←Nocne Koszmary→

W mgnieniu oka pojawiły się pierwsze gwiazdy i księżyc.

      -Alicjo nie idziesz spać?- usłyszałam głos Sirina. Stał przy drzwiach i patrzył się na mnie.

      -idę idę jeszcze chwilę- zawsze lubiłam patrzeć na niebo, ale to tutaj jest takie.. cudne. Wszystko widać o wiele lepiej niż w realu. Gwiazdy, księżyc wszystko.

      -zawsze to lubiłaś- powiedział podchodząc do mnie i opierając się na parapecie.

      -w moim świecie trwa wojna światowa a niebo zawsze jest zakryte chmurami... mój świat jest szary i brzydki a ten... jest inny, przeciwieństwo realu- mówiłam zamyślona.

       -oj nie powiedziałbym- wymruczał cicho, lecz po chwili uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.

       - idź spać już, Ali- powiedział ciepło.

       -i nie wędruj w nocy do Motyli- tym razem usłyszałam Blacka.

       -zaraz, a ty gdzie?- spytałam.

      -do roboty- wyjaśnił krótko.

      -o nie nie nie ty nigdzie nie idziesz, przecież jesteś ranny- mówiłam stanowczo odrywając wzrok od gwiazd a przenosząc go na Kruka.

       -nie mogę nie iść to mój obowiązek mimo wszystko- powiedział i chciał już wychodzić, ale go powstrzymałam.

      -Black to się może źle skończyć- ostrzegłam go.

       -jak mus to mus- po tych słowach wyszedł z pokoju. Ciekawe dlaczego pracuje tylko w nocy?

      -cały Black. Każdy w tej krainie ma jakiś obowiązek- bąknął Sirin i odbił się od parapetu.

       -masz iść spać, Alicjo, bo inaczej będę musiał użyć eliksiru nasennego- posłał mi promienny uśmiech i oczko po czym wyszedł. Posłucham jego rady i pójdę chyba już spać.

       -no to najpierw do mycia- powiedziałam sennym głosem i skierowałam się do łazienki w moim pokoju.

~~ time skip~~

Po umyciu się położyłam się spać. Szybko mi to przyszło i już bo chwili Morfeusz się do mnie dorwał. Miałam straszny sen.

Byłam w moim prawdziwym świecie, w którym toczyła się II wojna światowa. Znów przemoc, krew, wystrzały z karabinów. Stałam na polu bitwy i patrzyłam na śmierć wielu osób. Nie mogłam im pomóc. Czułam się jakbym była przyklejona do miejsca gdzie stałam. Nie wiadomo kiedy ziemia pod moimi nogami zniknęła i spadłam do krainy Czarów. Tutaj też toczyła się wojna pomiędzy wojskami Czerwonymi a Białymi. Nienawidzę wojny, dlatego dla mnie był to najgorszy widok na ziemi. Ginęli moi przyjaciele i nieznajomi. To było okropne.

Obudziłam się z krzykiem i zalana zimnym potem. Schowałam twarz w kolanach i rękach próbując uspokoić łzy i oddech. Spokojnie, Coline, to tylko sen... tylko sen.

        -coś się stało, Ali?- do pokoju wszedł Sirin ze zmartwioną miną. Podszedł do mnie i przytulił łagodnie do siebie.

        -spokojnie, spokojnie, jestem tu- mówił kojąco. Dobrze wiem, że szybko się nie uspokoję i przy okazji nie zasnę.

       -chcesz abym z tobą został?- spytał cicho. Może to będzie dobry pomysł, aby z kimś pobyć w nocy w ogromnym pokoju? Kiwnęłam na tak i niezauważalnie mocniej się do niego przytuliłam.

        -to było straszne- powiedziałam po chwili.

        -wierzę,  wierzę- powiedział szeptem.

        -boję się być sama- wyszeptałam i wytarłam ostatnie łzy z policzków.

        -nie jesteś sama- uspokajał mnie gładząc moje czarne włosy.

         -Sirin?

         -tak?

         -dlaczego Black nie chce mi nic opowiedzieć o tej krainie?- Sirin wytrzeszczył oczy i spiął się.

         -to skomplikowane- odpowiedział skołowany i odwrócił wzrok luzując przytulasa.

         -może nie aż tak jak się wydaje- odpowiedziałam szybko.

         -nie możemy ci tego powiedzieć bo jest to surowo zakazane... przepraszam cię ale zapomniałem dać moim pupilom jedzenia, dobranoc- powiedział i szybko wyszedł z pokoju nic więcej nie mówiąc. Dziwne, czemu to jest zakazane? Zaczynam mieć przeczucie, że pod tą piękną i dziwną w pozytywnym znaczeniu przykrywką czai się coś niebezpiecznego w tej krainie...

Ohajo ^^ Co wy na mały maratonik? :3 Rozdziały co... dwie godziny tak myślę ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top