(Zjawa Wodna)
Wędrujemy już do Białego królestwa 3 dni. Kończy nam się jedzenie a w oddali nie widać żadnej wioski. To kompletne odludzie, wszędzie tylko skały, krzewy, gdzie nie gdzie drzewa i pagórki. Loki stara się mnie unikać jak ognia, a Levis dalej obwinia się za atak Ponuraków. Kruk jest świetnym obrońcom przed tymi stworami, Furry co jakiś czas droczy się ze mną. Cały czas odczuwam w sobie tą pustkę. Brakuje mi szczęścia. Kapelusznik miał rację, to okropne.
-Alicjo, popatrz!- Z zamyślenia wyrwał mnie Ravi. Odwróciłam się w stronę gdzie pokazywał palcem. Było to jeziorko. Świerza woda! W duchu dziękowałam Bogu za łaskę. A czy w ogóle w tej Krainie istnieje Bóg? Nie wiem, teraz ważne jest to jeziorko! Zeskoczyłam z jeszcze jadącego wozu i pobiegłam do wody.
-Poczekaj!- krzyknął Black i pobiegł za mną. Uklękłam przed wodą i nabrałam w dłonie krystalicznie czystą ciecz. Już chciałam się jej napić, lecz Kruk wytrącił mi ją z rąk.
-Nie pij jej! Ona jest...- chciał coś dodać, ale przerwał mu jakiś wysoki dźwięk gdzieś nad środkiem jeziora.
-Ech, gdyby nie ten młody mężczyzna, pewnie miałabym niezłą zabawę- Cieniutki głosik należący do dziewczynki w młodym wieku rozbrzmiewał jak melodia.
-Zjawa Wodna?- Spytał Ravi podejrzanie.
-...Zatruta przez Łzy Zjawy- Dokończył Black i wtedy nad jeziorem pojawił się jasnozielony obłok mgły a po chwili dym wleciał do wody z której wyłonił się... Smok? Nie jestem pewna, ale pysk i długie rogi na to wskazywały. Był w odcieniach brązu. Na grzbiecie miał tygrysie paski. Jedna para łap i długi, majestatyczny ogon nadawały stworowi tajemniczego uroku. Głosik zachichotał cicho a Zjawa podpłynęła do nas. Black odciągnął mnie od wody jak najdalej to było możliwe.
-boicie się mnie? Hihihi, przecież wam nic nie zrobię, robaczki!- Ucieszony głosik zaśmiał się już głośniej.
-chodźmy stąd- Warknął Furry mordując Zjawę wzrokiem.
-Dziewuszko, skąd jesteś? Nie poznaje cię, do którego Królestwa należysz?- pytała niewinnym, dziecięcym głosem. Poczułam mocny uścisk na dłoni.
-Alicjo, nie ufaj jej i nie odpowiadaj na nic- Powiedział cicho Black. Czemu niby? Co ona może nam zrobić?
-nie pochodzę z żadnego z Królestw- powiedziałam i zostałam dźgnięta przez Raviego w bok.
-ach tak? Czyli jesteś Mieszańcem!- krzyknęła tryjumfalnie Zjawa.
-nie pochodzę z tej krainy- odpowiedziałam. Nie wiem co to znaczy być Mieszańcem, więc odpowiedziałam wymijająco.
-jesteś Przybyszem! Nie było Cię tutaj setki lat! Chodź bliżej!- Zjawa bardzo się ucieszyła i poruszyła się niespokojnie.
-Alicjo! Nie słuchaj jej, ona....- Levis chciał coś powiedzieć ale przerwała mu owa istota.
-Alicjo, będziesz nieuprzejma? Chcę Cię tylko obejrzeć z bliska!- Zjawa nie traciła entuzjazmu, które od niej emitowało. Co ona może mi zrobić? W sumie z tymi głosami w lesie też dałam się nabrać.
-A nie widzisz mnie wystarczająco dobrze? Twój wzrok wydaje się być zdrowy- Powiedziałam na co Duch Wodny zmarszczył oczy. Czuje że denerwowanie jej nie jest dobrym pomysłem.
-Mam! Mam najlepszy wzrok w całej Krainie! Ale wiesz, Alicjo, zobaczenie Przybysza z takiej odległości jak teraz nie jest niczym nad wyraz niezwykłym. Wolałabym zobaczyć cię z bliska- odpowiedziała uśmiechając się lekko.
-To jest wystarczająca odległość, Alicjo musimy jechać- Coda podał mi rękę. Bestia jakby dostała furii i jednym machnięciem ogona chciała uderzyć Mysz, lecz ta objęła mnie i zrobiła unik.
-Zamknij się, pochłaniaczu sera! Nie do ciebie mówiłam- warknęła Zjawa. Jej przyjazna aurą wyparowała ukazując... zło wcielone.
Witam żelki moje kochane *-* będą kłopoty? :3 co będzie dalej? :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top