~Stare Miasto~
Usłyszałam strzał. Wszyscy odwrócili się w stronę Kota. Przed nim stał Furry osłaniający go mieczem na którym spoczywał ślad od kuli z pistoletu Królika.
-koniec tego, panowie- powiedział groźnie Furry.
-schowajcie bronie, nie przystoi walczyć przy damie- dodał po czym oczy wszystkich zgromadzonych powędrowały na mnie.
-mógł nie przeginać, jak ja tylko objąłem Alicję ramieniem- powiedział Loki.
-a ty mogłeś tego nie robić, bo dobrze wiesz, że króliki mają bardzo sile popędy do płci przeciwnej!- Warknął wilk na co uszy Levisa i Raviego stanęły dęba.
-tylko króliki?!- spytali razem zabijając czerwonego wilka wzrokiem a Ravi naładował kolejną kule.
-Alicja nie będzie z ciebie zadowolona, jeśli ponownie użyjesz broni, Ravi- Ben przybliżył się do Białego Królika. Po chwili wahania schował broń w tym samym momencie co Loki.
-więc teraz przepraszam państwa, ale mam pewną sprawę do załatwienia z Alicją!- Kot złapał mnie za ramię i w jednej chwili poczułam zawroty w żołądku i okropny ból głowy. Poczułam, że upadam na ziemie. O dziwo była tu trawa, a przecież w norze jest ziemia. Otworzyłam mocno zaciśnięte oczy i zobaczyłam, że jestem w jakimś starym, zniszczonym mieście. Mosty, reszty budynków, latarnie wszystko było zarośnięte porostami, machami i pnącymi się roślinami.
-jak pierwszy raz się czułaś?- Loki podszedł do ciebie i uważnie ci się przyglądał z uśmiechem.
-jak my tutaj trafiliśmy?- spytałam wreszcie. Chłopak cicho zachichotał i wypiął dumnie pierś do przodu.
-jestem niesamowitym Cheshire Cat, więc mam równie niesamowitą moc! Potrafię przemieszczać się z miejsca na inne miejsce od tak po prostu! Zaimponowałem ci, prawda?- jego szeroki uśmiech przyprawiał mnie o napad śmiechu i radości.
-gdyby tylko nie kręciło mnie w żołądku i głowa nie chciała wybuchnąć, to uważam, że to super moc- odpowiedziałam z uśmiechem. Z niektórych miejsc toczyły się leniwie rzeczki, które przyspieszały dopiero gdy napotkały wodospad.
-świetnie! Podoba ci się tutaj? Pewnie, że tak, no nie?!- Z Lokiego tryskała pozytywna energia. Podobało mi się to w nim. Wieczny optymista, tak można go opisać w dwóch słowach.
-jest tu prześlicznie- odpowiedziałam.
-i kto by powiedział, że to miejsce leży na terytorium Czerwonej Królowej- powiedział jakby sam do siebie.
-Czerwona Królowa?- spojrzałam na niego pytająco ruszając w stronę ruin.
-zła królowa połowy Krainy Czarów, lepiej abyś jej nie spotkała na swojej drodze, Ali- powiedział idąc powolnym krokiem koło mnie.
-skoro tak mówisz... a kto włada drugą połową krainy?- byłam bardzo ciekawa tej krainy, ale do tej pory nie miałam okazji nikogo o to spytać, a przy Lokim jakoś mi się bardzo przyjemnie rozmawia.
-Biały Król, brat Czerwonej Królowej, a całą Krainą rządzi od wieków Drogolk- na imię "Drogolk" chłopak podniósł głowę, uniósł palec wskazujący do ust po czym uniósł go wyżej do nieba. Bacznie mu się przyglądałam. Gdy skończył czynność miałam do niego o jedno pytanie więcej.
-co ty zrobiłeś?- spytałam z nieukrywaną ciekawością.
-nic nie pamiętasz... ehhh no trudno. Pozdrowiłem jedynego, największego władce naszej krainy- odpowiedział wzruszając ramionami.
-mhmm... a co miałam pamiętać?- moją głowa pękała od napływu nowych pytań. Kot przyłożył palce do moich ust i skutecznie mnie uciszył.
-za dużo pytań, kotku- puścił do mnie oczko uśmiechając się szalmandzko.
-ok, ok tylko pytam- odpowiedziałam unosząc ręce w obronnym geście.
-chyba AŻ pytasz- powiedział szeptem.
-co to wogóle za miejsce jest?- spytałam ponownie tego dnia.
-musimy ustalić ci jakiś limit pytań, bo zaraz mi uszy od nich odpadną! jesteśmy w Starym Mieście- mimo wszystko odpowiedział mi na moje pytanie, na co posłałam mu uśmiech.
-dzięki za odpowiedź, kocurze- odpowiedziałam żartobliwie.
-prrrrr "kocurze"?- mruknął jak prawdziwy kot z zadowoleniem.
-no a co, przecież jesteś kotem- dodałam. Zbliżył się do mnie i polizał po policzku. Odskoczyłam jak oparzona.
-co ty sobie wyobrażasz?!- krzyknęłam. On nic z tego sobie nie zrobił i zaczął się cicho śmiać.
-no co, przecież jestem TWOIM kocurkiem- odpowiedział z chytrym uśmiechem. No fakt, Loki ma dusze i zachowania jak na porządnego kota przystało i muszę o tym pamiętać.
-a tak wogóle co z Absolemem?! Jeszcze o nim nie zapomniałam, Loki!- zgoniłam go i posłałam mu wrogie spojrzenie.
-na me uszy, ty jeszcze o tym pamiętasz?- stanął i złapał się za głowę.
-amnezji jeszcze nie mam...- odpowiedziałam i zatrzymałam się.
-oddam ci to jeśli zrobisz coś dla mnie, tak jak wcześniej ci mówiłem- uśmiechnął się szatańsko. Przełknęłam nerwowo ślinę i zacisnęłam mocniej ręce.
-a czego ode mnie chcesz?- spytałam cicho. Przybliżył się do mnie ponownie i chwycił moje nadgarstki, abym mu nie uciekła czasami. Mądry kotek z niego. Zbliżył twarz do mojej i wyszeptał.
-daj mi buziaka i to porządnego w usta- powiedział mruczliwym głosem. Zaczerwieniłam się i spojrzałam mu w oczy.
-nie ma mowy- wycedziłam przez zęby.
-wtedy nie dostaniesz tego a Absolem będzie zły- odpowiedział melodyjnym głosem. Co mam teraz zrobić? Znam go nie lepiej z dwie godziny i mam go całować? Niech zapomni drań jeden!
Jak myślicie co zrobi Coline? Pocałuje czy nie? Albo zadam wam jeszcze lepsze pytanie ^^ CO WY BYŚCIE ZROBILI NA JEJ MIEJSCU?? :) Piszcie w komentarzach bo jestem ciekawa ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top