■Przeprosiny■
Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam Nicka.
-co ty tu robisz?- spytałam wstając i ocierając łzy z policzków.
-przyszedłem cię przeprosić za to na Targu- powiedział drapiąc się po karku.
-idź sobie...- odparłam cierpko. Nie chciałam być w jego towarzystwie.
-Alicjo, ja wiem jak się teraz czujesz, ale to nie czas na obrażanie- chciał do mnie podejść ale ja się odsunęłam. Przecież ja go kurde nie znam.
- Tak chcę i tak będę robić! Zostaw mnie- warknęłam i odeszłam od niego. Co z tego że mocno padało.
- mogę cię zaprowadzić do zamku Kruka!- zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka.
- znasz drogę?- spytałam podejrzanie. Zaraz, przecież on z tego co zauważyłam to on nie lubi Blacka...
- znam- odpowiedział krótko i zwięźle. Nie jestem do tego przekonana.
- pójdę sama, dzięki za chęć pomocy- powiedział i już chciałam odejść ale chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- inaczej zmokniesz. Nalegam, Alicjo- dodał ciszej.
-puszczaj mnie, zboczeńcu- warknęłam przez zęby próbując się wydostać.
-Alicjo, proszę- warknął. To nie był ten sam głos Nicka. Teraz był bardziej ochrypły i straszny. Zerknęłam na jego twarz. Oczy podkrążone, dziwny uśmiech bardziej intensywny kolor oczu. To nie był ten sam Nick jakiego poznałam na Targu. Ten był jakiś dziwny i... psychiczny?
-idziesz ze mną, głupia dziewucho- wysyczał i zacisnął mocniej palce na moim nadgarstku. Wyciągnęłam sztylet ale on jakby to przewidział i wyszarpał go z mojej ręki i odrzucił gdzieś w krzaki. Przyszpilił mnie do kory drzewa i wbił się w moje usta.
Był to brutalny, mocny i wymuszony pocałunek. Niech mnie zostawi w spokoju. To nie może być prawda, to tylko sen. Jeden, wielki, głupi sen.
-kocham cię.... kocham cię!... Alicjo.. kocham cię do szaleństwa!- mówił między pocałunkami. Nienawidzę go.
-właśnie widać że do szaleństwa- powiedziałam szybko i kopnęłam go w kolano. Nic sobie z tego nie zrobił, tylko dalej mnie całował. Nagle usłyszałam jakby krzyk i Nick został porwany i uderzył w pobliskie drzewo. Rozejrzałam się, ale nic nie zauważyłam nikogo. Nick leżał nieprzytomny a ja trzęsłam się z zimna.
W jednej chwili poczułam że krople deszczu nie spadają na mnie mimo że padało. Spojrzałam w górę i okazało się, że zasłaniało mnie wielkie, czarne skrzydło. Coś okryło mi ramiona i całe ciało. To był płaszcz Blacka! To Black!
-Black... on chciał...- nie pozwolił mi dokończyć swoją ręką na moim ramieniu.
- chodźmy już, Alicjo- powiedział osłabionym głosem. Teraz zauważyłam że jest cały we krwi i ma liczne zadrapania i głębokie rany.
-o matko, Black, co się stało?- jego rany wyglądały groźnie. Black zmienił się w wielkiego Kruka. Usiadłam na ptaku, który po chwili poderwał się w powietrze w poszukiwaniu zamku.
Krążyliśmy dłuższy czas szukając budowli a gdy wreszcie ja zobaczyłam Black przyspieszył i z głośnym lądowaniem oznajmił Magowi o naszym powrocie. Młody czarodziej wybiegł z zamku do nas.
-na me zaklęcia, nic wam nie jest?!- był wystraszony i pomógł wstać Blackowi. Nagle nad jego głową pojawiły się trzy małe smoki gryząc go i szarpiąc za ubranie.
-Noah, Teodor, Kora uspokójcie się wreszcie! Nie dam z wami rady już!- zajęczał próbując odgonić od siebie gady.
-zajmij się smokami a ja opatrzę Blacka- poradziłam szybko. Mag się zgodził i zajął się ganianiem za swoimi pupilami a ja zaprowadziłam ledwo stojącego Kruka do zamku.
Ciekawe co się dalej stanie... ja wiem a wy? :3 zaskoczenie z tym Nickiem? Mam nadzieje! :) sorki za błędy i dzięki za komentarz jeśli zechcesz coś napisać :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top