Prolog
Pierwszy papieros, dragi, koks, melanże. Alkohol lejący się litrami — standardowe życie współczesnego nastolatka. To przecież teraz takie modne. Jeśli nie byłeś w elicie, byłeś nikim.
Zaśmiałem się pod nosem. Ach, ta dzisiejsza młodzież – pomyślałem. W sumie wiele się od nich nie różniłem. Imprezowałem z przyjaciółmi, paliłem, piłem. Standard. Musiałem przyznać, że trudno wyrwać się z takiego życia.
Zaciągnąłem się papierosem i wypuściłem dym z ust. Cudowna chwila relaksu. Przeczesałem ręką moje hebanowe włosy.
Na moje szczęście, miałem okazję mieszkać na dziesiątym piętrze. Nic niezwykłego. Stałem właśnie na balkonie ze szlugiem w ręku.
Nic nadzwyczajnego, prawda? Zwykły chłopak, zwykły blok, zwykły świat.
W tle leciała muzyka — rap, upijałem się tą chwilą, czułem się wspaniale.
„Nie mów mi, że nie potrafię, chociaż zawsze ktoś wątpi." O.S.T.R — Instynkt
Niby to były tylko słowa, a jak wiele znaczyły. Dawały najcudowniejszy przekaz na świecie. Tylko nieliczni potrafili to zrozumieć.
Zamknąłem drzwi balkonowe. Na głowę zarzuciłem kaptur, na nogi założyłem adidasy. Wziąłem swojego smartfona z półki, razem ze słuchawkami. Wyszedłem z mieszkania, zamykając za sobą. Zszedłem schodami na dół.
Wyszedłem przed blok — jedna, stara huśtawka, cztery ławki i mała piaskownica.
Polskie realia, normalny świat. Szare, brudne ulice. Widniejące na blokach graffiti. Ponure budynki, wieżowce, place zabaw, garaże.
Postanowiłem zrobić sobie mały spacer. Nie świeciło słońce, nie było też zimno. W powietrzu unosiła się mgła. W końcu mieliśmy początek kwietnia.
„Chłonę sercem każdą sekundę, oddech. Nie mów, w jaką przyszłość przyjdzie pojutrze spojrzeć." O.S.T.R — Instynkt
Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów, byłem uzależniony od tego cholerstwa. Zapaliłem kolejnego szluga.
Zaciągnąłem się, myśląc o Hinacie — jej długich granatowych włosach i przejrzyście szarych oczach. Byłem w niej zauroczony, jednak, jak to mówią: za wysokie progi, na tak krótkie nogi. Po za tym kochała się w Naruto, moim przyjacielu. Nie miałem najmniejszych szans.
Idąc przez osiedle, zauważyłem burzę różowych włosów. Uśmiechnąłem się, widząc znajomą twarz. Różowa jak zwykle szła z zakupami, postanowiłem podejść do niej.
— Joł, Sakura!
— Siema Sasuke. Co tu robisz? — zapytała, śmiesznie marszcząc brwi.
— Spaceruję sobie. Widziałaś może Naruto? — palnąłem obojętnie, wypuszczając dym z ust.
— Ech, z tego co wiem, to szedł z Kibą na boisko — odpowiedziała.
— Dzięki. To ja będę leciał! — krzyknąłem do dziewczyny i udałem się w swoim kierunku.
Po dziesięciu minutach byłem już na miejscu, gdzie dołączyłem do chłopaków. Dzień, jak co dzień.
Od autorki: Chciałabym napomknąć, że opowiadanie zaczęłam pisać w 2013 roku (nadal jestem w trakcie pisania), dlatego z czasem mógł mi się zmienić styl pisania, i nowsze rozdziały będą troszkę bogatsze w treść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top