6. THE CALL

❝Fellas, is it gay to eat in a restaurant?❞

Nix-Cruor Beryllium Lupus – THE EXPLORER


w poprzednich odcinkach: nasze golden trio (eve, stan, chel) odkrywa, że straciło większość oszczędności, a nie mogą tego odrobić w lustrzany sposób, bo są zawieszeni. organizują imprezę urodzinową eveline, na której pojawia się ich były przyjaciel i zdrajca ciekawości nix. umawia się ze stanleyem na spotkanie za plecami eve i chel.


Zmierzył Nixa wzrokiem od miękkich mokasynów po kapelusz z szerokim rondem. Materiałowe spodnie, wyprasowana koszula, marynarka, krawat i okrągłe okulary. Wszystko białe nie licząc okularów. Okulary czerwone. Dzieci bywają okrutne, a mały Nix Beryllium po którejś drwinie potraktował wszystkie swoje ubrania wybielaczem i do tej pory trzymał się tej estetyki. Zdaniem Stanleya, żeby pokazać, jakim jest wyjątkowym płatkiem śniegu. Pierdolony jednorożec. Jednak prawda jest taka, że starszy brat Nixa lubił prawić morały, a on wziął sobie do serca ten o przekuwaniu słabości w siłę.

Albinizm nie był jedynym powodem drwin, a nikt nigdy nie sprawdził, czy to jak spokojnym Nix był dzieckiem, wynikało tylko z flegmatyzmu, czy z czegoś głębszego. Dorośli lubią spokojne dzieci, ale grzeczne dzieci, jeśli nie wyrastają na posłusznych nastolatków, przestają być grzeczne i zaczynają być bezczelne. Dlatego Nix stał się najbardziej nonszalanckim i apatycznym dupkiem, jakiego Stanley znał, a znał wielu nonszalanckich dupków – równie dramatycznych co Nix tylko bardziej ekspresywnych.

Miło było zobaczyć Nixa bez wysprejowanych glanów i w czymś innym niż jeansy, ale krawat mógł sobie darować. Stanley doceniał ładne ubrania, dopóki dobrze na kimś leżały, a żeby coś dobrze na kimś leżało, ten ktoś musiał czuć się w tym dobrze. Krawat i marynarka nie pasowały do Nixa. Wyglądał w nich nienaturalnie sztywno, dlatego Stanley skrzywił się na jego widok. Nix nie skomentował tego poza pytającym uniesieniem brwi. Bez słowa przywitania weszli do restauracji. Bardzo eleganckiej swoją drogą. Patrząc na ubiór pozostałych gości, Stanley podziękował sobie za własny dandyzm.

Usiedli przy wskazanym przez kelnera stoliku i wszystko pięknie, ale Stanleya uderzyła pewna myśl.

– To nie jest randka, prawda?

Nix zamarł.

– Chciałeś, żeby była?

– Nie.

– To dobrze. – Wrócił do przeglądania menu. – Byłoby niezręcznie.

Dobrze. Tutaj Stanley powinien skończyć temat, ale był silly lustrzanym, więc kontynuował:

– To wszystko było takie, wiesz... Czekasz na mnie w moim łóżku, stajesz zbyt blisko, masz usta na linii mojego wzroku, popychasz mnie na łóżko...

– Stanley – przerwał mu Nix i jakoś przypominał zirytowanego nauczyciela – bardzo się cieszę z twojego gay awakening, ale to miało być zastraszanie.

– Nie miałem gay awakening. To twoje zastraszanie jest zbyt homoerotyczne. Do tego zaprosiłeś mnie do restauracji!

Cyniczne uniesienie brwi powiedziało Stanleyowi wszystko, co powinien wiedzieć o opinii Nixa na ten temat. (Nix pomyślał: fellas, is it gay to eat in a restaurant?). Przez to Stanley jeszcze bardziej czuł, że musi się bronić.

– Miałem prawo myśleć, że to randka!

Z westchnieniem Nix odłożył menu.

– To nie jest randka, Stanley. Nie jestem zainteresowany, jeśli o to się martwisz.

Jak każdego heteroseksualnego mężczyznę, który po coming oucie kolegi zapytał, czy jest hot i usłyszał, że nie, Stanleya zapiekło ego.

– Niby dlaczego: nie?

Nix zdecydowanie wolał być irytującym, karykaturalnym złoczyńcą niż queerem irytowanym przez cisheta. Gdyby Stanley przynajmniej robił to celowo, mógłby docenić próbę wytrącenia go z równowagi, ale Stanley był po prostu Stanleyem.

– Jeśli poczujesz się lepiej, jesteś obiektywnie przystojny. – Wzruszył ramionami. – Ja nie randkuję.

– W ogóle?

Nix przechylił głowę.

– Dlaczego cię to dziwi? Mieszkasz z Chel.

– I? Okej. Chel też nie randkuje, ale u lesbijek podobno jest ciężko, bo nikt nie chce zrobić pierwszego kroku.

Nix zamrugał jak Drew Scanlon w GIF-ie Blinking White Guy. Chel nie miała problemów z randkowaniem przez bycie lesbijką. Chel była lesbijką, bo gdyby miała pozwolić komuś ze sobą randkować, to kobiecie. Ale nie zamierzał tłumaczyć Stanowi orientacji jego własnej współlokatorki. Zwłaszcza że rzekomo Nix i ta współlokatorka byli wrogami.

Kelner pojawił się obok, żeby przyjąć zamówienie, a ponieważ żadne z nich nie zdążyło nic wybrać, wskazali przypadkowe pozycje w karcie.

– Skoro to nie randka – zaczął Stan, gdy kelner zniknął z zasięgu słuchu – po co mnie tu ściągnąłeś?

Nix z uśmiechem rozparł się na krześle.

– Co wiesz o Kruczych Zawodach?

– Nielegalnych igrzyskach dla teleporterów, podczas których robią za darmo to, na czym najemnicy dobrze zarabiają? Że są nielegalne i mają pretensjonalną nazwę.

– Nazwa ma sens.

– Nazywanie teleporterów Krukami jest pretensjonalne.

Nix wywrócił oczami.

– Weźmy udział – rzucił, jakby proponował wyjście na kręgle.

Z ciężkim westchnieniem Stanley stwierdził, że nawet nie jest zdziwiony. Naprawdę chciałby być zdziwiony, ale do czego innego mogło prowadzić pierwsze pytanie? Do: Zadbajmy, żeby nigdy więcej się nie odbyły?

– Nix, której części nielegalne nie rozumiesz?

– Od kiedy przejmujesz się legalnością?

Z zasady lustrzanych cechowało elastyczne podejście do prawa. Ciągłe podróże utrudniają stawianie znaku równości między legalne a moralne. Problem w tym, że nie mówili o jakiś zawodach zakazanych w wymiarze X, ale dozwolonych w wymiarze Y. Właściwie nie wiedział, czy gdzieś nie mogły być organizowane. Po prostu w którejś edycji Ciekawość straciła zbyt wielu lustrzanych, więc ich opiekun, Pater, surowo zabronił im brać w tym udział.

– Od kiedy służy mojemu interesowi.

– Nagroda jest wysoka, a wy jesteście w trudnej sytuacji.

– Jesteśmy zawieszeni, nie na skraju bankructwa – warknął.

– Więc dlaczego przyjechałeś tańszą taksówką?

Gdyby spojrzenie Stanleya mogło zabijać, Nix leżałby martwy, ale Stanley nie był Eveline, więc tylko rozgrzał powietrze wokół siebie.

– Jeżeli weźmiemy w tym udział, Pater nigdy więcej nic nam nie zleci.

– Nie mamy takich problemów w Ambicji.

Ambicja miała zbyt mało lustrzanych, żeby zwalniać ich na lewo i prawo.

– O, więc teraz próbujesz przeciągnąć mnie na Ciemną Stronę Mocy, tak? Czy od początku taki był plan, a rozmowa o zawodach to fortel?

– Chel w końcu zmusiła cię do obejrzenia Gwiezdnych Wojen?

– Ciężko zabrać jej pilota. – Wzruszył ramionami i wyjrzał za okno, uznając rozmowę za skończoną. Po chwili gwałtownie odwrócił się do Nixa. – Zmieniłeś temat!

Miał czelność wyglądać na rozbawionego.

– To była dygresja. Czekam, aż będziesz kontynuować.

– Jasne – prychnął. – Kontynuacja jest taka, że nie weźmiemy w tym udziału. Możesz iść do diabła.

Nix przekrzywił głowę.

– Więc dlaczego nadal tu siedzisz?

– Czekam na zamówienie.

Nix uśmiechnął się kącikiem ust.

– Miło, że nie zostawiasz mnie z rachunkiem.

– I tak płacisz.

– Przecież to nie randka. – Złośliwość wkradła się w jego uśmiech.

– Zaprosiłeś mnie, więc stawiasz.

– Nie wiedziałem, że są takie zasady spotykania się z ludźmi.

– Nix!

– Dobrze. – Uniósł obie ręce w parodii kapitulacji. – Ale to przykre, że musisz prosić wroga o postawienie ci obiadu, bo twój własny opiekun nie pozwala ci zarobić.

Powietrze wokół Stanley zadrżało od fali gorąca. Cieszył się, że jeszcze nie dostał jedzenia, bo mógłby rzucić talerzem w zadowoloną z siebie twarz Nixa. Przez następne kilka minut nieruchomo patrzył na niego spode łba, próbując się uspokoić, podczas gdy Nix przyglądał mu się spod pół przymkniętych powiek z leniwym uśmiechem.

– Mógłbym cię zamordować i skoczyć, zanim ktoś zauważy – warknął Stan.

Nix poruszył się z czymś bliskim ekscytacji.

– Chcę zobaczyć, jak próbujesz.

Nie chciałbym jak przy prowokacji. Chcę. Może też prowokacja, ale szczera. Ponieważ to właśnie robił Nix przez całe życie. Prowokował i uśmiechał się zakrwawionymi zębami, gdy dostawał w twarz. A później oddawał. Mocno. Stanley przekonał się o tym jeszcze w dzieciństwie. Popchnął Nixa tak, jak zawsze popychał się z rodzeństwem, oczekując łagodnych zapasów i śmiechu. Tylko że Nix nie urządzał ze swoim rodzeństwem łagodnych zapasów. Miał dwóch starszych braci i kiedyś po takiej przepychance z jednym z nich, wrócił na Granicę z widelcem wbitym w ramię.

– Spasuję.

– Stajesz się nudny, Stanley.

– To się nazywa dojrzałość, Beryllium.

– Albo efekt stagnacji.

– Nie wiem, dlaczego myślisz, że przekonasz mnie do tych zawodów.

Oparł głowę na dłoni.

– Nie chcę cię przekonywać.

– Mhm. I co? Teraz powiesz, że już jestem przekonany, tylko o tym nie wiem?

– A jesteś?

– Nie.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, Stanley czekając na ruch ze strony Nixa, Nix zastanawiając się nad kolejnym krokiem. W końcu pochylił się w stronę Stanleya i zniżył głos.

– Nie możesz mnie zamordować i skoczyć, zanim ktoś zauważy.

– To był żart – warknął. – Nie jestem mordercą.

– Nie, nie rozumiesz, Stanley. Nie możesz stąd skoczyć.

– Bo są świadkowie, wiem – powiedział, ale uśmiech Nixa był zbyt niepokojący, żeby o to chodziło.

– Nie sprawdziłeś, prawda? Jest bariera. Lustra tu nie działają.

Mimo uczucia mdłości, Stanley pochylił się nad stołem.

– Gdzie ty nas zabrałeś?

– Czy widziałeś ich uszy? – szepnął Nix.

Stanley powoli odwrócił się do najbliższego stolika, żeby zobaczyć szpiczaste uszy, wyłaniające się spod włosów gości. W tym momencie wszyscy powinni się odwrócić i rzucić na nich, a Stan powinien obudzić się zlany potem we własnym łóżku, ale wciąż siedział przy stole z Nixem. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Jeszcze. Odsunął się, żeby wstać, ale drugi lustrzany złapał go za rękę.

– Stawiam ci obiad, pamiętasz?

– Zwariowałeś.

– Sprawiam, że jest ciekawiej.

– Puść mnie.

– Dwa stoliki za nami siedzi elf, który może cię rozpoznać. Musisz go minąć, żeby wyjść. Czy na pewno chcesz to robić zamiast poczekać, aż wyjdzie pierwszy?

– Jeśli tam jest, zobaczyłby nas, gdy wchodziliśmy.

– Nie było go tam wtedy.

– I co? Wiedziałeś, że tam usiądzie, dlatego zarezerwowałeś nam ten stolik?

– Może. Zjedz swój obiad, Stanley.

Z szybko bijącym sercem Stan przysunął swoje krzesło z powrotem do stołu. Elfi kartel narkotykowy dwadzieścia lat wcześniej działał głównie na terenie Gold Mount – miasta „portowego" przy Granicy Światów, które zapewniało azyl uciekinierom z innych wymiarów. Miasto należało do rodziny Eve i Chel, więc kiedy członek tej rodziny zmarł przez elfie narkotyki, kartel musiał się stamtąd wynieść i od tej pory był problemem całej Granicy. Tylko Ciekawość podjęła realne działania, żeby coś z tym zrobić, a Stan, Eve i Chel byli jednymi z lustrzanych zaangażowanych w sprawę. Obiad w restauracji należącej do kartelu, to proszenie się o śmierć, ale najwidoczniej Nix dobrze się bawił, a skoro Nix zabrał go tu celowo, Ambicja wiedziała, gdzie ukrywają się elfy i nic z tym nie robiła. Typowe.

Byli w połowie posiłku, gdy elf z charakterystyczną blizną, który mógł rozpoznać Stana, i mężczyzna, z którym ten elf rozmawiał, skończyli spotkanie. Musieli minąć ich stolik, żeby wyjść z restauracji, ale wszystko wskazywało na to, że nie zauważą Stanleya. Tak było, dopóki elf nie odwrócił się do swojego towarzysza i złapał spojrzenie Stana. Zanim któryś z nich zdążył zareagować, Nix jednym płynnym ruchem wstał, odwrócił się i wbił lufę pistoletu w brzuch mężczyzny, z którym elf wcześniej rozmawiał.

– Spokojnie stąd wyjdziemy, dobrze? – zapytał elfa.

Z jakiegoś powodu elf posłał mu kpiący uśmiech.

– Droga wolna. – Gestem zaprosił ich do wyjścia.

What the fuck? – pomyślał Stanley.

Wyszedł za Nixem i jego (ich?) zakładnikiem.

– Masz samochód? – Nix zapytał mężczyznę.

– Kluczyki są w prawej kieszeni spodni.

Były, o czym Nix przekonał się, zwyczajnie wkładając rękę do kieszeni obcego mężczyzny. Nacisnął guzik. Czarne sportowe auto kilka metrów od nich zamrugało światłami. Stanley rzucił się do tylnich drzwi. Zmarszczył brwi, gdy Nix usiadł za kierownicą. Nix też zmarszczył brwi, jakby dopiero przypomniał sobie, że nie potrafi prowadzić. Wysiadł. Wepchnął mężczyznę do środka, a sam obszedł samochód, żeby usiąść po stronie pasażera.

– Pasy – mruknął mężczyzna, odpalając silnik.

Zlekceważyli go.

Stanley odwrócił się. Chciał sprawdzić pościg.

– Dlaczego nikt nas nie goni? – Usiadł prosto i w tym momencie zobaczył elfa, bez blizny, z karabinem, blokującego im wyjazd z parkingu.

Elf wypuściła salwę prosto w jego twarz, auto skręciło, a szyba nie drgnęła.

– Skaczcie stąd – rzucił ich kierowca. Po łacinie.

Kolejny ostry skręt rzucił lustrzanymi o drzwi.

– Teraz – warknął.

Stan posłuchał. Auto stanęło. Nix przechylił głowę.

– Czy my się znamy?

– Skacz.

Nix mógł nie chodzić na randki, ale nie potrafił się sprzeciwić, gdy dilf w taki sposób mówił mu, co ma robić.

Yes, sir – mruknął i skoczył.

Kierowca wziął głęboki wdech. Zamknął oczy. Nie tak zaplanował to spotkanie.

Ktoś zapukał w jego szybę. Elf z blizną. Odpiął pas. Wyszedł z samochodu.

– Co to miało być? – warknął elf. – Mówisz, że chcesz robić interesy, a zabierasz ze sobą lustrzanych? Pomagasz Granicy rozwalić nam biznes?

– Nie znam ich.

– Oczywiście. Wszyscy wiedzą, że twoje dziecko jest lustrzanym.

– Mam córkę.

– To mnie nie przekonuje, Devir.

James zdecydowanie inaczej zaplanował to spotkanie.

ok, więc sprawa wygląda tak, że przez większość czasu irytowało mnie, jak bardzo oni są silly, ale przeglądałam dzisiaj pisarskie memy (posty z tumblra na ig) i było coś o dynamice hero and villain but they both are chatty i pomyślałam, że w lustrach wszyscy są chatty. przypomniałam sobie, że mam prawie cały rozdział chatty friends to enemies i stwierdziłam, że chcę go skończyć. swoją drogą on kiedyś był moim ulubionym (jednym z), ale  za dużo o nim myślałam i mi się znudził.

OGŁOSZENIA: ponieważ zdecydowanie lepiej pisze mi się o edwinie, skacie i lusiju, ich nowelka będzie oficjalną kontynuacją jogurtu i w pewnym momencie będzie się pokrywać fabułą z tym, co ma się wydarzyć w lustrach tylko będzie z pov naszych chłopców. generalnie zaspoileruje cały wątek edwin-james, który kiedyś pojawi się w lustrach, ale zanim pojawi się w lustrzach, wszyscy zapomną, że już go czytali. nowelka wleci na wtt, gdy ją skończę i poprawię. na bieżąco publikuję pierwszy draft na ao3.

also napisałam to zamiast analizować widmo hnmr, bo wena nie istnieje, to ładne słowo na prokrastynację.

w ogóle nix jeśli chodzi o bycie chatty villain to jeszcze nic. poczekajcie na trish dyskutującą z chel, kto tu jest villanem.

19.11.2023

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top