2.50

Jednak nagle... Rozgrzmiał wybuch, ale nie mały. Było słychać go w całym zamku, a zwłaszcza w lochach. Ink sprawnym ruchem bez ociągania się wziął klucz i cofnął się od krat.

Error od razu wyszedł z lochów, gdy tylko usłyszał wybuch. Ink Nie zawahał się, ani chwili by wyjść z tamtąd. Jednak czuł, jak cały ból przeszywa jego kości, jakby każda z nich była delikatna, niczym kruche ciastko. Malarz jednak nie mógł się poddać i szedł kuśtykając do wyjścia.

Po wielkich trudach wejścia po schodach i kilku razach przewracania się wszedł na górę. Rozejrzał się uważnie, czy jest ktoś tam. Na jego szczęście korytarz był pusty, a sam on zaczął iść przy ścianie, która wygląda o dziwo na bardzo zadbaną, jednak korytarz miał starodawny styl i jak na taki wielki zamek korytarze nie były jakieś wielkie. Skręcił w kilka zaulków mając nadzieję, że z dupy pojawi się przed nim wyjście z tego zamku, jednak bez skutecznie. Usłyszał jakieś krzyki za siebie i szybko schował się do pierwszego lepszego pokoju. Było ciemno w nim, jak w grobie.

-Kto tym razem do cholery nie daje mi spać?- Wymamrotał nie zadowolony osobnik dosyć ospałym głosem.

Ink się wzdrygnął, jednak nie przypominał sobie żadnego sansa o takim głosie, a jednak może...

-INK!! - usłyszał najbardziej wkurzony głos Errora jaki można było usłyszeć.

-Ugghhh! - Położył poduszkę na twarz niezadowolony przyciskając ją, że nie mógł oddychać nosem przez nią. - Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?- Rzucił poduszkę na podłogę i zapalił po światło. Zdziwił się nieznajomy widząc w jakim stanie jest jego "gość" - Jesteś pewnie nowy. Nieżle cię złoili. - Wstał z łóżka i podszedł do niego.

Ink był w szoku widząc szansa, który wygląda niczym kopia Lusta, jednak wydał mu się inny. Raczej całkowicie inny. Miał bardziej ostre zęby i jego ton głos nie był, jak Lusta.

- Nowy? T-tak, jestem nowy..hehe.. - Mówił niepewnie - Zgubiłem się i nie mogę znaleźć w-wy- swojego pokoju. - Opierał się o dzwi oddychając ciężko i uśmiechając się sztucznie do szkieleta.

- Jesteś prawie nagi i wyglądasz, jakby ktoś się wcześniej nad tobą znęcał. Mogę ci pomóc, ale będziesz mi  winien przysługę. - Spojrzał z uśmiechem, niczym u Lusta. - Wyciągnął z szafy różową bluzę z niebieskim kapturkiem i do tego czarne spodenki - Ubierz się najpierw,  a potem możemy ruszać.

Ink Przytaknął ledwo głową i bez uśmiechu zaczął się ubierać. Próbował nie pojękiwać z bólu, jednak nie udawało mu się.

Po kilkunastu minutach wyszli, a potwór próbował jakoś wyciągnąć z Inka, czy mniej więcej pamięta w jakim kierunku był jego pokój. Jednak Ink zaprzeczał zwalając wine na swoją skrelozę.

Oboje westchnęli w tym samym czasie.

Jednak idealnie w tym czasie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dam jutro kolejną kontynnuację tego rozdziału, będzie ona już ostatnią i wrócimy do traźniejszości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top