| 32 |
– Wiem, że miało być super i w ogóle, ale ja naprawdę nie chce nigdzie iść – powiedziałam stanowczo, odsłaniając twarz zza kołdry. Napotkałam srogi wzrok Mackenzie, która stała przy łóżku ze skrzyżowanymi rękami. Raczej nie wyrażała zadowolenia przez moje podejście do sytuacji. Jej zdaniem powinnam się wyszaleć, żeby nie myśleć za wiele o swoich uczuciach. Być może miała rację, jednak zanim miało to nastąpić, chciałam jeszcze trochę poużalać się nad sobą.
– Są twoje urodziny, nie będziesz gniła w domu! – oburzyła się, siłując się ze mną o kołdrę. Nie dawałam za wygraną, ściskając mocno skrawek pościeli, dopóki dziewczyna nie odpuściła. Westchnęła ciężko i przysiadła na brzegu łóżka. Posłała mi jedno ze swoich groźnych spojrzeń, jednak nie zrobiło to na mnie wrażenia. – Wkurzasz mnie – wyznała.
– Ty mnie też, więc idź sobie, to będzie po problemie – fuknęłam.
Przewróciła oczami. Rozejrzała się po moim pokoju, po czym wróciła wzrokiem na mnie. Zagryzłam wnętrze policzka, kiedy z mojego telefonu wydobył się dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie sięgnęłam na szafkę nocną, by sprawdzić, kto do mnie napisał.
Shawn: Wszystkiego najlepszego! Mam nadzieję, że się widzimy!
– Wrócę tu za dwie godziny, a ty masz być ogarnięta – powiedziała Mackenzie, a jej ton głosu pobrzmiewał chłodno. – Spakuj się i jedziemy, bo ledwo co nam się udało zarezerwować domek letniskowy – wyznała z wyrzutem.
Mackeznie doskonale potrafiła grać na moich emocjach, więc wiedziała, że wzbudzając moje poczucie winy, szybko podniosę się z łóżka. Wyszła z pokoju bez pożegnania, więc mozolnie podeszłam do szafy. Postanowiłam najpierw spakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Wrzuciłam koszulki i spodnie, które wydawało mi się, że będą potrzebne. Podkreśliłam brwi pomadą oraz wytuszowałam rzęsy, a włosy rozczesałam. Nie chciało mi się nic więcej robić z moim wyglądem.
Nie miałam ochoty na żaden wyjazd na cały weekend. Chciałam dalej chować się pod kołdrą i wypłakiwać swoje smutki. Wciąż bolała mnie każda myśl o Isaacu. Nie sądziłam, że nasza relacja miała zakończyć się w taki sposób. Do tamtej nocy mocno wierzyłam, że wszystkie trudności były do przeskoczenia, dlatego czułam się z tym tak źle. Nie mogłam odgonić od siebie myśli, że Isaac po porostu wybrał łatwiejszą drogę. W końcu dzięki temu odzyskał przyjaciela, a przy tym wciąż miał dziewczynę przy swoim boku. Zupełnie jakbym ja się nie liczyła. Nawet Myles nie poruszał ze mną moich spraw sercowy, co mnie bardzo dziwiło, bo zawsze rozmawialiśmy ze sobą na takie tematy. Mogliśmy się zwierzać, doradzać, pocieszać. Nagle to wszystko znikło. Niby dalej rozmawialiśmy, jak dawniej, lecz wyraźnie widziałam, że unikał tematu Isaaca.
Westchnęłam ciężko, wrzucając niedbale do torby ładowarkę do telefonu. Rozejrzałam się po pokoju, chcąc się upewnić, czy o niczym ważnym nie zapomniałam. Nic jednak nie przykuło mojej uwagi, więc zeszłam do kuchni. Krzątałam się po pomieszczeniu robiąc sobie kanapki, gdy nagle jakiś samochód zatrzymał się przed naszą bramą. Wyjrzałam przez okno, mrużąc oczy dla lepszej widoczności. Zagryzłam wnętrze policzka, dostrzegając Isaaca za kierownicą. Po chwili zatrąbił dwa razy, co sprawiło, że Myles w mgnieniu oka zbiegł po schodach do korytarza. Krzyknął głośno, że wychodzi, po czym widziałam go idącego po podwórku.
– Żadnego alkoholu na wyjeździe – usłyszałam za sobą głos mamy. Odwróciłam się szybko w jej stronę, czując szybsze bicie serca. Kobieta wciąż miała mi za złe relację, jaka jeszcze do niedawna łączyła mnie z Isaaciem. Podglądanie go na pewno nie wyglądało w jej oczach dobrze. Nie chciała, żebym kolejny raz zbliżała się do niego. Właściwie byłam pewna, że Myles wspomniał o moich zranionych uczuciach, bo rodzicielka zachowywała się znacznie szczęśliwiej. Cóż, zapewne tylko na to liczyła.
Stała w progu, patrząc na mnie wyczekująco, bym posłusznie pokiwała głową, więc tak też uczyniłam.
– W niedzielę masz wrócić najpóźniej na dwudziestą – stawiała kolejne warunki, patrząc na mnie uważnie. – Jeśli w poniedziałek masz coś do zaliczenia, to zabierz ze sobą książki, żeby się pouczyć – dodała, po czym wyminęła mnie, by podejść do lodówki.
Otworzyłam szeroko oczy, jednak niemiły komentarz zatrzymałam dla siebie. Zabrałam swój wcześniej przygotowany posiłek i szybko poszłam do swojego pokoju bez słowa. Tego dnia wolałam unikać kłótni, nawet z mamą. W końcu były moje urodziny, więc nie powinnam się na zapas martwić i denerwować.
~*~
– Najpierw przygotujmy wszystko na ognisko! – zawołała Mackenzie, kiedy chłopaki sprzeczali się o pójście na klif, żeby poskakać do wody. Shawn uważał swój pomysł za cudowny i zabawny, niestety Logan uważał to za trochę nierozsądne.
– Mackie ma rację – poparłam przyjaciółkę, a sekundę później zgodziła się z nami również Davina.
Shawn westchnął ciężko, ale nie marudził. Rozdzieliliśmy obowiązki, więc Shawn wraz z Loganem szwendali się po lesie zbierając drzewo, a my powędrowałyśmy do malutkiej kuchni połączonej z salonem.
Domek, jak i okolica bardzo mi się podobała. Wokół panowała przyjemna cisza, której nikt nie zakłócał. Jednie ptaki obdarowywały nasze uszy swoim śpiewem. Otaczająca zieleń potrafiła naprawdę relaksować, dlatego nawet nie musiałam udawać swojego uśmiechu i energii. Nie żałowałam, że mimo swojej początkowej niechęci wyszłam spod kołdry w pokoju. Leżałabym cały dzień i zapewne użalała się na sobą, co tylko wpędzałoby mnie w jeszcze większą rozpacz. Mało zdrowe podejście do sytuacji. Mackie miała rację. Lepszy wpływ na mnie miał ten wyjazd.
Kroiłam warzywa, które opłukała Davina. W międzyczasie zerkałam na dziewczyny, które rozpakowywały resztę naszych małych zakupów zrobionych po drodze. Okazało się, że chłopakom udało się dyskretnie dorzucić znacznie więcej łakoci. Mackie od razu wstawiła alkohol do lodówki.
Mój telefon zawibrował, więc wytarła ręce o ścierkę, żeby sprawdzić powiadomienie. Wykrzywiłam twarz w grymasie na widok snapa od Margo. Nie wiele się zastanawiając odtworzyłam go, co było błędem, bo nie spodziewałam się filmiku. Mój brat wraz z Isaaciem wypychali sobie buzię żelkami, licząc ile udało im się ich zmieścić.
– Najlepiej wyłącz telefon – poleciła Mackenzie, nachylając się przez chwilę nade mną, by spojrzeć na nagranie. Pokiwałam delikatnie głową, czując jak smutek ponownie opanowuje moje ciało. – Nie psuj sobie humoru Isaaciem, a tym bardziej Margo.
Odłożyłam telefon na blat stołu, spoglądając z wyrzutem na przyjaciółkę. Davina posłała mi krótkie spojrzenie przepełnione współczuciem, po czym zgniotła puste siatki i włożyła je do jednej z szuflad.
– To nie takie proste, okej? – burknęłam. – Też wolałabym, żeby to po mnie spływało, ale tak nie jest. Powinnaś zrozumieć, że potrzebuję trochę czasu – fuknęłam kolejny raz, po czym wróciłam do krojenia warzyw z grymasem na twarzy.
Mackenzie zmarszczyła czoło z dezaprobatą, stojąc przy mnie i patrząc z lekkim zdenerwowaniem.
– Przecież nie każę ci od tak zapomnieć. – Tym razem to ona się oburzyła. – Ale na pewno nie pomoże ci w tym otwieranie wszystkich snapów od nich. Daruj sobie.
– Ty sobie daruj – odparłam, po czym do końca przygotowywań przekąsek siedziałam w ciszy, jedynie słuchając rozmów dziewczyn.
Sama czułam, że moje zachowanie było dziecinne, ale bardzo denerwowała mnie świadomość, że właśnie spędzali czas razem. Jeszcze przed bolesnym wyznaniem Isaaca sądziłam, że do moich urodzin sytuacja na tyle się poprawi, że będzie świętował je ze mną. Tym czasem wszystko było gorsze, niż mogłam się tego spodziewać. Nawet mój nastrój wahał się między rozpierającą energią, a silną rozpaczą i złością. Męczyło mnie to.
Do wieczora mój humor nieustannie się zmieniał w zależności od poruszanego tematu, więc zapewne niektórzy nie mogli już ze mną wytrzymać. Starałam się być miła, nawet kiedy dostawałam setnego snapa od Margo, która pokazywała jak świetnie bawiła się z Isaaciem. Dotarło do mnie, że w ten sposób chciała tylko popsuć mi dzień, dlatego wyłączyłam internet w telefonie, kiedy siadaliśmy wokół ogniska.
Shawn rzucał na tyle suche żarty, że w jakiś sposób mnie rozśmieszały, a co za tym szło wszyscy znacznie się rozluźnili. Panowała wesoła atmosfera, gdy nagle przeszła do mnie wiadomość od Margo. Prychnęłam, bo zapewne zauważyła, że przestałam otwierać snapy od niej, więc szybko szukała kolejnego sposobu na niszczenie moich urodzin. Zmarszczyłam czoło czytając treść wiadomości. Spodziewałam się bardziej napisania o tym, co właśnie robili, lecz to było coś zupełnie innego.
Margo: Chciałabym powiedzieć, że mi przykro, ale bardzo mnie cieszy, że twój brat nie jest z tobą szczery, bo ja na tym korzystam :)
________________________
1310 słów
Średnio podoba mi się ten rozdział, więc mam nadzieję, że kolejny wyjdzie znacznie ciekawszy. Możecie śmiało napisać, co o nim sądzicie!
Siedzę w domu i się nudzę, także czasu mam wiele i niby mogłabym ciągle coś pisać, jednak chce też skupić się na nauce. Nie wiem, jak u was, ale w mojej szkole nie dostajemy materiałów do nadrobienia za ten czas i to mnie bardzo martwi. W takim razie po prostu na własną rękę będę coś robić, bo w tym roku czeka mnie egzamin. W ogóle to pamiętajcie, żeby bez potrzeby nie szwędać się po dworze!
Zapraszam również na moje opowiadanie Tylko odrobina twojego serca!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top