| 30 |

– O smaku kiwi? – Wykrzywiłam twarz w grymasie, mlaskając ustami, by pozbyć się z buzi niedobrego smaku. Spojrzałam na kolorowe etykiety soku, zastanawiając się, jak mogłam nie zauważyć ładnie wyeksponowanego owocu, za którym nie przepadałam.

Odstawiłam karton na kamienną posadzkę, rozglądając się za jakąś butelką wody, ale nic takiego nikt nie zostawił na patio. Wzdrygnęłam się przez kwaśny smak, co wywołało u Shawna śmiech. Posłałam mu wymowne spojrzenie.

– A gdzie Davina? – zapytałam, układając się wygodnie na hamaku. Nie trudziłam się ze zdejmowaniem butów, więc miałam nadzieję, że Jakob, ani jego rodzice nie będą mięli mi tego za złe.

Shawn przywarł plecami do metalowego oparcia białej ławki. Na pewno wygodnie się siedziało na długiej poduszce o kolorze pudrowego różu. Wyglądała uroczo.

– Pociesza swoją przyjaciółkę po zerwaniu z chłopakiem – wyjaśnił, błądząc po oświetlonym ogrodzie, a swoją drogą bardzo ładnym i zadbanym. Każdy krzew był równo przycięty. – Kupiły mnóstwo słodyczy, lodów i wykupiły Netflixa – dodał z rozbawieniem na twarzy. Zrobił dziwną minę, której nie potrafiłabym powtórzyć, po czym spojrzał na mnie, jakbym zrobiła coś absurdalnie komicznego. Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu. – Czy wy, dziewczyny, serio kupujecie lody i płaczecie nad nimi wycinając ze zdjęć twarz swojego byłego? To przecież głupie. – Stuknął się palcem w czoło. Kolejny raz obdarował moje uszy swoim melodyjnym śmiechem.

Prychnęłam.

– A czy wy serio zgrywacie dupka i myślicie, że laski na to lecą? To przecież głupie – odparłam, naśladując jego ironiczny ton głosu. Powtórzyłam gest, lecz zamiast w czoło, wsadziłam sobie palca w oko. Syknęłam z bólu, a zamiast współczucia ze strony Shawna, usłyszałam jego kpiący śmiech.

– Ja nigdy nie byłem dupkiem, nigdy się tak nie zachowywałem – powiedział w swoje obronie, wstając z ławki. Wyciągnął z kieszeni dzwoniący telefon i zwilżył usta językiem. – Zaraz wracam – rzekł, po czym oddalił się wolnym krokiem na ogród. Spacerował między zielenią, wesoło rozmawiając, a co jakiś czas sprawdzając, czy grzecznie czekałam na niego.

Spojrzałam w ciemne niebo pełne gwiazd, rozkoszując się tym widokiem. Impreza w środku raczej kręciła się dobrze, bo nikt nie wyszedł na patio ani razu. Stłumiona muzyka docierała do moich uszu, ale dzięki temu jeszcze przyjemniej spędzało się ten czas na zewnątrz. Temperatura znacznie opadło, więc co jakiś czas przechodziły mnie ciarki spowodowane zimnem. Wolałam jednak znosić to, niż widok Margo kręcącej się obok Isaaca.

Alkohol zdążył odejść w zapomnienie, więc znowu czułam się w stu procentach sobą. Nie podobało mi się to, lecz Shawn uznał, że nie powinnam więcej pić. Tylko skąd w takim razie miałam zaczerpnąć chociaż odrobinę odwagi? Mógł o tym wspomnieć podczas dawania mi zakazów tykania wszelkiego rodzaju trunków na tej imprezie. Prawdopodobnie nie chciał mnie niańczyć.

Nagle ktoś otworzył szklane drzwi, więc leniwie spojrzałam na sprawcę. Uniosłam lekko kąciki ust, gdy ujrzałam Mylesa z paczką słonych paluszków w ręce. Zajadał je spokojnie, dopóki nie zauważył mnie swobodnie leżącej na hamaku. Uniósł wysoko brwi, po czym szybko zamkną drzwi, jakby nie chciał, by ktoś jeszcze tu przyszedł.

– Usiądź – powiedziałam, również niesfornie podnosząc się do w miarę wygodnej pozycji. – Mam do ciebie pytanie – dodałam, kiedy brat ku mojemu zdziwieniu posłusznie usiadł na ławkę, gdzie wcześniej siedział Shawn.

Odnalazłam wzrokiem przyjaciela wędrującego po ogrodzie. Zakończył swoją rozmowę, a gestem ręki oznajmił, że zostawia mnie na chwilę samą. Po chwili zniknął za rogiem ściany domu, więc spojrzałam na brata, który niechętnie nastawiał się do rozmowy.

Westchnęłam ciężko, bo trochę się obawiałam. Nie chciałam wywołać kłótni, ale miałam wielką ochotę wykrzyczeć mu w twarz, co myślałam. Nie mógł robić mi awantur, że wzdychałam sobie po cichu do Isaaca, skoro wyszło na jaw, że sam chętnie spędzał z nim czas.

– Więc jak to jest? – zapytałam. Uniosłam jedną brew, a każdy ruch brata dokładnie obserwowałam. Na jego twarzy wymalowało się niezrozumienie. Zmarszczył czoło, najwyraźniej chcąc bym wyrażała się jaśniej.

– Ale co? – Odłożył paluszki na ławkę obok siebie. Wzruszył ramionami, prostując swoje długie nogi i patrząc na mnie wyczekująco. – Właściwie skąd się tu wzięłaś? Miałaś na chemię się uczyć. Mama wie? 

Poruszyłam się niespokojnie, omal nie spadając spektakularnie na posadzkę. Hamaki nie zapewniał zbytnio bezpieczeństwa, dlatego postawiłam nogi na podłożu. Nie chciałam z tej imprezy zdobyć pamiątki w postaci siniaka, czy zadrapania. 

– Oczywiście, że cie! – oburzyłam się, jednak potrząsnęłam głową, by skupić się na swoich pytaniach, które dla mnie były istotniejsze. – Od kiedy grasz sobie na luzie z Isaaciem na konsoli? – Nie mogłam się powstrzymać od kpiącego uśmiechu. Z triumfem obserwowałam, jak Mylesa oblewa fala stresu, a jego ciało niemal się kurczy pod moim dociekliwym spojrzeniem. 

Nagle zmieniła się jego całą postawa. Zaśmiał się cicho pod nosem, po czym spojrzał mi w oczy z wyższością. Zbił mnie z tropu.

– Widziałam was. Raczej dobrze się bawiliście – dodałam szybko.

Wzruszył obojętnie ramionami. 

– Trochę ostatnio pogadaliśmy – wyznał. Oparł plecy o metalowe poręcze ławki i uśmiechnął się delikatnie, jakby wstydliwie. To sprawiło, że chciałam usłyszeć od niego więcej. Najlepiej każdy szczegół, który przyczynił się do ich zgody. Nieśmiałość u mojego brata pojawiała się tylko, gdy chciał mówić o swoich uczuciach, ale jednocześnie nie chciał wyjść na wrażliwca. W końcu uważał, że mężczyzna nie powinien być tak emocjonalny, jak kobiety. Totalny absurd. – Może nadal nie jest dobrze, ale jednak się przyjaźniliśmy. Chcę spróbować naprawić naszą relację, chociaż wciąż nie potrafię mu uwierzyć. – Zagryzł wnętrze policzka i przetarł palcami lewe oko, jakby zaraz miał zalać się łzami, co mnie zaniepokoiło. 

Zerwałam się na nogi, aby chwilę później usiąść obok brata. Położyłam dłoń na jego ramieniu, chcąc jakoś dodać mu trochę otuchy. Wiedziałam, że ich kłótnia wydarzyła się przez coś okropnego, lecz nie domyślałam się niczego więcej. Owiali to tajemnicą, a przez to stłumi w sobie cały gniew, smutek i bezradność wobec całej sytuacji. Odwrócili się od siebie, jakby to było lepsze rozwiązanie, niż ostateczne rozwiązanie sporu.

Zagryzłam dolną wargę, umierając z ciekawości. Chciałam wreszcie poznać przyczynę i sama się przekonać, czy rzeczywiście wydarzyło się coś aż tak złego.

– Chciałbym ci powiedzieć, jaka jest prawda. Od początku chciałem – powiedział na jednym wdechu, a jego głos łamał się z każdym słowem. Pokręcił głową, patrząc przed siebie, po czym schował twarz w dłoniach, a ja mogłam jedynie usłyszeć, jak pociągał nosem.

Moje serce łamało się na ten widok. Biło coraz to szybciej, kiedy on milczał, jakby zatajał coś mrocznego. Siedziałam nieruchomo, nie wiedząc, co powinnam zrobić lub powiedzieć. Myślałam jedynie o tym, co powiedział i doszukiwałam się w tym sensu. Odtwarzałam w głowie każde wspomnienie, jakie miałam z Mylecem i jego znajomymi, ale w żadnej sytuacji nie kojarzyłam Isaaca. Poznałam go dopiero na początku roku szkolnego, gdy przydzielono nam wspólne zadanie i to była moja pierwsza styczność z nim. Zastanawiało mnie, o czym chciał mi powiedzieć, ale nawet nie domyślałam się, co to mogło być. Nic mi nie świtało.

Nagle wstał, potarł dłońmi twarz i spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Zatrzepotał kilka razy rzęsami, chcąc pozbyć się jakiejkolwiek oznaki jego cichego płaczu.

– To wszystko było pomysłem mamy. Nie chciała zaburzyć ci dobrych wspomnień – powiedział cicho i nim zdążyłam zapytać, o czym mówił, szybko wszedł do środka domu. 

Oniemiała siedziałam jeszcze kilka minut na ławce. Wysłałam wiadomość do Shawna, że nie zamierzałam dłużej zostawać na imprezie. Myles namieszał mi w głowie i już kompletnie się pogubiłam. Nie rozumiałam, co z tym wszystkim miała wspólnego nasza mama, a to gnębiło mnie najbardziej. 

___________________

1212 słów

I oto kolejny rozdział! Jak sądzicie, co się wydarzyło i jaki udział w tym wszystkim był rodziców nastolatków? Piszcie komentarze, ja chętnie poczytam! 

Zapraszam was również na moje stare/nowe opowiadanie Tylko odrobina twojego serca! Mam nadzieję, że chociaż zerkniecie, a przede wszystkim, że spodoba wam się ta historia. Mam napisanych około siedemnastu rozdziałów, gdyż to opowiadanie kiedyś już tu wrzucałam. Wymaga sporej poprawy, dlatego na razie wrzuciłam tylko pierwszy rozdział, jako taki przedsmak. Mam dylemat, bo nie wiem czy oficjalnie ruszyć z nim już teraz, czy poczekać z nim do zakończenia Szeptem.  Z drugiej strony mogłoby to potrwać dosyć długo, bo planuję zakończyć to dopiero na jakimś może pięćdziesiątym rozdziale – mniej więcej. No nie wiem, ale w każdym razie zapraszam!

Miłego weekendu! xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top