| 13 |

– Czemu wszyscy się na ciebie tak patrzą? – zapytała Mackenzie, rozglądając się po dziedzińcu szkoły w czasie długiej przerwy.

Wzruszyłam niepewnie ramionami. Nieśmiałość sprawiała mi probelm przy normalnym zachowywaniu się, kiedy uczniowie zerkali na mnie co jakiś czas. Wytykali mnie palcami i śmiałi się ze swoimi przyjaciółmi.

Bawiłam się skrawkiem materiału mojej sukienki. Nie chciałam unosić wzroku, bojąc się kpiących spojrzeń wokół. Nie byłam osobą odważną i w pełni pewną siebie, choć lubiłam taką zgrywać.

Popatrzyłam na lunch leżący na moich skrzyżowaniach nogach. Nie miałam ochoty na jedzenie. Od wejścia do szkoły o poranku byłam karmiona stresem. Nie rozumiałam przyczyny naśmiewania się ze mnie. Nie pamiętałam, żebym zrobiła coś głupiego.

– Nie przejmuj się – powiedziała Mackenzie, więc spojrzałam na nią. Jadła swoją sałatkę, a wzrokiem błądziła po twarzach uczniów. – To jakieś szczeniackie wygłupy.

Nie chciałam dłużej siedzieć w szkole. Czułam się bezradna wobec sytuacji i to mnie denerwowało.

Dwóch chłopaków zatrzymało się przed naszą ławką. Ich postury ciała osłoniły moje oczy przed słońcem, więc mogłam na nich spojrzeć normalnie.

Uśmiechali się do siebie, a jeden z nich trzymał dłonie za sobą.

– Ty jesteś Wilma, racja? – zapytał ten niższy, patrząc na mnie.

– Tak – odpowiedziałam.

Posłałam Mackenzie znaczące spojrzenie, zastanawiając się, czego mogli ode mnie chcieć.

– Chyba coś ostatnio zgubiłaś – stwierdził ten drugi, a ton jego glosu zdradzał, że nie zamierzali być mili wobec mnie.

Serce zabiło mi mocniej.

Większość uczniów podeszła nieznacznie bliżej nas, a pozostali zerkali ze swoich miejsc. Ich śmiechy i niby dyskretne obgadywanie mnie, nie było czymś czego nie dostrzegałam. Sprawiało to, że czułam się osaczona i taka mała, bezbronna.

– Skoro już zostawiasz bieliznę w szkole, to może zdradzisz imię szczęściarza? – zaśmiał się gardłowo niski blondyn, a ja na jego słowa otworzyłam szeroko oczy.

Mackenzie zastygła w bezruchu. Przełknęła jedzenie i intensywnie wpatrywała się w obu chłopaków. Również zszkowała się tym, co usłyszała.

Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, ten wyższy wyciągnął zza swoich pleców stanik. Pomachał mi nim przed twarzą, a wiele osób uznało to za zabawne.

Czułam, jak w oczach zbierały mi się łzy, ale nie chciałam przed wszystkimi pokazać swojej słabości. Właściwie nawet nie wiedziałam, jak się zachować.

Nagle Mackenzie zamachneła się swoim pojemnikiem z sałatką. Cała zawartość wylądowała na rozbawionych chłopakach, co od razu spowodowało, że spoważnieli.

– Czy ty jesteś normalna!? – krzyknął ten, który nadal trzymał mój czarny stanik. Spojrzał na mnie gniewie i rzucił we mnie bielizną.

– Idiotki – skwitował blondyn. – Było się nie puszczać w składziku woźnej.

Obaj odeszli, a oczy wszystkich wciąż wpatrywały się we mnie. Czułam się upokorzona.

Wziełam w ręce stanik i wtedy dostrzegłam czerwony napis na jednej miseczce. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Podałam bieliznę przyjaciółce, by sama to zobaczyła.

Własność Wilmy – Mackenzie przeczytała napis.

Miałam dosyć tego dnia. Nigdy w życiu nie spotkałam się z takim ośmieszaniem.

Niewiele myśląc wstałam z ławki. Nie chciałam dłużej być na celowniku. Wymijałam ludzi, którzy śledzili każdy mój ruch. Nie patrzyłam nikomu w oczy. Ignorowałam śmiechy i zaczepki. Miałam wrażenie, jakby od tak moje życie szkolne legło w gruzach.

Weszłam do łazienki i tam zamknęłam się w jednej z kabin. Przykucnełam i schowałam twarz w dłoniach, a łzy mimowolnie wypływały na światło dzienne. Nie mogłam uwierzyć w to, co miało miejsce.

W innym przypadku poszłabym do taty i wszystko wyjawiła. Domagałabym się konsekwencji czynów. Nie mogłam tego zrobić, powstrzymywał mnie przed tym najważniejszy szczegół. Isaac.

Byłam pewna, że to on stał za tym wszystkim. Zostawiłam w jego domu stanik, a nagle znalazł się w szkole. Przeklinałam się w myślach, że zapomniałam go wtedy zabrać.

Upłynęło około pół godziny, a ja zdążyłam zapanować nad płaczem. Wyszłam z kabiny by stanąć przed lustrem. Wykrzywiłam twarz w grymasie, widząc rozmazany makijaż. Usiłowałam przemyć twarz woda. Pomogło nieznacznie, ale wygladałam odrobinę lepiej.

Szłam niepwenie po korytarzu, obawiając się spotkania z kimkolwiek. Nawet tatą. Na pewno pytałby, co się stało, a ja nie chciałam, aby się dowiedział. Z ulgą wyszłam na zewnatrz, czując jakbym przeszła jakiś poziom w grze. Spojrzałam przed siebie, ale nikogo nie zauważyłam, więc już znacznie pewniejszym krokiem opuściłam teren szkoły.

Zatrzymałam się na rogu ulicy, kilka metrów od szkoly, rozważając w jakim miejscu skryć się ze swoim smutkiem na parę godzin. Odblokowałam telefon, gdy zawibrował. Shawn wysłał mi wiadomość, ale nie odczytałam jej. Nie chciałam z nikim rozmawiać.

Ruszyłam nie patrząc przed siebie, tylko nadal w telefon. Było to błędem, gdyż wpadłam na kogoś, a urządzenie wypadło mi z rąk. Zaczęłam przepraszać przechodnia, dopóki nie podniosłam wzroku na twarz tej osobom, a moim oczom ukazał się Isaac, który najprawdopodobniej szedł do szkoły.

– Na wagary idziesz? – zapytał, jakby nic się nie stało. Uśmiechnął się do mnie szeroko, na co w odpowiedzi pokazałam mu środkowego palca.

Zmieszał się przez mój gest, bo nie było to zbytnio do mnie podobne. Nie szerzyłam nienawiści, na co  dzień starałam odnosić się uprzejmie do innych. Tego dnia miarka się przebrała, a ja nie zamierzałam dłużej być miła dla ludzi, którzy tak podle mnie traktowali.

Nachyliłam się, aby podnieść telefon. Chciałam odejść, ale Isaac chwycił moją rękę w nadgarstku.

– Coś się stało? – zapytał. – Wyglądasz jakbyś płakała.

Prychnełam na jego sztuczne zmartwienie. W jedynm momencie po prostu stał się dla mnie obrzydliwy.

– Nie udawaj głupiego, dobra? – Wyrwałam rękę z jego uścisku. – Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny.

Odwróciłam się na pięcie, by definitywnie odejść i zakończyć rozmowę z nim. Nie było sensu, jeśli udawał niewiniątko.

Przeszłam na drugą stronę jezdni, wiedząc już,  w jakim miejscu powinnam przeczekać swój smutek. Nie było mi dane iść w spokoju. Isaac dogonił mnie i dotrzymywał kroku. Kątem oka widziałam, jak na mnie zerkał.

– Czemu jesteś na mnie obrażona? – zapytał.

Nie odpowiedziałam. Milczałam, idąc w kierunku mojego domu. Zamierzałam zostawić rzeczy i posiedzieć na plaży  albo chociaż na tarasie z tyłu domu. Widok tafli wody potrafił być kojący.

Isaac po kilku minutach drogi w ciszy mógł się domyśleć, gdzie się kierowałam, a mimo to nie odstępował mnie. Może mu się nudziło albo wszystko dla niego było lepszą opcją niż szkoła?

Zatrzymałam się, kiedy znaleźliśmy się przy kawiarni. Miałam ochotę na lody lub kawę mrożoną. Wyciągnęłam z torby portfel, sprawdzając, czy w ogóle miałam przy sobie pieniądze. Brunet obserwował moje poczynania. Nie patrząc na niego, ani nie czekając, weszłam do klimatyzowanej kawiarnii. Zdecydowałam się na mrożoną kawę, zapłaciłam, po czym wyszłam.

Kolejny raz zawibrował mój telefon, więc wyciągnęłam go. Tym razem wiadomość przysłała Mackenzie.

Mackenzie: Gdzie jesteś?

Tak samo, jak na wiadomość od Shawna, nie odpisałam. Schowałam telefon do kieszeni. Do domu zostało jeszcze jakieś pięć minut. Westchnęłam ciężko, a wtedy Isaac spojrzał na mnie.

– Jesteś zła? – zapytał. Nie odpowiedziałam. – To znaczy... widzę, że jesteś zła, ale dlaczego? – dociekał.

Zaśmiał się, co nie było adekwatne do sytuacji. Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu, ale nie obdażyłam go spojrzeniem.

– A może zrobiłem ci niedobrą herbatę? – W tym momencie sobie zwyczajnie kpił. – Dałem brzydki kubek? – Wychylił się się, by spojrzeć na moją twarz. Roześmianymi oczami patrzył w moje, lekko opuchnięte od płaczu.

Wyprostował się, ale dobry humor go nie opuścił, mimo braku reakcji z mojej strony. Nie chciałam z nim rozmawiać. Niedorzeczne było ośmieszanie kogoś bez powodu, a później zachowywanie się, jakby nic się nie stało. To bardzo mnie zraniło.

Chwilę później stałam przed drzwiami wejściowymi do domu. Isaac stał tuż za mną. Przekreciłam klucz w zamku drewnianej powłoki, po czym odwróciłam się przodem do bruneta. Zadziwiająco spokojny był, jak na fakt, że moi rodzice i Myles go nie lubili, a on nie wiedział, czy przebywali w środku, czy nie.

Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, a on lekko się uśmiechnął.

– Nie wejdziesz – powiedziałam, czując, że to ja miałam władze.

Wzruszył ramionami, a usta ciągle rozciągał w uśmiechu. Ukazał swoje białe zęby.

– Nie jestem dupkiem, żeby zostawić dziewczynę, która płakała – wyznał, dumny ze swoich słów. Wskazał na mnie palcem. – Nawet ciebie.

Przewrociłam oczami. Denerwował mnie. Uchyliłam lekko drzwi, by za chwilę za nimi schować się przer całym światem.

– To było nie doprowadzać mnie do płaczu – rzuciłam, nie wysilając się na uprzejmy ton. Chciałam, żeby wiedział, jak bardzo nisko upadł.

Isaac spoważniał, a nawet trochę się zdziwił.

– Co proszę? – zapytał. Zdawało mi się, że również on się zdenerwował. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie. – Spotkałem cię dopiero pod szkołą. Kiedy niby miałem ci coś zrobić? – oburzył się.

Na same wspomnienia sytuacji z dziedzińca szkoły, łzy stawały mi w oczach. Wzruszyłam ramionami, nie wiele rozmyślając nad tym. Wciąż byłam pewna, że to jego sprawka. Nie obchodziło mnie, czy zrobił to osobiście, czy kimś się posłużył.

– Stanik zostawiłam u ciebie – rzuciłam i szybko weszłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, po czym udałam się do kuchni.

Chciałam wypakować z torby swój lunch, ale dopiero wtedy się zorientowałam, że pojemnik zostawiłam na ławce. Westchnęłam stojąc przy blacie kuchennym. Wyjrzałam przez okno. Isaac powoli zbliżał się do furtki. Odwrócił się, kiedy stał już na chodniku, jakby czuł, że na niego patrzyłam.

Odnalazł mnie wzrokiem i pokręcił przecząco głową. Nie chciałam dłużej na niego patrzeć, dlatego odsunełam się od okna. Przemknęłam oczy, nie pozwalając wypłynąć łzom.

___________________________________________

1478 słów

Dodaje teraz rozdział, bo cykam się, że się usunie, bo ja bezpośrednio na wsttpadzie piszę, a wiadomo, że tu różne są psikusy.

Jutro nie będzie raczej rozdziału, ale spokojnie, w poniedziałek się pojawi.

Jakie wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Bo tak szczerze, to mi się podoba i przyjemnie się go pisało.

Jest może jakiś wątek, który chcielibyście, żebym z czasem bardziej rozwinęła?

Twitter: roll_tioners

Miłego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top