Boże Narodzenie
Byłam w domu, jak to w święta. Goście już przychodzili.
Czułam narastający niepokój. Nie wiedziałam, skąd się wziął, wiec ignorowałam go. To pewnie przez emocje, myślałam.
Rozmawiałam z moimi kuzynami. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczął padać śnieg. Bardzo padać. Myślałam, że nas zasypie, ale dom miał stromy dach i śnieg nie był w stanie długo tam się utrzymać.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeprosiłam rodzinę i poszłam otworzyć. W drzwiach stał starszy mężczyzna. Był średniego wzrostu, jego głowę zdobiła tylko czarna czapka i brązowa, nierówno przycięta bródka.
-Wesołych Świąt! -przywitał mnie.
-Wesołych Świąt. Co pan tu robi? Znaczy... nie chciałam być niegrzeczna.
-Nie martw się. Chciałem się spytać, czy mógłbym spędzić święta z wami... macie wole miejsce? Nie mogłem dostać się do mojej rodziny na święta, bo ta śnieżyca...
-Tak, jasne! Przecież tak nakazuje tradycja. Tylko jak pan się nazywa? Muszę pana przedstawić mojej rodzinie.
-Ryszard. Mów mi po imieniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top