♣Królicza Nora♧
Chodzę po tym lesie już z kilka godzin i nie znalazłam tego głupiego kota! Jestem ciekawa co takiego ukradł Absolemowi ten kocur. Zaczynało się już ciemnić. Przysięgłabym że jak tu przybyła słońce dopiero wstawało. Czy to możliwe aby w ciągu kilku godzin dzień się już kończył?
-ahh ten świat jest dziwny- powiedziałam sama do siebie. Jestem zmęczona już, chyba się położę i odpocznie trochę. Tylko gdzie? Skoro w tej krainie są takie stwory jak smok Absolem to kto wie co tu się jeszcze kryje. Jest taka norka! Może nikt i nic się nie obrazi jak tam trochę odpocznę... albo będzie miał do czynienia z moim sztylecikiem! Rozejrzałam się i ostrożnie, trzymając się korzeni weszłam do nory.
W środku panował półmrok a światło dawały jedynie magiczne, różnokolorowe grzyby na kamiennych ścianach i gdzie nie gdzie pod nogami.
Ta kraina nie przestanie mnie zadziwiać chyba swoim urokiem i magiczną atmosferą. Nagle pod moimi nogami coś się Poruszyło. Ziemię delikatnie w niektórych miejscach się poruszała jakby coś małego było pod nią. Schyliłam się i przyjrzałam się nim. Nagle zobaczyłam że z małego otworu w ziemi wystaje mały, czarny pyszczek z wielkimi, ognistymi oczami. Rozejrzał się a gdy mnie zobaczył ukrył się ponownie pod ziemią. Słodziak mały.
Wokół mnie zobaczyłam więcej takich dziur z których wnętrza jarzyły się pary ognistymi oczek. Czekałam na jakąś reakcje ze strony stworzonek, lecz one tylko się patrzyły.
-jesteście takie nieśmiałe. Pokażcie się- powiedziałam i spróbowałam jednego wywabić. Zbliżył się do otworu i ponownie się schował.
-nic wam nie zrobię- dopowiedziałam po chwili i lekko się uśmiechnęłam.
-tak to nie działa, kochaniutka- usłyszałam za swoimi plecami miękki i przyjemny głos jakiegoś chłopaka. Chciałam się odwrócić, lecz poczułam ramię, które mnie objęło i właściciela, który zniżył się do jego poziomu.
Miał Kasztanowe, falowane włosy które okalały jego twarz. Na głowie wysoki, stary kapelusz i brązowe królicze uszy. Na rękach miał białe rękawiczki a przez jego ramię przepasana czarna torba komponująca się z jego biało-brązowym strojem.
Wyciągnął z torby jakieś liścia i przysuwając do jednej z dziur próbował wywabić stworka. Jego twarz była bardzo blisko mojej, wręcz czułam na policzku jego ciepły oddech. Stworek powoli i ostrożnie wyszedł z kryjówki odsłaniając czarne ciało pokryte drobnymi łuskami. Ogon był długi i płoną niebieskim ogniem. Dziwny mieszkaniec krainy.
-to jest Narwik, są bardzo nieśmiałe, ale fantastyczne- powiedział nieznajomy. Inne Narwiki ruszyły ze swoich norek na zewnątrz i z zaciekawieniem przyglądały się mi i podchodziły ostrożnie.
(mniej więcej tak wygląda Narwik)
-kim jesteś?- spytałam chłopaka odwracając się bardziej w jego stronę.
-a tak! Gdzie moje maniery jestem Levis Szalony królik, a ty to pewnie Alicja, prawda?- spytał z uśmiechem. Jego oczy były w kolorze intensywnego błękitu.
-nie wiem o co chodzi z tą Alicją ale moje imię brzmi Coline- odpowiedziałam speszona. Na pierwszy rzut oka wyglądał na przyjemnego i przyjacielskiego.
-a tak wogóle to co się sprowadza do mojej nory?- spytał z nieznikającym uśmiechem.
-cóż to długa historia...- chciałam dalej mówić ale przerwał mi jego śmiech. Zdziwiłam się.
-może opowiesz mi to wszystko przy filiżance herbaty?- powiedział gdy przestał się śmiać.
-ale przecież jest już ciemno- dopowiedziałam.
-zawsze można się napić w suchym i bezpiecznym miejscu. To jak będzie?- chwycił moją rękę i delikatnie musną ustami kostki. Nie byłam co do tego przekonana.
-no nie wiem...- odwróciłam wzrok zmieszana.
-odmówisz zaproszenia?- spytał z nutą urażenia.
-nie, ale...- przerwał mi cichym śmiechem po czym wyją ze swojego kapelusza jedną kartę do gry i podał mi ją do ręki.
-w takim razie tu masz zaproszenie, moja ślicznotko- powiedział z szerokim uśmiechem. Zaskoczona spojrzałam na kartę. Był to czerwony kier z napisem "Zaproszenie".
-dziękuje, ale gdzie ma być to wszystko?- spytałam wpatrując się w oczy Levisa.
-oczywiście, że w mojej norze teraz! Rozgość się a ja zaraz wrócę- zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Szalony królik wybiegł z nory zostawiając mnie samą z moimi myślami. Narwiki biegały radośnie wokół mnie prosząc o zapewne jedzenie w postaci liści, które miał Levis.
-wybaczcie, ale nie mam jedzenia dla was- dopiero teraz zauważyłam, że kolor ognia ich ogonów zmienił barwę z niebieskiego na zielony. Ciekawe od czego zależy zmiana koloru... W każdym razie stworki były zadowolone i z nieukrywaną radością oprowadzały mnie po norze Levisa.
Jeden z Narwików cieszył się najbardziej. Odznaczał się inną barwą oczu niż wszystkie. Zamiast ognistych tęczówek posiadał ciemnoniebieskie z prześwitem brudnej zieleni. Uwielbiał siedzieć mi na ramieniu i być pieszczony. Postanowiłam go nazwać Hige.
Nagle zwierzątka zaprowadziły mnie do wielkiego pomieszczenia oświetlonego oczywiście przez ogromne grzyby i kryształy. Na środku stał prostokątny stół nakryty białym obrusem z gigantyczną ilością jedzenia, przystawek, picia itp. Zastanawiam się jak w dwójkę zjemy tyle jedzenia...
-jestem, Alicjo!- usłyszałam za moimi plecami wesoły głos Levisa. Odwróciłam się i zobaczyłam go stojącego przy wejściu do ogromnego pomieszczenia w otoczeniu sześciu innych mieszkańców z Krainy Czarów. Jeden z nich przykuł moją uwagę...
Nareszcie Rozdział!!! O matko trochę zwlekałam z nim :/ Ale na szczęście udało mi się to wreszcie napisać ^^ Mam nadzieje, że się wam podoba ;) Jak myślicie z kim przyszedł Levis??? A no i w mediach macie Levisa ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top