Prolog.

Mrok powoli obejmował miasto w swoje władanie i zastępował dzienny hałas przyjemną dla mózgu ciszą, kryjącą przestępstwa mające prawo się wydarzyć tylko pod płachtą ciemności. Cienie stawał się coraz dłuższe i skrywały coraz więcej kłamstw, posyłając prawdzie kpiący uśmiech. Zaczynał się czas nocnych łowców.

Młody chłopiec powoli uniósł powieki, odkrywając intensywnie zielone tęczówki. Trudno byłoby znaleźć podobny kolor oczu, więc nie można było dziwić się ludziom posyłającym mu ciekawe spojrzenia. Ten odcień przywoływał im na myśl szerokie połacie kolorowej łąki; radości, beztroski, wytchnienia... Dopiero gdy ktoś uparcie śledził każdy ich szczegół, dostrzegał morze tajemnic przykryte odcieniem wiosennej trawy.

Ich właściciel, jedenastoletni chłopczyk, odmienił tamtą z pozoru spokojną noc w zwierciadło największych obaw jego rodziców, którzy roztaczali wokół niego atmosferę miłości, zrozumienia i bezpieczeństwa... Nigdy nie zakładali, że w jego oczach odbiją się te wszystkie wydarzenia, a dłonie nieodwracalnie naznaczą się piętnem. Niestety, były to tylko pobożne życzenia.

Zielone oczy dostrzegły małą, jedenastoletnią dziewczynkę i jej kończyny skrępowane sznurami. Pochylających się nad nią obcą kobietę i mężczyznę z szaleńczymi uśmiechami na ustach. I to błaganie zawarte w szarych tęczówkach oraz drżące, układające się w wołanie o pomoc, wargi.

Zielone oczy zapłonęły gniewem i determinacją.

Delikatne dłonie chwyciły ostry, kuchenny nóż. Posłuchały się impulsu płynącego z instynktu. Nie zawahały się ani na sekundę.

Delikatne dłonie zostały naznaczone niezmywalną czerwienią.

- Jeśli wygrasz, przeżyjesz. Jeśli przegrasz, zginiesz. Jeśli nie będziesz walczyć, nie możesz wygrać! - słowa opuściły wargi i wstrząsnęły małą dziewczynką. Brunetka podniosła głowę i utkwiła wzrok w zielonych tęczówkach. Zauważyła szkarłatną ciecz plamiącą jego ręce, pięknie kontrastującą z jego magicznymi oczami. Wstała. Odgarnęła z twarzy czarne kosmyki, a jej oczy zabłysnęły pewnością.

"Walcz."

Krew ją ożywiła, nadała imię i powód istnienia. Dotarła do głębi jej duszy i zabarwiła bladą skórę. Twarz ozdobił uśmiech, a szyję objął czerwony szalik.

Nadal nie mogę uwierzyć, że wreszcie to publikuję. Pracuję nad tym od października i chcę Wam przekazać tak wiele rzeczy, że nie wiem od czego zacząć...

1. Książka jest praktycznie skończona (została mi połowa ostatniego rozdziału i poprawki), więc nie musicie obawiać się, że ją zawieszę lub porzucę.

2. Opowiadanie jest raczej w poważniejszych klimatach i rozgrywa się ono w alternatywnym świecie, zatem nie wszystko jest zgodne z naszym światem i proszę nie brać tego za fakty!

3. Niezależnie, czy czytasz to, gdy jest już w pełni skończone, czy też nie, zalecam chociaż pięć minut przerwy po każdym rozdziale na przemyślenie i przyswojenie zawartych w nim informacji ^^

4. Wszystko co jest zawarte w opowiadaniu (oprócz piosenek i okładki) jest mojego autorstwa (czyli wiersze także).

5. Czuję się zaszczycona Twoją obecnością i mam nadzieję, że nie się nie zawiedziesz!

6. Jeśli widzisz jakiś błąd, śmiało napisz mi o tym w komentarzu!

7. Większość wypowiedzi ma drugie dno, więc bądźcie czujni 😏

8. Rozdziały będą pojawiały się nie rzadziej niż co tydzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top