| 24 |
Zorientowałam się, że zbyt mocno zapukałam w drzwi, kiedy Mackenzie się wzdrygnęła. Posłałam jej pełne politowania spojrzenie i kolejny raz uderzyłam w drewnianą powłokę. Z każdą sekundą denerwowałam się bardziej. Spojrzałam na okno, by upewnić się, że ktoś był w domu. Światła się paliły, a nawet mogłabym rzec, że widziałam cień kogoś postury przez roletę.
– Czy to ma być żart? – warknęłam. Tym razem ze znacznie większą siłą uderzyłam w drzwi. Syknęłam z bólu, po czym pomasowałam obolałe kostki.
Mackenzie położyła dłoń na moim ramieniu, zmuszając mnie, bym się cofnęła. Strzepnęłam jej rękę z mojego ciała, patrząc na nią z irytacją.
– Prędzej sobie krzywdę zrobić, niż ktoś otworzy – burknęła, przewracając oczami.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, Mackenzie nacisnęła klamkę. Spojrzałyśmy na siebie, następnie na drzwi i znowu na siebie. Pokręciłam przecząco głową, nie chcąc wchodzić do domu Isaaca bez uprzedzenia go o swojej obecności. Złapałam rękę Mackenzie, gdy chciała pchnąć drzwi, aby otworzyć je szeroko.
– Nie – szepnęłam.
– Będziemy stały tu, jak głupie? – zapytała przyjaciółka. Moje zachowanie zaczynało ją złościć. – W ten sposób się nie dowiesz, czemu Myles tu jest – powiedziała, usiłując mnie przekonać do swoich racji.
Westchnęłam ciężko. Przymknęłam na moment oczy, nie wiedząc jak inaczej opanować stres. Skinęłam głową, a Mackenzie pchnęła drewnianą powłokę. Ukazał nam się pusty, oświetlony korytarz. Panowała cisza. Mogłam pomyśleć, że w środku nikogo nie było, gdyby nie to, że po chwili z kuchni wyszła Zoe, siostra Isaaca. Trzymała wielkie pudło, które postawiła na podłodze, kiedy nas zobaczyła. Włosy miała związane w luźnego koka, a dresy spoczywały nisko na jej biodrach.
– Dobrze, że jesteście – powiedziała na powitanie. Przykucnęła przy pudle i wyciągnęła taśmę z kieszeni. – Chłopaki są na górze – dodała, po czym zaczęła oklejać pudełko, żeby się nie otworzyło. Z boku widniał czarny napis ,,naczynia". Zmarszczyłam brwi, lecz po chwili przypomniałam sobie, że Isaac wspominał coś o przeprowadzce.
– Co się stało? – zapytałam, nie mogąc dłużej czekać na wyjaśnienia. Weszłam w głąb korytarza, co uczyniła również Mackenzie i zamknęła za nami drzwi.
Słysząc kroki na schodach, od razu odwróciłam się w ich stronę. Isaac schodził powoli na dół, drapiąc się po karku i ciężko wzdychając. Zatrzymał się na ostatnim stopniu, kiedy nas zauważył. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Ciężko przychodziło mi odczytanie emocji z jego twarzy. Nie wyglądał na złego, ani smutnego. Właściwie miałam wrażenie, że wszystko po nim spływało. Z obojętnością przeszedł obok mnie, a ja ze zdumieniem dążyłam wzrokiem za nim.
Zoe skończyła zabezpieczenie pudełka, dlatego stanęła prosto. Spojrzała na mnie ze współczuciem, gdy Isaac zniknął w salonie. Chwilę później usłyszałyśmy otwieranie szklanych drzwi wiodących na tył domu.
– Przepraszam za niego – rzekła Zoe. – Ostatnio ma gorsze dni.
– Ostatnio? On ignoruje mnie już od dłuższego czasu – burknęłam, lecz szybko złagodniałam, zdając sobie sprawę, że jego siostra nie była niczemu winna. – Nie mówił ci dlaczego?
Pokręciła przecząco głową. Mackenzie lustrowała ją uważnie, jakby chciała zapamiętać każdy detal.
– Nie chciał w ogóle o tobie rozmawiać – dodała niepewnie Zoe. Chyba nie chciała mnie tym urazić.
– A co z Mylesem? – zapytałam. Odrzuciłam wszystkie myśli związane z Isaaciem, chcąc skupić się na bracie. Wciąż zastanawiało mnie, jak on się tu znalazł.
Zoe zmieszała się na moje pytanie. Rozejrzała się po pomieszczeniu, napotykając również czujny wzrok Mackenzie, która nie odezwała się ani słowem od naszego wejścia do domu. Brunetka raczej nie chciała udzielać odpowiedzi, co trochę mnie zaniepokoiło. Ruszyłam w stronę salonu, ale zatrzymałam się i na moment odwróciłam, by gestem ręki nakazać przyjaciółce zostać w korytarzu. Nabierając dużo powietrza do płuc, przekroczyłam próg szklanych drzwi. Rozejrzałam się po ogrodzonym podwórku, ale nie widziałam nigdzie Isaaca. Zmrużyłam oczy, chcąc jakoś wyostrzyć swój wzrok w ciemności. Ostrożnie stawiałam swoje kroki. Nasłuchiwałam uważnie, chcąc odnaleźć szybko Isaaca.
– Tutaj jestem – odezwał się z ciemnego zaułka, a ja odwróciłam się w tamtym kierunku. Wciąż go nie widziałam, mimo to szłam w jego stronę powoli.
Potknęłam się o coś, ale udało mi się utrzymać równowagę. Zorientowałam się, że to rozprostowane nogi chłopaka, a on sam siedział na ziemi. Przykucnęłam, dostrzegając tylko zarys jego sylwetki. Jednocześnie czułam się dosyć dobrze z tym, że nie mogłam w pełni go ujrzeć. Sama swobodniej nastawiałam się na tę rozmowę.
Zagryzłam dolną wargę. Chciałam dotknąć jego dłoni, ale obawiałam się, że mógł mnie odrzucić.
– Co tu się stało? – zapytałam. Usiadłam na chłodnej ziemi, błądząc wzrokiem po twarzy Isaaca.
– Myles jest stuknięty – wymamrotał. – Stuknięty – powtórzył, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że naprawę nie lubił mojego brata. – Nie, to mało powiedziane.
– Gdzie on teraz jest? – Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu, bo od przyjścia jeszcze go nie zobaczyłam, nawet nie usłyszałam jego głosu.
Isaac wyciągnął coś z kieszeni swoich spodni. Odblokował telefon, a ja zorientowałam się, że urządzenie należało do Mylesa. Kliknął na jedną z ikon, po czym przewijał wiadomości, jakby czegoś szukał. Uniósł na mnie wzrok, ciągle milcząc, na co zmarszczyłam brwi.
– Co?
– Myles śpi – odparł, po czym się zaśmiał. Zdziwiona jeszcze bardziej, zamrugałam kilka razy. Jego rozbawienie nie pasowało mi do sytuacji.
– Śpi? – powtórzyłam po nim. Nie ukrywałam swojego zdumienia.
– Totalnie pijany i zły – potwierdził Isaac, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Kłócił się i w końcu zasnął. – Wzruszył ramionami. – A wiesz co jest najlepsze? – zapytał i momentalnie spoważniał. Podał mi telefon mojego brata, na którym wcześniej coś szukał. Aplikacja z wiadomościami otwarta była na Henrym. – Przeczytaj, co chcieli mi zrobić – prychnął i pokręcił z niedowierzaniem głową. – Nie wiem, jak mogłem być kiedyś tak głupi, żeby się z nimi przyjaźnić.
Z szeroko otwartymi oczami spojrzałam na Isaaca. On chyba właśnie takiej reakcji oczekiwał ode mnie. Delikatne światło z telefonu pozwoliło mi zobaczyć smutny uśmiech na twarzy bruneta. Zagryzł wnętrze policzka, a jego oczy zaszły łzami, jakby właśnie coś w nim pękło.
– Przyjaźniliście się!? – zapytałam w szoku.
Isaac skinął głową i przetarł twarz dłońmi.
– Kiedy?
Ciężkie westchnięcie chłopaka, dało mi odczuć, że nie bardzo chciał o tym rozmawiać. Zwilżył usta językiem i spojrzał na swoje rozprostowane nogi.
– Jeszcze w tamtym roku – wyznał niepewnie. – Mniej więcej do wiosny było w porządku. Później się ode mnie odwrócili, a ja zostałem sam dopóki nie przyszedł do naszej szkoły Noah – niechętnie przyznał, po czym pociągnął nosem.
– Tak po prostu? Dlaczego? – zapytałam zdziwiona.
Dla Mylesa przyjaźń zawsze miała wielkie znaczenie. Pomagał swoim bliskim w potrzebie i bezwzględnie stawał po ich stronie. Nie wyobrażałam sobie, aby z dnia na dzień kogoś od tak zostawił. Nie krzywdził ludzi dla zabawy. On taki nie był. Miewał swoje humorki i potrafił być wredny, jednak mimo wszystko był dobry.
Isaac milczał, a ja nabierałam pewności, że miałam rację. Myles miał jakiś powód.
– Dlaczego? – nalegałam. Zacisnęłam mocniej telefon w dłoni. Zaczynałam się denerwować, gdyż mogło stać się coś naprawdę złego.
– Nie mogę ci powiedzieć – odparł.
Pokręciłam głową i wstałam. Nie chciałam kolejny raz prowadzić rozmowy, przez którą miałam mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Odwróciłam głowę na bok. Łzy w oczach Isaaca sprawiały, że mogłam zmięknąć. Brunet również wstał, po czym położył dłonie na mojej tali. Przymknęłam oczy, kiedy składał pocałunek na moim czole.
– Nie chcę, żebyś ty mnie zostawiła, jak zrobił to Myles – powiedział Isaac, pozwalając łzom spłynąć po policzkach.
– Nie możesz oczekiwać, że zostanę, jeśli coś przede mną ukrywasz – odparłam. Cofnęłam się, żeby nabrać między nami dystansu. – Odezwij się, kiedy będziesz chciał o tym porozmawiać – dodałam, patrząc na niego chłodno.
Isaac złapał moją dłoń, gdy chciałam odejść. Przymknęłam oczy, wzdychając ciężko. Za każdym razem wracałam do punktu wyjścia. Wydawało mi się, że wszystko układało się dobrze i nagle działo się coś wręcz przeciwnego. Miałam wrażenie, że Isaac to tylko kłopoty, tajemnice oraz ból. To właśnie tak naprawdę od niego otrzymywałam. Chwilami było cudowanie, a ja myślami błądziłam w kolorowych chmurach, nie widząc nic poza nim. Doceniałam to, lecz nie mogłam być tym zaślepiona.
Otworzyłam oczy, chociaż tego nie chciałam. Miałam nadzieję, że po uchyleniu powiek ujrzę mój pokój. Czasami, jak każdy człowiek potrzebowałam uciec od wszystkiego. Niestety teleportacja to coś, czego zwykły śmiertelnik nigdy nie posiadał. Isaac patrzył na mnie oczami pełnymi łez. Nawet w jego smutek nie potrafiłam uwierzyć. Ale czy istniał ktoś kto mógłby tak perfekcyjnie udawać swoje uczucia?
– Wilma – powiedział ochrypłym głosem. Brązowymi oczami błądził po mojej twarzy szukając wyrozumiałości. Zagryzłam dolną wargę, nerwowo oddychając. Jego spojrzenie wywoływało we mnie współczucie.
– Nie! – Wyrwałam dłoń z jego uścisku i kolejny raz się cofnęłam. – Nie wiem, co zaszło między tobą, a Mylesem i dlaczego moi rodzice tak cię nie lubią! Nikt nie jest ze mną szczery! – uniosłam głos, pozwalając swoim zduszonym emocjom wreszcie się uwolnić. Zmarszczyłam czoło, kręcąc głową. – Chociaż ty nie dokładaj mi zmartwień – dodałam łagodniej. Poczułam łzę spływającą po moim policzku, więc szybko ją starłam rękawem bluzy. – Proszę – niemal wyszeptałam, kiedy w gardle stanęła mi gula, uniemożliwiająca swobodne mówienie.
Isaac potarł twarz, nerwowo się rozglądając, jakby bił się z myślami. Uspokoił swój oddech, po czym spojrzał na mnie ze smutkiem. Prychnęłam mimowolnie i uniosłam rękę, by nic już nie mówił. Nie chciałam dłużej rozmawiać. Traciłam czas w ten sposób. Musiałam dowiedzieć się sama, jeśli nikt nie chciał być ze mną szczery.
– Okej – rzuciłam w złości, a Isaac uniósł jedną brew. – W takim razie rób to, w czym ostatnio jesteś najlepszy – burknęłam.
Odkręciłam się na pięcie, kierując się do środka domu. Miałam ochotę krzyczeć. Potrzebowałam się wyżyć, bo ta sytuacja doprowadzała mnie do szału. Isaac od razu ruszył za mną, dlatego przyspieszyłam.
– Co? – zapytał, kiedy chciałam przekroczyć próg. Staną przede mną, zagradzając mi drogę. – O czym mówisz? – Zmarszczył czoło.
– Nie udawaj – parsknęłam sztucznym śmiechem. – Możesz ignorować mnie dalej. – Wzruszyłam ramionami z obojętnością. Chciałam, żeby poczuł się odrzucony, jak ja, gdy mnie unikał.
________________________
1646 słów
Ten rozdział miał być trochę dłuższy, ale jutro nie będę miała czasu pisać, a dzisiaj jestem już zmęczona. Chciałam mimo to wrzucić coś, bo w poniedziałek też ciężko u mnie z czasem na wattpada. Mam nadzieję, że rozdział i tak wam się spodobał.
Będzie mi miło, jak napiszecie coś o swoich wrażeniach. Doceniam każdą gwiazdkę i każdy komentarz, a za waszą aktywność tutaj jestem bardzo wdzięczna.
Jak chcecie wiedzieć na bieżąco, co i jak z rozdziałami, to zapraszam na tt, bo tam zazwyczaj wrzucam takie informacje. --->
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top