Rozdział 47
Morze Bałtyckie
14 lipca 2011r., godz. 4:15
Mocno zakochana para nadal podziwia widok, siedząc na ławce na szczycie statku. Na ich oczach słońce zaczyna wschodzić, co daje naprawdę niesamowity krajobraz. Promienie słoneczne odbijają się w przeszklonej wodzie, rozświetlając otoczenie. Ciemność stopniowo zanika, kiedy płonąca gwiazda ukazuje się ludzkiemu zmysłowi widzenia. Mimo wszystko nie jest ciepło. Ciało kobiety od jakiegoś czasu dygocze i nie pomaga nawet cienka kurtka Xawerego, którą okrył jej skórę w celu ukojenia dyskomfortu. Ranki, nawet te letnie, bywają chłodne.
Powieki kobiety stopniowo opadają, szukając relaksu. Nie jest w stanie ich dłużej utrzymać otwartych, a walka z nimi jest bezsensowna. Wtula się mocniej w ciało mężczyzny, co daje jej wygodę. Ramirezowi jest żal budzić ją, dlatego postanawia dać jej chwilę odpoczynku. Kiedy jednak zauważa, że zapada w twardszy sen, umiejętnie potrząsa jej ciałem.
— Nie śpij — mówi łagodnym tonem, który sprawia, że kobieta ma ochotę jeszcze bardziej wtulić się w Xawerego. — Pójdziemy do miejsca, gdzie będzie ci wygodniej — ciągnie dalej, starając się ją rozbudzić i nakłonić do posłuchania.
— Tu mi jest dobrze — mamrocze ledwie zrozumiale, ale mężczyzna nie poddaje się. Zawzięcie stara się ją obudzić, co w końcu skutkuje wygraną.
— Zarezerwowałem pokój dla nas — tłumaczy spokojnie, a Cornelia wytrzeszcza oczy na niego zaskoczona. Nie spodziewała się takiej inicjatywy z jego strony. Poczuwa się jak w prawdziwym filmie lub nawet bajce! — Pójdziemy do niego — obiecuje, chcąc skłonić towarzyszkę do pójścia z nim do wspomnianego miejsca.
Kobieta przeciera zaspane oczy, a poranne słońce skutecznie ją razi swoim intensywnym blaskiem. Wstaje z ławki i robi dwa kroki, aby złapać równowagę. Kiedy wie, że jest gotowa na przechadzkę, informuje o tym swojego chłopaka.
— Wynająłeś pokój na osiem godzin rejsu? — pyta niedowierzając, kiedy oboje szukają odpowiedniego numeru na drzwiach.
— Dokładnie — odpiera dumny z siebie. Obdarowuje ją szybkim spojrzeniem, po czym z powrotem przenosi je na liczby. — Mogłem zapytać o lokalizację tego pokoju — mamrocze zdenerwowany. Nigdy nie miał takiego kłopotu w znalezieniu właściwego pomieszczenia.
— Spokojnie, zaraz go znajdziemy — zapewnia optymistycznie Cornelia i również uważnie sprawdza każde z drzwi. Przez nagłą pobudkę, a teraz poszukiwania, kobieta całkowicie się rozbudziła. — Tutaj — mówi entuzjastycznym tonem, kierując swojego partnera pod odpowiednie drzwi. Xawery wzdycha z ulgą, kiedy dostrzega właściwy numer. Otwiera barierę, która blokuje ich przed rozgoszczeniem się w wynajętym pokoju i wchodzą do środka. Ich wzorki automatycznie podążają za wystrojem pomieszczenia.
Nie ma okna — myśl przedziera się do umysłu kobiety, kiedy spostrzega ten detal. Cornelia nie czuje się pewnie na statku, który niedługo będzie oddalony od lądu o naprawdę ogromne dystanse.
Jej oczy dostrzegają, że w rogu pokoju znajduje się podwójne łóżko. Przełyka ślinę na myśl spania z Xawerym pod jedną kołdrą. Ręce momentalnie zaczynają się pocić, a włoski na ciele stają dęba. Otrząsa się z emocjonujących wyobrażeń i przenosi spojrzenie na inny fragment pokoju. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdują się pojedyncze meble, do których można schować wiozący ze sobą asortyment – jednak wtedy, kiedy podróżuje się nieco dłużej niż kilka godzin. Przy ścianie nieopodal posłania stoi maleńki stolik, a przy nim dwa drewniane krzesła.
— Widzę, że wzięli do serca fakt „pokój dla dwóch osób" — komentuje mężczyzna, przyglądając się łóżku. Na jego twarzy widnieje grymas zastanowienia. Nie chce, żeby jego towarzyszka poczuła się urażona tym szczegółem.
— Spokojnie. — Macha rękom lekceważąco. — Prześpię się na podłodze — dodaje pewna swoich słów. Dla niej to żaden problem, nie raz sypiała na twardej nawierzchni, więc i teraz nie będzie to dla niej nadzwyczajne.
— Nie ma takiej opcji — Xawery natychmiastowo protestuje, nie pozwalając sobie na żaden sprzeciw. Robi kilka kroków w głąb pokoju i przeczesuje włosy wolną ręką. — Dla mnie to nie problem. W końcu to tylko spanie obok siebie — zapewnia śmiało, lecz wpatruje się w oczy kobiety. Szuka w nich wątpliwości. Kiedy jednak Harris nie odpowiada, a jej źrenice nie różnią się od tych, jakie miała chwilę wcześniej, mężczyzna podchodzi do posłania i spogląda na nie spod oka. Nie trwa to jednak długo. Już po chwili zdejmuje z siebie buty, które wsuwa delikatnie pod łóżko. Następnie jego dłonie wędrują do kwadratowych guzików jasnej koszuli i umiejętnie je odpina. Cornelia czuje się skrępowana, dlatego spuszcza wzrok na podłogę, podziwiając nawierzchnię. Jednak nie jest w stanie całkowicie skupić się na panelach, bo oczy same zmieniają kąt widzenia. Zerka niezauważalnie na Xawerego, który paraduje przed nią z gołą klatą. Harris podnosi głowę i przygląda się dyskretnie mięśniom partnera, zastanawiając się, jak pokaźna jest jego siła. Dochodzi również do wniosku, że z pewnością sporo ćwiczy – w końcu takie bicepsy nie pojawiają się znikąd. W pewnym momencie mężczyzna uśmiecha się pod nosem, a Cornelia natychmiastowo odrywa od niego wzrok. Jej policzka płoną ze wstydu, przybierając intensywnie różowy odcień.
— Nie musisz się krępować — zauważa Xawery, spoglądając na nią znacząco. — Spanie w ubraniach nie jest wygodne — dodaje pewny swoich słów. Ramirez lubi mieć swobodę w ruchach, aby nie musieć się ograniczać. Cornelia wyłącznie kiwa potakująco głową, po czym sama także zdejmuje z siebie buty. Oboje są równie zmęczeni i marzą jedynie o chwili odpoczynku. Xawery kładzie się wygodnie na posłaniu, zanurzając głowę w miękkich poduszkach. Przymyka ociężałe oczy i pozwala sobie na moment relaksu.
Harris zaś w tym czasie przeczesuje włosy oraz zakłada za ucho niesforne ich kosmyki. Bierze głęboki wdech i również kładzie się na łóżku, obok mężczyzny. Robi to bardzo powolnie, uważając na partnera. Nie chce go zdeptać. Leży na plecach, niewiele się ruszając. Dość szybko odnalazła przyjemną pozycję, dlatego nie ma potrzeby jej zmieniać. Wpatruje się w jasny sufit, rozmyślając. Jej myśli błądzą wokół zaistniałej sytuacji. Jest to dla niej emocjonujące, ale także zaskakujący rozwój wydarzeń. Ona – biedna kobieta zmuszona do recytowania na ulicy, prosząc o jakiekolwiek pieniądze – znajduje się na luksusowym promie, co więcej, w jednym łóżku z przyzwoitym prawnikiem. Cornelia wzdycha przeciągle, co dociera do uszu jej partnera. Harris przekręca się na bok, tyłem do niego. Nie chce pozwalać sobie na tak rozległe rozmyślania, woli skupić się na obecnej sytuacji, aby wynieść z niej jak najwięcej doświadczeń oraz wspomnień. Takie przygody nie mają miejsca zbyt często w jej życiu.
Podkłada jedną z rąk pod głowę, tym samym chowając kończynę pod poduszkę. Przymyka oczy, kiedy czuje niesamowitą miękkość tkaniny. W jednym momencie je jednak otwiera, czując dłonie na swoim ciele. Marszczy brwi, a jej organizm odczuwa mocne zdenerwowanie. Mężczyzna przytula swoją partnerkę, co sprawia ogromne skrępowania u kobiety. Stara się jednak z nim walczyć, ponieważ będąc w związku należy okazywać emocje – doskonale o tym wie. Ruchy Xawerego nie są gwałtowne, agresywne. Są one ostrożne, dopracowane oraz naprawdę delikatne. Nie chce zrazić do siebie Cornelii, dlatego wszystko wykonuje z dbałą precyzją. Jedna z jego dłoni spoczywa na talii Harris, druga zaś umiejętnie zostaje podłożona pod jej głowę, zastępując poduszkę. Kobieta czuje bijące od niego ciepło, które napaja ją poczuciem bezpieczeństwa. Rytm jego serca jest doskonale słyszalny i odczuwalny na ciele kobiety. Jego ciągła bliskość sprawia, że przestaje się krępować. Cornelia mocniej napiera plecami na jego klatkę piersiową, doszukując się jego dotyku. Jest jej przyjemnie, nie czuje żadnych negatywnych emocji, a jedynie skrajne upodobanie. Zamyka oczy, które wręcz proszą się o opuszczenie powiek. Nie trzeba długo czekać na nadejście Morfeusza, który zabiera wycieńczoną kobietę w swoje sidła do świata, w którym nic ma tak wielkiego znaczenia, a marzenia stają się senną rzeczywistością.
Mężczyzna nadal kurczowo przytula swoją partnerkę, nie dając jej odejść zbyt daleko. Gładzi jej ciało delikatnym dotykiem, przyprawiając jej skórę o widoczne ciarki. Xawery przygląda się śpiącej kobiecie z należytym uznaniem. W jego oczach jest to osoba o silnej psychice i stalowych nerwach. Nie poddająca się oraz walcząca o lepsze jutro. Takich ludzi brakuje na świecie, a spotkanie kogoś podobnego jest długotrwałym zabiegiem. Jego wzrok jest rozmazany, a sam umysł nieobecny. Do jego uszu dociera cichy odgłos delikatnego pochrapywania Cornelii. Mężczyzna uśmiecha się na ten dźwięk, uważając go za przyjemny dla zmysłu.
Ramirez sięga wolną ręką do stoliczka nocnego, gdzie odnajduje przełącznik do lampki. Przełącza go, pozbawiając pomieszczenie jedynego źródła światła. Momentalnie panuje mrok i cisza, wypełniona pustką przytomnego ciała. Xawery również zasypia w mgnieniu oka, a jego ręka z powrotem wędruje na talię kobiety.
Z amoku sennego mężczyznę wyrywa zimno, które ogarnia jego organizm. Marszczy znacząco brwi, kiedy dopiero wybudza się z błogiej nieświadomości. Gardłowy jęk wydostaje się z jego rozchylonych ust podczas skutecznego przeciągnięcia się. Rozprostowanie kończyn to coś, bez czego Xawery nie wstanie z łóżka. Otwiera powieki, aby dostrzec, że obok niego nie znajduje się szczupła osóbka. Dotyka tego miejsca ręką, jakby nie wierzył swoim oczom. Gwałtownie podnosi się do pozycji siedzącej, a w jego umyśle panuje mętlik. W głowie mu się zakręca przez nagły zryw, lecz odrzuca to poczucie ze świadomości, nie przejmując się nim. Rozgląda się pospiesznie po pomieszczeniu, lecz kiedy jego oczy dostrzegają kobietę, czuje ogarniającą go ulgę.
Cornelia siedzi na jednym z krzeseł i rozczesuje swoje rozczochrane od spania włosy. Robi to powolnie, nie przejmując się czasem. Co chwilę zatrzymuje szczotkę, aby móc przyjrzeć się kosmykom. Uważnie bada końcówki, które zaczynają się delikatnie rozdwajać, sama struktura włosów mocno ubolewa przez bezwzględne promienie słoneczne, które nieraz wręcz parzą skórę głowy kobiety. Harris nuci pod nosem lubianą piosenkę, co dociera także do uszu Xawerego. Jej cichutki śpiew sprawia, że mężczyzna prostuje się znacząco, nie odrywając od niej swojego przeszywającego wzroku.
— Pięknie śpiewasz — komentuje zaspanym głosem Ramirez, nie mogąc powstrzymać się od krótkiego komentarza. Cornelia momentalnie zaprzestaje nucenia, a szczotka wypada jej z dłoni wskutek zaskoczenia. Natychmiastowo odwraca się w stronę łóżka, gdzie dostrzega siedzącego partnera. Wypuszcza nagromadzone powietrze, wspominając jego poranną chrypkę. Jest ona nadzwyczaj pociągająca.
Kobieta nie odpowiada na jego zaczepkę, czując skrępowanie. Nie uważa, że ma głos do śpiewania, dlatego jest to dla niej dość osobiste. Wzdycha z widoczną ulgą i podnosi szczotkę, która wylądowała na stoliku. Dokańcza czesanie swoich długich włosów, tym razem nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
Mężczyzna w tym czasie wstaje z posłania i ubiera się we wcześniejsze ubranie. Poprawia pościel, gdyż nie cierpi zostawiać po sobie bałaganu. Kiedy staje obok pościelonego łóżka, spogląda na kobietę.
— Gotowa? — rzuca luźnym pytaniem, po czym wskazuje na jej buty sportowe.
— Tak — odpowiada i podchodzi do nich, wkładając kolejno na stopy. — Gdzie idziemy? Jest dopiero dziewiąta... — zauważa spostrzegawczo, nie rozumiejąc jego celu. Mężczyzna zamyka drzwi pokoju i prowadzi swoją partnerkę w nieznany dla niej rejon statku. Xawery ma w zwyczaju chodzić w szybkim tempie, dlatego takiego również używa i tym razem. Jednak dla niższej towarzyszki nie jest to wygodne. Niejednokrotnie musi podbiegać do niego, aby nie zostawać w tyle. Jej oddech jest przyspieszony, a sama sapie cichutko.
— Przepraszam — mówi Ramirez, kiedy dostrzega ten fakt. Momentalnie spowalnia, dostosowując się do Cornelii.
Chwilę później stają przed jadalnią, stołówką, a intensywny zapach jedzenia dociera do ich spragnionych zmysłów. Mężczyzna przepuszcza przodem swoją partnerkę, pozwalając jej wybrać stolik.
— Nie wiedziałam, że na statku można także zjeść... nie na tak krótkim rejsie — wyznaje zaskoczona kobieta, kiedy zajmują miejsca. Poprawia się na krześle, a jej wzrok kursuje po wnętrzu pomieszczenia.
— Zależy jakim płyniesz promem — tłumaczy Xawery, otwierając przed sobą mało rozwinięte menu. — Co powiesz na omlet z warzywami? — Zatrzymuje palec na wybranej pozycji wśród kilku innych. Spogląda zaciekawiony na towarzyszkę, która kiwa ochoczo głową.
— Jak najbardziej — zgadza się pewnie, przegryzając wnętrze policzka.
Rozmowa klei się między nimi, a emocje wywołują wiele intensywnych wrażeń. Chwilę później dostają zamówione jedzenie i oboje mogą delektować się wyśmienitym smakiem tutejszej kuchni.
— Musisz spróbować owoców morza — zauważa mężczyzna, przegryzając porcję potrawy. Harris zaś marszczy brwi w zaciekawieniu, lecz nie jest to wyłącznie tym spowodowane.
— Bardzo chętnie, ale na pewno nie dzisiaj — wyznaje, a na jej ustach pojawia się sympatyczny uśmiech. Kiedy dostrzega pytające spojrzenie swojego partnera, unosi delikatnie ręce w górę. — Nie mam już miejsca — dodaje, sugerując najedzenie się. Xawery śmieje się przyjaźnie, rozumiejąc jej odmowę. — Niestety, nie mam tak wielkiego żołądka.
— Nic dziwnego — mamrocze Xawery, dojadając swoje danie. Kobieta kończy chwilę przed nim, dlatego odkłada sztućce i kulturalnie czeka na swojego towarzysza.
— O której powinniśmy być w porcie? — pyta zaciekawiona, spoglądając na zegar, który stoi przy jednej ze ścian. Jest on duży, wykonany z ciemnego drewna, a jego wskazówki są pozłacane. Ramirez również dopatruje się obecnej godziny, po czym kładzie widelec na talerzu.
— Już niedługo... jakieś dwie godziny — przyznaje, krążąc językiem wewnątrz swojej buzi. Pozbywa się w ten sposób resztek jedzenia, które potrafią zachomikować się między zębami a wargami. — Najedzona? — dopytuje, gdyż chce, aby jego partnerka nie odczuwała głodu lub niedosytu.
— Tak. — Wstaje ze swojego miejsca, sygnalizując gotowość do wyjścia z pomieszczenia. Oboje opuszczają jadalnię, kierując się do odkrytej części statku. Spacerują przy burcie, podziwiając wielkość zbiornika wody. Widok ten zapiera dech w piersiach.
— Morze ma coś takiego w sobie, że chcę tutaj wracać. Na otwarte wody — wyznaje mężczyzna, wpatrując się w krajobraz przed sobą. Przystają na moment przy kadłubie.
— Zdecydowanie ma coś w sobie — przyznaje mu rację. Sama także jest oszołomiona widokiem. Siła, z jaką statek uderza w taflę wody sprawia, że tworzy ona tunel, przez który przepływa prom. Z czuba statku zjawisko to jest dobrze widziane, dlatego Harris wpatruje się w przestrzeń z ogromną uwagą. — Morze jest ogromne, tyle wody w jednym miejscu... — dziwi się, akcentując każde słowo z uznaniem. — Jak to mogło w ogóle powstać. — Kręci głową w zastanowieniu. Opiera łokcie na ściance, która dzieli ją od głębokiego morza, i przygląda się w milczeniu.
— Nie bardzo pamiętam swoją pierwszą podróż statkiem — wyznaje z bólem mężczyzna, przystając bliżej swojej towarzyszki. — Na pewno też byłem wtedy tak zachwycony — dodaje z uśmiechem na twarzy. Spogląda na obraz, który rozprzestrzenia się przed nim i mruży oczy, kiedy słońce bije swoim potężnym blaskiem.
— Wiele razy już płynąłeś. — Wzdycha rozmarzona Cornelia, nie odrywając wzorku od spokojnej wody.
— Kiedy ma się rodzinę po drugiej stronie morza, to normalne — zauważa cichym głosem. — Mam też delegację od czasu do czasu — dodaje, ale w jego oczach można dostrzec niezadowolenie. Co innego jest podróżować samemu, w celach rekreacyjnych, a co innego w służbowych. — Spójrz tam. — Mężczyzna wskazuje na obszar przed sobą, polecając Harris spojrzenie w tym kierunku.
— Inny statek? — Cornelia jest zaskoczona tym, co widzi. Nigdy nie doświadczyła takiego zabiegu – być na jednym z promów, a nieopodal dostrzec kolejny.
— Zbliżamy się do portu — zauważa spostrzegawczo Ramirez i spogląda w innym kierunku. — Dam płynie kolejny. — Pokazuje ręką w stronę, w którą patrzy. Na horyzoncie widać co raz więcej okrętów wodnych, dlatego ich podróż dobiega końca.
— Z daleka wyglądają na dość małe — komentuje kobieta, która przygląda się statkom uważnie. — I pomyśleć, że sama jestem na takim — śmieje się pod nosem, nie dowierzając. Spojrzenie wlepia w prom z naprzeciwka, który dopiero wypływa na głębokie i otwarte morze.
Chwilę później ich oczy dostrzegają coraz więcej okrętów oraz dużych statków wycieczkowych. Zbliżają się do lądu, to nie ulega podważeniu. Na statku, którym przemieszcza się wiele podróżujących, panuje tłum na korytarzach. Każdy przygotowuje się do opuszczenia pokładu, tym samym nie zapominając o swoich bagażach.
Przechodzą przez charakterystyczny, wąski pomost, który łączy statek ze stałym lądem. Znajdują się w Gdańsku – mieście powiązanym portowo. Do uszu Cornelii dociera całkowicie inny język, nieznajomy jej zmysłowi słuchu. Marszczy brwi w zaciekawieniu, starając się jak najwięcej z niego zrozumieć. Jednak to na nic.
— Język polski? — dopytuje zafascynowana tym, co słyszy. Spogląda na swojego towarzysza, który uśmiecha się do niej życzliwie.
— Dokładnie — przytakuje mężczyzna. Przechodzą do punktu, z którego mają odebrać samochód. Idą obok siebie, bardzo blisko, ich ręce chwieją się w rytm stawianych kroków. Dłonie delikatnie ocierają się o siebie zewnętrzną stroną, co wywołuje w ciele kobiety niemałe drżenie. W organizmie Xawerego także szaleją hormony, które wręcz pragną skrajnej bliskości ze swoją partnerką. — Całkiem inaczej brzmi, prawda?
— Całkowicie — wyznaje oniemiała, przyglądając się parze Polaków, którzy rozmawiają głośno.
Dłonie Szwedów łączą się ze sobą, dzięki czemu oboje spoglądają na siebie delikatnie zaskoczeni. Ich oczy są duże, a spojrzenia pełne emocji.
— Chodźmy po samochód — proponuje Xawery, kiedy uczucie skrępowania jest zbyt duże. Nigdy wcześniej nie odczuwał takich emocji przy kobiecie. Raczej był stały w emocjach, a pewność siebie biła od niego na odległość.
Auto odzyskują dość sprawnie, dlatego już po chwili mogą siedzieć wygodnie w fotelach i obserwować widok za oknem. Mężczyzna przystaje w dozwolonym miejscu, aby ustalić drogę, która ma się wyświetlać na jego telefonie.
— Hm. — Wzdycha Ramirez, nie wiedząc którą trasą będzie sprawniej jechać do Warszawy. Cornelia zerka na niego zaciekawiona, ale nie wypowiada żadnego słowa. Patrzy z pytającą miną, czekając aż sam otworzy się przed nią. — Nie wiem którędy jechać — wyznaje zdruzgotany, wpatrując się w ekran komórki. — Autostradą będzie szybciej się jechało, ale więcej kilometrów i dłuższy czas...
— A jak zazwyczaj jeździsz?
— Krajową, bo jest znacznie szybciej, ale o tej godzinie mogą być spore korki — zauważa spostrzegawczo Ramirez, który nadal przesuwa palcem po szkle telefonu. — Pojedziemy A4. Nie spieszy mi się na tyle — decyduje w końcu, po czym zostawia urządzenie w spokoju.
— Więc jedźmy. — Kobieta zaciera dłonie w podekscytowaniu i przegryza mocno wargę. Odwraca głowę, aby dobrze wiedzieć przestrzeń za szybą. Wszystko wydaje jej się takie inne, całkowicie nowe i poniekąd nadzwyczajne. Z uznaniem przygląda się budowlom czy nawet tym, jaka komunikacja miejska ma tutaj prawo bycia.
— Trolejbus. — Kobieta wskazuje na autobus, a jej mina wyraża mocne zaskoczenie. W Szwecji od lat nie jeżdżą te pojazdy zasilane prądem. Szybko jednak widok miasta zamienia się na pola oraz liczne wiatraki, które przyciągają uwagę ludzkich oczu. Nie są one jednak bardzo wysokie, w swoim życiu Cornelia widziała potężniejsze turbiny wiatrowe.
Nim się oglądają, wjeżdżają na polską autostradę, dzięki czemu Xawery zwiększa prędkość, z jaką się poruszają. Drogi w tym kraju nie są na tyle równe, a pasażer nie jest w stanie oglądać zmieniające się krajobrazu ze względu na ekrany dźwiękoszczelne, których jest naprawdę dużo. Zrezygnowana ciemnowłosa odrywa wzrok od grubych ścian, które dzielą ją od zobaczenia czegokolwiek. Opiera głowę o szybę i wsłuchuje się w melodię, starając się cokolwiek zrozumieć. Radio znalazło polskie stacje, dlatego znajome piosenki nie mają prawa bycia – przynajmniej nie te szwedzkie. Marszczy brwi w skupieniu, ale mimo wszystko żadne słowo nie wydaje jej się zrozumiałe.
Po około dwóch godzinach jazdy mężczyzna zerka na ekran licznika i orientuje się, że wskaźnik benzyny zmierza ku dołowi. Rozgląda się za stacją paliw, lecz w najbliższej przyszłości nic nie dostrzega. Jak dotąd zdążyli już minąć płatne bramki, przy których tworzył się spory korek. Uroki pokonywania tras w środku dnia.
— Potrzebuję do toalety — wyjawia delikatnie zawstydzona kobieta.
— Przydałaby się stacja — zauważa spokojnie Xawery, ponownie zerkając na wskaźnik. Jak na zawołanie charakterystyczny budynek pojawia się przed ich oczami, dlatego Ramirez może odetchnąć z ulgą. Dojechać i tak by dojechali, ale mężczyzna nie lubi jeździć na rezerwie – czuje się wtedy niepewnie. Kiedy widzi odpowiedni zjazd, kieruje się w jego stronę, zmieniając pas ruchu. Podjeżdża pod odpowiedni dystrybutor i gasi silnik.
Kobieta w tym czasie opuszcza samochód i rusza na poszukiwanie łazienki. Odnalezienie jej okazuje się być łatwym zadaniem i już po chwili czuje ulgę, opróżniając swój zaciśnięty pęcherz. Przechodząc obok regałów, nachodzi ją ochota na coś słodkiego, jednak nie jest w stanie niczego zakupić. Blokują ją dwie kwestie – brak odpowiedniej waluty oraz nieznajomość języka polskiego. Z podbitą psychiką oraz opuszczoną głową wychodzi z budynku i kieruje się z powrotem do auta. Xawery w tym czasie zdążył zatankować oraz opłacić swój zakup benzyny.
— Możemy jechać dalej? — pyta mężczyzna, zerkając na swoją towarzyszkę. Cornelia zapina pas i kiwa ochoczo głową. Tak długa podróż staje się dla niej męcząca, a może nawet uciążliwa. Nie jest przyzwyczajona do siedzenia tyle czasu w jednym miejscu.
Reszta drogi mija spokojnie, bez zbędnego zatrzymywania się. Przed nimi wyrasta znak, który informuje, że właśnie wjeżdżają w województwo mazowieckie, a chwilę później w obrzeża Warszawy. Nie trzeba długo czekać, aby dostrzec pierwsze wysokie budynki. Hotele oraz inne miejsca użyteczności społecznej, biurowce czy nawet galerie handlowe, których jest sporo w tym mieście, to wszystko rzuca się w oczy młodej Szwedce. W zachwycie obserwuje mijane budowle, a jej wzrok nie może oderwać się od nieznanej architektury.
— Piękne miasto. — Wzdycha z uznaniem. — Jaka ładna budowla — zauważa kobieta, wskazując na jeden z wysokich budynków.
— To Pałac Kultury — wyjaśnia Xawery. — Taki znak rozpoznawczy dla Warszawy, a może nawet i Polski... — dodaje, zastanawiając się przez chwilkę. — Jest to najwyższy budynek w Polsce.
— Wysoki — komentuje, wpatrując się w niego, szukając szczytu. — W Szwecji nie ma tak wysokich.
Xawery parkuje samochód przy jednym z wieżowców, w którym mieszkają jego rodzice. Mieszkanie znajduje się w centrum stolicy, a wspomniany pałac widoczny jest z okien lokalu. Wysiadają z auta, po czym Harris zadziera głowę do góry, by spojrzeć na wysokość budynku. Liczy on dwadzieścia pięć pięter, dlatego zdumienie zostaje wymalowane na twarzy Szwedki.
— To całe to blok mieszkalny? — dopytuje zaskoczona, odrywając wzrok od wieżowca. Spojrzenie przenosi na swojego partnera, który również patrzy na kobietę.
— Są tutaj wykupione mieszkania, ale niżej można też wynająć — tłumaczy krótko Ramirez. Otwiera bagażnik i wyjmuje z niego dwie nieduże walizki. W obu wysuwa rączkę, dzięki której można ciągnąć bagaże, nie musząc ich nosić. Xawery prowadzi swoją partnerkę do wnętrza apartamentowca, a następnie pod drzwi mieszkania jego rodziców.
Kobieta momentalnie zaczyna się mocno stresować. Jej ręce stają się wilgotne od narastającego potu, a umysł nawiedza tysiąc przeróżnych myśli. Cornelia zabiera głęboki wdech, starając się napełnić swoje płuca potrzebnym powietrzem. W głowie dudni jej dźwięk bijącego serca. W jej uszach echem odbija się dźwięk pukania do drzwi, które wykonuje mężczyzna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top