| 16 |

- Boże, Wilma - jęknął Shawn i szturchnął mnie swoją nogą w udo. Syknęłam z bólu, łapiąc się za bolące miejsce, a brunetowi posłałam groźne spojrzenie. - Jesteś okropnym słuchaczem - zarzucił mi, od razu powodując tym moje oburzenie.

- Niby dlaczego? - zapytałam z grymasem na twarzy, a Margo wraz z Mackenzie się zaśmiały.

Wstałam z podłogi w swoim pokoju. Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle obrotowym. Spojrzałam na rozbawione dziewczyny, które od samego przyjścia okupowały łóżko. Cieszyłam się, że znowu Margo była z nami.

Niestety nie widziałam reakcji Mackenzie na widok przyjaciółki. Straciłam kilka dni przez chowanie się w domu, ale potrzebowałam tego. Wciąż nie wiedziałam, jak miała się sytuacja w szkole, jednak nie zamierzałam tego wieczoru się tym martwić.

- Nie reagujesz, kiedy się do ciebie mówi - powiedział Shawn, więc spojrzałam na niego z zastanowieniem, ale po chwili przypomniałam sobie o czym rozmawialiśmy.

- Jesten świetnym słuchaczem! - zawołałam, broniąc się. - Może nie dzisiaj - przyznałam mu rację. - Ale na ogół jestem w tym dobra.

Mackenzie roześmiała się, kiedy przestałam mówić, dlatego posłałam w jej stronę środlowego palca.

Po godzinie dwudziestej zeszliśmy do salonu, mając zamiar oglądać Netflixa. Usiadłam w fotelu, a drugi zajęła Mackenzie. Margo i Shawn rozłożyli się wygodnie na kanapie. Ze stolika zabrałam pilot, po czym spojrzałam na każdego po kolei.

- Co byście chcieli obejrzeć? - zapytałam. Postanowiłam dać im prawo wyboru, jako że byli moimi gośćmi.

- Pamiętniki wampirów! - krzyknęła Margo, udzielając pierwsza swojej odpowiedzi.

- Nie! Tylko nie serial - jęknął Shawn. Posłał mi błagające spojrzenie, żebym nie słuchała blondynki.

Wzruszyłam ramionami, nie chcąc tego rozstrzygnąć.

- A ty, Mackenzie? - zwróciłam się do przyjaciółki.

- Komedię możemy obejrzeć - zaproponowała.

- To coś włączcie, a ja zrobie na popcorn - powiedziałam, rzucając pilot na kanapę, a Margo od razu go chwyciła. Wstłam z kanpy, patrząc na ekran telewizora, kiedy blondynka wpisywała nazwę jakiegoś filmum. - Wolicie cole, czy jakoś sok?

~*~

- Co o tym powiesz? - zapytałam od razu, wchodząc do pokoju brata.

Myles leżał na łóżku robiąc coś na swoim laptopie. Uniusił wzrok znad ekranu na mnie, więc zakręciłam się wokół własnej osi. Chciałam, aby szczerze ocenił mój wygląd.

Nie myślałam w ogóle wcześniej o stroju na bal. Miałam zaledwie kilka godzin, żeby wybrać się do galerii handlowej lub wygrzebać coś z szafy. Postanowiłam poszperać w swoich ubraniach, a wtedy trafiłam na piękną sukienkę o kolorze pudrowego różu. Miała ramioncza na średniej grubości paskach, a dół był rozkloszowany, sięgając do połowy uda. Wygladała cudownie, ale dla mnie był ważniejszy sentyment, jaki do niej miałam.

Dostałam ją na święta od jednej z najważniejszych dla mnie osób na świecie. Identyczną kupiła dla siebie, śmiejąc się, że ubierzemy je na ślub Mylesa, jeśli znalazłby wybranke swojego serca.

Przygryzłam wnętrze policzka, kiedy moje myśli stłumił smutek i tęsknota. Ciężkie były dni bez widoku jej roześmianej twarzy. Wiedziałam jednak, że dla niej liczyo się moje szczęście, więc taka starałam się być.

- Wyglądasz pięknie - odparł Myles, odrywając mnie od myśli. Spojrzałam na niego z lekkim usmiechem, kiedy on przygladał się uważnie mojej całej sylwetce.

Przeniosłam wzrok na swoje cieliste szpilki, zastanawiąc się, czy pasowały do sukienki.

- Nie potrafię ci doradzić tak, jak robiła to zawsze Spe...

- Rozumiem - przerwałam mu, niechcąc słyszeć imienia, które zamierzał wypowiedzieć. - Rozumiem - powtórzyłam.

Potrząsnełam głową i odwróciłam się na pięcie, chcąc wyjść z pokoju. Zatrzymałam się przy otwartych drzwiach, kiedy Myles ciężko westchnął. Odwróciłam głowę przez ramię, posyłając mu uśmiech. Brat porawił sobie poduszkę za głową i odwzajemnił gest.


Miałam mu tak wiele do powiedzenia, a jednocześnie brakowało mi słów i odwagi. Wolałam unikać tematu, niż przywoływać wspomnienia.

Wróciłam do swojego pokoju. Odblokowałam telefon, z którego wydobywały się dźwięki przychodzących wiadomości z Messengera. Margo założyła kowersacje, w której była również Mackenzie i ja.

Margo: Pokażcie, w co się ubieracie ;p

Mimo że Margo zaczynała naukę w naszej szkole od poniedziałku, to tata pozwolił przyjść jej na bal. Cieszyłam się z tego powodu, bo miałyśmy okazje wspólnie się wyszaleć po długiej rozłące.

Mackenzie : Ja w szkole jestem, bo Leo z fotografii nie wiedział, gdzie rozstawać swój sprzęt i ściankę

Trochę głupio się czułam z tym, że nie pomagałam w przygotowaniu sali. Nie miałam na tyle odwagi, żeby przyjść nawet po lekcjach.

Podeszłam do lustra przymocowanego do drzwi szafy i zrobiłam sobie zdjęcie, by wysłać dziewczynom.

Wilma: Mogę tak iść?

Szybko wyłączyłam konwersacje z dziewczynami, kiedy przyszedł mi sms, a nadawcą był Isaac. Po naszym ostatnim spotkaniu miałam dziwne uczucia wobec niego. Nie byłam zła, nie winiłam go, ale też nie miałam żadnych dowodów, by mu wierzyć. Chciałam utrzymywać z nim normalny kontakt, jednak mieć lekki dystans, dopóki jego wersja zdarzeń nie była w żaden sposób potwierdzona.

Isaac: Przyjdziesz o 20 na boisko?

Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu. Zamierzałam zapytać, dlaczego miałam tam iść, ale skasowałam wiadomość i wysłałam krótkie ,,ok". Początki każdej imprezy były nudne, więc mogłam przeczekać to równie dobrze i na szkolnym boisku.

Podłączyłam telefon do ładowarki, po czym włączyłam laptopa. Na Spotify kliknęłam w losową playliste, żeby nie siedzieć w ciszy. Musiałam się jeszcze pomalować, a ze swoimi zdolnościami zawsze szło mi to mozolnie. Najgorsze było zrobienie oka.

~*~

Widziałam, jak siedział na sztucznej trawie obok bramki. Cicha, stłumiona muzyka docierała do moich uszu, a moje włosy poruszały się przez lekki wiatr. Zagryzłam wnętrze policzka, ciągle obserwując bruneta z oddali. Zastanawiałam się, dlaczego chciał się spotkać ze mną chwilę przed balem. Zacisnełam w dłoni swoją czarną, koronkową maskę.

Zaczęłam powoli iść, czując z każdym krokiem, jak moje serce biło mocniej. W szpilkach nie poruszało się zbyt komfortowo po boisku, ale stałrałam się iść normalnie. Nie chciałam, by Isaac mnie wyśmiał, jeśli bym się przewróciła.

Brunet spoglądał na mnie, opierając się plecami o metalową część bramki. Widziałam w jego oczach coś dziwnego, gdy byłam już blisko. Jego intensywny wzrok wprawiał mnie w zawstydzenje. Zatrzymałam się przed Isaaciem, a on zadarł głowę do góry, by posłać mi uśmiech.

- Ładnie wyglądasz - powiedział mi komplement, a ja zdziwiłam się tym. Nie sądziłam, że będzie na tyle miły.

- Dziękuję - odparłam, czując jeszcze większe zawstydzenie.

Niepewnie usiadłam obok chłopaka, dbając o to, by sukienka nie podwinęła się w niekomfortowy sposób. Nie chciałam ukazywać swoich majtek.

Spojrzałam na Isaaca, dopiero zauważając, że nadal mi się przypatrywał. Uniosłam jedną brew ku górze.

- Mam coś na twarzy? - zapytałam.

- Nie, dlaczego?

- Patrzysz ciągle na mnie - wyjaśniłam.

Isaac zaśmiał się, nie odrywając ode mnie wzroku. To stawało się dziwne i nie dawało mi pełnej swobody.

- Przestań. - Uderzyłam go dłonią w ramie.

Pokręcił przecząco głową, śmiejąc się przy tym. Odwzajemnił mój gest, klepiąc mnie w prawe ramie. W odpowiedzi pokazałam mój język.

- Dzieciak - skomentował mój czyn, na co się zaśmiałam.

- Czemu chciałeś się tu spotkać? - zapytałam, trochę poważniejąc.

Isaac wzruszył ramionami.

- Po prostu - odparł, bawiąc się swoimi palacami. Po chwili spojrzał na mnie. - Chciałem tylko cię zobaczyć i chwilę pogadać o głupotach - dodał trochę ciszej, jakby wstydził się swoich słów.

- To głupie, że tak się złoszczą, kiedy dowiadują się tylko, że się spotkaliśmy - rzuciłam nagle, mając na myśli moich rodziców i brata. - Jeszcze jakby powiedzieli mi dlaczego - burknełam.

Isaac uśmiechnął się smutno. Popatrzyłam na niego z zainteresowaniem.

– Nie lubią mnie po prostu – powiedział

– Ale dlaczego?! – oburzyłam się, wrzucając ręce w powietrze, by pokazać swoją złość.

Isaac jedynie wzruszył ramionami. Wstał, postępując swoje elegnackie spodnie. Wyciągnął rękę w moją stronę, żeby pomóc mi wstać. Chwyciłam ją, od razu czując ciepło, jakie od niego płynęło.

– Nie gadajmy już o tym – poprosił, więc pokiwałam zgodnie głową, bo też nie chciałam w tym momencie nad tym główkować.

Również otrzebałam swoją sukienkę. Palcami poprawiłam niesforne kosmyki włosów, które nachodziły mi na twarz.

Na boisku panowała zupełna ciemność. Jedynie migające na kolorowo światła z sali gimnastycznej pozwalały cokolwiek zobaczyć. Nie chciałam jeszcze iść na bal, dlatego chwyciłam Isaaca za rękę, by szedł za mną. Trzymaliśmy swoje dłonie, jak dzieci w przedszkolu, kiedy musiały ustawić się w pary.

– Gdzie mnie ciągniesz? – zainteresował się brunet, a to, że nie ruszał mojej dłoni  przyprawiało mnie o szybsze bicie serca.

– Pokręćmy się gdzieś – rzekłam, sama nie wiedząc, w jakim kierunku dokładnie zmierzałam.

Zwolniłam tempo, gdy byliśmy na dziedzińcu. Isaac dorównał mi kroku, przez co szliśmy ramię w ramię. Spojrzałam na nasze złączone dłonie i zagryzłam dolną wargę.

– Chodźmy na lody! – zawołał ucieszony ze swojego pomysłu Isaac.

Momentalnie odwróciłam głowę w jego stronę, a moja mina wyrażała rozbawienie. Zaśmiałam się, nie mogąc uwierzyć w jego zachcianki.

– Teraz chcesz iść na lody? – zaśmiałam się? – W trakcie balu?

– I tak pewnie bal będzie nudny – wyjaśnił swoje zdanie.

Szliśmy wolnym krokiem przez dziedziniec. Nasze dłonie wciąż były splecione, a ja nie chciałam tego psuć.

– Nie mam przy sobie pieniędzy – przyznałam. – Nawet telefonu nie wzięłam.

Zapomniałam zabrać ze sobą torebkę. Została w samochodzie rodziców Carly, bo to właśnie z nią i Mylesem przyjechałam na bal. Tata musiał być w szkole znacznie wcześniej, więc to on miał nasz samochód.

– Nie szkodzi – powiedział. – Zapłacę za ciebie.

Pokręciłam od razu przecząco głową, chcąc jeszcze coś powiedzieć, jednak Isaac znowu zabrał głos.

– Nic się nie stanie, jak za ciebie zapłacę, okej?

Westchnęłam ciężko.

– No dobra – zgodziłam się.

– Wolisz się przejść, czy idziemy po samochód? – Spojrzał na mnie.

– Przejdźmy się – odparłam. Nie chciałam na parkingu natknąć się na kogoś, kto mógłby zepsuć nam tak miły moment.

_________________________________________

1500 słów

Jutro albo w czwartek wstawię kolejny rozdział :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top