dołączył do nich kilka tygodni temu. Od tego czasu był bardziej wkurwiony, niż zwykle, ale mimo wszystko myślał Ink, że się zbliżyli do siebie, jednak kiedy Error stworzył zasadzkę na niego od razu czar prysł.
Z głębokich rozmyśleń Inka wybudził go zimny, wręcz lodowaty jęzor na swojej szyji. Krzyknął momentalnie odsuwając się od sprawcy pod samą ścianę. Właśnie teraz dopiero ogarnął, że jest cały nagi i zakrył się kołdrą, jak tylko mógł czując ogromny wkurw na ośmiornice.
- NIGHTMARE! TY OB!- Nagle przerwał jego wypowiedź brutalny pocałunek. Ink próbował go odpychać. Prawie mu się udało, ale NM złapał jego ręce i nogi w macki oddalając kończyny od siebie.
Ink zaczął zalewać się coraz większą ilością łez z każdym bardziej grzesznym i brutalnym dotykiem Nightmarea, z każdą minutą coraz bardziej nie miał siły krzyczeć, ani
tym bardziej sprzeciwiać się, więc nie miał wyboru i poddał się...
Kilka godzin później
Tym razem Ink siedział w lochach. Nightmarea kazał im go tutaj zaciągać po każdej zabawie z nim. Ink leżał cały obolały na zimniej, a wręcz lodowatej podłodze i zapewne nie czyszczonej od kilku miesięcy. Przed jego celą właśnie stał Error i
Patrzył na niego z nie smakiem
- Nightmare ma coraz dziwniejszy gust, skoro nawet podnieca się tobą - Wypowiadał te słowa Error, będąc po prostu znudzony pilnowaniem malarzyka.
Ledwo co usłyszał słowa Errora, ale i tak jedyne co był wstanie zrobić to przeklinać ich oboje pod nosem. Próbował się podnieść, jednak na marne jego starania. Jego ręce się trzęsły, jak i reszta ciała. Ledwo brał oddech od tego wszystkiego, więc spowrotem się położył po jękując.
Zamknął oczy mając nadzieję, że to się skończy, jak najszybciej.
Następny dzień
Zobaczył Nightmarea, jak przechodził obok celi, jednak nawet na niego nie spojrzał. Pod celą znowu stał Error, jednak tym razem, kiedy NM zniknął za rogu, niszczyciel otworzył mini portal i wyciągnął z niego słuchawki, wraz z czekoladą. Jednak umknęło mu na uwadze to, że wypadł mu z kieszeni mini kluczyk. Ink patrzył na na ten klucz, jak spada na ziemie. Odbił się od podłogi ledwo słyszalny dźwięki, którego Error w słuchawkach nie był w stanie usłyszeć. Ink powoli podniósł się i na czworaka podchodził do krat
Jednak nagle ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top