+Pustynne piękności+

Na niebie coś dużego krążyło niczym dwa sępy, ale pod słońce nie mogłam zobaczyć co to jest dokładnie, ale wiedziałam jedno - Jeśli nie uciekniemy to dopadną nas tamte Skoczki. Mimo tego, że znamy słaby punkt i tak jest ich za dużo. 

       - Alicjo! - Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Myszy. Spojrzałam w jego kierunku. Ledwo dawał sobie radę z większym od wszystkich tych pustynnych kicałków. Poderwałam się aby mu pomóc, ale znikąd znalazł się inny odróżniający się od innych Skoczków przedstawiciel ich rasy i rzucił się na mnie. Odróżniały go od innych dwa, ostro zakończone rogi na głowię. Alfa najprawdopodobniej. Jeśli jego się zabije to stado się wycofa.

 Osobnik powalił mnie na ziemię a moją jedyną linią obrony był sztylet. Gdy bestia miała mnie ugryźć przyłożyłam jej sztylet do pyska i siłowałam się z monstrum. Jak go zabić i trafić w ten głupi kark? Myśl, Coline, myśl...

       - Powalony z ciebie stwór. - Skomentowałam i lekko uśmiechnęłam się. Z pod pisku wygrzebałam kamyk i przywaliłam alfie w łeb co dało mi chwilę na mój ruch. Kopnęłam stwora w brzuch i jednym zgrabnym ruchem zablokowałam jego pysk i zamachnęłam się aby wbić sztylet w kark. Moje zdziwienie było ogromne gdy zamiast wbić się, sztylet prawie się złamał. No tak, to alfa, więc czuły punkt musi być gdzie indziej. Skoczek wyswobodził się z moich objęć i chciał zadać cios ostateczny, gdy coś go powaliło i odrzuciło ode mnie. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam kolejnego olbrzymiego smoka.

 Czarny, czerwony i biały - takie kolory ozdabiały jego ciało i pierzaste skrzydła. Rogi były zakręcone jak u kozy a ogon skrywał pod pierzastą końcówką ostre kolce, którymi uderzył alfę ochraniając mnie przed śmiercią. Ostre pazury stanowczo trzymały gada w ruchliwym piachu a zęby dawały mu niebezpieczny wygląd.

 Leżałam pomiędzy Skoczkiem a smokiem. Mierzyły się wzrokiem (No w przypadku Skoczka to było trochę trudne XD) aby po chwili sprawdzić swoją siłę rycząc i uderzając ogonami o piach. Wszystkie Skoczki zaprzestały walki i okrążyły dwie bestie w tym mnie. 

       - Alicjo, uciekaj! - Z harmideru wyciągnął mnie krzyk Kruka. Poczułam mocne łapy na ramionach i po chwili uniosłam się w górę unikając potyczki smoka i alfy. Wylądowałam w objęciach Kruka, który po chwili postawił mnie na ziemię i patrzył z niedowierzaniem w stworzenie, które mnie uratowało. Był to trzeci smok. Był biało-czarny z czarnym futerkiem pod brzuchem i na grzbiecie oraz łbie i ogonie. Na jego grzbiecie siedział.... Sirin! Czyli to jego smoki! 

       - Sirin, jasna anielka, co ty tutaj robisz?! - Krzyknął Black do Maga.

      - Myślisz, że jestem taki głupi i nie pokazałbym ci moich dorosłych już dzieci?! Popatrz jakie one są cudne! Tak szybko urosły, że nie miałem mało czasu, aby się na nie napatrzyć jak były mniejsze. - Żalił się przez moment. Naprawdę są duże.

      - Twoje dzieci... - Black jakby załamał się tą gadką i przybił sobie dłoń w czoło. Rozśmieszyło mnie nie co te słowa i porównanie smoków do dzieci, ale to było na swój sposób słodkie. Gdy jeden z jego smoków walczył z alfą nagle jakby wszystkie pozostałe Skoczki były w transie i odwróciły się do nas skomląc niemiłosiernie z bólu. Co im jest? 

Jak myślicie co będzie dalej? Polsat zawsze musi być XD 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top