#63 (NIE-KONIEC)

Jedna z sąsiadek skarżyła się na niemiłosierny smród, więc trzeba było to sprawdzić. I faktycznie, w mieszkaniu unosił się zapach martwego ciała, a dziewczyna dość nieprzyjemnie dla oczu zgarniała kurz spod sufitu. Sytuacja była oczywista. Najbardziej intrygujący w tym obrazku okazał się pomarańczowy zeszyt z matematyki, który leżał pod wisielcem. Nietypowe, przecież niewielu młodych ludzi ginie w ten sposób przez naukę. Ale tutaj wcale nie chodziło o problemy z liczeniem. Większość powyginanych kartek zajmowały nie równania czy wykresy, tylko... historie. Rozmaite opowiadania, które po przejrzeniu stron zdawały się łączyć w pewną całość, choć kilku wątków wyraźnie brakowało. Dziwiono mi się, gdy zamiast zająć się samymi zwłokami, bardziej interesowało mnie wydobywanie szkolnych zeszytów z plecaka. Tak jak myślałem, także w pozostałych przewijały się opowieści i ich pokreślone fragmenty. Jednak kolekcja kończyła się bezwzględnie na słowach: „Czy ktoś mi wierzy...? "

Ja wierzyłem. Przeczytanie, a także ułożenie wszystkiego w głowie w miarę chronologicznie zajęło mi trochę czasu i naprawdę poruszyło. Dziewczyna zapowiadała się na niezłą pisarkę, szkoda jej. Lub raczej Jej.

Niestety.

Wstałem, bo ile można kucać nad cuchnącym dywanem.

To tylko kolejny zmarnowany talent, powtarzałem sobie. Kolejna przygnębiona nastolatka oraz po prostu kolejna sprawa.

Lecz mimo zmagań musiałem dopisać szczęśliwe zakończenie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top