9. Przerywanie w połowie - logika wypowiedzi! (Kagura Karatachi)

- Ka... Kagura desu.

Na początku zdziwiło mnie to, że chłopak nie podał swojego nazwiska. Kiedy zaczął zdawało mi się, że naprawdę to zrobi, ale w takim razie postanowiłam zaczekać.

Jego nazwisko - jego sprawa. Ja i tak już je znam, więc nie mam po co wypytywać go w tej sprawie, a jeżeli nie chce mi narazie zdradzać tej 'tajemnicy', to jego szczęście, bo czasami potrafię być napraaawdę dociekliwa.
A co za tym idzie, irytująca.

W tej chwili siedziałam na fotelu w pokoju Kagury - tak jak w zeszłym rozdziale... To znaczy, poprzedniej nocy!

Wtedy nawet nie przypuszczałam jak bardzo byłam śpiąca.

Na szybko kalkulując, naprawdę dużo czasu minęło od ostatniego razu, gdy udało mi się zasnąć, ale do tej pory w ogóle się nad tym nie zastanawiałam.

Właściwie, to było wtedy, jak pierwszy (i ostatni) raz spotkałam tego... tego no...

Poderwałam się nagle, w chwili, gdy usłyszałam, jak drzwi otwierają się, a w nich staje nie kto inny, jak Kagura.

Właściwie, to zdziwiłabym się, gdyby był tam ktoś inny, bo miałam nadzieję, że narazie nikt inny nie dowie się o moim pobycie tutaj.

- Yõ - przywitał się po krótkim zastanowieniu, na co odpowiedziałam mu z uśmiechem.

- Yõ. - Spróbowałam podnieść się z fotela, by stanąć na podłogę, ale zanim to zrobiłam, chłopak już był przy mnie.

"Okeeej..."
Zrobiło mi się trochę dziwnie.

- Jak się czujesz? - zapytał, patrząc chyba z niepokojem na to, co zamierzałam właśnie zrobić.

- No... ym... lepiej - stwierdziłam, choć daleko było mi do dobrego samopoczucia.

Ale nie było co się nad sobą użalać!

"Żyję, więc... muszę iść... do przodu".
Zaciskałam zęby za każdym razem, kiedy ledwoznośny ból o sobie przypominał.

Na chwilę zamknęłam, a potem otwarłam oczy. Wzięłam cichy, głęboki oddech i...

- Uważaj! - Gdyby nie szybka reakcja Kagury, pewnie teraz leżałabym z powrotem na podłodze.

Choć nie powiem, że dziwnie się czułam, kiedy złapał mnie za ręce, żebym nie upadła.

W chwili, gdy upewnił się, że złapałam już pewną stabilność, póścił mnie i odsunął się szybko, jakby moja skóra zaczęła go nagle parzyć, mimo że przecież nosił rękawiczki.

- Ja... nie chcia...

- Dziękuję. - Chyba nasza relacja będzie musiała opierać się na moim przerywaniu mu w pół zdania, przynajmniej do momentu, w którym przestanie mi się tak ze wszystkiego tłumaczyć.

Chociaż interwencje w jego wypowiedzi mają skutki uboczne.
Na przykład teraz miodowowłosy patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, najwyraźniej znów nie łapią dlaczego tak się zachowuję.

Choć jak dla mnie było to dosyć oczywiste. Może kiedyś będzie okazja się wytłumaczyć...?

Teraz Kagura stał obok, że spuszczonym wzrokiem, najwyraźniej zbierając się do wypowiedzi.

- Wiesz...

"Jeszcze nie wiem." - Nie powiedziałam tego, by nie stresować chłopaka bardziej.

- Pomyślałem, że przydałaby cię pomoc kogoś kto się na tym zna - tłumaczył powoli. - No wiesz... na przykład medyka? - Spojrzał na mnie wyczekująco, za to ja próbowałam jak najmniej okazać swoje zaskoczenie.

Nie wiem dlaczego, ale niepokoiło mnie spotkanie z kimś jeszcze z tych czasów, biorąc pod uwagę, że już raz znalazłam się w przeszłości tej wioski...

"Nie bądź takim strachajłą - zareagował mój wewnętrzny głos. - Przecież do mizukage nie pójdziesz, a wątpliwe, że nawet on by cię pamiętał".
W sumie miał rację...

- Okej - odparłam, a mój głos wydał mi się jakiś taki... głośny. - Skoro tak uważasz.

- Cieszę się - szepnął, kierując w stronę drzwi. - Wiesz, nie jestem dobry w...

- Na pewno lepszy ode mnie - stwierdziłam, po raz kolejny wtrącając się w jego wypowiedź.

Ale bez względu na to jakiej czynności by nie podał, to i tak na 100% byłabym gorsza od niego, tak więc... moja wypowiedź była uzasadniona.

Szłam, próbując trzymać się cały czas jakichś przedmiotów, które pomagały mi się asekurować.

W tym samym czasie rozglądałam się też uważnie po pomieszczeniu, próbując odszukać wzrokiem jedną z zagubionych podczas wpadnięcia tutaj rzeczy.

- Coś się sta...? - Chłopak nie dokończył, widząc jak oparta o jego biurko, przewiązuję wokół siebie szarą, "z lekka" podziurawioną bluzę.

Ale wyglądałam już tak okropnie, że chyba nie pogorszy to mojego stanu!

Kiedy podniosłam wzrok, Kagura znów był już obok mnie. Rany, był naprawdę...

Szybki.

No dobra, czas wziąć się w garść i zacząć swoje pytania!

- Na pewno dasz sobie radę?

"Kiedy mówiłam 'zacząć pytania', nie chodziło o to, że mam na nie odpowiadać".

- Mhm. - Pokiwałam od razu głową, żeby poprzeć swoje słowa. - Pewnie.

Różowooki chyba nie był co do tego przekonany, ale skoro mieliśmy dotrzeć do medyka, to chyba i tak nie było innej opcji.

No bo niby co mielibyśmy zrobić?

- Jeżeli chcesz...

- Daijobu - zapewniłam. - No to idziemy?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top