●Odbić Alicję○
- Kamień Zniknięć (czyli czarny turmalin w mediach), dzięki niemu można zniknąć i pojawić się w kompletnie innym miejscu- powiedział spokojnie i rozejrzał się.
- Coś nie tak?- spytałam, bo wyczułam, że coś jest nie tak.
- To nie jest mój zamek- odpowiedział marszcząc czoło. Jak to?! To gdzie jesteśmy?
- I co teraz?- spytałam patrząc na jego niebieskie oczy.
- ...nie wiem- odpowiedział cicho. Nie wiemy nawet gdzie jesteśmy i gdzie jest nasz zamek.
- Przynajmniej uciekliśmy od tamtej dwójki- powiedziałam wzruszając ramionami i ruszając do przodu w stronę zamku.
- Zaraz, gdzie ty idziesz?- Black wyrównał kroki ze mną cały czas patrząc na moją drobną osobę.
- Do zamku. Na pewno ktoś w nim mieszka, więc może będzie znać drogę do twojego zamku i nam pomoże- odpowiedziałam obojętnie. Kruk zrobił krok do przodu i zagrodziła mi drogę.
- Nie znasz... nie pamiętasz tutejszych zasad jak widzę. Tutaj nie możesz wszystkim ufać, ten świat jest inny niż twój- powiedział szybko badając wzrokiem moje oczy jakby chciał przeniknąć do mojej duszy.
- Jak to? Do tej pory wszyscy byli dla mnie mili i w ogóle...- powiedziałam stając na przeciwko chłopaka.
- Uwierz mi, ten świat jest szalony- powiedział poważnie z nutą złości.
- Chodźmy stąd, Alicjo- dodał po chwili i zaczął iść jak najdalej od tego zamku.
- Czy nikt nie potrafi powiedzieć mojego prawdziwego imienia?- powiedziałam sarkastycznie i poszłam za nim.
- W tym świecie to jest twoje prawdziwe imię- powiedział niepewnie jakby się czegoś obawiał.
- Nie rozumiem tego wszystkiego- chwyciłam się za głowę i spojrzałam na niebo.
- Kiedyś zrozumiesz- odpowiedział i poszliśmy jakąś drogą w las.
- Możesz mi powiedzieć jak działa ten świat?- spytałam go. Byłam ciekawa i zależało mi aby poznać bliżej ten niesamowity i dziwny świat.
- Będziesz miała lepszą zabawę jak sama do tego będziesz dochodzić- powiedział szybko spoglądając w lewo. Chwycił za swój pas przy którym miał szable.
- Co się dzieje?- spytałam ciszej i w tym momencie z zarośli coś wyskoczyło na Blacka. Chłopak upadł na ziemię. Wyciągnęłam sztylet i spojrzałam na to co wyskoczyło z roślin. Był to Furry!
- Ej, chłopaki przestańcie!- rzuciłam się na nich aby ich rozdzielić.
- Odsuń się, Alicjo!- krzyknął Black i popchnął mnie w tył. Wpadłam na kogoś, jak się okazało na Lokiego. On też tutaj jest!
- Ali, uratujemy cię od tego żniwiarza!- krzyknął Kot i wycelował w Kruka pistoletem. Wyrwałam mu się i stanęłam między nimi.
- Opanujcie się, chłopcy. Można to załatwić w pokojowy sposób- nie wiadomo skąd pojawił się Kapelusznik. Furry przestał dusić Blacka a Loki odłożył pistolet. Odetchnęłam z ulgą.
- Oddaj nam Alicję, padlinożerco!- krzyczał dalej napalony Kocur.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię- warknął Kruk i wymierzył ostrzem w kota, który na to uśmiechnął się chytrze i odskoczył od niego razem ze mną i strzelił w jego stronę, ale na szczęście zrobił unik.
- Przestańcie! Czemu traktujecie mnie jak przedmiot?!- zdenerwowana krzyknęłam na cały głos. Wszyscy umilkli i spojrzeli na mnie.
- Wcale cię tak nie traktujemy- Furry zmarszczył brwi i chciał się do mnie zbliżyć, lecz ja rzuciłam się do ucieczki.
- Alicja!- słyszałam za sobą krzyki przyjaciół, ale nie reagowałam na to. W jednej chwili niebo zaszło czarnymi chmurami zasłaniając słońce. Runęło mocnym deszczem z piorunami i grzmotami. Nie zwracałam na to uwagi, chciałam się znaleźć jaj najdalej od nich. Chciało mi się płakać.
Gdy wreszcie brakowało mi powietrza postanowiłam odpocząć pod wielkim drzewem, pod którego koroną nie docierały duże krople deszczu. Ta pogoda pasowała do mojego nastroju. Nie wiadomo kiedy usłyszałam ciche kroki.
- Nie smuć się, Alicjo- usłyszałam głos i podniosłam głowę aby zobaczyć kto to jest. Jakże wielkie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam...
Witam ^^ tak w ogóle to nie dodawałam wcześniej rozdziałów, bo byłam na koloni, gdzie niestety nie miałam internetu ;-; ale już wróciłam i jestem w domciu ^^ sorki za błędy i dzięki za każdy komentarz i gwiazdkę (/'3')/~♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top