o Notre Dame i działalności charytatywnej
Dzisiaj trochę mniej szitpostowo niż zwykle, zaczęło się niewinnie, grzecznie lurkowałam sobie tumblra, czyli największym po twitterze siedlisku raka, wszelkich bojowników o wolność uciemiężonych mniejszości i ludzi, którzy choć się nie znają, to muszą wypowiedzieć.
I znalazłam to:
screen z tt, z którym muszę, przynajmniej w części, się nie zgodzić.
Nie zaprzeczę, są miejsca i ludzie które potrzebują pomocy bardziej niż Notre Dame, ale, UWAGA, sporej części tych problemów nie załatwimy sypiąc gotówką, bo potrzebi są tam także lekarze, nauczyciele, ale także żywność, niekoniecznie pieniądze. Wielu ludziom wydaja się, że jeżeli dadzą pieniądze, to odchaczyli już punkcik pod tytułam pomaganie innym i mogą już wrócić do swojego świata, w którym nie mam miejsca na myślenie o problemach społecznych.
Tak to niestety nie działa, nawet w przypadkach podanych w powyższym tweecie. Do Portoryko i Flint wysłano miliony dolarów, które i tak nie trafiły do potrzebujących. Dlaczego? Większość z tego została przejęta przez miejscowy rząd i nie pomogła zbytnio w załagodzeniu kryzysu.
Kolejny przykład, moja ulubiona dyktatura, Korea Północna. W latach 90 w związku z upadkiem ZSRR, jedynym wówczas sojusznikiem reżimu, klęskami żywiołowymi i złą polityką gospodarczą, zaczął się w Korei głęboki kryzys, który doprowadził do klęski głodu. I tym razem organizacje międzynarodowe z pełną pompą zabrały się do pomocy. Niestety, przez politykę rządu koreańskiego niesienie pomocy było bardzo utrudnione. Wolontariusze nie mogli dostarczać żywności bezpośrednio do mieszkańców, tylko oddać je władzom, które rozdysponowały ją według własnego uznania, a jak to mniej więcej wyglądało, można było się domyślić. Ponadto nie wolno im było swobodnie poruszać się po kraju, co w Korei Północnej dla zagraniczniaków jest w sumie normalne, oraz zdani byli tylko na transport wojskowy.
Czemu przytaczam te przykłady? By pokazać, że działalność charytatywna to nie jest takie hop siup, że nasze pieniążki nie zmieniają się magicznię w wodę dla dzieci w Afryce, jakbyśmy chcieli to widzieć. To naprawdę trudne logistycznie przedsięwzięcie, a i często działaność miejscowych władz jeszcze to utrudnia. Nie chcę wam, broń Boże, obrzydzić pomocy innym, chce powiedzieć, żebyście uważali i nie dali się oszukać, bo naprawdę wiele osób żeruje na ludzkiej chęci pomocy innym. Dlatego uważajcie, komu dajecie swoje pieniądze. Polecam sprawdzać, co to za organizacja, czym się zajmuje i czy na pewno jest wiarygodna, zanim wpłacicie swoje pieniądze.
Wracając jednak do Notre Dame, w dużej części pod tym postem pojawiały się komentarze, które zarzucały bycie złymi, nieempatycznymi ludźmi wobec tych, którzy wsparli odbudowę katedry. Poleciały nawet bluzgi pod adresem katoli i fransuskich wyzyskiwaczy czarnoskórej ludności w swoich koloniach, którzy chcą odbudować swój symbol nietolerancji i rasizmu. Tymi głosami nie będziemy się zajmowali i równie dobrze mogłabym je pozgłaszać za mowę nienawiści, ale do rzeczy. W większości takie komentarze były pozostawione przez amerykanów, którzy zapewne nie rozumieją, czym dla Francji, ba, Europy w ogóle, jest Notre Dame. To nie tylko kościół, ale także symbol świetności kultury średniowiecznej Francji, ówczesnej potęgi cywilizacji europejskiej, muzeum sztuki i świadek ponad osiemsetletniej historii. Dlaczego mamy się czuć źle z tym, że chcemy to dziedzictwo ochronić. Dlaczego uważamy, że Francuzi postępują niewłaściwie, wysiłkiem całego narodu starając się odbudować część swojej tożsamości narodowej? Każdy naród ma taki element, który chce za wszelką cenę chronić. Czy to naprawdę jest złe?
Może to zabrzmi nieco ksenofobicznie, ale dlaczego ludzie, który nie mają pojęcia o europejskiej kulturze, mają mówić nam, co mamy z nią robić? W ogóle, dlaczego inni roszczą sobie prawo do tego, by zabraniać nam wspierać jedne cele, nakazując nam pomagać innym? To tylko kwestia naszej hierarchi wartości, która dla każdego jest inna. Poza tym, naprawdę, sytuacja ludzi w krajach trzeciego świata nie pogorszy się drastycznie tylko dlatego, że Francuziki odbudowują sobie jakiś kościółek, jak to go pogardliwie inni określają. Może być nawet przeciwnie, udział w tak dużej zbiórce może zainteresować działalnością charytatywną tych, którzy do tej pory nie mieli z nią żadnej styczności?
Ode mnie to tyle, jeżeli ktoś się nie zgadza, to piszcie w komentarzu, liczę na kultularną dyskusję. I pamiętajcie, pozyskujcie wiedzę, pomagajcie innym, myślcie za siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top