Rozdział 58

Rinkeby, Szwecja

14 października 2011r., godz. 16:10

Po szpitalnym korytarzy kroczy tam i z powrotem mocno zdenerwowany Xawery. Ciągle spogląda na zamknięte drzwi od sali, w której leży jego partnerka, mając nadzieję, że wreszcie zostaną one otwarte. W ich wnętrzu właśnie trwają badania oraz bandażowanie pobitej kobiety. Obecność Ramireza jest niedopuszczalna podczas tych czynności.

Mężczyzna przystaje przy ścianie, aby przeczesać swoje rozczochrane włosy, zaczesując je niedbale do tyłu. Nie obchodzi go własny wygląd. Właściwie mało rzeczy go interesuje w tym momencie. Patrzy wyczekująco na drzwi, które nadal nie zostały poruszone. Nie widział jeszcze swojej ukochanej, a o zajściu dowiedział się od Rycharda.

— Wybudziła się — stwierdza opanowanym głosem pielęgniarka, która dostrzega jej ruszające się powieki. Cornelia otwiera ociężale oczy i patrzy zaskoczonym wzorkiem na osoby, będące w sali.

— Pamiętasz co się stało? — dopytuje lekarz prowadzący, podchodząc do kobiety.

— Niewiele — odpiera zmieszana. Próbuje usiąść, ale mężczyzna natychmiastowo jej tego zabrania. — Był rabunek — mówi nagle, kiedy docierają do niej pewne fakty.

— Jesteś w stanie rozpoznać osoby?

— Nie. — Kiwa głową przecząco. W jej głowie panuje ogromny chaos. Nie pamięta zbyt dużo, a ogromny mętlik nie daje jej spokoju.

Lekarz podaje jej leki przeciwbólowe, które od razu łyka bez zastanowienia.

— Wypoczywaj — radzi prowadzący doktor, po czym opuszcza pomieszczenie razem z pielęgniarką.

Długo nie pozostaje sama w sali, ponieważ do jej wnętrza wchodzi zestresowany Xawery, który rozgląda się pospiesznie po otoczeniu. Jego wzrok w końcu pada na kobietę, która jest podpięta do aparatury, wydającej normowane dźwięki. Skanuje jej twarz, która jest blada i pozbawiona barwnych odcieni. Przed jego oczami pojawiają się przeróżne sytuacje oraz przebieg wydarzeń, który mógł mieć miejsce kilka godzin temu. Zaciska mocno szczękę, gdyż zdenerwowanie zaczyna sprawować nad nim władzę. Mimo wszystko stara się uspokoić. Nie może pozwolić sobie na wybuchy gniewu w obecność poobijanej partnerki, która nie jest w najlepszym stanie.

— Cześć — wita się mocno zachrypniętym głosem. Nie odzywał się przez długi czas, przez co musi odkaszlnąć.

Cornelia dopiero teraz ma okazję dokładniej mu się przyjrzeć, kiedy podchodzi bliżej i siada na stołku obok z ogromnym wahaniem. Oczy mężczyzny wyrażają wiele potężnych emocji, ale przede wszystkim wyczytuje z nich troskę, którą pała do młodej Harris. Kobieta wysila się na delikatny uśmiech, ale nie jest on szczery. W tej sytuacji nie ma miejsca na szczere uśmiechy.

— Cześć — odpowiada wątpliwie. Nie czuje się na siłach na dłuższą rozmowę, ale doskonale wie, że Ramirez chce poznać prawdę – a przynajmniej tyle, ile pamięta Cornelia.

Przez chwilę patrzą na siebie, nie odzywając się. Trwają w przyjemnym milczeniu, które łagodni ich negatywne emocje. Wzajemna obecność działa na nich kojąco i jest lekarstwem na obolałe serce.

Mężczyzna odnajduje jej dłoń, która leży swobodnie na materacu łóżka szpitalnego, i łączy ich palce. Jest to uczuciowy gest, który podoba się młodej Szwedce. Pojedyncze motylki wybudzają się w jej brzuchu, aby łaskotać jej wnętrzności.

— Nie wiem kto to był — mówi nagle to, czego chce dowiedzieć się Xawery. Widzi to. Sposób, w jaki patrzy na nią, jest zdecydowanie wyczekujący. — Ale jestem pewna, że była to zemsta — dodaje cichszym tonem. Jej głos załamuje się z każdym wypowiedzianym słowem. Umysł przepełniony jest ogromnym strachem i chęcią ucieczki w nieznane jak dalej od tego świata. W Szwecji nie czuje się już bezpiecznie. Ramirez przygląda się jej z zainteresowaniem. Z oczu Harris zaczynają płynąć niewielkie strużki łez, bo tylko na tyle jest w stanie sobie pozwolić. Mężczyzna natychmiastowo przytula partnerkę, dając jej potrzebne wsparcie. Gładzi uczuciowo bok jej ciała, gdyż kobieta nie może się podnieść do pozycji siedzącej. Musi leżeć – odpoczywać.

— Nie płacz, skarbie. — Ostatnie słowo, określenie, którego używa prawnik, jest dla Cornelii rzadko spotykane. Wprawia ją w zaskoczenie, można nawet rzec, że osłupienie. Przymyka ona oczy, chcąc oderwać się na moment od rzeczywistości, która ją otacza. Jest ona zbyt przygnębiająca.

— Boję się — wyznaje z cichym płaczem. Mocniej wtula się w postać partnera, szukając w nim oparcia i odrobiny bezpieczeństwa. Jest totalnie załamana i nie ma siły na odbudowywanie swojej psychiki. — Widziałeś jak ja wyglądam? — zarzuca z ogromnym wyrzutem w głosie. Czuje obrzydzenie do własnego ciała, nie widzi w nim nic, co mogłoby w jakimś stopniu jej się podobać. W każdej jego części ma siniaka, zadrapania i wiele innych skrzywdzeń, które pozostają w białym bandażu.

— Wyjdziesz z tego — stwierdza spokojnym tonem Xawery, który delikatnie odrywa się od kobiety. Prostuje kręgosłup i patrzy na nią troskliwym spojrzeniem.

— Wątpię... z niektórych rzeczy nie da się wyleczyć — kobieta nawiązuje do jej ubolewającej psychiki, która potrzebuje znacznie większej ilości czasu, aby dojść do siebie. Ramirez uśmiecha się przyjaźnie pod nosem, obdarowując swoją partnerkę uczuciowym widokiem.

— I tak cię kocham — wyznaje, a Cornelii serce ewidentnie zamiera. Mężczyzna również odczuwa delikatny stres. Patrzą na siebie w milczeniu, ponieważ nikt nie wie, co powinien teraz powiedzieć.

Harris odczuwa całe stado motyli, które właśnie wybudzają się do życia. Oddech zatrzymuje się w gardle i nie jest w stanie przemknąć wyżej, dlatego nie odzywa się. Przygląda się jego ciemnym tęczówką, szukając żartu. Jednak nic takiego nie ma miejsca. Jego słowa są najprawdziwsze, a uczucia szczere do bólu. Kobieta przełyka ślinę, będąc w ogromnym stresie. Urządzenie, do którego jest podpięta, wydaje szybsze dźwięki.

— Kochasz mnie? — udaje jej się wreszcie zdobyć na odwagę i zadać nurtujące ją pytanie. Nie odrywa wzroku od jego twarzy, nadal szukając odpowiedzi. Xawery uśmiecha się ponownie, gdyż jest nadzwyczaj szczęśliwy, że może wreszcie wyznać jej miłość. Łączy ich palce i unosi delikatnie do góry, aby pocałować wierzch jej dłoni.

— Tak, Cornelio — zaczyna spokojnym głosem. — Kocham cię ponad wszystko. Niezależnie od tego, jak wyglądasz... niezależnie od wszystkiego — mówi dalej, nie odrywając od niej wzorku. — Czekam tylko na moment, kiedy zabiorę cię do domu i będę mógł okazywać ci miłość na tysiąc różnych sposób.

Cornelia patrzy na niego szeroko otwartymi oczyma. Jego wyznanie jest szczere, przepełnione wieloma uczuciami. Z kącików powiek wylatują pojedyncze łzy, ale tym razem są one spowodowane nadmiernym szczęściem, które wręcz szaleje w jej organizmie. Zrywa się mimowolnie z pozycji leżącej, siadając, i przytula do siebie swojego partnera. Nie ma ochoty go puszczać, ale wie, że nie może także trwać tak wiecznie.

— Zapytasz lekarza, kiedy będę mogła wyjść? — prosi z nadzieją w głosie. Nie czuje potrzeby przebywania dłużej w murach szpitalnych, które źle na nią oddziałują. Zawsze najlepiej się zdrowie w swoim łóżku, we własnym zaciszu spokoju.

— Oczywiście. — Xawery nie zwleka z tym długo i opuszcza salę, udając się do pomieszczenia dyżurki lekarskiej.

— Potrzebuję wypis dla Cornelii Harris — nie siłuje się na wstępne witania czy inne grzecznościowe maniery.

— Kim jesteś? — Doktor mierzy go przeszywającym spojrzeniem.

— Narzeczonym.

— Ach, tak — wzdycha postarzały mężczyzna i zagląda w papiery. — Hm — mruczy pod nosem, czytając treść. — Cornelia doznała wielu obrażeń, niektórych dość rozległych — stwierdza trafnie. — Po wstępnych badaniach wnioskuję, że nie ma żadnego urazu. Jednak mimo wszystko musi zostać na obserwacji.

— Jutro? — dopytuje nieco niekulturalnie. Jego postawa jest wciąż mocno wyprostowana. Patrzy wymagającym spojrzeniem na doktora, który stoi z papierami w dłoni.

— Jutro dostanie wypis — zapewnia łagodnym tonem.

Xawery wraca do swojej ukochanej i zastaje ją leżącą na łóżku. W końcu co innego miałaby robić... Przekazuje jej wieści, które zadowalają kobietę.

— Jak się czujesz? — Patrzy na nią troskliwym wzorkiem.

— Lepiej — wyznaje z miłym uśmiechem na twarzy. Klepie miejsce obok siebie i zachęca mężczyznę, aby je zajął. Ten natomiast przygląda się jej w zastanowieniu. Mimo wszystko decyduje się położyć obok swojej partnerki i mocno ją przytulić. Cornelia kładzie głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca. Jest to dla niej uspokajające.

Trwają we własnej obecności, nie prosząc o nic więcej. Nie przeszkadza im nawet otoczenie szpitalne, kiedy mogą przytulać się do siebie i być blisko. Miłość to potężne odczucie, które potrafi zmienić człowieka na dobre, wywracając jego cały świat do góry nogami. Jest niebezpieczna i należy z nią naprawdę uważać, gdyż łatwo może narobić wiele szkód.

Jednak w tym momencie nie jest to dla nich ważne. Nie przejmują się ewentualnymi konsekwencjami. Liczy się dla nich wyłącznie to, że są razem i mogą wspólnie podbijać świat. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top